Rozdział 25

Choć na twarzy Igneela było widać pierwsze oznaki nadchodzącej starości, to reszta ciała dzielnie walczyła, by nie zostawić na sobie żadnego śladu mijającego czasu. Dobrze wyrzeźbiona sylwetka, ogromna postura i niezwykle dostojny wyraz twarzy sprawiały, iż ta pozornie normalna osoba była postrzegana za groźną i niebezpieczną. Z czerwonymi jak krew włosach siedział na podwyższeniu, nalewając do czarek sake.
– Chodź, napij się, przyjacielu – powiedział spokojnym głosem.
– A ty nic się nie zmieniłeś, Igneelu – odpowiedział radośnie McGarden, siadając przy mężczyźnie. – Cieszę się, że humor ci dopisuje, ale lepiej będzie jak weźmiesz ode mnie tę przeklętą figurkę i sobie pójdziesz.
Yakuza położył obok przedmiot, a następnie zaczął czekać na reakcję ucznia, która nie nastąpiła natychmiastowo.
Dopiero po wypiciu części napoju, którą nalał do naczynia, zaczął bacznie przyglądać się figurce, której szukał od wielu dni. Wyraźnie zadowolony z powodzenia misji sięgnął pewnie po przedmiot, a następnie włożył go za długi, czarny płaszcz, chowając w jakiejś dużej wnęce.
– Nie żałujesz, że tak postąpiłeś? – zapytał Igneel. – Przecież to pamiątka twojej córki.
– Zdawało mi się, że mogę ufać żonie, a okazuje się, iż ona też jest w to wszystko wplątana. – McGarden westchnął. – Chyba naprawdę ty jesteś najbardziej zaufaną mi osobą.
– Pozory mogą mylić – stwierdził Dragneel. – Choć nie chcę cię w żaden sposób oszukać.
– Wiem. Za dużo ostatnio informacji do mnie dopłynęło, bym uznał, że kłamiesz.
– Wiedza to potęga, lecz w rękach człowieka, który umie odpowiednio z niej korzystać – rzekł, drapiąc się po głowie. – Wiele razy myślałem, że mam przewagę, bo coś wiem… i ile razy los zakpił ze mnie, zsyłając klęskę, mistrzu.
– Widzę, że wiele się nauczyłeś przez te lata.
– Dlatego wciąż uważam, że pan nic się nie zmienił – zażartował, po czym radośnie zaśmiał się, uderzając równocześnie dłoń o udo.
McGarden odchrząknął.
– A wracając do sedna sprawy… Po co ci w zasadzie ta figurka?
– Gdybym teraz ci coś powiedział, naraziłbym całą misję na klęskę – powiedział smutnie. – Teraz jest już za późno, by się wycofać. Musimy za wszelką cenę zapobiec kolejnej wojnie. Już za wiele krwi przelaliśmy, za wiele żyć odebraliśmy. Jesteśmy mordercami, mistrzu. Ale pragnę, by zbrodnia pozostała w nas i nie przekładała się na kolejne pokolenia.
– To dlaczego wplątujesz w to wszystko tą Heartfilię?
– Spóźniłem się… – Jego wzrok, obezwładniony strachem, całkowicie ukazywał żal i poczucie winy, które nosił w swoim sercu. – Lucy już bardzo dawno temu stała się bezwzględnym mordercą.

***

Okrzyki i dopingowania młodych członków ShenLong niosły się po całej sali kinowej przy każdej scenie walki. Wiwatowali i śpiewali, czując się jak u siebie w domu i nie zwracając uwagi na innych ludzi.
Dziewczyna zapadając się pod ziemię, dziękowała w duchu, iż nikogo z obcych nie podkusiło, by przyjść na ten film. Już sama obecność Gajeela na seansie była dla niej wystarczającą atrakcją, a co mówić o innych? Była to jej pierwsza i, zarazem, najgorsza randka, na jakiej była. Marzyła, by po prostu wstać i wyjść z tego miejsca, lecz wydawało się to co najmniej niemożliwe.
– I jak ci się podobał? – zapytał niespodziewanie Gajeel, gdy film się skończył. – Efekty specjalnie były wręcz genialnie. – Potajemnie wskazał palcem na grupę podglądaczy.
– Z tym się całkowicie mogę zgodzić i oczywiście twoje towarzystwo sprawiło, iż od razu milej się patrzyło na ekran – dodała, nie potrafiąc powstrzymać się od docinki.
– Ciesz się, że wybrałem te siedzenia, bo inaczej fotele zasłoniłyby ci cały widok, pani miss mikrus – zażartował.
– Ciesz, że nie było bramek przed wejściem, bo by cię nie wpuścili, metalowa pało!
– Coś mówiłaś?
– Ja? – Rozejrzała się niewinnie wokoło. – Nie, a co?
Zdziwiona swoim zachowaniem Levy odwróciła się, a następnie wybiegła z kina. Nie spodziewała się, że chwila swobody tak bardzo może wpłynąć na postrzeganie Gajeela przez nią. Oschły i zimny drań swobodnie z nią rozmawiał, nie robiąc sobie nic specjalnego z jej dogryzień, a przecież dokładnie pamiętała to, co się wydarzyło kilka dni temu. To właśnie ten człowiek o mało co nie pobił jej najlepszej przyjaciółki, a ją samą traktował jak śmiecia, więc dlatego teraz czuła się przy nim tak dobrze?
Była wściekła na samą siebie. Dała się omotać temu człowiekowi, znając jego prawdziwą naturę. Jako naiwna osoba, była  łatwym celem. On to tylko wykorzystał…
Czując się całkowicie bezsilna, wyszła z galerii, a następnie poszła w stronę ławki, która znajdowała się już na terenie parku. Usiadła, po czym rozłożyła nogi i spojrzała ku górze.
– Co się dzieje?
Levy podskoczyła w miejscu, będąc zaskoczona nagłym odzewem Gajeela, który powinien dalej przesiadywać w galerii.
– Co ty tu robisz? – zapytała cicho.
– Przepraszam – szepnął pod nosem.
Dziewczyna mrugnęła kilka razy, po czym wytrzeszczyła szeroko oczy, równocześnie czyszcząc uszy.
– Możesz powtórzyć? – poprosiła grzecznie.
– Przepraszam! – wykrzyczał jej nad uchem. – Pasuje?
– Szkoda, że tego nie nagrałam – zażartowała, nie potrafiąc się powstrzymać. – Zaskoczyłeś mnie.
– Domyśliłem się – prychnął, odwracając się w przeciwnym kierunku do jej twarzy.
Cisza.
Oboje zamilkli, nie mając bladego pojęcia, co dalej mogą z sobą zrobić. Choć mieli za alternatywę iść do domu, to byli święcie przekonani, że śledzący domownicy wynajdą jakiś sposób, by zatrzymać ich na randce.
Wtedy, podczas rozmyślań, coś ich nagle zaintrygowało. Nie była to żadna zaskakująca ani nienormalna rzecz, ale od pewnego czasu nie słyszeli żadnych dźwięków świadczących o obecności członków ShenLong. Wcześniejsze zachowanie mężczyzn dobitnie świadczyło o braku umiejętności cichego skradania się i śledzenia ofiary, dlatego dość długa cisza była powodem do niepokoju.
Nie czekając dłużej, zaczęli równocześnie rozglądać się dookoła, próbując wypatrzeć poszukiwanych ludzi. Ich pierwsze myśli dotyczyły tego, że po prostu mogli zrezygnować i sobie pójść, lecz to wydawało im się zbyt nieprawdopodobne. Dlatego odrzucając ten pomysł, wytężyli jeszcze mocniej wzrok, chcąc dostrzec mężczyzn ubranych w brązowe długie płaszcze z kapeluszami tego samego koloru, a także z charakterystycznymi, czarnymi okularami. Musiało im to zając sporo czasu, gdyż dopiero po kilku minutach Levy odnalazła jakieś cienie niedaleko galerii, w której jeszcze niedawno przesiadywali razem z Gajeelem.
– Myślisz, że coś się stało? – spytał nagle Redfox.
– Ja bym się wcale nie zdziwiła, gdyby policja ich zgarnęła – oparła dziewczyna.
– No… mistrzami kamuflażu to oni na pewno nie są.  Marzyli, by zostać detektywami, a trafiła im się jedynie rola przestępców – zażartował.
– Odezwał się pan niewinny, wcale niewyglądający jak bandzior – mruknęła pod nosem, nie chcąc, by ją usłyszał. –Idziemy sprawdzić, co z nimi?
– Szkoda później marnować czasu, by ewentualnie zabierać ich z komisariatu – rzekł, wstając z miejsca.
Ruszyli w kierunku tłumu ludzi, w którym niezaprzeczalnie coś się działo. Choć na początku odległość była zbyt duża i nie byli w stanie dostrzec wielu rzeczy, to z każdym krokiem zdawało im się, że cała sprawa dotyczy bójki. Walka trwała w najlepsze, a żaden z uczestników nie wyglądał na takiego, który chętnie mógłby ustąpić.
– Co tu się dzieje? – wrzasnęła Levy, wchodząc w krąg, który ustawili zebrani.
– Panienko, co tu robisz? – pytali równocześnie członkowie ShenLong. – Proszę szybko stąd uciekać!
– Co tu się dzieje!? – powtórzyła ostrzej.
Niespodziewanie zauważyła, że nad nią ktoś się pojawił. Zaskoczona obróciła głowę, by móc dojrzeć napastnika.
Wysoki, dużo wyższy od Gajeela, bardzo dobrze umięśniony i wyraźnie wyglądający na typa, który wręcz ubóstwia bójki. Teraz już pewna, że żadne konwersacje już nie pomogą. Co się miało zacząć, to już się zaczęło, dając tylko jedną możliwość do działania.
– Widzę, że te cioty jedynie chroni małe dziecko – rzekł chłopak, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów.
Niespodziewanie bandzior zgiął się, a papierosy rozsypały się po całej ziemi jeden po drugim. Zanim ktokolwiek zdążył zrozumieć, co się stało, już kolejne ciała zaczęły padać na chodnik jak pacnięte muchy. Dopiero po kilkunastu sekundach ludzie uświadomili sobie, że za całym tym zamieszaniem stoi niska dziewczyna skacząca jak małpa po przeciwnikach, pokonując ich z wręcz nienaturalną łatwością. Każdy cios padał jakby była utalentowaną akrobatką pokonującą jedynie opory powietrza a nie umięśnionych mężczyzn. Jej ruchy, zgrabne i delikatne, wprawiały w osłupienie każdego przechodnia, wierzącego, iż cała walka jest jedynie przedstawieniem. Trwała tak do momentu, w którym wszyscy przeciwnicy padli na ziemię, a oklaski chórem wzniosły się w niebo.
Zasapana rozglądała się dookoła, nie mogąc uwierzyć, że ludzi odebrali tę farsę w taki sposób. Brawa, okrzyki i radosne śmiechy roznosiły się po całym parku, tym samym zapraszając innych do zatrzymania się.
– Lepiej stąd uciekajmy – szepnął jej na ucho Gajeel.
– Czyli pan góra mięśni też ma słabe punkty – zażartowała, uśmiechając się szeroko.
– Ja tylko się nie spodziewałem, że takie chucherko ma więcej krzepy w łapie niż bokser.
– W małych rzeczach siła! – powiedziała dumnie.

***

Wysoki, umięśniony mężczyzna o charakterystycznej bliźnie na oku w kształcie błyskawicy przemierzał korytarz w szerz, co chwilę spoglądając przez okno. Jego zachowanie ewidentnie świadczyło o tym, że oczekuje kogoś, kto właśnie zaliczył długie spóźnienie. Wyraźnie zirytowany przeszywał przechodzących uczniów surowym wzrokiem, tym samym sprawiając, że po kilku minutach zrobiła się całkowita pustka w przejściu. Zadowolony z ciszy i spokoju wyjął z kieszeni paczkę tanich papierosów, po czym wysunął jednego skręta ze środka i włożył do ust. Poszukując zapalniczki po kieszeniach skórzanej kurtki, rozglądał się cały czas w około, coraz bardziej tracąc cierpliwość.
– Masz.
Kiedy usłyszał za sobą czyjś głos, odwrócił się. Zaskoczony widokiem palącej się zapalniczki, odsunął się o krok do tyłu. Jednak rozumiejąc, że zachował się jak tchórz, powrócił na dawne miejsce, a następnie zdjął kaszkietówkę, ukazując sterczące, jasne włosy. Chcąc skorzystać z okazji, zniżył się na poziom ognia i podpalił papierosa. Wziął głęboki wdech i wypuścił cały dym na białowłosą dziewczynę, która zdążyła się już odsunąć na bezpieczną odległość.
– Co tam, kochanie? – zapytał niezwykle szarmanckim głosem.
– Ty mnie tutaj nie próbuj podrywać, Laxusie Dreyar! – powiedziała Mirajane, opierając ręce o biodra.
– Stara paka razem! – krzyknęła tajemnicza, brązowowłosa kobieta, która wyskoczyła z okna tuż przed dwójką znajomych.
– Widać też, że stare nawyki nie wypadły ci z tego głupiego łba, Cano Alberono? – zażartował Laxus, głaskając dziewczynę do głowie jak dziecko.
Szczupła, choć wysportowana dziewczyna, odskoczyła od niego, po czym najeżyła się jak kot, co kilka sekund popijając z butelki, którą trzymała w garści.
Niespodziewanie Cana wystawiła przed siebie rękę, palcem wskazując na rozkojarzonego Laxusa, który nic nie rozumiał z jej zachowania.
– Jak mogłeś?! – krzyknęła na całą szkołę. – Najpierw wyjeżdżasz z dnia na dzień do Crocus nic nie mówiąc, a teraz nagle wracasz i znowu nie raczysz przywitać starych kompanów!
– I możesz dołożyć do tego fakt, iż zaraz znowu ucieka z tego miasta – dodała Mirajane, która sprytnie podbiegła do chłopaka i rzuciła mu się na szyję.
Mrucząc cicho, delikatnie głaskała chłopaka po włosach, raz na jakiś czas całując go w policzek. W żadnym wypadku nie będąc zawstydzona, czekała na reakcję z jego strony. Dopiero w momencie, gdy złożył jej pocałunek na ustach, Strauss puściła go i odeszła na bezpieczną odległość, śmiejąc się od ucha do ucha.
– Zakochana para! – nuciła pod nosem Cana.
– Narzeczeni powinni być sobie bliscy! – podkreśliła Mirajane, puszczając do Laxusa oczko.
Alberona śmiała się w najlepsze, nie zamierzając zachować ciszy nawet w szkole.
– Jaki ojciec, taka córka – mruczał pod nosem Dreyar. – Wścibscy i złośliwi, dlatego nigdy nie lubiłem wf’u.
– A jakoś po tobie tego nie widać. – Cana podeszła do chłopaka, poklepała go po niezwykle wyrzeźbionym torsie i odeszła na bezpieczną odległość, widząc wylewającą się złość z umięśnionego ciała. – Nasze biedne chucherko! – Wciąż nie poddawała się z żartami.
– Cieszę się, że między nami nic się nie zmieniło – odezwała się niespodziewanie Mirajane, która od jakiegoś czasu jedynie przyglądała się wygłupom narzeczonego i przyjaciółki. – Chciałabym, żeby trwało to wiecznie, ale sądzę, że powód naszego spotkania jest zupełnie inni.
Twarz Laxusa od razu pokrywała się smutkiem. Wiedział, że dziecinne wygłupy, to tylko przykrywka tego, co się tak naprawdę dzieje. Musiał wyjaśnić plan dziewczynom, choć był świadomy na jak wielkie niebezpieczeństwo je narazi. Jednak na wątpliwości było już za późno.
– Chodźmy do starego budynku szkoły, tam porozmawiamy – oświadczył spokojnym głosem.
Dziewczyny kiwnęły głowami i odwróciły się, by pójść w wyznaczone miejsce.
Gdy cała trójka doszła do punktu docelowego, zatrzymali się na korytarzu, a następnie oparli się o próchniejące drewno.
– Powiedz, co masz powiedzieć, i przestań się zachowywać jak baba, Laxus! – skarciła chłopaka Cana, która właśnie rzuciła przez okno pustą butelkę po winie.
– Mój ojciec chce przeprowadzić rewolucję w Varii – oświadczył prosto z mostu.
Wszystkich obecnych zamroziło. W pierwszej chwili uznali te słowa za zwykły żart, choć i tu nawet nie było do śmiechu. Dreyar mówił prawdę i właśnie to tak bardzo przerażało. Żadna z dziewczyn nie podejrzewała, że temat rozmowy może być aż tak poważny. Sądziły, że to może mieć związek z pracą chłopaka, ale stwierdzenie, iż jego własny ojciec miesza się w sprawy polityki Varii, to były jakiś kpiny.
– Ale co on próbuje z tym zrobić? – zapytała po kilku sekundach milczenia Mirajane. – Co mu odbiło?
– Proszę… Wysłuchajcie mnie – rzekł błagalnym tonem, po czym osunął się na ścianie i siadł oparty o nią. – To wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu, wtedy jeszcze byłem małym brzdącem, który nic nie rozumiał – uśmiechnął się – ale to właśnie tamtego lata po raz pierwszy mój ojciec … zwariował. Bo inaczej tego nie da się nazwać – dodał. – Ubzdurał sobie, że zabije całą rodzinę królewską i sam zasiądzie na tronie Fiore. Oczywiście dziadek od razu wyrzucił mu ten pomysł z głowy, ale ten jeszcze bardziej się nakręcił, aż w końcu…
Zamilkł.
Mirajane i Cana popatrzyły się na siebie pytająco. Nie wiedziały, czy mają go zmusić do mówienia, czy zaproponować mu, by dał sobie spokój.
– Aż w końcu dziadek – mówił dalej – doniósł na własnego syna i ten został uznawany za zdrajcę i wygnany. Nikt nie wiedział, co się z nim działo aż do roku 1997, w którym to przyszedł do nas z list ze słowami „zemszczę się”. Dopiero wtedy okazało się, że ten potwór zjednał sobie biedny lud Varii i doprowadził do takiej sytuacji, w której obywatele chcą zabić swojego cesarza.
– Twój ojciec chce zostać nowych cesarzem Varii i zniszczyć Fiore – wtrąciła się Strauss, rozumiejąc, jak bardzo poważna jest sytuacja.
– Ale co ty masz do tego?! – krzyknęła Cana. – Co zamierzasz zrobić?
– Dzięki przynależności do pewnego zgromadzenia zrozumiałem, że pojedynczy człowiek może naprawdę wiele zdziałać. – Spojrzał na swoje dłonie, a następnie skierował wzrok w stronę ukochanej. – Ja mogę zginąć, ale jeśli mam dopuścić do kolejnej wojny, to wolę się poświęcić, niż patrzeć, jak zabijają mi bliskich.
– Ale co ty planujesz zrobić?! – wrzasnęła Mirajane, rzucając się mu na szyję.
– Musze zabić mojego ojca! – oświadczył obojętnie. – Dlatego chcę prosić was o przysługę. Potrzebuję zdobyć przepustkę do Varii, a obecnie jest to jedno z najtrudniejszych zadań.
– Ja byłam tam na koncercie… – powiedziała drżącym głosem Strauus.
– A mój staruch był dowódcą tamtejszych wojsk. – Prychnęła brązowowłosa. – Też mi plan.
– Czy któraś z was je zdobędzie, czy mam dalej szukać i wplątać się w coś jeszcze bardziej niebezpiecznego?! – syknął wściekły Laxus.
Obie z przerażenia zamarły. Już nie miały żadnego pomysłu na to, aby go odciągnąć od tego głupiego planu i sprawić, by ten go odrzucił
– Tak nagle przyjechałeś, tak nagle tu przyszedłeś… Po raz pierwszy od tylu lat i nagle mi mówisz, że chcesz zrobić coś takiego. Czy tobie do reszty odbiło!? – wydarła się Strauss, pragnąc wykrzyczeć wszystko, co tak bardzo zaprzątało jej głowę. – Nagle, nagle, nagle i jeszcze raz nagle. CZEMU WSZYSTKO DZIEJE SIĘ TAK NAGLE?!
– Nic się nie dzieje tak nagle! Już od początku miesiąca przygotowuję ostatecznie plan. Musiałem prosić o pomoc członków naszego zgrupowania, włamać się do fabryki Knightwalkerów po tajne mapy Varii, znaleźć dzienniki w naszej bibliotece i ukraść przepustki od tego głupiego Heartfilii, którego ten debil pobił. I kurwa okazało się, że wszystkie są już nieważne, dlatego muszę was o to prosić!
– Zaraz… – Do Mirajane coś właśnie dotarło. – To ty podpaliłeś fabrykę rodziców Erzy i zabiłeś tych ludzi? – zapytała go, odsuwając się od niego.
– Nie! – krzyknął, próbując dać jej do zrozumienia, że się myli. – Uwierz mi, że to nie ja.
– Ojciec Lucy został ostatnio napadnięty i pobity… Stracił wszystkie środki do życia – mówiła dalej, nie słuchając tego, co ma na usprawiedliwienie jej narzeczony. – To ty podłożyłeś ładunki wybuchowe w bibliotece i o mało nie zabiłeś Lucy…
– Ja… – Zawahał się. – Jest w tym część prawdy, ale…
– Ty, potworze!
Zaraz po wypowiedzeniu tych dwóch, okrutnych słów, odwróciła się, a następnie wybiegła z budynku, zatrzaskując za sobą drzwi.
Laxus w pierwszych chwili zareagował, wyciągając przed siebie rękę i wstając. Pragnął ją zatrzymać, jednak kiedy dotarło do niego, co powiedziała, zamarł. Miała rację. Jego grzechy przeszłości nie miały tu żadnego znaczenia. Chciał zabić własnego ojca i to już samo nakładało na niego brzemię, które nie zniknie po kilku słowach. Podjął decyzję i musiał liczyć się z taką reakcją.
– Zdobędę – odezwała się niespodziewanie Cana. – Zdobędę od ojca przepustkę, ale potrzebuję na to kilku miesięcy.
– Ilu dokładnie? – zapytał, ciesząc się, że przynajmniej Alberona chce mu pomóc.
– Sądzę, że na wiosnę spokojnie je dostaniesz, a może nawet wcześniej. Może nawet za miesiąc – odpowiedziała, wzruszając rękoma. – Ale nie zrozum mnie źle, Laxus. - Podeszła do niego, stanęła na palcach, po czym szepnęła mu czule do ucha: – Nienawidzę cię. Zastanów się, co tak naprawdę próbujesz uczynić, bo w pewnym momencie może być już za późno, Dreyar. I wtedy dopiero odkryjesz jak cenne było życie, które posiadałeś.

– Próbuje tylko uratować świat, który znam – odparł, odsuwając ją od siebie. – Wiem, jaką cenę mogę ponieść.

18 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze pełen tajemnic i napięcia! Uwielbiam sposób w jaki budujesz klimat w opowiadaniu. Cały rodział czyta się świetnie. Mimo że jest dłuższy nie odczułam tego. Pozostawiasz niedosyt jak zawsze, ale dzięki temu bardzo chętnie czekam na kolejne rozdziały. Jedyne czego mi brakowało to fragmentu z Nalu! Ale wiem, że wszystko leci swoim rytmem i Ty wiesz co robisz. A i jeszcze jedno! To co pokochałam w tym opowiadaniu mroczny klimat, podbiłaś moje serce! Nie przedłużając życzę Ci dużo weny! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciii!!!

      Powiemy jej o czym będzie kolejny rozdział?

      Ale wszyscy już się upominają o te fragmenty!

      KONIEC.
      To po skończonej rozmowie z moją nieodzowną przyjaciółką -> mózgiem -> mam tylko nadzieję, że domyślisz się, o co mi chodzi ;)
      Nie mniej! Cieszę się, że osiągnęłam sukces. I choć PAC miał być pierwotnie TYLKO komedią, a ostatecznie postanowiłam pisać coś takiego, to cieszę się, że mój cel został osiągnięty. Chciałam Was wprowadzić w tę grozę, mrok i sprawić byście byli ciekawi kolejnych zagadek czy odpowiedzi.
      Niezmiernie mnie cieszy fakt, że pozostawiłaś komentarz (i to jako pierwsza O TEJ GODZINIE $$$)
      Mam teraz tylko nadzieję, że kolejnymi rozdziałami także podbiję twoje serce!
      Pozdrawiam
      Ola Ri

      Usuń
  2. Może uda mi się jakoś w miarę poskładać ten komentarz, idąc wydarzeniami równo z rozdziałem...? No to najpierw Levy. Biedna, zabrali jej figurkę, chłopak, który okazał się zły wcale nie był zły, a na koniec jeszcze porozwalane ubrania z szafy na podłodze... I kto to będzie sprzątał? No ja raczej nie, ja wolę czytać dalszą część z moją ukochaną Erzą, która ma zamiar wyjechać! Nie! Nie może i to jeszcze w taki sposób żegnając się z Lisanną. No ja się tego nie spodziewałam, w ogóle. Stoją sobie razem, stoją. Rozmawiają sobie razem, rozmawiają. A tu nagle BUM! I był HEDSZAT! ^^ (tak, jestem za leniwa, żeby sprawdzić jak to się pisze). No ja na miejscy Lisanny bym oddała w ćwarz z całej siły z gałęzi! No tak!
    Laxus, Laxus, Laxus... Zaczynam gadać jak ten Gilderoy Lockhart z Harry'ego Pottera w 2 tomie, ale jest fajnie xD Do rzeczy! Laxus, pojawiasz się i znikasz (niekoniecznie w tej kolejności) jak Józek, a te mu wybaczają, na koniec wyzywając go od potworów i zgadzając się mu pomóc. Ja oszalałam! XD XD XD Za dużo tu zajebistości! Szlag by to, miało być to rzeczy... Czyli Laxus chce zabić swojego ojca, uprzednio bijąc ojca Lucy (chyba on, bo nie wiem czy dobrze przeczytałam) i próbując podpalić miejsce, w którym była Lucy. Ja nie wiem, czy on chce pozbyć się swojego ojca czy samej Lucy, bo wszystko wskazuje na to drugie... Laxus jest idiotą i wszystko na to wskazuje! Nawet to, że jest z Mirajane, a nie z Caną! Chociaż gdyby był z Caną, wtedy przeżyłby bliskie spotkanie z Gildartsem i nie zdołałby uchronić świata przed swoim ojcem... Tylko czy on na serio myśli, że wyzwoli wszystkich od swojego ojca, skoro nawet w anime za łatwe to to nie było?
    Lucynka dowiedziała się rzeczy, o której Natsu nie raczył jej powiedzieć... Zastanawiam się, kto na tym bardziej ucierpi - Natsu, który może szykować już grób za kłamanie, czy Lucy, która została okłamana i będzie szykować grób Natsu za okłamanie jej... Za dużo tu powtórzeń, które wskazują jasno na Natsu. Tak, Natsu bardziej będzie cierpiał... Proszę, Olu! Niech on cierpi przy konfrontacji z Lucy! BŁAGAM! :3
    Nie... Ja nie umiem dobrze pisać komentarzy... Ten też był do bani... Ale trudno...
    Pozdrawiam, życzę weny i zdrówka!

    ~Juvia L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nie umiesz pisać komentarzy? JA PADŁAM ZE ŚMIECHU, CZYTAJĄC GO!!!!
      BOSKI!!!
      A tak wyjaśniając. Lucy -> Natsu. Będzie na 100% konfrontacja, ale z Lucy coś się dzieje i zadaj sobie pytanie: czy jeśli on ją okłamuje, to czy ona jego też? Ja już mam oczywiście wszystko przyszykowane co, gdzie i kiedy i tylko mam cichą nadzieję, że Was zaskoczę ;)
      Bardzo mnie to cieszy, że podobał ci się fragment z Laxusem. Niektórzy go wolą z Caną, inni z Mirą, ale najgorsze jest to, że był już "Detektyw", więc chciałabym pójść w innym kierunku, ale jeszcze zobaczymy.... I od razu wyjaśnię parę kwesti :) a) to nie Laxus pobił ojca Lucy b) Laxus na 100% pragnie zabić swojego ojca i nawet nie zna "Lucy" (napisałam w cudzysłowie, bo chodzi mi o to,że wie co to za osoba, ale dokładnie KIM jest nie wie) c) czy to na pewno on (ale nie powiem o jaką kwestię mi tutaj chodzi). I bardzo dobre pytanie zadałaś w związku ostatnią twoją wypowiedzią o części z Laxusem. "Tylko czy on na serio myśli, że wyzwoli wszystkich od swojego ojca, skoro nawet w anime za łatwe to to nie było?" Lucy nazwała go głupcem. Bo nawet jeśli mu się to uda, to nie rozwiąże problemu.
      Ja tutaj np. kocham Lisannę a nienawidzę Erzy. Lisanna choć jest okrutna, to jest szczera. Nie ukrywa się ani z uczuciami, ani nie próbuje nic ukrywać przed osobami, z którymi rozmawia na poważnie. Lubię ją :)
      Możesz spokojnie pomóc posprzątać Levy... Boże... Jak ja jej nie lubie w tym opowiadaniu. Na serio. Na początku jak tworzyłam tę postać myślałam, że będzie fajna i w ogóle, a z czasem zaczęłam ją po prostu nienawidzić!
      Dzięki za cudny komentarz i poprawę humoru. ŻADEN TWÓJ KOMENTARZ NIE JEST DO BANI!!!!
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Oj tan oj tam, wcale nie był taki boski *macha na to ręką, rumieniąc się*... Po prostu tak jakoś wyszło, ale nigdy by się to nie udało gdyby nie Józek xD Józek, daruję ci tę noc...
      Ja chcę kolejny rozdział! Pisz szybciutko :3

      Usuń
    3. Gdyby nie poprawa starych rozdziałów + szykowanie zakładek, to byłby szybko, ale niestety pracuję nad tymi rzeczami, więc pewnie za ok. tydzień będzie :*)

      Usuń
  3. Whoa... Mega się wciągnęłam czytając ten rozdział. Nim się obejrzałam był już koniec. Ale jaki! Lucy znowu coś sobie przypomniała! Jestem ciekawa kiedy jej wspomnienia wrócą w pełni. Fajnie, że dowiedzieliśmy się kto podłożył bombę w tamtej biblotece... tyle to sprawiło, że pojawiły się nowe pytania >¬< o co mu chodziło z tym, że to nie do końca prawda? Dlaczego nie chciał, by ktokolwiek znalazł tamte miejsce, co w nim szukał i jak w ogóle się o nim dowiedział? Bo wątpie, by jego staruszek coś mu o tym powiedział... Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz... czy prawdą jest, że Ivan jest przywódcą rewolucji w Varri... a zastanawiam się nad prawdą tego, po tym co powiedział Makarov "niektórym się zdaje". To serio mnie zaciekawiło xD
    Ubolewam, że nie było Pinkiego w tym rozdziale ;____; ale za to była Lu więc mogę ci to wybaczyć :)
    No nic... życzę ogromnych pokładów weny, by następny rozdział pojawił się równie szybko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę cieszy mnie to, że ci się rozdział podobał :)
      Lucy musi sobie przypominać i mam nadzieję, że w tej kwestii Was zaskoczę.Co do Laxusa i że to nie do końca prawda... ... Kiedyś zrozumiecie, a na razie nic nie będę zdradzać.
      "Niektórym się zdaje". Makarov zna syna i wie, że często "ktoś pociąga za sznurki" -> taka mała podpowiedź ;)
      Pinki na 100% będzie w następnym, więc nie musisz się martwić ;)
      Dzięki za komentarz i kolejny rozdział na pewno pojawi się szybciej ;)

      Usuń
  4. Mocny rozdział... zaczyna się coś dziać bardziej godnego uwagi i Laxus jest świetny!
    Twoja nie fanka nr 1 ale fanka I.K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekaj na rozdział 22. Wtedy dopiero poważne rzeczy zaczną się dziać ;)
      Dziękuję za opinię i pozdrawiam

      Usuń
  5. O Cholera! Rozdział naprawdę mocny.
    Tylko tyle jestem z siebie w stanie wydusić. Trochę dziwnie uczucie czytać o LaxMirze, więc trudno mi skomentować ten paring. Jestem jednak za Laxaną. Z drugiej strony jednakże masz ludzi, którzy są za LaxMirą i weź tu wybierz odpowiedni paring. Także niech fani LaxMiry się cieszą. Szkoda tylko, że aktualnie się im nie układa.

    ERZA WARA OD LISANNY! Okej, okej już mi lepiej. Po prostu musiałam to napisać.
    Ciekawe o czym przypomniało się Lucy. Wojna? Coż zobaczymy jak to dalej rozwiniesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się ze wszystkich możliwych sił, by wyszedł mocny ;)
      I wiesz... Jedni są za parą LaxMira, a drudzy za Caną. W zasadzie to mam już plan, jak to wszystko zakończyć, ale plany potrafią się zmieniać :) Ja osobiście ani nie jestem przekonana do pierwszego paringu, ani do drugiego (zrobimy trójkącik ;) )
      Niektórzy mi odpowiedzieli, że chcieliby by Erza jeszcze mocniej przyłożyła Lisannie ... Co kto woli ;)
      Mam nadzieję, że rozwinę wszystko w logiczny, sensowny sposób i o niczym nie zapomnę. No cóż... Niby planuję ten blog na ok. 100 rozdziałów, więc mam nadzieję, że wszystko zgrabnie napiszę i dodam.
      Dzięki za komentarz i do zobaczenia ;)

      Usuń
  6. Sorry, że nie napisałam wcześniej ale miałam problemy z lapkiem
    Z racji, że jestem z natury człowiekiem leniwym napiszę tylko:
    Świetna robota :) Tak trzymaj :D

    Alice i Cień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba się wyzbyć lenistwa!
      Ale i tak dziękuję, że pomimo problemów napisałaś komentarz ;) Wiele to dla mnie znaczy!

      Usuń
  7. Wracam z obozu, gdzie nie było internetu i uwaga WYTRZYMAŁAM! Wskakuje na lóżko, biorę do rąk mego laptopowego przyjaciela, wchodze na PAC'a i co widze nowy rozdzialik ;u; Nawet Olu nie wiesz jakie to wspaniałe uczucie, lecz... nagle do mego zacnego królestwa wchodzi Tytania (czyt. mama) i karze mi walizkę rozpakować T-T Wylączyłam laptopa (lepiej nie sprzeciwiać się Tytani, gdyż kary są straszne xDD), chwyciłam za telefon na którym weszłam na PAC'a i rozpakowując walizkę czytałam kolejnego, świetnego bloga Twojego autorstwa :3
    ***
    Po co ja to powyżej pisałam to pojęcia nie mam xDD Jednak jeśli chidzi o rozdział... Tak sobie czytam scene z Laxusem, Caną i Mirą i moja pierwsza reakcja: Kurde, Laxmira? U Oli? I tak zdziwiona mina xD Ale szczerze to mi się wydaje że zrobisz tak jak w DzP i w ostateczności to Cana zajmie miejsce Miry. Szykuje się wojna? Interesujące... Jeśli już będzie to pamiętaj o DUUUUUUŻEJ dawce krwi *u* Ale znając Ciebie to jest oczywiste, że nie pogardzisz DUUUUUUUUUUUUUUUUŻEJ ilości krwi xD Mam kolejny powód do bezgranicznej miłości do Erzy *u* Erza jak tej Lissanie przywaliłaś *0* To było boskie pod każdym względem ;w; Czemu mnie nie dziwi że mama Natsu ma na imię Amelia xD Opis grobu Mavis: 6 z + ;D Czaszki zawsze kojarzyły mi się z gotykiem, którego wielbie podziwiać architekturę, dlatego tak.... Opis był szczerze niesamowity :) A jeśli chodzi o Lucy, kobieta w końcu sobie coś przypomniala :DD Ona nobla powinna dostać xD
    ~~~~Pozdrawiam i czasu i weny życzę ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w zasadzie nigdy nie mam problemu z brakiem internetu na wycieczkach obozach.
      A przy okazji... Historia, przepiękna. Idealnie nadaje się na one-shota!
      A teraz na temat rozdziału... Jestem w szoku, że większość osób kibicuje Canie. BYłam święcie przekonana, że to Mira jest na 1 miejscu, a tu szok i szczerze? Mam dwa rozwiązania tej sytuacji i nadal nie wiem, co zrobić.
      Uwierz mi, że w 3 sezonie będzie ze mnie totalna sadystka w kilku bardzo ważnych scenach. Nie wiem, jak ja to wszystko połączę, ale i na koniec 2 s. i na koniec 3 s. dostaniesz MEGA DAWKĘ KRWI! A o 4 nawet nie wspominam!
      A ja nienawidzę Erzy, że uderzyła Lisannę. Chciałabym, żeby jej oddała, ale cóż... Choć to ja piszę, niektórych działań nie mogę podejmować.
      Amelia... Wiem, jestem złośliwa.
      Mega mnie cieszy fakt, że podobał ci się opis. Spędziłam nad nim sporo czasu, ale jak sama zaczęłam czytać, to byłam wniebowzięta!!!! A szczególnie, że to jest cholernie ważny opis, szczególnie tego anioła, który w zasadzie będzie symbolizował nie tylko duszę Mavis, Lucy, ale także innych bohaterów, którzy już borykają się z tym samym problemem.
      I już w ostatnim wiem, że was zaskoczę!
      Pozdrawiam i zabieram całą wenę!!!

      Usuń
  8. Heh i znów mam do nadrobienia kilka rozdziałów XD
    Co mogę powiedzieć? Rozdział mnie był dość ciekawy, a zwłaszcza ostatnia scena. Czyżby Lucy odzyskiwała pamięć? Wiedziałam, że coś jej się pomieszało, a na końcu pewnie się okaże, że jedna z tych wojen wybuchła przez nią XD Tak strzelam. Muszę Ci powiedzieć, że jak się długo nie czyta to się połowy rzeczy zapomina i teraz niektóre fakty mi się mieszają, ale myślę, że nie są one zbyt ważne.
    Jeżeli pozwolisz dostrzegłam dwie literówki:
    -"Właśnie w tej chwili tajemniczy goście zaczęli goście rozpoczęli rozmowę." - dwa razy goście? Mnie zdarza się to zbyt często XD
    - "Tej anioł" - nie powinno być "Ten anioł"?
    Takie dwa małe błędy, które po prostu wpadły mi w oczko.
    Przesyłam Ci duuużo weny i czasu na pisanie, jak i na czas wolny ;)
    Lecę czytać następne rozdziały ;)
    Pozdrawiam
    ~Natsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz poprawię literówki. Dzięki za ich wyłapanie. (Gdyby wszystko udało się poprawić, to byłby to cud!)
      Cieszę się, że rozdział się podobał i od razu powiem, że Lucy nie wywołała żadnej wojny.
      Jeśli mieszają ci się rozdziały/akcja, to polecam KSięgę Tajemnic, w której są najważniejsze pytania i odpowiedzi, a co za tym idzie, co było w danym rozdziale ;)
      I nie wiem, co to za fakty, ale jeśli były ważne, to raczej będę starała się je podkreślać w jakiś rozdziałach, a jak nie, to można zapominać ;)
      Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)