13 lipca 1993


Odgłos warkotu silników ciężarówek roznosił się po całej okolicy, i choć było to dawniej zjawisko rzadkie, tak teraz ludzie powoli zaczęli przyzwyczajać się do tych dźwięków. Codzienne transporty dzieci i starszych, łapanki, czy „zwyczajne” egzekucje stały się chlebem powszednim, który zadeklarowała wszystkim wojna. Proste życie ludzi stawało się coraz cięższe i bezlitosne. Nikt nie wiedział, kiedy przyjdzie na niego kolej. Przygotowani na śmierć starali brać od życia tyle, ile im jeszcze go zostało. Robili, co tylko mogli, by choć na chwilę móc zapomnieć o istniejącej rzeczywistości.
„Rajska Wieża” jako jedna z niewielu placówek z tej okolicy została rzucona na pierwszy ogień, chcąc dać innym przykład i ostrzeżenie. Zabierając dzieci w ten piękny, słoneczny poranek, wrzucając je jak śmieci do opancerzonych ciężarówek i celując w nich z broni żołnierze dawali wyraźne sygnały do tego, co zamierzają zrobić. Nic ich nie obchodziło, że są to niewinne stworzenia, które jeszcze nic nie dostały od życia. Liczyły się tylko rozkazy, które wykonywali jak marionetki.

***

Odliczając ostatnie sekundy swego życia, popijała najdroższy alkohol, jaki udało jej zdobyć do tej pory. Wlewając w siebie litry napoju, pragnęła po prostu zapomnieć. Nic już nie mogła zrobić. Wiedziała, że zostanie zabita, a wraz z nią cała gromadka dzieci, które traktowała jak własne. Nigdy nie sądziła, że tak skończy. Patrząc na jedną z najukochańszych wychowanków, przypominała sobie całe życie, próbując znaleźć choć jedną rzecz, która była warta tak długiego życia.
— Czy wiesz, co się teraz dzieje? — zapytała wprost Hilda.
— Kolejna wojna — odparła Erza, będąc pewna swych słów. — Już ich zabrali … Oni ich zabrali!!! Sho, Jellala, Simona, Wally’ ego i Milliannę Dlaczego?!
Dziewczyna chwyciła się rękoma za swoje szczupłe, wychudzone ramiona. Jej ciało trzęsło się ze strachu. Bała się nie tylko o swoje życie, ale i także o swoich przyjaciół.
— Ciekawe, co zrobią z taką starą krową jak ja? — Kobieta zaśmiała się, a potem na jednym wdechu wypiła połowę butelki.— Obrzydliwe — stwierdziła, ocierając rękawem bluzki mokrą twarz. — Chcesz? — Wyciągnęła rękę, chcąc podać butelkę dziewczynce.
— Nie! Co pani robi!?
— Upijam się po raz ostatni w moim nędznym i bezsensownym życiu — rzekła, uderzając bezsensownie ręką o blat stołu. — Zawsze byłam buntowniczką.
Opiekunka placówki chwyciła w dłoń butelkę, po czym rzuciła ją na boczną ścianę. Rozległ się trzask. Na podłogę upadły porozbijane kawałki szkła, a na tynku pozostał czerwony ślad po winie. Kobieta ponownie ryknęła śmiechem, a następnie sięgnęła dłonią po jakiś przedmiot, który znajdował się w szufladzie biurka.
Erza, widząc reakcję kobiety, nie potrafiła nic zrobić. Czuła się taka bezsilna. Pragnęła coś zrobić, gdyż czuła, że za moment wydarzy się coś przerażającego. Nie myliła się… Zanim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, kobieta, która była dla niej jak matka, przyłożyła do skroni niewielki pistolet. Uśmiechnęła się, i nie zdążyła nawet minąć sekunda, gdy nagle rozległ się strzał. Krew rozbryzgała się po tej samej ścianie, na której jeszcze niedawno została roztłuczona butelka wina. Gęsta, czerwona ciecz spływała powoli po różowym śladzie, tworząc przepiękną, pajęczą nić, która dotarła aż do samej podłogi, gdzie leżało ciało Hildy
Zachichotała.
Nie płakała, nie krzyczała. Po prostu się śmiała. Jak szalona, jak opętana, jak nie człowiek. Nagle wrzasnęła na całą placówkę. Jęczała, wiła się, uderzała ciałem o ściany i meble znajdujące się w pokoju.
— Dlaczego?! — Jej głos rozniósł się jeszcze głośniej niż przedtem.
Po jej ponownym krzyku do pokoju weszło trzech mężczyzn. Najpierw ich wzrok skierował się na martwe ciało opiekunki placówki, lecz już po chwili byli bardziej zainteresowani zrozpaczoną dziewczynką. Chwilowe zaskoczenie zamroziło ich, ale szybko zrozumieli, że niewiele ich obchodzi to, co się tu dzieje. Chwycili dziewczynę silnymi dłońmi, by następnie zaciągnąć ją do ogromnej ciężarówki, w której znajdowali się inni podopieczni.
Nie stawiała oporu. Jej oczy były takie puste. Bez życia. Nie chciała już go. Pragnęła zniknąć i nigdy więcej się nie narodzić. Opaść w najgłębszy i najciemniejszy mrok, i już nigdy więcej się nie podnieść. Stać się martwą lalką i zapomnieć, co znaczy „żyć”.

***

Wszyscy siedzieli w milczeniu, oczekując najgorszego. Przyzwyczajeni do myśli, że zginął, starali się nie okazywać tego innym dzieciom, które nie do końca rozumiały, co się dzieje. Trzymając maleństwa na kolanach i śpiewając im kołysanki, próbowali jak najdalej ich odwieść od tego, czego tak bardzo się bali. Choć tak wiele przeżyli, i choć było tyle dni, w których pragnęli umrzeć, teraz marzyli, by żyć.
Niespodziewanie ciężarówka zatrzymała się. W milczeniu zaczęli wyprowadzać więźniów po kolei, ustawiając każde dziecko na placu w rzędzie. Posłuszni rozkazom żołnierzy, jedynie błagalnie patrzyli na przechodniów, którzy odwracali wzrok, udając, że nic nie widzą.
Kiedy tylko pojazd opustoszał, rozległ się pierwszy strzał. Drobniutkie ciało dziewczynki upadło z niewyobrażalnym hukiem na ziemię. I choć każdy, kolejny wychowanek placówki chciał wrzasnął, strach sprawił, iż żaden z nich nie był tego zrobić. Nie było już ratunku ani nadziei. Kolejni martwi padali jak muchy. Krew spływała po bruku, aż dotarła do gołej gleby, nasączając ją szkarłatną cieczą.
Rzeź niewiniątek.
Gdy dotarli do chłopca, wymierzyli broń, lecz zanim zdążyli wystrzelić, usłyszeli donośny krzyk, który dochodził z okolic doków.
— STAĆ! PRZESTAŃCIE!!! — wrzeszczała młoda kobieta. — Ludzie to potwory. Obok nich mordują dzieci i nic nie chcą zrobić. — Spojrzała na Jellala. — To na pewno on. Nie ma żadnych wątpliwości.
— Proszę odejść, tu jest…
Jeden z mężczyzn próbował odsunąć arystokratkę, ale ta przeszła obok niego i podeszła do żyjących jeszcze dzieci. Następnie uśmiechnęła się do nich i przytuliła je z całej siły. Gdy tylko skończyła je pocieszać, wstała i rozłożyła szeroko ramiona, chroniąc je własnym ciałem.
— Jeśli chcecie strzelać, to proszę bardzo, ale tym razem nie pozwolę skrzywdzić dzieci! Musicie najpierw zabić mnie! — zaproponowała zszokowanym żołnierzom. — Nie mogę pozwolić, by on zginął. Obiecałam im to.
— Proszę się odsunąć! Zaraz odpłynie statek. Ostatni! Wiemy, kim pani jest, więc proszę stąd odejść — prosił jeden z egzekutorów.
Kobieta widziała to w ich oczach. Nie chcieli jej zabić. Bali się konsekwencji, jakie mogły ich spotkać, dlatego na moment wstrzymali się z działaniem.
Niespodziewanie rozległ się dźwięk wystrzeliwanych pocisków.
Cała seria wystrzałów przeszła tuż obok kobiety, która w ostatniej chwili została odciągnięta na bok przez jakiego człowieka. Znała tę twarz. Brzydziła się nią. Jednak w tym momencie, to nie on był ważny. Spojrzała na miejsce egzekucji i zaniemogła. Krew jeszcze mocniej płynęła po drogach miasta portowego, tworząc szkarłatną ścieżkę prowadzącą do samego morza.
— Dlaczego!? — krzyknęła, próbując się wyrwać mężczyźnie. — Tam jeszcze dwójka żyje!!! Oddajcie Jellala. Obiecałam im to. Niech wsiądzie do tego statku zamiast mnie… BŁAGAM!!!
— A proszę bardzo! — krzyknął mężczyzna, który ją odciągnął.
Mąż odepchnął ją na ziemię. Z odrazą w oczach spojrzał na nią, radośnie uśmiechając się pod nosem.
— A drugie zabijcie i oczywiście ją też! — oświadczył.
Kobieta wstała dumnie i podeszła do miejsca, w którym miała spędzić ostatnie sekundy swojego życia. Była jednak z siebie dumna. Przynajmniej teraz zrobiła coś, czego nie mogła się wstydzić. Czuła, że najprawdopodobniej po raz pierwszy w swoim życiu dokonała właściwej decyzji.
— Nie boję się! — rzekła. — I ty się nie bój, Jellal. — Jej wzrok zwrócił się ku chłopcu, którego popychała, by zszedł z platformy.
— Proszę! Niech popłynie Erza. Niech to będzie ona!!! BŁAGAM! — krzyknął, chwytając ją za rąbek sukni.
— Nam to obojętnie. Liczba ofiar ma się tylko zgadzać! — oświadczył zastępca dowódcy. — Gdzie się podział szef?
— Jellal … ja… ja…. — Erza nie była w stanie dokończyć.
— Pobawimy się innym razem.

Uśmiechając się do niej szeroko, włożył jej do kieszeni pewien przedmiot, by następnie szepnąć do ucha: „Gdy przyjdzie odpowiedni czas, spotkamy się. Ja stanę w drzwiach i powiem, że już na zawsze będziemy razem, a ty odpowiesz „tak”.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)