Sapiąc i chwytając
się za serce, gorączkowo rozglądała się dookoła, błagając, by Natsu w końcu do
niej przybył. Docierało do niej, że sama powinna ruszyć się i uciec z tego
miejsca, lecz jej nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Drgały, nie potrafiąc
zrobić nawet kroku do tyłu, a co dopiero wstać z podłoża. Powstrzymywała łzy,
tym samym chcąc dodać sobie odwagi.
Niespodziewanie
usłyszała odgłosy kroków. Znieruchomiała. Jedynie kropelka potu spadła
bezwładnie na podłogę, wskazując na strach, jaki odczuła.
– Co się stało?
Słysząc głos męża,
natychmiast podniosła się i rzuciła na niego, wtulając się w jego tors.
Chłopak, próbując
zachować równowagę, przytrzymał się framugi drzwi. Zaskoczony obecnością
dziewczyny w takim miejscu i jej zachowaniem, niepewnie spojrzał na wnętrze
pokoju. Widząc zmasakrowane ciało, zasłonił usta rękoma, powstrzymując się od
wymiotowania na podłogę.
Był świadomy, że
musi teraz przede wszystkim wyprowadzić żoną z tej rzeźni i zadzwonić na policję.
Nie obchodziła go zniszczona reputacja szkoły, czy inne pierdoły. Na uwadze
miał jedynie dobro dziewczyny…
Spiął wszystkie
mięśnie, starając się zachować równowagę. Jedną ręką objął dziewczynę w talii,
po czym zniżył się i drugą złapał ją za nogi. Od razu podniósł ją, zaczynając
nieść na rękach w kierunku wyjścia. Starając się ją pocieszyć, szeptał czule:
– Wszystko będzie
dobrze.
Jednak dziewczyna
nie chciała go słuchać. Płacząc, obejmowała go za szyję. Czuła się bezpieczna,
choć zagrożenie nie minęło. Morderca wciąż mógł się kryć po kątach, czekając na
odpowiedni moment, lecz teraz przynajmniej nie była sama.
Kiedy wyszli na
zewnątrz, natychmiast zaczerpnęła świeżego powietrza, prosząc, by mąż położył
ją na ziemię. Tak też zrobił. Gdy tylko dotknęła ciałem miękkiej trawy,
nareszcie poczuła, że może swobodnie oddychać. Sprawa nie została rozwiązania.
Musieli od razu interweniować, dzwoniąc na policję, jednak bała się powiedzieć
to wprost Natsu, gdyż była świadoma, na jakie straty materialne może narazić szkołę
taką decyzją.
– Natsu… – zaczęła
niepewnie.
– Nie martw się. –
Położył na jej głowie swoją rękę, a następnie przejechał nią po blond kosmykach
żony. – Trzeba zawiadomić odpowiednie służby.
Nie czekając,
chwycił telefon w dłoń, po czym wybrał jeden z kontaktów. Czekając na
odpowiedź, rozglądał się dookoła, rozumiejąc to samo, co Lucy. Morderca wciąż
jest na wolności. Tracąc czujność, naraziłby nie tylko siebie, ale i dziewczynę
na niebezpieczeństwo, a do tego nie mógł dopuścić.
Gdy w słuchawce
rozległ się znany mu głos, gwałtownie przerwał policjantce:
– Ur, musisz
natychmiast przyjechać pod dawny budynek szkoły nr 1… Mamy trupa w klasie.
***
Po dziesięciu
minutach od przyjęcia zgłoszenia przed budynkiem szkoły zjawiła się policja,
wraz ze zgrają niechcianych dziennikarzy, którzy jak hieny żerowali na
nieszczęściu, próbując dowiedzieć się najmniejszych szczegółów. Pytając każdego
ucznia przechodzącego obok, zakłócali pracę policji i wprowadzali niepotrzebny
bałagan, który tylko utrudniał śledztwo. Jednak Ur Milkovich, będąc już
przyzwyczajoną aż za bardzo do takich sytuacji, przeszła obojętnie obok nich,
chcąc natychmiastowo dostać się na miejsce zbrodni. Kiedy tylko dotarła pod
dawny budynek jej szkoły, niepewnie wkroczyła do środka, jeszcze nie wiedząc,
co może zastać wewnątrz. Widząc znanych jej biegłych, sprawdzających nawet
najmniejszy zakamarek budynku, sama rozglądała się, nie chcąc niczego
przeoczyć. Była świadoma, że każdy trop przy takiej sprawie może być na wagę
złota. Niepowodzenie mogło się skończyć dla niej katastrofą i końcem kariery,
więc za nic w świecie nie mogła do tego dopuścić.
Wchodząc do
pomieszczenia, w którym została dokonana zbrodnia, sprawdziła jeszcze raz, czy
jest odpowiednio przygotowana. Będąc przyzwyczajoną do widoku ciał w różnych
stanach, nie przejmowała się zbytnio wyglądem zmarłego. Choć im bardziej różnił
się od profilu normalnego człowieka, tym trudniej było zidentyfikować zwłoki.
– Komisarzu
Milkovich!
Przed kobietą staną
wysoki, szczupły mężczyzna, ubrany w charakterystyczny strój policyjny. Jego
włosy były koloru miedzi, a oczy mieniły się zielonym odcieniem, który był
niezwykle charakterystyczny pod względem intensywności. Wyglądał na niewiele
starszego od uczniów, choć na karku miał już trzydzieści lat. W rękach trzymał
aparat, którym fotografował wcześniej szczegółowo miejsce zbrodni.
– Co tam, Lector? –
zapytała Ur.
– Niedługo ma
przyjść patolog sądowy, lecz przez ten wysyp dziennikarzy nie może się
przedostać – wyjaśnił jej policjant.
– Znaleźliście coś
ciekawego?
Mężczyzna
natychmiast zawiesił aparat na szyi i wyjął z kieszeni notatnik.
– Przeszukaliśmy
kieszenie, lecz nie znaleźliśmy żadnych dokumentów czy przedmiotów, które
mogłyby potwierdzić tożsamość ofiary – mówił, czytając kolejne zapiski. –
Zabezpieczyliśmy także pocisk, który leżał niedaleko okna. – Ręką wskazał na
miejsce.
– I nikt nie
słyszał strzałów? – zapytała zaciekawiona Ur.
Lector podrapał się
niepewnie po głowie, po czym wzruszył ramionami.
– Może akurat
zadzwonił dzwonek?
– Tutaj nie
istnieje taki system! – syknęła kobieta. – Ale sądzę, że odległość
wystarczyłaby, aby zagłuszyć dźwięk. Czy macie coś jeszcze?
– Zrobiłem zdjęcia
rozbryzgnięć, które są usytuowane w dziwnych miejscach. Można sądzić, że
napastnik i ofiara stali naprzeciw siebie, jednak krew jest także na drzwiach i
na oknie – czytał dalej. – Gorzej jest z odciskami palców. Znaleźliśmy jakieś
na klamce od drzwi, lecz mogą one należeć jedynie do Lucy Dragneel, która
znalazła ciało.
– Przesłuchaliście
już ją?
– Nie. – Pokręcił
głową. – Niestety, ale uparła się, wraz z mężem – dodał – że będzie rozmawiać
tylko z panią.
– Akurat to jest
zrozumiałe – mruknęła pod nosem.
Słysząc stukot
butów, odwróciła się, chcąc sprawdzić, czy patolog już przybył. I choć znała
już tę charakterystyczną osobę od jakiegoś czasu, to dalej nie mogła się
przyzwyczaić do „oryginalnego” ubioru kobiety.
Młoda, koścista
pani patolog, niewiele młodsza od policjanta, weszła do środka, wprowadzając
kolejną gamę kolorów. Ubrana w biały kitel, pod którym prześwitywał zielony
płaszcz, niosła w ręku torbę z podstawowymi przyrządami. Na głowie miała
założony kaptur, który z wyglądu przypominał twarz żaby. Była to niska, lecz
urokliwa, kobieta o krótkich, czarnych kosmykach, które przeplatały się z
piwnymi pasemkami.
– A ty nadal nie
zakończyłaś Halloween, Frosch! – zażartowała Ur, nie chcąc się wykłócać po raz
setny o strój patologa.
– Fro wie co
najlepsze – rzekła słodkim głosikiem, podchodząc do ofiary.
Robiąc wstępne
badanie, sprawdzała podstawowe części ciała, chcąc zdobyć jak najwięcej
informacji. Czas był przy takich sprawach najważniejszy, dlatego Frosh z
największą starannością badała ciało, starając się niczego nie pominąć. I choć
widok mógł napawać obrzydzeniem, to młoda pani patolog zachowała zimną krew.
Widziała już zwłoki w gorszym stadium, lecz wcale to nie oznaczało, że ta
sprawa będzie łatwiejsza od reszty.
Gdy skończyła,
podniosła się i poważnym wzrokiem spojrzała na Lectora i Ur, mówiąc:
– Biały mężczyzna,
w wieku ok. czterdzieści lat, nieżonaty. Zmarł niedawno. Wstępnie mogę
powiedzieć, że w okolicach południa. Przyczyną śmierci był najprawdopodobniej
strzał w serce, choć należy także zrobić badania toksykologiczne.
– Czy będzie można
rozpoznać tożsamość mężczyzny? – zapytała Milkovicz.
– Będzie ciężko –
odpowiedziała jej szczerze pani patolog. – Twarz została zmasakrowana, nie
będzie się dało wykorzystać układu uzębieni, a natomiast odciski palców są
niemożliwe do zdjęcia. Oczywiście postaram się znaleźć jakieś ślady, lecz
potrzebuję, by zabrali ciało do laboratorium, po zabezpieczeniu wszystkich
dowodów.
– Rozumiem. – Ur
kiwnęła głową. – Lector – zwróciła się do mężczyzny – masz zebrać wszelkie
ślady, jakie znajdziesz i je zabezpieczyć. Potem każ zespołowi popytać szkole.
– A pozwolenie od
dyrektora? – zapytał niepewnie.
Ur zdjęła
rękawiczki i przetarła dłonią mokre od potu czoło. Nie przemyślała tej kwestii.
Sądziła, że łatwiej będzie po prostu porozmawiać z dzieciakami, jednak problem,
który poruszył policjant, był istotny.
– Dobra. –
Westchnęła. – Tutaj możesz sobie posprawdzać, co tylko chcesz. Ja natomiast
spróbuję porozmawiać z Dragneelami, jeśli będą chętni do współpracy – dodała
wręcz szeptem. – Dlaczego oni do cholery musieli znaleźć to głupie ciało! –
wrzasnęła wychodząc z pomieszczenia.
Przedzierając się przez
tłumy dziennikarzy, starała się najzwyczajniej świecie ich ignorować. Nic nie
było wiadome w sprawie, a wolała nie denerwować jeszcze bardziej bogatych
rodziców dzieciaków, którzy najprawdopodobniej już dowiedzieli się o całej
sprawie.
wnerwiona wsiadła w policyjny radiowóz i
natychmiast zatrzasnęła za sobą drzwi. Położyła ręce na kierownicy i odchyliła
głowę do tyłu. Pragnęła kawy. Zapowiadał się bardzo długi dzień i noc, więc
potrzebowała jakiegoś ratunku. Niespodziewanie usłyszała pukanie. Obróciła
głową i spojrzała za szybę, w którą wciąż stukał radosny Gildarts. Mimowolnie
uśmiechnęła się, widząc starego druha.
– Cześć, kolego! –
rzekła, otwierając drzwi. – Co tam? Chcesz się przyznać do popełnienia zbrodni?
– W zasadzie –
oparł się rękoma o dach samochodu – to chcę cię ostrzec.
– I mnie to mówisz?
– zapytała, wzdychając.
– Sprawa nie
wygląda tak różowo, jakbyś chciała. Od wielu dni dzieje się coś, czego nie da
się wytłumaczyć w logiczny sposób.
– Dobra, na razie.
Muszę lecieć na przesłuchanie! – rzuciła jedynie, zamykając drzwi.
Natychmiast
odpaliła silnik i wyjechała z przeklętego parkingu, chcąc jak najszybciej
dojechać na komisariat. Lucy Dragneel musiała już wystarczająco długo na nią
czekać, a przecież spotkanie z trupem nie należało do najprzyjemniejszych. Nie
rozumiała tylko, dlaczego takie miejsce i właśnie ona. Troszkę zgadzała się z
tym, że najlepiej porozmawiać z osobą, którą się w miarę zna, ale sam
komisariat nie był najbezpieczniejszym miejscem dla dziewczyny, która znalazła
trupa.
Odrzucając od
siebie niepotrzebne myśli, skupiła się na jezdni, która była zatłoczona jak na
tą porę. Morderstwo. Myśląc o dzisiejszym zdarzeniu, mogła
podać je za przyczynę niecodziennej zgrai natrętów. Oj, muszę szybko
zakończyć śledztwo, pomyślała, skręcając w boczną uliczkę, by wyminąć
korki.
Kiedy dojechała do wysokiego
budynku mieszczącego się między dwoma blokami mieszkalnymi, zaparkowała na
parkingu i wysiadła ze środka. Patrząc na strzelistą konstrukcję, która
kończyła się na wysokości dziesiątego piętra, zastanawiała się, gdzie może w
tej chwili znajdować się Lucy Dragneel. Wzruszyła ramionami i skierowała się w
stronę automatycznie otwieranych drzwi, nad którymi znajdował się napis
„POLICJA”. Przekrając próg, poczuła powiew zimnego powietrza, który wydobywał
się z klimatyzacji (która zresztą była niepotrzebna na taką porę roku).
Natychmiast owinęła się mocniej kurtką, czując pojawiające się na ciele
dreszcze.
Surowym wzrokiem
objęła całe pomieszczenie, w którym mieściła się poczekalnia. Widząc siedzącą
za ladą starą panią Halinkę, uśmiechnęła się czule, podchodząc do jeszcze nie
znienawidzonej osoby z komisariatu. Oparła się rękoma o okrągły, drewniany
blat, za którym po drugie stronie kryła się pracownica, i pomachała do niej.
Kobieta natychmiast przeprosiła interesantów i podjechała krzesłem do znajomej.
– Co tam? –
zapytała radośnie czarnowłosa kobieta, trzymając w rękach plik z dokumentami.
– Jeszcze nie
słyszałaś? Mamy teraz taką drakę, że nie wiem, jak się mam z niej wykaraskać. –
Westchnęła, opierając podbródek o otwartą dłoń. – Nie wiesz może, gdzie jest
Lucy Dragneel. Mam ją przesłuchać.
– Razem z mężem
czeka w twoim gabinecie. Pilnuje ich Warren – odpowiedziała. Jednak już po
chwili odwróciła się i pomachała Ur na pożegnanie, widząc kolejkę, która się
powiększyła.
Milkovich ruszyła w
stronę swojego kącika, wiedząc, że nie ma na co dłużej czekać. Wsiadła do pojemnej
windy, mijając wcześniej rzędy krzeseł ustawionych dla interesantów.
Wysiadając na
czwartym piętrze, minęła przechodzących obok współpracowników i skupiła się na
tylko jednym celu. Dotrzeć do swojego gabinetu. Mając na uwadze brązowe drzwi z
napisem „Komisarz Ur Milkovich”, przyśpieszyła kroku, wręcz biegnąc do pokoju.
Pozostawiając za sobą budki policjantów, które oddzielały szklane obudowy, ignorowała
całkowicie hałas, który był spowodowany dzisiejszym zdarzeniem.
Docierając w końcu
pod wymarzony gabinet, raptownie otworzyła drzwi, strasząc wszystkich
zebranych.
– Witaj, pani…
Zanim policjant,
który pilnował dwójkę świadków, zdążył cokolwiek powiedzieć, kobieta podeszła
do niego od tyłu i wypchnęła na zewnątrz, zatrzaskując za sobą drzwi.
Sapiąc jak wściekłe
zwierzę, przemierzyła małżeństwo wzrokiem, po czym poszła w kierunku swojego
biurka. Wręcz czołgając się przez brązowy dywan, podpierała się rękoma o lipowe
biurko, na którym znajdował się telefon, pudełko z długopisami i stos papierów,
które czekały na wypełnienie. Patrząc na nie, na samą myśl o robocie, jaka ją
czeka, zbierało jej się na wymioty. Gdy w końcu doszła do skórzanego fotela,
runęła na niego, wypuszczając z płuc głośno powietrze.
Oparła niewinnie
ręce o blat, widząc zszokowane miny państwa Dragneelów. Do jej świadomości
docierał fakt, iż zgoda kogoś z nazwiskiem Dragneel, będzie nie tylko
pozwoleniem na większy zakres działań, ale także dobrą wymówką do wykonywania
niezbyt legalnych czynności.
– Dziękuję za
przybycie – powiedziała, nie chcąc przedłużać ciszy. – Nie chcę zadawać
zbędnych pytań, więc przejdę do konkretów. Czy zgodzicie się współpracować z
nami?
Dragneelowie
popatrzyli się na siebie ze zdziwieniem, po czym odparli równocześnie:
– A czemu tu
przyjechaliśmy?
Kobieta
nieświadomie odetchnęła z ulgą, ukazując na swojej twarzy nagłe rozluźnienie i
spokój.
– Czy mogę teraz
przesłuchać Lucy, a w tym czasie ktoś zajmie się Natsu? – zaproponowała Ur,
wstając z miejsca. – Niestety, ale musielibyśmy pójść do pokoju przesłuchać, bo
procedury to procedury.
Lucy kiwnęła na
znak zgody. Szepnęła coś swojemu mężowi na ucha i podążyła za pani komisarz,
bez zadawania niepotrzebnych pytać.
Milkovich płakała
wręcz z radości, że w takim kierunku poszły sprawy. Martwiła się długo i
niepotrzebnie tą kwestią. Teraz pozostawało jej jedynie sprawdzić, co tak
naprawdę wie dziewczyna.
Skręcając w prawy
korytarz od gabinetu, zaczęły wchodzić w coraz głębszą ciemność. Brak okien i
niewielka przestrzeń między dwoma ścianami sprawiały, że nietrudno dało się
wyczuć presję i ciężkie powietrze, które momentami wydawało się tak gęste, że
można było położyć na nią łyżeczkę. Dusiło je, nawet Ur, choć przechadzała się
tym korytarzem już setki razy. Uczucie bezsilności przytłaczało swym ciężarem,
a jedyną nadzieją było małe okienko znajdujące się na końcu przejścia. Jednak
nie było dane do niego dotrzeć, gdyż w połowie drogi skręcało się w stronę drewnianych
drzwi, za którymi znajdował się pokój przesłuchań.
Obie kobiety
niepewnie weszły do środka.
Oczom Lucy ukazał
się niewielki pokoik, w którym jedynymi „ozdobami” był drewniany blat i
przystawione do niego krzesła. Na stole leżał mikrofon i magnetofon do
nagrywania, a także notatnik i długopis. Za miejscem do przesłuchiwania
podejrzanych znajdowało się lustro, które zajmowało prawie całą powierzchnię
ściany. Dragneel, jako osoba lubująca się w kryminałach, natychmiast odkryła,
że musi to być lustro weneckie. Zastanawiając się, kto może stać po jego
stronie, odkryła dwa głośniki wiszące przy samym suficie.
Wiedząc, że to nie
jest czas na podziwienie widoków, natychmiast usiadła i spojrzała na panią
komisarz, zagryzając prawą wargę.
Ur, gdy tylko
przybyły na miejsce, włączyła natychmiastowo nagrywarkę, nie chcąc niczego
pominąć podczas przesłuchania (choć była świadoma, że najpierw powinna była
zapytać o zgodę świadka).
– Nie przeszkadza?
– zapytała z lekkim opóźnieniem.
Lucy pokręciła
głową.
– A więc… – Wzięła
głęboki wdech. – Rozpoczynam przesłuchanie Lucy Dragneel, z domu Heartfilia, w
sprawie morderstwa nieznanej ofiary, które nastąpiło dnia 29 października 2000
roku. Proszę mi powiedzieć, najlepiej w szczegółach – dodała – co się wydarzyło
dzisiejszego dnia.
– Otóż miałam się
spotkać – zaczęła – przez starym budynkiem szkoły z Levy Mcgarden, ale… –
wyraźnie zawahała się na moment.
Ur zastanowiło
dziwne zachowanie Dragneel, lecz nie chciała jej poganiać.
– Jednak okazało
się, że Levy nie może przyjść – ciągnęła dalej. – Wiedziałam, że Natsu ma na
mnie czekać w dawnym budynku, więc poszłam tam. Wtedy usłyszałam jakiś dziwny
hałas. Zaniepokoiłam się, więc głupio poszłam do nieznanej mi części kompleksu
szkoły. Wtedy weszłam do tej klasy i znalazłam ciało.
– Rozumiem. –
Kiwnęła głową. – Czy widziałaś może kogoś?
– Nie! –
odpowiedziała wyraźnie zbyt szybko.
– Ok., a czy…
Niespodziewanie
drzwi do pokoju przesłuchań otworzyły się z hukiem. Obie spojrzały niepewnie w
kierunku korytarza. Widząc potężną kobietę o długich, niebieskich włosach,
oniemiały. Wysoka, ledwo mieszcząca się w przejściu, o niezwykle ponętnych
ciele, które podkreślały pokaźne biodra i okazałe piersi, ściśnięte przez
obcisłą, krótką spódniczkę, białą bluzkę z dużym dekoltem i czarny, przyległy żakiet.
Machając przepięknymi kosmykami, które sięgały aż po samą podłogę, szła w
kierunku Dragneel, ukazując długie i zgrabne nogi. Z ciałem, niczym u modelki,
klapnęła na drewnianym blacie, przeszywając wzrokiem Ur.
– Bez adwokata nie
powinnaś zaczynać rozmowy, suko! – syknęła tajemnicza kobieta.
– Aquarius! Co tu
robisz?! – krzyknęła przerażona Lucy. – Jak ty…
Aquarius
przystawiła do jej ust palec, dając znać, by się zamknęła.
– Przysłał mnie
twój ojciec – odpowiedziała niepewnie.
– Ale…
– Gdy tylko usłyszał
o tym morderstwie, zadzwonił do mnie, mówiąc „ta dziewucha na pewno się w coś
wplątała, zaopiekuj się nią” – wyjaśniła swoją obecność do końca.
Lucy zamilkła ze
zdziwienia. O różne rzeczy mogła podejrzewać swojego ojca, ale nie o taki akt
miłosierdzia.
– Czemu pani tak tu
wchodzi bezkarnie i przeszkadza w przesłuchaniu? – syknęła Ur, całkowicie nie
rozumiejąc zaistniałej sytuacji.
– Bezkarnie?! –
zapytała złowrogo, unosząc głowę. – Bezkarne to było przesłuchiwanie tej
dziewczyny beze mnie i z włączonym nagrywaniem.
– Pani Dragneel
wyraziła na wszystko zgodę! – ciągnęła dalej Milkovich, próbując nie dać się.
– Ale JA nie! –
wrzasnęła, wyraźnie podkreślając swoją rolę.– Mam na imię Aquarius i jestem
adwokatem pani Lucy Dragneel. Bez mojej zgody nie ma pani komisarz prawa
zadawać zbędnych pytań, a moja klientka nie ma obowiązku na nie odpowiadać. Czy
się rozumiemy?!
Ur zacisnęła z
całej siły zęby. Czuła, że mogą wystąpić jakieś komplikacje, ale nie na taką
skalę. Wiedziała także, kim jest kobieta, która siedziała dokładnie naprzeciw
niej. Najlepszy adwokat w całym kraju, który nie przegrał ani jednej rozprawy w
ciągu całej swojej kariery. Niepokonana „Dzika Syrena Magnolii”, która
reprezentowała tylko wybranych klientów. Nigdy nie liczyły się dla niej pieniądze
czy sława. Znaczenie miała tylko zabawa i satysfakcja z wygranej sprawy.
– Rozumiem –
odpowiedziała w końcu Milkovich, będąc świadomą, że nie ma najmniejszych szans
na zwycięstwo. – Czy mogę zadać kilka pytań? – Uśmiechnęła się złośliwie.
– Lucy? – Aquarius
spojrzała na podopieczną.
Młoda dziewczyna
niepewnie kiwnęła głową, mając wrażenie, że za moment te kobiety pożrą siebie
nawzajem.
– Czy zauważyłaś
może coś szczególnego, będąc w środku? – rzekła Ur, korzystając z okazji.
– Zaraz po tym, jak
zobaczyłam ciało, krzyknęłam po Natsu, gdyż odkryłam, że okno jest otwarte.
– A czy było to
jakieś niezwykłe zjawisko? – Milkovich zlustrowała wzrokiem prawniczkę,
sprawdzając, czy nie będzie przeszkadzała.
– Oczywiście –
odpowiedziała natychmiast Lucy. – Jest to stary budynek, więc nikt w nim nie
przebywa.
– Więc co robił tam
twój mąż?
– Koniec – wtrąciła
się gwałtownie Aquarius.
– Nie! – przerwała
jej Lucy. – Mogę spokojnie na to pytanie odpowiedzieć. Otóż wraz z prawie
początkiem roku założyliśmy klub o nazwie „Paranormal Activity”. Jako że nie
było już wolnych sal w głównym budynku, to postanowiliśmy się przenieść do
starego. Nasza sala znajduje się niedaleko wejścia, po jego prawej stronie.
– A gdy już twój
mąż przybył po ciebie, co zrobił? – spytała, opierając się o oparcie krzesła.
– Niezbyt pamiętam,
ale wiem, że mnie wyniósł z tego miejsca i natychmiast po ciebie zadzwonił.
– Dlaczego
chcieliście, żebym to ja was przesłuchiwała i w tym miejscu?
Jednak wzrok
rozmawiających dziewczyn spoczął na Aquarius, która nagle wyłączyła magnetofon.
Dopiero po kilkunastu sekundach zrozumiały, dlaczego tak zrobiła.
Kiedy wstała i
podeszła do lustra weneckiego, zapukała kilka razy w nie, ale nikt nie
odpowiedział, więc ze spokojem na twarzy powróciła i z powrotem usiadła na blat.
– I już poznałaś
odpowiedź, Ur – rzekła Aquarius.
Lucy i pani
komisarz wymieniły pytająco wzrok, nie rozumiejąc, co trzecia kobieta ma na
myśli.
– To nie był mój
plan – zaczęła nieśmiało Lucy – tylko Natsu. Uważa cię za osobę godną zaufania,
a to miejsce za jedno z najbezpieczniejszych.
Ur kiwnęła głową i
zamknęła oczy, zastanawiając się nad paroma kwestiami. I choć nie miała ochoty
dłużej trzymać świadka w tym miejscu, to miała jeszcze kilka niezbyt wygodnych
pytań, które mogły rozłościć dziewczynę. Poprawiając rękoma włosy, zapytała:
– Co robił twój mąż
w czasie, zanim znalazłaś ciało?
– Czy nie może pani
zapytać wprost? – Przechyliła głowę na prawą stronę, wprawiając policjantkę w
stan otępienia. – Natsu mógłby zabić, ale nie sądzę, by zrobiłby to w ten
sposób.
– Skąd takie
podejrzenia? – drążyła dalej Ur.
– Jest on typem
człowieka, który ochroni to, na czym mu zależy. – Położyła dłoń przy piersi. –
Ja tym jestem. Jeśli chciałby mnie uratować, to zabiłby gnoja, lecz póki nie
poznamy tożsamości tego człowieka, nie będę w stanie odpowiedzieć na pani
pytanie.
Lucy uśmiechnęła
się złowieszczo, sprawiając, że głos utkwił w gardle policjantki.
– Koniec! –
powiedziała Milkovich, wstając energicznie.
Krzesło poleciało
za nią, odbijając się hukiem od metalowej podłogi. Marząc, by zaczerpnąć
świeżego powietrza, natychmiast wyszła z pokoju przesłuchań, biegnąc na
korytarz. Co to było?, myślała, łapiąc się za lewą pierś.
Oddychając ciężko, opierała się o ścianę, śledząc wzrokiem idącą Lucy.
– Uważaj – rzekła
cicho pani komisarz. – Ta szkoła jest przeklęta.
– Wiem –
odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
Razem z Aquarius
skierowały się w stronę windy.
Ur nie miała siły
już się nawet ruszyć. Czuła otępienie i strach, które nie były współmierne do
tego, co przeżyła.
Czując ogromne
zmęczenie, natychmiast weszła do swojego gabinetu i rzuciła się na fotel, mogąc
w końcu odetchnąć. Na jej biurku leżał już plik z częścią dokumentów, które
zapewnie zdążył jej dostarczyć Lector. Nie miała najmniejszej ochoty ich
przeglądać, lecz w głębi serca pragnęła jak najszybciej rozwiązać tę sprawę. Za
wiele tajemnic, za wiele wątpliwości i za wiele dziwnych przypadków. Nic tu nie
pasowało, a szczególnie sama postać Lucy Dragneel.
– Kim ona jest? –
zapytała na głos, palcami przecierając oczy.
Powiem tak: Ogólnie fajny rozdział, wciągający, ciekawy, ale za długi. Za dużo też opisów było jak dla mnie, ale to ja - największy wróg opisów, który ma świadomość, że i tak muszą tam być XD fajny pomysł z tym konkursem, jednak ja na żadne chyba nie znam odpowiedzi, ale spróbować mogę:
OdpowiedzUsuń1. ....
Albo i nie potrafię :'( No trudno, mam nadzieje, że się kiedyś dowiem XD
Intrygujący jest także tytuł następnego rozdziału... Koło życia... zapowiada się ciekawie. :D
Jest jeszcze jedna rzecz, za którą chcę Cię pochwalić, a konkretnie początek z Nalu i myśli Natsu gdy wrócił sam z komisariatu. <3 Takie słodkie.
Ja kończę na dziś i czekam na następny rozdział :)
Przesyłam wenę i pozdrawiam ^^
~Natsuki
Opisów dużo... Fakt... I uwierz mi, że ja miałam ten sam etap, co ty. Zobaczysz z czasem, że zupełnie inaczej będziesz je traktowała. Gdy ja zaczęłam się ich "uczyć", to też niezbyt chętnie do nich podchodziłam. W książkach bardzo często je omijałam, tak samo na blogach, a teraz spokojnie czytam, bo wiem, jak wiele informacji mogą zawierać.
UsuńCo do długości rozdziału... Tu jest pies pogrzebany. 16 stron... Zazwyczaj było ok 10, 9, więc jest dużo więcej. Ale tak pasowało mi na ten rozdział, bo gdybym chciała skrócić, to w zasadzie nie wiedziałabym, który fragment wypadałoby przesunąć....
Aa... Nalu wszyscy chcą. To jest faktem i to się nie zmieni :)
Dziękuję bardzo za komentarz. Mam nadzieję, że kolejny rozdział bardziej ci się spodoba. Może nawet same opisy, bo przecież jak ciebie zachęcę opisami, to będzie to pełny sukces (choć nie wątpię, że 18+ Nalu byś pewnie przeczytała ;))
Pozdrawiam
18 + (rumieni się) no może bym przeczytała.
UsuńNienawidzę czytać opisów, ale gdy je piszę to głównie są to przemyślenia bohaterów, a wtedy wiem co oni czują i idzie mi wtedy o wiele łatwiej.
Skoro mówisz, że to z czasem minie to może kiedyś się z nimi zaprzyjaźnię. Przynajmniej mam nadzieje XD
"Może"...
UsuńJa przynajmniej nieźle się z nimi zaprzyjaźniłam, choć sama niezbyt lubię opisy, jednak chcę się kształtować w kierunku jakiegoś tam profesjonalizmu, nawet może kiedyś wydać książkę, więc cały czas się muszę uczyć, a opisy to nieodłączny element książki ;)
Co tam się dzieje?!
OdpowiedzUsuńx.x
Nie mogę wytrzymać. Moje serce zaczyna bić jak szalone bo nie może doczekać się kolejnego rozdziału.
A co do tego..... to chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów na całym PAC. Naprawdę. Przeczytałam go jednym tchem.
W konkursie udziału nie biorę. Niestety jestem kiepska w zgadywankach. :/
Pozdrawiam i życzę dużo weny ~
O Jezu... Naprawdę? To w takim razie muszę się postarać, by inny przebił się na miejsce pierwsze! Bardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że rozdział się podobał. Kolejny rozdział będzie pewnie za 2 tygodnie, ale również będzie długi ;)
UsuńDziękuję bardzo i może następnym razem weźmiesz udział w zgadywance ;)
Pozdrawiam
Nie mam siły na pisanie długiego komentarza ale spróbuję pozgadywać :)
OdpowiedzUsuń1. Ciało należy do Mesta Grydera ( Możliwe, że źle napisałam - wybacz )
2. Mordercą nie jest Levy choć wiele na to wskazuję, mam przeczucie, że to nie ona. Lecz mogłaby byś współdziałaczem lub naocznym świadkiem. :)
3 Lucy to Lucy. Jest mordercą. Już nie jest "człowiekiem"....
To by było na tyle, to wszystko tylko spekulację.
Pozdrawiam :D
Ciekawe teorie. Oczywiście na niektóre pytania dość szybko poznacie odpowiedzi ;) Chociaż na ostatnie dość późno przyjdzie ta odpowiedź...
UsuńNie mniej, Dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam
Eee... Zamierzałam wziąć udział w konkursie z takimi odpowiedziami:
OdpowiedzUsuń1. Gray Fullbuster
2. Juvia Lockser
3. Nie wiem ;>
Ale mnie zbiłaś z tropu przy fragmencie z Juvią... Kurde xD Ja już sama nie wiem. Ale uwielbiam zagadki, niahaha!
Ah... Nie mam pomysłu na komentarz - moją głowę zaprząta LoL i kilka dni do końca wakacji xD
Więc na ten rozdział ode mnie taki krótki komentarz. Rozdział świetny, ciekawy i długi ^^ Pozdrawiam, życzę weny i zdrówka!
~Juvia L.
Dziękuję za komentarz i próbę wzięcia udziału w konkursie. A fragment z Juvią wyjaśnię... Otóż jest to prosta sprawa (Gray żyje, więc się nie martw). Gdy Juvia dowiedziała się o tym morderstwie, do jej podświadomości wreszcie doszło, że to co zamierzała zrobić Grayowi, mogło doprowadzić do takiej samej sytuacji, jak ta z morderstwem. Przez co przeraziła się tym.
UsuńJa ci współczuję, bo ja mam jeszcze miesiąc wakacji (choć nie będę ukrywać, że już się nudzę). Dzięki za komentarz i życzę powodzenia w szkole!
Pozdrawiam
Rozdział zdominowały Frosh i Aquarius :D Ciągle o nich myślałam.
OdpowiedzUsuń*chrapanie*
Hej Cień obudź się.
Cień: Zamknij się, a tak w ogóle to po kiego mnie budziłaś.
Zabij muchę, bo mnie wkurza.
Cień: I jeszcze czego. Idę spać.
Nie zabijesz muchy?
Cień: Nie.
Phi
A rozdziali czytało się przyjemnie był bardzo ciekawy i nie zawiodłam się na nim, Trzymaj tak dalej. Mogę ci dać nawet kawałek cista czekoladowego, które upiekłam :D
Alice i Cień
Bardzo się cieszę, że rozdział ci się podobał. Oczywiście czekam na ciasto czekoladowe, więc będę czatować aż do północy!!!
UsuńPozdrawiam
Ola Ri
A więc Ok... To mój pierwszy kom więc nwm jak zacząć xD
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten blog... bardzo mnie wciągnął, po prostu jesteś niesamowita.
Ja nie potrafię napisać nawet porządnej, krótkiej historyjki xD
No dobra idziemy dalej ... xD
Spróbuje sił w konkursie, choć nie jestem zbyt dobra w zagadkach (zależy jeszcze w jakich)
1. Mi się wydaje tak jak w 3 kom, że to nauczyciel Lucy :)
2.Nwm dlaczego ale wpadła mi do głowy Lisanna (ale nwm czy dobrze myśle... ale raczej nie xD)
3.Co do tego pyt to Lucy jest jedną z najbardziej tajemniczych postaci... chociaż już uchyliłaś rąbku tajemnicy xD (ale dla mnie to i tak za mało) więc nwm jak odp na to pytanko...
Tak mnie tym wciągnęłaś, że ja wciągnęłam w to swoją koleżankę :D
A więc życzę duuuuuużo weny i czasu ;)
~Werka :3
Bardzo, bardzo dziękuję. Witam serdecznie w pierwszym komentarzu. Mega, mega cieszę się, że go zostawiałaś i podjęłaś próbuję rozwiązania zagadek. Cieszę się, że rozdział się podobał, jak i blog. Bardzo się przy nim staram. Faktem jest, że starałam się z Lucy zrobić najbardziej tajemniczą osobę, choć to tylko wierzchołek góry lodowej z tego, co dla Was o niej szykuję.
UsuńMam nadzieję, że również koleżance się spodoba!
Dzięki i jeszcze raz dzięki. Łapię i wenę, i czas wiadrami!
Pozdrawiam
Ola Ri
Nowe postacie w opowiadaniu ,Frosh nie byl chłopakiem w anime (??) I tak mnie rozwalilo to ze jest "patologiem" to brzmi jak słowo określające moją szkołę hahaha xd. Zauważyłam więcej błędów niz zazwyczaj, ale wszyscy je popełniają. Aquarius jaka ona groźna mrr <3 xd ( Boże co mi odwala). Ona gra w takiej postaci aktualnie, która dużo może wnieść do tej sytuacji w życiu Lucy i mnie to intryguje. I napisałaś mi że to nie Zeref jest zabójcą, od dziś to ja buahahahaha . Dlaczego ?? Dlaczego zabrałaś mi jedną z zagadek ?? Zraniłaś mnie tym :c. Ale walić to xd przeżyje jestem nieśmiertelna buahahah ( nie naprawdę jestem zabójcą z ADHD wrodzonym). Dobra a teraz normalnie. Rozdział (przepraszam za słownictwo ) zajebisty, taki tajemniczy że uhhh. Za bardzo pytań mi nie doszło, jak coś to fakty, które łączą mi teorię, ale moja teoria, nie powiem ,a nie jednak powiem. Zazdroszczę osobom, które zaczęły czytać bloga wcześniej i wiedzą kto jest kim. Ale ja w ten sposób nadal mam zagadki ,które lovki kisski. Ja nie wiem, jak ty piszesz takie tajemnicze i świetne rozdziały. Ogólnie mam w planach, że jak będę juz na bieżąco z tym blogiem to zacznę czytać pozostałe jakie masz bo będę czuła nie dosyt jak nie przeczytam jednego chociaż rozdziału w jeden dzień.
OdpowiedzUsuńA teraz czas odpowiedzieć na pytania z konkursu xd
1) cialo należy do: Lyona. Czy byl jakiś szczegół z kolorem włosów ofiary i ja to pominęłam przez przypadek (??).
2) zabójcą jest : Albo Natsu, albo Levy, albo Zeref (dobra i tak nie ) ewentualnie szanowny masz Igneel Dragneel ( nie wiem skad to wzięłam xd )
3) Lucy przestaję myśleć jak normalny człowiek zaczyna stawać się mordercą. Tzn. Lucy to nie Lucy, Lucy to morderca ( musiałam to napisac xd ) a mam chce wiedzieć jaka Layla była wobec Lucy jak Lucy była mała.chce wiedzieć w jakiej wersji ja przedstawiasz . Dobra wenki życzę i pozdrawiam :*
JA właśnie zawsze się zastanawiałam, czy Frosh, to facet czy kobieta, ale to fanfic, mogę użyć wyobraźni!
UsuńSprawdzę, bo wiesz... Czasami jest tak, że ktoś po prostu widzi więcej błędów niż zazwyczaj, ale możliwe, że tym razem jest ich więcej.
Naprawdę bardzo się cieszę, że blog ci się spodobał. Ogólnie to od dziecka byłam maniaczką kryminałów (Scooby Doo to moja bajka) i pozostało do dziś. Fanka Aghaty Christie, miłośniczka tajemnic i wychodzi coś takiego.
A co do tych odpowiedzi, pokręcone, ale ciekawe :)