Rozdział 29

Sapiąc i chwytając się za serce, gorączkowo rozglądała się dookoła, błagając, by Natsu w końcu do niej przybył. Docierało do niej, że sama powinna ruszyć się i uciec z tego miejsca, lecz jej nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Drgały, nie potrafiąc zrobić nawet kroku do tyłu, a co dopiero wstać z podłoża. Powstrzymywała łzy, tym samym chcąc dodać sobie odwagi.
Niespodziewanie usłyszała odgłosy kroków. Znieruchomiała. Jedynie kropelka potu spadła bezwładnie na podłogę, wskazując na strach, jaki odczuła.
– Co się stało?
Słysząc głos męża, natychmiast podniosła się i rzuciła na niego, wtulając się w jego tors.
Chłopak, próbując zachować równowagę, przytrzymał się framugi drzwi. Zaskoczony obecnością dziewczyny w takim miejscu i jej zachowaniem, niepewnie spojrzał na wnętrze pokoju. Widząc zmasakrowane ciało, zasłonił usta rękoma, powstrzymując się od wymiotowania na podłogę.
Był świadomy, że musi teraz przede wszystkim wyprowadzić żoną z tej rzeźni i zadzwonić na policję. Nie obchodziła go zniszczona reputacja szkoły, czy inne pierdoły. Na uwadze miał jedynie dobro dziewczyny…
Spiął wszystkie mięśnie, starając się zachować równowagę. Jedną ręką objął dziewczynę w talii, po czym zniżył się i drugą złapał ją za nogi. Od razu podniósł ją, zaczynając nieść na rękach w kierunku wyjścia. Starając się ją pocieszyć, szeptał czule:
– Wszystko będzie dobrze.
Jednak dziewczyna nie chciała go słuchać. Płacząc, obejmowała go za szyję. Czuła się bezpieczna, choć zagrożenie nie minęło. Morderca wciąż mógł się kryć po kątach, czekając na odpowiedni moment, lecz teraz przynajmniej nie była sama.
Kiedy wyszli na zewnątrz, natychmiast zaczerpnęła świeżego powietrza, prosząc, by mąż położył ją na ziemię. Tak też zrobił. Gdy tylko dotknęła ciałem miękkiej trawy, nareszcie poczuła, że może swobodnie oddychać. Sprawa nie została rozwiązania. Musieli od razu interweniować, dzwoniąc na policję, jednak bała się powiedzieć to wprost Natsu, gdyż była świadoma, na jakie straty materialne może narazić szkołę taką decyzją.
– Natsu… – zaczęła niepewnie.
– Nie martw się. – Położył na jej głowie swoją rękę, a następnie przejechał nią po blond kosmykach żony. – Trzeba zawiadomić odpowiednie służby.
Nie czekając, chwycił telefon w dłoń, po czym wybrał jeden z kontaktów. Czekając na odpowiedź, rozglądał się dookoła, rozumiejąc to samo, co Lucy. Morderca wciąż jest na wolności. Tracąc czujność, naraziłby nie tylko siebie, ale i dziewczynę na niebezpieczeństwo, a do tego nie mógł dopuścić.
Gdy w słuchawce rozległ się znany mu głos, gwałtownie przerwał policjantce:
– Ur, musisz natychmiast przyjechać pod dawny budynek szkoły nr 1… Mamy trupa w klasie.

***

Po dziesięciu minutach od przyjęcia zgłoszenia przed budynkiem szkoły zjawiła się policja, wraz ze zgrają niechcianych dziennikarzy, którzy jak hieny żerowali na nieszczęściu, próbując dowiedzieć się najmniejszych szczegółów. Pytając każdego ucznia przechodzącego obok, zakłócali pracę policji i wprowadzali niepotrzebny bałagan, który tylko utrudniał śledztwo. Jednak Ur Milkovich, będąc już przyzwyczajoną aż za bardzo do takich sytuacji, przeszła obojętnie obok nich, chcąc natychmiastowo dostać się na miejsce zbrodni. Kiedy tylko dotarła pod dawny budynek jej szkoły, niepewnie wkroczyła do środka, jeszcze nie wiedząc, co może zastać wewnątrz. Widząc znanych jej biegłych, sprawdzających nawet najmniejszy zakamarek budynku, sama rozglądała się, nie chcąc niczego przeoczyć. Była świadoma, że każdy trop przy takiej sprawie może być na wagę złota. Niepowodzenie mogło się skończyć dla niej katastrofą i końcem kariery, więc za nic w świecie nie mogła do tego dopuścić.
Wchodząc do pomieszczenia, w którym została dokonana zbrodnia, sprawdziła jeszcze raz, czy jest odpowiednio przygotowana. Będąc przyzwyczajoną do widoku ciał w różnych stanach, nie przejmowała się zbytnio wyglądem zmarłego. Choć im bardziej różnił się od profilu normalnego człowieka, tym trudniej było zidentyfikować zwłoki.
– Komisarzu Milkovich!
Przed kobietą staną wysoki, szczupły mężczyzna, ubrany w charakterystyczny strój policyjny. Jego włosy były koloru miedzi, a oczy mieniły się zielonym odcieniem, który był niezwykle charakterystyczny pod względem intensywności. Wyglądał na niewiele starszego od uczniów, choć na karku miał już trzydzieści lat. W rękach trzymał aparat, którym fotografował wcześniej szczegółowo miejsce zbrodni.
– Co tam, Lector? – zapytała Ur.
– Niedługo ma przyjść patolog sądowy, lecz przez ten wysyp dziennikarzy nie może się przedostać – wyjaśnił jej policjant.
– Znaleźliście coś ciekawego?
Mężczyzna natychmiast zawiesił aparat na szyi i wyjął z kieszeni notatnik.
– Przeszukaliśmy kieszenie, lecz nie znaleźliśmy żadnych dokumentów czy przedmiotów, które mogłyby potwierdzić tożsamość ofiary – mówił, czytając kolejne zapiski. – Zabezpieczyliśmy także pocisk, który leżał niedaleko okna. – Ręką wskazał na miejsce.
– I nikt nie słyszał strzałów? – zapytała zaciekawiona Ur.
Lector podrapał się niepewnie po głowie, po czym wzruszył ramionami.
– Może akurat zadzwonił dzwonek?
– Tutaj nie istnieje taki system! – syknęła kobieta. – Ale sądzę, że odległość wystarczyłaby, aby zagłuszyć dźwięk. Czy macie coś jeszcze?
– Zrobiłem zdjęcia rozbryzgnięć, które są usytuowane w dziwnych miejscach. Można sądzić, że napastnik i ofiara stali naprzeciw siebie, jednak krew jest także na drzwiach i na oknie – czytał dalej. – Gorzej jest z odciskami palców. Znaleźliśmy jakieś na klamce od drzwi, lecz mogą one należeć jedynie do Lucy Dragneel, która znalazła ciało.
– Przesłuchaliście już ją?
– Nie. – Pokręcił głową. – Niestety, ale uparła się, wraz z mężem – dodał – że będzie rozmawiać tylko z panią.
– Akurat to jest zrozumiałe – mruknęła pod nosem.
Słysząc stukot butów, odwróciła się, chcąc sprawdzić, czy patolog już przybył. I choć znała już tę charakterystyczną osobę od jakiegoś czasu, to dalej nie mogła się przyzwyczaić do „oryginalnego” ubioru kobiety.
Młoda, koścista pani patolog, niewiele młodsza od policjanta, weszła do środka, wprowadzając kolejną gamę kolorów. Ubrana w biały kitel, pod którym prześwitywał zielony płaszcz, niosła w ręku torbę z podstawowymi przyrządami. Na głowie miała założony kaptur, który z wyglądu przypominał twarz żaby. Była to niska, lecz urokliwa, kobieta o krótkich, czarnych kosmykach, które przeplatały się z piwnymi pasemkami.
– A ty nadal nie zakończyłaś Halloween, Frosch! – zażartowała Ur, nie chcąc się wykłócać po raz setny o strój patologa.
– Fro wie co najlepsze – rzekła słodkim głosikiem, podchodząc do ofiary.
Robiąc wstępne badanie, sprawdzała podstawowe części ciała, chcąc zdobyć jak najwięcej informacji. Czas był przy takich sprawach najważniejszy, dlatego Frosh z największą starannością badała ciało, starając się niczego nie pominąć. I choć widok mógł napawać obrzydzeniem, to młoda pani patolog zachowała zimną krew. Widziała już zwłoki w gorszym stadium, lecz wcale to nie oznaczało, że ta sprawa będzie łatwiejsza od reszty.
Gdy skończyła, podniosła się i poważnym wzrokiem spojrzała na Lectora i Ur, mówiąc:
– Biały mężczyzna, w wieku ok. czterdzieści lat, nieżonaty. Zmarł niedawno. Wstępnie mogę powiedzieć, że w okolicach południa. Przyczyną śmierci był najprawdopodobniej strzał w serce, choć należy także zrobić badania toksykologiczne.
– Czy będzie można rozpoznać tożsamość mężczyzny? – zapytała Milkovicz.
– Będzie ciężko – odpowiedziała jej szczerze pani patolog. – Twarz została zmasakrowana, nie będzie się dało wykorzystać układu uzębieni, a natomiast odciski palców są niemożliwe do zdjęcia. Oczywiście postaram się znaleźć jakieś ślady, lecz potrzebuję, by zabrali ciało do laboratorium, po zabezpieczeniu wszystkich dowodów.
– Rozumiem. – Ur kiwnęła głową. – Lector – zwróciła się do mężczyzny – masz zebrać wszelkie ślady, jakie znajdziesz i je zabezpieczyć. Potem każ zespołowi popytać szkole.
– A pozwolenie od dyrektora? – zapytał niepewnie.
Ur zdjęła rękawiczki i przetarła dłonią mokre od potu czoło. Nie przemyślała tej kwestii. Sądziła, że łatwiej będzie po prostu porozmawiać z dzieciakami, jednak problem, który poruszył policjant, był istotny.
– Dobra. – Westchnęła. – Tutaj możesz sobie posprawdzać, co tylko chcesz. Ja natomiast spróbuję porozmawiać z Dragneelami, jeśli będą chętni do współpracy – dodała wręcz szeptem. – Dlaczego oni do cholery musieli znaleźć to głupie ciało! – wrzasnęła wychodząc z pomieszczenia.
Przedzierając się przez tłumy dziennikarzy, starała się najzwyczajniej świecie ich ignorować. Nic nie było wiadome w sprawie, a wolała nie denerwować jeszcze bardziej bogatych rodziców dzieciaków, którzy najprawdopodobniej już dowiedzieli się o całej sprawie.
 wnerwiona wsiadła w policyjny radiowóz i natychmiast zatrzasnęła za sobą drzwi. Położyła ręce na kierownicy i odchyliła głowę do tyłu. Pragnęła kawy. Zapowiadał się bardzo długi dzień i noc, więc potrzebowała jakiegoś ratunku. Niespodziewanie usłyszała pukanie. Obróciła głową i spojrzała za szybę, w którą wciąż stukał radosny Gildarts. Mimowolnie uśmiechnęła się, widząc starego druha.
– Cześć, kolego! – rzekła, otwierając drzwi. – Co tam? Chcesz się przyznać do popełnienia zbrodni?
– W zasadzie – oparł się rękoma o dach samochodu – to chcę cię ostrzec.
– I mnie to mówisz? – zapytała, wzdychając.
– Sprawa nie wygląda tak różowo, jakbyś chciała. Od wielu dni dzieje się coś, czego nie da się wytłumaczyć w logiczny sposób.
– Dobra, na razie. Muszę lecieć na przesłuchanie! – rzuciła jedynie, zamykając drzwi.
Natychmiast odpaliła silnik i wyjechała z przeklętego parkingu, chcąc jak najszybciej dojechać na komisariat. Lucy Dragneel musiała już wystarczająco długo na nią czekać, a przecież spotkanie z trupem nie należało do najprzyjemniejszych. Nie rozumiała tylko, dlaczego takie miejsce i właśnie ona. Troszkę zgadzała się z tym, że najlepiej porozmawiać z osobą, którą się w miarę zna, ale sam komisariat nie był najbezpieczniejszym miejscem dla dziewczyny, która znalazła trupa.
Odrzucając od siebie niepotrzebne myśli, skupiła się na jezdni, która była zatłoczona jak na tą porę. Morderstwo. Myśląc o dzisiejszym zdarzeniu, mogła podać je za przyczynę niecodziennej zgrai natrętów. Oj, muszę szybko zakończyć śledztwo, pomyślała, skręcając w boczną uliczkę, by wyminąć korki.
Kiedy dojechała do wysokiego budynku mieszczącego się między dwoma blokami mieszkalnymi, zaparkowała na parkingu i wysiadła ze środka. Patrząc na strzelistą konstrukcję, która kończyła się na wysokości dziesiątego piętra, zastanawiała się, gdzie może w tej chwili znajdować się Lucy Dragneel. Wzruszyła ramionami i skierowała się w stronę automatycznie otwieranych drzwi, nad którymi znajdował się napis „POLICJA”. Przekrając próg, poczuła powiew zimnego powietrza, który wydobywał się z klimatyzacji (która zresztą była niepotrzebna na taką porę roku). Natychmiast owinęła się mocniej kurtką, czując pojawiające się na ciele dreszcze.
Surowym wzrokiem objęła całe pomieszczenie, w którym mieściła się poczekalnia. Widząc siedzącą za ladą starą panią Halinkę, uśmiechnęła się czule, podchodząc do jeszcze nie znienawidzonej osoby z komisariatu. Oparła się rękoma o okrągły, drewniany blat, za którym po drugie stronie kryła się pracownica, i pomachała do niej. Kobieta natychmiast przeprosiła interesantów i podjechała krzesłem do znajomej.
– Co tam? – zapytała radośnie czarnowłosa kobieta, trzymając w rękach plik z dokumentami.
– Jeszcze nie słyszałaś? Mamy teraz taką drakę, że nie wiem, jak się mam z niej wykaraskać. – Westchnęła, opierając podbródek o otwartą dłoń. – Nie wiesz może, gdzie jest Lucy Dragneel. Mam ją przesłuchać.
– Razem z mężem czeka w twoim gabinecie. Pilnuje ich Warren – odpowiedziała. Jednak już po chwili odwróciła się i pomachała Ur na pożegnanie, widząc kolejkę, która się powiększyła.
Milkovich ruszyła w stronę swojego kącika, wiedząc, że nie ma na co dłużej czekać. Wsiadła do pojemnej windy, mijając wcześniej rzędy krzeseł ustawionych dla interesantów.
Wysiadając na czwartym piętrze, minęła przechodzących obok współpracowników i skupiła się na tylko jednym celu. Dotrzeć do swojego gabinetu. Mając na uwadze brązowe drzwi z napisem „Komisarz Ur Milkovich”, przyśpieszyła kroku, wręcz biegnąc do pokoju. Pozostawiając za sobą budki policjantów, które oddzielały szklane obudowy, ignorowała całkowicie hałas, który był spowodowany dzisiejszym zdarzeniem.
Docierając w końcu pod wymarzony gabinet, raptownie otworzyła drzwi, strasząc wszystkich zebranych.
– Witaj, pani…
Zanim policjant, który pilnował dwójkę świadków, zdążył cokolwiek powiedzieć, kobieta podeszła do niego od tyłu i wypchnęła na zewnątrz, zatrzaskując za sobą drzwi.
Sapiąc jak wściekłe zwierzę, przemierzyła małżeństwo wzrokiem, po czym poszła w kierunku swojego biurka. Wręcz czołgając się przez brązowy dywan, podpierała się rękoma o lipowe biurko, na którym znajdował się telefon, pudełko z długopisami i stos papierów, które czekały na wypełnienie. Patrząc na nie, na samą myśl o robocie, jaka ją czeka, zbierało jej się na wymioty. Gdy w końcu doszła do skórzanego fotela, runęła na niego, wypuszczając z płuc głośno powietrze.
Oparła niewinnie ręce o blat, widząc zszokowane miny państwa Dragneelów. Do jej świadomości docierał fakt, iż zgoda kogoś z nazwiskiem Dragneel, będzie nie tylko pozwoleniem na większy zakres działań, ale także dobrą wymówką do wykonywania niezbyt legalnych czynności.
– Dziękuję za przybycie – powiedziała, nie chcąc przedłużać ciszy. – Nie chcę zadawać zbędnych pytań, więc przejdę do konkretów. Czy zgodzicie się współpracować z nami?
Dragneelowie popatrzyli się na siebie ze zdziwieniem, po czym odparli równocześnie:
– A czemu tu przyjechaliśmy?
Kobieta nieświadomie odetchnęła z ulgą, ukazując na swojej twarzy nagłe rozluźnienie i spokój.
– Czy mogę teraz przesłuchać Lucy, a w tym czasie ktoś zajmie się Natsu? – zaproponowała Ur, wstając z miejsca. – Niestety, ale musielibyśmy pójść do pokoju przesłuchać, bo procedury to procedury.
Lucy kiwnęła na znak zgody. Szepnęła coś swojemu mężowi na ucha i podążyła za pani komisarz, bez zadawania niepotrzebnych pytać.
Milkovich płakała wręcz z radości, że w takim kierunku poszły sprawy. Martwiła się długo i niepotrzebnie tą kwestią. Teraz pozostawało jej jedynie sprawdzić, co tak naprawdę wie dziewczyna.
Skręcając w prawy korytarz od gabinetu, zaczęły wchodzić w coraz głębszą ciemność. Brak okien i niewielka przestrzeń między dwoma ścianami sprawiały, że nietrudno dało się wyczuć presję i ciężkie powietrze, które momentami wydawało się tak gęste, że można było położyć na nią łyżeczkę. Dusiło je, nawet Ur, choć przechadzała się tym korytarzem już setki razy. Uczucie bezsilności przytłaczało swym ciężarem, a jedyną nadzieją było małe okienko znajdujące się na końcu przejścia. Jednak nie było dane do niego dotrzeć, gdyż w połowie drogi skręcało się w stronę drewnianych drzwi, za którymi znajdował się pokój przesłuchań.
Obie kobiety niepewnie weszły do środka.
Oczom Lucy ukazał się niewielki pokoik, w którym jedynymi „ozdobami” był drewniany blat i przystawione do niego krzesła. Na stole leżał mikrofon i magnetofon do nagrywania, a także notatnik i długopis. Za miejscem do przesłuchiwania podejrzanych znajdowało się lustro, które zajmowało prawie całą powierzchnię ściany. Dragneel, jako osoba lubująca się w kryminałach, natychmiast odkryła, że musi to być lustro weneckie. Zastanawiając się, kto może stać po jego stronie, odkryła dwa głośniki wiszące przy samym suficie.
Wiedząc, że to nie jest czas na podziwienie widoków, natychmiast usiadła i spojrzała na panią komisarz, zagryzając prawą wargę.
Ur, gdy tylko przybyły na miejsce, włączyła natychmiastowo nagrywarkę, nie chcąc niczego pominąć podczas przesłuchania (choć była świadoma, że najpierw powinna była zapytać o zgodę świadka).
– Nie przeszkadza? – zapytała z lekkim opóźnieniem.
Lucy pokręciła głową.
– A więc… – Wzięła głęboki wdech. – Rozpoczynam przesłuchanie Lucy Dragneel, z domu Heartfilia, w sprawie morderstwa nieznanej ofiary, które nastąpiło dnia 29 października 2000 roku. Proszę mi powiedzieć, najlepiej w szczegółach – dodała – co się wydarzyło dzisiejszego dnia.
– Otóż miałam się spotkać – zaczęła – przez starym budynkiem szkoły z Levy Mcgarden, ale… – wyraźnie zawahała się na moment.
Ur zastanowiło dziwne zachowanie Dragneel, lecz nie chciała jej poganiać.
– Jednak okazało się, że Levy nie może przyjść – ciągnęła dalej. – Wiedziałam, że Natsu ma na mnie czekać w dawnym budynku, więc poszłam tam. Wtedy usłyszałam jakiś dziwny hałas. Zaniepokoiłam się, więc głupio poszłam do nieznanej mi części kompleksu szkoły. Wtedy weszłam do tej klasy i znalazłam ciało.
– Rozumiem. – Kiwnęła głową. – Czy widziałaś może kogoś?
– Nie! – odpowiedziała wyraźnie zbyt szybko.
– Ok., a czy…
Niespodziewanie drzwi do pokoju przesłuchań otworzyły się z hukiem. Obie spojrzały niepewnie w kierunku korytarza. Widząc potężną kobietę o długich, niebieskich włosach, oniemiały. Wysoka, ledwo mieszcząca się w przejściu, o niezwykle ponętnych ciele, które podkreślały pokaźne biodra i okazałe piersi, ściśnięte przez obcisłą, krótką spódniczkę, białą bluzkę z dużym dekoltem i czarny, przyległy żakiet. Machając przepięknymi kosmykami, które sięgały aż po samą podłogę, szła w kierunku Dragneel, ukazując długie i zgrabne nogi. Z ciałem, niczym u modelki, klapnęła na drewnianym blacie, przeszywając wzrokiem Ur.
– Bez adwokata nie powinnaś zaczynać rozmowy, suko! – syknęła tajemnicza kobieta.
– Aquarius! Co tu robisz?! – krzyknęła przerażona Lucy. – Jak ty…
Aquarius przystawiła do jej ust palec, dając znać, by się zamknęła.
– Przysłał mnie twój ojciec – odpowiedziała niepewnie.
– Ale…
– Gdy tylko usłyszał o tym morderstwie, zadzwonił do mnie, mówiąc „ta dziewucha na pewno się w coś wplątała, zaopiekuj się nią” – wyjaśniła swoją obecność do końca.
Lucy zamilkła ze zdziwienia. O różne rzeczy mogła podejrzewać swojego ojca, ale nie o taki akt miłosierdzia.
– Czemu pani tak tu wchodzi bezkarnie i przeszkadza w przesłuchaniu? – syknęła Ur, całkowicie nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji.
– Bezkarnie?! – zapytała złowrogo, unosząc głowę. – Bezkarne to było przesłuchiwanie tej dziewczyny beze mnie i z włączonym nagrywaniem.
– Pani Dragneel wyraziła na wszystko zgodę! – ciągnęła dalej Milkovich, próbując nie dać się.
– Ale JA nie! – wrzasnęła, wyraźnie podkreślając swoją rolę.– Mam na imię Aquarius i jestem adwokatem pani Lucy Dragneel. Bez mojej zgody nie ma pani komisarz prawa zadawać zbędnych pytań, a moja klientka nie ma obowiązku na nie odpowiadać. Czy się rozumiemy?!
Ur zacisnęła z całej siły zęby. Czuła, że mogą wystąpić jakieś komplikacje, ale nie na taką skalę. Wiedziała także, kim jest kobieta, która siedziała dokładnie naprzeciw niej. Najlepszy adwokat w całym kraju, który nie przegrał ani jednej rozprawy w ciągu całej swojej kariery. Niepokonana „Dzika Syrena Magnolii”, która reprezentowała tylko wybranych klientów. Nigdy nie liczyły się dla niej pieniądze czy sława. Znaczenie miała tylko zabawa i satysfakcja z wygranej sprawy.
– Rozumiem – odpowiedziała w końcu Milkovich, będąc świadomą, że nie ma najmniejszych szans na zwycięstwo. – Czy mogę zadać kilka pytań? – Uśmiechnęła się złośliwie.
– Lucy? – Aquarius spojrzała na podopieczną.
Młoda dziewczyna niepewnie kiwnęła głową, mając wrażenie, że za moment te kobiety pożrą siebie nawzajem.
– Czy zauważyłaś może coś szczególnego, będąc w środku? – rzekła Ur, korzystając z okazji.
– Zaraz po tym, jak zobaczyłam ciało, krzyknęłam po Natsu, gdyż odkryłam, że okno jest otwarte.
– A czy było to jakieś niezwykłe zjawisko? – Milkovich zlustrowała wzrokiem prawniczkę, sprawdzając, czy nie będzie przeszkadzała.
– Oczywiście – odpowiedziała natychmiast Lucy. – Jest to stary budynek, więc nikt w nim nie przebywa.
– Więc co robił tam twój mąż?
– Koniec – wtrąciła się gwałtownie Aquarius.
– Nie! – przerwała jej Lucy. – Mogę spokojnie na to pytanie odpowiedzieć. Otóż wraz z prawie początkiem roku założyliśmy klub o nazwie „Paranormal Activity”. Jako że nie było już wolnych sal w głównym budynku, to postanowiliśmy się przenieść do starego. Nasza sala znajduje się niedaleko wejścia, po jego prawej stronie.
– A gdy już twój mąż przybył po ciebie, co zrobił? – spytała, opierając się o oparcie krzesła.
– Niezbyt pamiętam, ale wiem, że mnie wyniósł z tego miejsca i natychmiast po ciebie zadzwonił.
– Dlaczego chcieliście, żebym to ja was przesłuchiwała i w tym miejscu?
Jednak wzrok rozmawiających dziewczyn spoczął na Aquarius, która nagle wyłączyła magnetofon. Dopiero po kilkunastu sekundach zrozumiały, dlaczego tak zrobiła.
Kiedy wstała i podeszła do lustra weneckiego, zapukała kilka razy w nie, ale nikt nie odpowiedział, więc ze spokojem na twarzy powróciła i z powrotem usiadła na blat.
– I już poznałaś odpowiedź, Ur – rzekła Aquarius.
Lucy i pani komisarz wymieniły pytająco wzrok, nie rozumiejąc, co trzecia kobieta ma na myśli.
– To nie był mój plan – zaczęła nieśmiało Lucy – tylko Natsu. Uważa cię za osobę godną zaufania, a to miejsce za jedno z najbezpieczniejszych.
Ur kiwnęła głową i zamknęła oczy, zastanawiając się nad paroma kwestiami. I choć nie miała ochoty dłużej trzymać świadka w tym miejscu, to miała jeszcze kilka niezbyt wygodnych pytań, które mogły rozłościć dziewczynę. Poprawiając rękoma włosy, zapytała:
– Co robił twój mąż w czasie, zanim znalazłaś ciało?
– Czy nie może pani zapytać wprost? – Przechyliła głowę na prawą stronę, wprawiając policjantkę w stan otępienia. – Natsu mógłby zabić, ale nie sądzę, by zrobiłby to w ten sposób.
– Skąd takie podejrzenia? – drążyła dalej Ur.
– Jest on typem człowieka, który ochroni to, na czym mu zależy. – Położyła dłoń przy piersi. – Ja tym jestem. Jeśli chciałby mnie uratować, to zabiłby gnoja, lecz póki nie poznamy tożsamości tego człowieka, nie będę w stanie odpowiedzieć na pani pytanie.
Lucy uśmiechnęła się złowieszczo, sprawiając, że głos utkwił w gardle policjantki.
– Koniec! – powiedziała Milkovich, wstając energicznie.
Krzesło poleciało za nią, odbijając się hukiem od metalowej podłogi. Marząc, by zaczerpnąć świeżego powietrza, natychmiast wyszła z pokoju przesłuchań, biegnąc na korytarz. Co to było?, myślała, łapiąc się za lewą pierś. Oddychając ciężko, opierała się o ścianę, śledząc wzrokiem idącą Lucy.
– Uważaj – rzekła cicho pani komisarz. – Ta szkoła jest przeklęta.
– Wiem – odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
Razem z Aquarius skierowały się w stronę windy.
Ur nie miała siły już się nawet ruszyć. Czuła otępienie i strach, które nie były współmierne do tego, co przeżyła.
Czując ogromne zmęczenie, natychmiast weszła do swojego gabinetu i rzuciła się na fotel, mogąc w końcu odetchnąć. Na jej biurku leżał już plik z częścią dokumentów, które zapewnie zdążył jej dostarczyć Lector. Nie miała najmniejszej ochoty ich przeglądać, lecz w głębi serca pragnęła jak najszybciej rozwiązać tę sprawę. Za wiele tajemnic, za wiele wątpliwości i za wiele dziwnych przypadków. Nic tu nie pasowało, a szczególnie sama postać Lucy Dragneel.

– Kim ona jest? – zapytała na głos, palcami przecierając oczy.

16 komentarzy:

  1. Powiem tak: Ogólnie fajny rozdział, wciągający, ciekawy, ale za długi. Za dużo też opisów było jak dla mnie, ale to ja - największy wróg opisów, który ma świadomość, że i tak muszą tam być XD fajny pomysł z tym konkursem, jednak ja na żadne chyba nie znam odpowiedzi, ale spróbować mogę:
    1. ....
    Albo i nie potrafię :'( No trudno, mam nadzieje, że się kiedyś dowiem XD
    Intrygujący jest także tytuł następnego rozdziału... Koło życia... zapowiada się ciekawie. :D
    Jest jeszcze jedna rzecz, za którą chcę Cię pochwalić, a konkretnie początek z Nalu i myśli Natsu gdy wrócił sam z komisariatu. <3 Takie słodkie.
    Ja kończę na dziś i czekam na następny rozdział :)
    Przesyłam wenę i pozdrawiam ^^
    ~Natsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisów dużo... Fakt... I uwierz mi, że ja miałam ten sam etap, co ty. Zobaczysz z czasem, że zupełnie inaczej będziesz je traktowała. Gdy ja zaczęłam się ich "uczyć", to też niezbyt chętnie do nich podchodziłam. W książkach bardzo często je omijałam, tak samo na blogach, a teraz spokojnie czytam, bo wiem, jak wiele informacji mogą zawierać.
      Co do długości rozdziału... Tu jest pies pogrzebany. 16 stron... Zazwyczaj było ok 10, 9, więc jest dużo więcej. Ale tak pasowało mi na ten rozdział, bo gdybym chciała skrócić, to w zasadzie nie wiedziałabym, który fragment wypadałoby przesunąć....
      Aa... Nalu wszyscy chcą. To jest faktem i to się nie zmieni :)
      Dziękuję bardzo za komentarz. Mam nadzieję, że kolejny rozdział bardziej ci się spodoba. Może nawet same opisy, bo przecież jak ciebie zachęcę opisami, to będzie to pełny sukces (choć nie wątpię, że 18+ Nalu byś pewnie przeczytała ;))
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. 18 + (rumieni się) no może bym przeczytała.
      Nienawidzę czytać opisów, ale gdy je piszę to głównie są to przemyślenia bohaterów, a wtedy wiem co oni czują i idzie mi wtedy o wiele łatwiej.
      Skoro mówisz, że to z czasem minie to może kiedyś się z nimi zaprzyjaźnię. Przynajmniej mam nadzieje XD

      Usuń
    3. "Może"...
      Ja przynajmniej nieźle się z nimi zaprzyjaźniłam, choć sama niezbyt lubię opisy, jednak chcę się kształtować w kierunku jakiegoś tam profesjonalizmu, nawet może kiedyś wydać książkę, więc cały czas się muszę uczyć, a opisy to nieodłączny element książki ;)

      Usuń
  2. Co tam się dzieje?!
    x.x
    Nie mogę wytrzymać. Moje serce zaczyna bić jak szalone bo nie może doczekać się kolejnego rozdziału.
    A co do tego..... to chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów na całym PAC. Naprawdę. Przeczytałam go jednym tchem.
    W konkursie udziału nie biorę. Niestety jestem kiepska w zgadywankach. :/
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Jezu... Naprawdę? To w takim razie muszę się postarać, by inny przebił się na miejsce pierwsze! Bardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że rozdział się podobał. Kolejny rozdział będzie pewnie za 2 tygodnie, ale również będzie długi ;)
      Dziękuję bardzo i może następnym razem weźmiesz udział w zgadywance ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Nie mam siły na pisanie długiego komentarza ale spróbuję pozgadywać :)
    1. Ciało należy do Mesta Grydera ( Możliwe, że źle napisałam - wybacz )
    2. Mordercą nie jest Levy choć wiele na to wskazuję, mam przeczucie, że to nie ona. Lecz mogłaby byś współdziałaczem lub naocznym świadkiem. :)
    3 Lucy to Lucy. Jest mordercą. Już nie jest "człowiekiem"....
    To by było na tyle, to wszystko tylko spekulację.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe teorie. Oczywiście na niektóre pytania dość szybko poznacie odpowiedzi ;) Chociaż na ostatnie dość późno przyjdzie ta odpowiedź...
      Nie mniej, Dziękuję za komentarz!
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Eee... Zamierzałam wziąć udział w konkursie z takimi odpowiedziami:
    1. Gray Fullbuster
    2. Juvia Lockser
    3. Nie wiem ;>
    Ale mnie zbiłaś z tropu przy fragmencie z Juvią... Kurde xD Ja już sama nie wiem. Ale uwielbiam zagadki, niahaha!
    Ah... Nie mam pomysłu na komentarz - moją głowę zaprząta LoL i kilka dni do końca wakacji xD
    Więc na ten rozdział ode mnie taki krótki komentarz. Rozdział świetny, ciekawy i długi ^^ Pozdrawiam, życzę weny i zdrówka!

    ~Juvia L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i próbę wzięcia udziału w konkursie. A fragment z Juvią wyjaśnię... Otóż jest to prosta sprawa (Gray żyje, więc się nie martw). Gdy Juvia dowiedziała się o tym morderstwie, do jej podświadomości wreszcie doszło, że to co zamierzała zrobić Grayowi, mogło doprowadzić do takiej samej sytuacji, jak ta z morderstwem. Przez co przeraziła się tym.
      Ja ci współczuję, bo ja mam jeszcze miesiąc wakacji (choć nie będę ukrywać, że już się nudzę). Dzięki za komentarz i życzę powodzenia w szkole!
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Rozdział zdominowały Frosh i Aquarius :D Ciągle o nich myślałam.
    *chrapanie*
    Hej Cień obudź się.
    Cień: Zamknij się, a tak w ogóle to po kiego mnie budziłaś.
    Zabij muchę, bo mnie wkurza.
    Cień: I jeszcze czego. Idę spać.
    Nie zabijesz muchy?
    Cień: Nie.
    Phi
    A rozdziali czytało się przyjemnie był bardzo ciekawy i nie zawiodłam się na nim, Trzymaj tak dalej. Mogę ci dać nawet kawałek cista czekoladowego, które upiekłam :D

    Alice i Cień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że rozdział ci się podobał. Oczywiście czekam na ciasto czekoladowe, więc będę czatować aż do północy!!!
      Pozdrawiam
      Ola Ri

      Usuń
  6. A więc Ok... To mój pierwszy kom więc nwm jak zacząć xD
    Bardzo podoba mi się ten blog... bardzo mnie wciągnął, po prostu jesteś niesamowita.
    Ja nie potrafię napisać nawet porządnej, krótkiej historyjki xD
    No dobra idziemy dalej ... xD
    Spróbuje sił w konkursie, choć nie jestem zbyt dobra w zagadkach (zależy jeszcze w jakich)
    1. Mi się wydaje tak jak w 3 kom, że to nauczyciel Lucy :)
    2.Nwm dlaczego ale wpadła mi do głowy Lisanna (ale nwm czy dobrze myśle... ale raczej nie xD)
    3.Co do tego pyt to Lucy jest jedną z najbardziej tajemniczych postaci... chociaż już uchyliłaś rąbku tajemnicy xD (ale dla mnie to i tak za mało) więc nwm jak odp na to pytanko...
    Tak mnie tym wciągnęłaś, że ja wciągnęłam w to swoją koleżankę :D
    A więc życzę duuuuuużo weny i czasu ;)
    ~Werka :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję. Witam serdecznie w pierwszym komentarzu. Mega, mega cieszę się, że go zostawiałaś i podjęłaś próbuję rozwiązania zagadek. Cieszę się, że rozdział się podobał, jak i blog. Bardzo się przy nim staram. Faktem jest, że starałam się z Lucy zrobić najbardziej tajemniczą osobę, choć to tylko wierzchołek góry lodowej z tego, co dla Was o niej szykuję.
      Mam nadzieję, że również koleżance się spodoba!
      Dzięki i jeszcze raz dzięki. Łapię i wenę, i czas wiadrami!
      Pozdrawiam
      Ola Ri

      Usuń
  7. Nowe postacie w opowiadaniu ,Frosh nie byl chłopakiem w anime (??) I tak mnie rozwalilo to ze jest "patologiem" to brzmi jak słowo określające moją szkołę hahaha xd. Zauważyłam więcej błędów niz zazwyczaj, ale wszyscy je popełniają. Aquarius jaka ona groźna mrr <3 xd ( Boże co mi odwala). Ona gra w takiej postaci aktualnie, która dużo może wnieść do tej sytuacji w życiu Lucy i mnie to intryguje. I napisałaś mi że to nie Zeref jest zabójcą, od dziś to ja buahahahaha . Dlaczego ?? Dlaczego zabrałaś mi jedną z zagadek ?? Zraniłaś mnie tym :c. Ale walić to xd przeżyje jestem nieśmiertelna buahahah ( nie naprawdę jestem zabójcą z ADHD wrodzonym). Dobra a teraz normalnie. Rozdział (przepraszam za słownictwo ) zajebisty, taki tajemniczy że uhhh. Za bardzo pytań mi nie doszło, jak coś to fakty, które łączą mi teorię, ale moja teoria, nie powiem ,a nie jednak powiem. Zazdroszczę osobom, które zaczęły czytać bloga wcześniej i wiedzą kto jest kim. Ale ja w ten sposób nadal mam zagadki ,które lovki kisski. Ja nie wiem, jak ty piszesz takie tajemnicze i świetne rozdziały. Ogólnie mam w planach, że jak będę juz na bieżąco z tym blogiem to zacznę czytać pozostałe jakie masz bo będę czuła nie dosyt jak nie przeczytam jednego chociaż rozdziału w jeden dzień.

    A teraz czas odpowiedzieć na pytania z konkursu xd
    1) cialo należy do: Lyona. Czy byl jakiś szczegół z kolorem włosów ofiary i ja to pominęłam przez przypadek (??).
    2) zabójcą jest : Albo Natsu, albo Levy, albo Zeref (dobra i tak nie ) ewentualnie szanowny masz Igneel Dragneel ( nie wiem skad to wzięłam xd )
    3) Lucy przestaję myśleć jak normalny człowiek zaczyna stawać się mordercą. Tzn. Lucy to nie Lucy, Lucy to morderca ( musiałam to napisac xd ) a mam chce wiedzieć jaka Layla była wobec Lucy jak Lucy była mała.chce wiedzieć w jakiej wersji ja przedstawiasz . Dobra wenki życzę i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA właśnie zawsze się zastanawiałam, czy Frosh, to facet czy kobieta, ale to fanfic, mogę użyć wyobraźni!
      Sprawdzę, bo wiesz... Czasami jest tak, że ktoś po prostu widzi więcej błędów niż zazwyczaj, ale możliwe, że tym razem jest ich więcej.
      Naprawdę bardzo się cieszę, że blog ci się spodobał. Ogólnie to od dziecka byłam maniaczką kryminałów (Scooby Doo to moja bajka) i pozostało do dziś. Fanka Aghaty Christie, miłośniczka tajemnic i wychodzi coś takiego.
      A co do tych odpowiedzi, pokręcone, ale ciekawe :)

      Usuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)