Rozdział 21

Siedząc w ciszy, zarumieniona Lucy spoglądała na równie zawstydzonego chłopaka, który wcześniej nie pomyślał, by skrócić pewne części opowieści. Jednak stało się i jedyne, co mógł zrobić, to błagać dziewczynę, by mu tego później tego nie wypominała.
Młoda żona nie miała najmniejszego zamiaru spełnić choć jednej jego prośby. Natsu ukazał przed nią swoje prawdziwe „uczucia”, które nie opierały się tylko na docinkach i żartach. Tym razem było inaczej. Pokazał, że za żadne skarby nie pozwoli jej umrzeć i będzie ją chronił.
– Dziękuję – rzekła, przerywając na moment ciszę. – Nie spodziewałam się, że będziesz chciał przy mnie czuwać. Nie musiałeś.
– Niepotrzebne ci o tym mówiłem! – syknął, odwracając od niej wzrok.
– Co zamierzasz teraz zrobić?
– Jak to co? – zapytał wyraźnie zaskoczony, wstając ze swojego miejsca. – Potrzebujesz opieki, a ja jako jedyny mogę ci ją zagwarantować.
Nie słysząc natychmiastowej odpowiedzi, Dragneel natychmiast się zdziwił. Zaskoczony odwrócił wzrok i spojrzał na opanowaną Lucy, która sprawiała wrażenie pewnej siebie. Nie wiedząc, co może oznaczać takie zachowanie. Dlatego podszedł do niej i spojrzał jej prosto w oczy, próbując odczytać jej myśli i tym samym plan, który ułożyła w głowie.
– Proszę, czy możesz pójść i rozwiązać tę sprawę?! – zadała pytanie, oczekując tylko jednej odpowiedzi.
– Tak – mruknął cicho, mając dziwne przeczucie, że jakikolwiek sprzeciw nie wchodził tu w grę.
Niespodziewanie usłyszeli klaskanie w dłonie, przez co zdziwieni skierowali swój wzrok w kierunku wejścia, w którym stał mężczyzna w białym kitlu. Uśmiechnięty, choć na jego twarzy widniała dość wyraźna irytacja, wkroczył do pomieszczenia, poprawiając wiszący na szyi stetoskop. Trzymając go dość mocno w dłoni, dwójka miała wrażenie, że mężczyzna powstrzymuje się od użycia przedmiotu jako bicza. Z lekka wystraszeni odsunęli się, choć Lucy na niewiele się to zdało, gdyż była przykuta do aparatury.
Jednak nie samo zachowanie lekarza a jego wygląd znacznie zdziwił młodą dziewczynę. Wysportowany, przystojny, wysoki i elokwentny mężczyzna sprawiał wrażenie wabika na kobiety aniżeli prawdziwego specjalisty. Sama Lucy nie mogła zaprzeczyć, że coś intrygowało ją w tym mężczyźnie.
– Wiem, że jestem nieziemsko przystojny i błyskotliwy, ale to chyba niezbyt odpowiednie patrzyć na mnie z takim pożądaniem przy mężu – rzekł Henry, puszczając w kierunku dziewczyny oczko. – Choć sam na swój widok bym tak zareagował – dodał.
– Nie martw się – odezwał się do Lucy Natsu. – Skoro ignurujesz tak cudownego gościa jak ja, to nie wierzę, byś tym bardziej do niego wzdychała.
– Aha – powiedziała tylko pani Dragneel, dziwiąc się nietypowej wymianie zdań między mężczyznami.
– Dobra. – Lekarz uderzył w dłonie. – Proponuję byś spełnił życzenie ukochanej i poszedł trochę pomyszkować, a w tym czasie zabiorę twoją żonę na badania. Potem zajmie się nią pielęgniarka.
– Chyba nie mam wyboru – stwierdził Natsu.
– Nie masz – zapewnił go Henry, wypraszając go z pokoju.

***

Erza, Gray i Natsu, stojąc przed drzwi, na których wisiała kartka z napisem „Wyjechałem na wakacje. Przyjdźcie później”, myśleli o najróżniejszych rzeczach na temat leniwego dyrektora, niepotrafiącego wpaść na lepszy pomysł. Wiedząc, że to tylko nędzna próba wymigania się od obowiązków, westchnęli, po czym otworzyli wejście, zastając wewnątrz siedzącego przy biurku Makarova.
– Cóż za szokująca wizyta – rzekł, obejmując smutnym wzrokiem przybyłych uczniów. – Co was tu sprowadza?
– Chyba powinieneś się domyśleć, staruszku – powiedział Dragneel, spoglądając na stojących obok niego przyjaciół.
– Zapytamy wprost. Czy wie pan, co się znajdowało w ukrytej komnacie? – Erza wyszła naprzeciw towarzyszy, nie chcąc przeciągać niepotrzebnie rozmowy. – Ten budynek powstał za kadencji dyrektora Purehito, gdy pan był wicedyrektorem, dlatego musimy wiedzieć, co to jest za miejsce.
– Dzieci – zaczął mężczyzna – są sprawy, w które nie powinniście się mieszać. Ten pokój jest jedną z nich. Wiem, że tymi słowami was nie zadowolę, jednak pozwólcie sobie coś powiedzieć. Może to was nieco zadziwić, jednak ja sam niewiele wiem. Prawda, byłem wtedy wicedyrektorem, ale całą budowę nadzorowała jeszcze Mavis Vermilion.
– Czy istnieje możliwość, że ta część mogła być jakoś potajemnie „dołączona”? – spytał zaciekawiony Fullbuster.
– Nie, ale podejrzewam, że rozwiązanie jest dużo prostsze niż wam się zdaje – odpowiedział Makarov, patrząc surowym wzrokiem na Dragneela. – To dalej jest biblioteka. Jeśli tak będziemy sądzić, możemy stwierdzić, że na planach budynku znajduje się to pomieszczenie.
– Oddzielone od reszty – szepnął Natsu.
– Masz rację. – Starszy mężczyzna kiwną głową. – I takie jest moje zdanie, jednak polecam wam porozmawiać z dawnym dyrektorem. W tamtych czasach on był w lepszych kontaktach z lady Mavis.
– Lady Mavis? – zapytała na raz cała trójka uczniów.
– Nie wiedzieliście? – Dreyar dość mocno się zdziwił. – Założycielka miała tytuł szlachecki, gdyż wyszła za bardzo wpływowego i szanowanego człowieka. Po jego śmierci, która nastąpiła w podejrzanych okolicznościach, zbudowała te szkolę i została jej pierwszą dyrektorką.
– Tego raczej nie uczą na historii – odezwał się Natsu.
– Nie i bardzo dobrze – rzekł Makarov. – To nie jest wiedza, którą mógłby posiadać każdy. Ja osobiście wolałbym, żebyście pozostali przy teraźniejszości, a nie szukali rozwiązań przeszłości, jednak znam was. Nie posłuchacie mnie i to będzie dla was zgubne.
Niespodziewanie Dragneel ruszył do przodu. Podszedł do biurka dyrektora, po czym z impetem uderzył w drewniany blat, przyprawiając wszystkich o ból głowy. Wyraźna złość, której trudno było nie zauważyć, wylewała się z chłopaka, który jako jeden z niewielu cały czas cierpiał przez zaszłości z przeszłości. Słowa, wypowiedziane przez Dreyara, nie tylko go obraziły, ale także sprawiły, że z jeszcze większą determinacją rzekł:
– Przeszłość jest częścią nas i czy tego chcemy czy nie, będzie nas męczyć do dnia, w którym z nią się uporamy.
– To jest twoja decyzja i nie mogę nic więcej zrobić.
Mężczyzna wziął w dłonie kartkę, po czym zapisał coś na niej i podał ją złożoną Natsu, nie odzywając się przy tym. Zasmucony, że nie udało mu się przekonać uczniów, mógł ich tylko wspierać w ich działaniach, by jak najszybciej zakończyli swe zadanie.
– Dziękujemy – rzekł uśmiechnięty Natsu, odwracając się w stronę wyjścia.
Zdziwieni Gray i Erza podążyli za nim, gdy ten pędził jak zaklęty w stronę samochodu. Wołania za nim nic nie dawały, choć ich krzyki roznosiły się po całej szkole, przeszkadzając tym samym zebranym uczniom, którzy musieli w ten dość ciepły dzień kisić się w klasach.
Gdy w końcu dotarli na parking, siłą zatrzymali pędzącego Natsu, który nie omieszkał się odjechać, pozostawiając ich bez jakichkolwiek wyjaśnień. Erza, kipiąc ze złości, ledwo trzymała nerwy na wodzy, mając ochotę porządnie przyłożyć przyjacielowi.
– Co się dzieje?! – krzyknęła, trzymając silnie chłopaka za ramiona.
– Jedziemy na wycieczkę do dyra! – rzekł, machając przed nimi niewielką karteczką z adresem.

Mimo że status mężczyzny dawał mu możliwość pławienia się w luksusach, ten wolał przenieść się w bardziej spokojne miejsce, pozwalające cieszyć się późną starością. Mieszkając w dość skąpym, drewnianym domku, który wokół ogromnych rezydencji wyglądał śmiesznie. Spędzał całe dnie, codziennie dbając ogródek i altankę z werandą. A przynajmniej tak sądziła trójka gości, widząc po raz pierwszy na własne oczy domek, który wyraźnie był przeznaczony dla jednej osoby. Jednak pomimo swojej mikrości, wyglądał przytulnie.
Bojąc się zapukać do drzwi, stukali siebie nawzajem, mając nadzieję, że któreś w końcu ustąpi i uda im się porozmawiać ze starszym mężczyzną. Jednak żadne z nich nie miało zamiaru zrobić pierwszego kroku. Dlatego stali, przeszkadzając przechadzającym się sąsiadom, którzy szeptali nieustannie do siebie. W pewnym momencie usłyszeli czyjeś odchrząkiwanie. Równocześnie spojrzeli w stronę domku, przed którym nagle pojawił się starszy, wysoki mężczyzna z dość surowym spojrzeniem, który gładząc się po swojej srebrnej brodzie, zapytał:
– Państwo do mnie?
Równocześnie kiwnęli głowami, wstydząc się swojego zachowania.
Mężczyzna, widząc ich postępowanie, uśmiechnął się szeroko, po czym poprawił swoje robocze spodnie i otworzył drzwi, równocześnie dając znak gościom, by ci weszli.
Cała trójka, chcąc skorzystać z okazji, pobiegła w kierunku wejścia. Wiedząc, że starsi ludzie nie lubią jak im się przeszkadza, postanowili jak najszybciej rozmówić się z byłym dyrektorem.
– Co was do mnie sprowadza? – zapytał w końcu, zaprowadzając ich do salonu.
Dość obszerny, schludny i wysprzątany pokój, z kilkoma szafami porozstawianymi po kątach i kącikiem dla gości, dobitnie świadczył o tym, że mieszkała tutaj starsza osoba. Niebieskie firanki i niewielkie okiennice idealnie oświetlały pomieszczenie, dając tym samym przepiękny widok na rozległy ogród i sadnik, na który mogło się patrzeć godzinami.
– Chcielibyśmy zadać panu pewne pytanie dotyczące budynku. – Zaczął nieśmiało Dragneel, siadając na sofie.
– Proszę – rzekł Purehito.
– Nie wiem, czy pan słyszał, ale ostatnio dość sporo się działo w naszej szkole – powiedział Natsu. – Między innymi został odkryty tajemniczy pokój, który znajdował się wewnątrz biblioteki. Czy jest panu coś wiadome na ten temat?
– Raczej nie kojarzę, ale – podrapał się po głowie, próbując sobie przypomnieć – co się w nim znajdowało? Jak mi powiecie, to może sobie coś skojarzę.
– Niestety my sami nie wiemy – odpowiedziała Erza. – Wszystko spłonęło w pożarze.
– A osoba, która przeżyła? – dopytał się mężczyzna, sprawiając wrażenie zaciekawionego sprawą tajemniczego pomieszczenia.
– Nie pytaliśmy – rzekł Natsu, nie do końca potrafiąc zrozumieć zachowanie dawnego dyrektora.
– To najwyraźniej, dzieci, nie mogę wam pomóc. – Uderzył dłońmi w uda i wstał. – Na was już pewnie czas, a ja pewnie zaraz będę miał kolejnego gościa, chociaż… – nagle przerwał, chcąc na moment przemyśleć swoją wypowiedzieć. – Najprawdopodobniej ta komnata, to pomysł Mavis. Zawsze był z niej mały urwisek, więc pewnie coś tam schowała. A może był to tylko głupi żart? Nie wiem, ale gdyby żyła jej wnuczka… Proszę, wyjdźcie! – rozkazał niespodziewanie, wskazując ręką na wyjście.
Młodzi ludzie posłusznie wyszli z domku, wcześniej żegnając się z zestresowanym mężczyzną. Nic nie zyskali. Żadnych odpowiedzi, jednak wiedzieli, że nie ma sensu dalej męczyć biednego starca, więc po prostu odjechali, pragnąc spotkać się z Lucy w szpitalu.

***
Uczniów nie było, a jednak Purehito wciąż stał w ten samej pozycji, lecz już nie płakał. Śmiał się tak głośno i złowieszczo, że można było pomyśleć, iż sam szatan go opętał. Człowiek, który jeszcze przez kilkoma minutami udawał miłego i spokojnego staruszka, nagle stał się kimś zupełnie innym. Kimś, kogo każdy wolałby omijać szerokim łukiem.
– Dobrze się bawisz?
Niespodziewanie do pokoju wszedł wysoki, szczupły dwudziestolatek o niezwykle przerażającym obliczu. O długich, fioletowych włosach i bliźnie w okolicach oka spoglądał na staruszka z góry, dając mu do zrozumienia, kto tu tak naprawdę rządzi. Trzymając w dłoni futerał na wiolonczelę, poszedł do Purehito, po czym usiadł na kanapie, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się trójka uczniów.
– Oczywiście, że tak – odpowiedział w końcu staruszek. – Jestem wniebowzięty, że mogę wam służyć. Oczywiście jak tylko zdobędziemy Pengrande, pozbędziemy się tej całej chołoty. Jak oni mnie denerwują. Myślą, że mogą korzystać ze statusu, jednak sami z siebie są nikim. A szczególnie ta Heartfilia, a raczej już Dragneel, to zero absolutne.
– Ciekawe, czy ona zabrała „to”? – spytał tajemniczy chłopak.
– Oczywiście, że tak – rzekł Purehito. – A pewnie teraz nie wie, co zrobić z tymi dokumentami.
– Wiesz, że jesteś żałosny?
– Ja jestem po prostu ponad nimi – oświadczył, rozkładając się wygodnie na fotelu.
Tajemniczy mężczyzna wstał i podszedł do nic podejrzewającego staruszka, po czym rozpiął trzymany futerał. Wyjął z niego owinięty w materiał przedmiot, który po chwili znalazł się tuż przy skroni Purehito.
Purehito był tylko starcem, który pomimo wyjątkowej sprawności na lata starości, nadal odczuwał skutki wieku. Z opóźnieniem reagował, a jego ciało nie zachowywało się już tak dobrze, jak w czasach młodości. Nie podejrzewał także, że współpraca z organizacją Acnologii może być dla niego katastrofalne w skutkach.
– Dziękujemy za współpracę – szepnął mu do ucha gość.
Zaskoczony chciał się podnieść, lecz nagle pocisk przebił mu czaszkę i poleciał prosto na boczną ścianę razem z krwią i resztami mózgu, rozbryzgując się na beżowej tapecie. Ciało upadło na fotel, a następnie zsunęło się na podłogę, wyraźnie wskazując na natychmiastowy zgon.
Morderca uśmiechnął się szeroko, po czym rozwinął pakunek, ukazując pistolet z tłumikiem, na którym widniało imię „właściciela”. „Purehito” - tak było napisane. Uważając na to, by nie zostawić żadnych śladów, poprawił brązowe rękawiczki, a następnie zdjął tłumik i włożył broń w prawą dłoń zwłok. Wyraźnie zadowolony z siebie wstał i poszedł na korytarz, w którym czekała na niego czarnowłosa, wysportowana kobieta, o niebieskich oczach, ubrana w strój pokojówki.
– Gotowa? – zapytał w końcu mężczyzna, zbliżając się do wspólniczki.
– Jak nigdy dotąd, ukochany – rzekła, zawieszając się na jego szyi i całując namiętnie w usta.
– Nigdy się nie zmienisz… – jeszcze raz łapczywie chwycił ją, nie potrafiąc powstrzymać swoich erotycznych zapędów – Erzo – dokończył, dając jej wreszcie posprzątać miejsce zbrodni.

***

Siedzieli w milczeniu, nie potrafiąc zacząć dalszej rozmowy. Choć Natsu dokładnie opowiedział dziewczynie zdarzenia sprzed godziny, nie mógł wyjść z przekonania, że w pewien sposób ją zawiódł. Sądził, że uda mu się uzyskać chociaż część informacji, lecz jedyne co zdobył to drobne poszlaki, które w zasadzie nic nie wnosiły do sprawy. Nie było świadków, dokumentów czy przedmiotów, które mogły sprawić, że w poszukiwaniach pójdą o krok na przód.
Chwycił jabłko, które wcześniej kupił w supermarkecie, po czym zaczął je niezdarnie obierać, zrzucając dość grube obierki na podłogę. W pewnym momencie, kończąc usuwanie skórki, zobaczył, że Lucy trzyma swoja dłonią za jego rękę. Zdziwiony spojrzał na nią, chcąc się dowiedzieć, czy coś się stało.
– Wiesz, że jesteś głupi? – zapytała z nutką ironii w głosie.
Zaśmiał się pod nosem.
– Czasami.
– Dlatego proszę cię, nie rób z siebie idioty. Będziemy mieli więcej zabawy z zagadką – odparła.
Uśmiechnięta spojrzała na zmaltretowany owoc. Wiedziała dokładnie, dlaczego się tak zachowuje. Choć tak usilni starał się to ukryć, to obierki leżące na podłodze dobitnie świadczyły o jego prawdziwych uczuciach.
Niespodziewanie drzwi pokoju otworzyły się, a do środka wparowała białowłosa dziewczyna ubrana w granatową sukienkę z długimi rękawami i czarne kozaczki. Wyraźnie zmachana podbiegła do zaskoczonej Lucy, po czym rzuciła jej się na szyję, obejmując najmocniej jak tylko mogła.
Zaskoczona Lucy siedziała skamieniała, nie wiedząc, jak ma się zachować w tej nietypowej sytuacji. Samo powiedzenie „cześć” było dla niej za trudne, gdy czuła podduszenia osoby, która jeszcze niedawno bardziej pałała w stosunku do niej nienawiścią aniżeli sympatią.
– Eee – zaczęła niechętnie, próbując oderwać od siebie gościa. – Co tu robisz, Lisanno? – zapytała Lucy.
Nic nie odpowiadając, Strauss odwróciła się w stronę Natsu, po czym chwyciła w dłonie jego policzki i uśmiechnęła się szeroko. Nie czekając na reakcję ze strony chłopaka, przybliżyła jego twarz do swojej i złożyła na ustach delikatny pocałunek, który trwał kilka sekund.
Oszołomiona pani Dragneel zamilkła, całkowicie nie potrafiąc zrozumieć zaistniałej sytuacji. Dopiero po chwili dotarło do niej, że w rzeczywistości Lisanna wciąż była narzeczoną Natsu. Uświadamiając sobie powoli stosunku między „ukochanymi”, odwróciła wzrok, nie za bardzo chcąc patrzeć na tą romantyczną scenkę.
Po kilkunastu sekundach Strauss odessała się od Natsu, który był zbyt zszokowany całym zdarzeniem, by móc chociażby odepchnąć od siebie dziewczynę. Następnie przysiadła na łóżku Lucy i podała leczonej malutki pakunek.
– Jak się czujesz? – zapytała w pewnym momencie Lisanna.
– Już lepiej – odpowiedziała Lucy. – A co cię tu sprowadza?
– Oj, wiesz – puściła jej oczko – ostatnio między nami nie było dobrze, a przecież muszę badać o dobre stosunki z rodziną mojego ukochanego.
– Ale dlaczego mnie pocałowałaś?! – krzyknął Natsu, wybuchając gniewem.
– Ogólnie dawno się widzieliśmy, a co mówić o jakiś zbliżeniach? – stwierdziła Strauss, słodko się uśmiechając.
Do Lucy nagle coś dotarło. Lisanna zdradziła Natsu i to, że jednak nie był u niej tego wieczoru, kiedy to niby miał z nią uprawiać seks. Zadowolona z takiej gapy, której Dragneel nie zauważył, miała ochotę wykrzyczeć, że jednak miała rację, ale wolała zachować tę nowość dla siebie.
– Może pójdziemy do mnie? – zaproponowała Lisanna, wkładając ramię narzeczonego między obfite piersi. – Przecież już przeżyliśmy swój pierwszy raz.
– Co? – wymsknęło się Lucy.
– Nie chwaliłeś się kuzynce? – drążyła złośliwie Strauss. – Oj, to się wydarzyło jeszcze zanim Liliana popełniła samobójstwo.
Lucy wzięła w ręce pakunek i rozpakowała go. Wewnątrz znajdował się niewielki wisiorek w kształcie serca zawieszony na złotym łańcuszku. Położyła prezent na szafce i zwróciła się ku Lisannie.
– To cudownie! – powiedziała w końcu Lucy. – Bałam się, że mój kochany kuzyn zostanie prawiczkiem do końca swych dni, a tu jednak taka niespodzianka.
Lisanna chwyciła Natsu za ramię i pociągnęła go w kierunku wyjścia, nie dając mu nawet dojść do słowa. Dopiero w momencie, gdy oboje znaleźli się na korytarzu, dziewczyna przystanęła, po czym spojrzała na Dragneela, którego mina mówiła sama za siebie.
– Nie chcesz ze mną iść? – zapytała cichutko.
– Nie – odpowiedział stanowczo.
– Możemy wyjść na zewnątrz? Na moment?
Natsu niepewnie zaczął wodzić wzrokiem po korytarzu, a gdy skończył westchnął, po czym kiwnął głową na znak zgody. Oboje ruszyli w kierunku parkingu, który znajdował się tuż przy szpitalu. Kiedy tylko do niego doszli, zatrzymali się tuż przy samochodzie dziewczyny, który stał niedaleko ulicy.
– Możesz iść – oświadczyła nagle.
– He? – Dragneel dość mocno się zdziwił, słysząc słowa swojej narzeczonej. – Co masz na myśli?
Uśmiechnęła się, a następnie podeszła do niego, gładząc ręką jego różowe włosy. Nic mówiła, tylko czule głaskała chłopaka, nie przejmując się dziwnymi spojrzeniami przechodniów, którzy szeptali między sobą. Liczyło się dla niej tu i teraz, które mogła spędzić z ukochanym. Nie chciała więcej tracić okazji. Delikatnie poniosła ciało, stając na paluszkach, i złożyła czuły pocałunek na ustach narzeczonego. Pragnęła, by chwycił ją w swoje ramiona i odwzajemnił zbliżenie, lecz było to niemożliwe.
– Możesz iść. Przecież już raz użyłeś pretekstu, że idziesz spędzić ze mną czas – powiedziała, gdy odsunęła się od niego.
– Skąd wiesz? – zapytał przerażony, rozumiejąc, że jego sekret się wydał. – Powiesz Lucy?
– Nie – odpowiedziała od razu – ale zastanów się, czy ona już nie wie. „Magnolia to miasto pozorów, Fiore to kraj obłudy, a świat to kraina kłamstwa” – zacytowała. – Jeśli znasz te słowa, to wiedz, że one dotyczą także ciebie.
Wsiadła do samochodu, odpaliła silnik i ruszyła. Nie oglądała się za siebie, lecz i tak wiedziała, że on tam stoi, patrząc jak odjeżdża. Pragnęła płakać, krzyczeć, rzucić mu się w ramiona, ale było już za późno. Jej grzech był zbyt silny, by mogła być szczęśliwa. Kiełkując przez lata, oplótł jej ciało siecią, nie pozwalając zerwać więzów, które go z nią trzymały.
– Zabiłam siebie, bo zabiłam ciebie – szepnęła do swojego odbicia w lusterku.

***

Był to tylko głupi przypadek, że oboje znaleźli się w tym samym miejscu, o tym samym czasie. Choć Gray i Lyon znali się od wielu lat, czuli się, jak byli obcy ludzie, który dopiero co się spotkali. Przeszłość dosięgnęła ich, a teraźniejszość pozostawia kolejne rany, które tym razem z własnej woli zdecydowali się przyjąć.
Stali oparci o ścianę ceglanego budynku, przyglądając się samochodom przejeżdżającym po dość ruchliwej ulicy. Milczeli. Marzyli, by któryś z nich zaczął męczącą ich rozmowę, lecz żaden nie był w stanie zdobyć się na odwagę i to zrobić. Dopiero moment, w którym ujrzeli godzinę wyświetlaną na zegarze banku, zrozumieli, że nie mają czasu na głupie zagrywki.
– Też będziesz próbował mnie zabić jak Juvia? – zapytał jako pierwszy Gray, spoglądając niepewnym wzorkiem na przyjaciela z dzieciństwa.
Białe włosy, dość surowa twarz i lekko skośne oczy tworzyły dość dziwny efekt, szczególnie że chłopak był pełnej krwi Fioryjczykiem.
– Nie! – odpowiedział po pewnym czasie Lyon. – Byliśmy wtedy młodzi i głupi. Ty tylko posłuchałeś się rodziców i nic więcej, ale…
– Co?
– Musiałem harować dniami i nocami, by zarobić na chleb, jednak byliśmy szczęśliwi. Nasza rodzina. Obecnie udało nam się dorobić majątku i założyć własną firmę, ale nie wiemy, ile potrwa taki stan rzeczy – powiedział Vastia.
– Ciekawa opowieść, ale jaki ma to związek z Juvią? – dopytał się Fullbuster.
– A co jeśli jej ojciec pił, a matka została prostytutką? – zaproponował, mając dawnemu przyjacielowi za złe, że nie rozumie powagi sytuacji. – W zachowaniu Juvii nie chodzi o to, że ty jej coś zrobiłeś tylko o to, że konsekwencje twojej decyzji odbiły się na jej życiu.
– To jest chore! – stwierdził jednoznacznie, poprawiając swoje włosy.
Fullbuster, nie potrafiąc wytrzymać presji, sięgnął do lewej kieszeni spodni, po czym wyjął z nich paczkę papierosów i zapalniczkę. Skierował pudełeczko w stronę dawnego przyjaciela, który od razu zgodził się i wyciągnął jednego skręta. Oboje zapalili je i wzięli głęboki wdech, chcąc zaciągnąć jak najwięcej dymu. Potrzebowali czegoś, co pozwoli im chociaż na moment się uspokoić.
– To nie jest chore – odezwał się ponownie Vastia. – Ty sobie spokojnie mogłeś żyć w luksusach, kiedy ona przeżywała coś gorszego od piekła.
– Rozumiem to!
– Naprawdę? – dopytał się Lyon.
– Ale nie pojmuję, dlaczego w ogóle chce mnie zabić – powiedział szczerze Gray.
Lyon rzucił na ziemię peta i przydepnął go. Wiedząc, że czas im się skończył, spojrzał jeszcze raz na zachodzące słońce, a następnie zrobił kilka kroków przed siebie, by dojść do motoru, na którym leżały dwa granatowe kaski. Chwycił jeden i nałożył na głowę, a drugi rzucił Fullbusterowi, mając nadzieję, że ten go złapie. Nie mylił się. Oboje szybko wsiedli na swoje cudeńka, lecz coś nagle zaintrygowało ich. Jakieś ciche krzyki kobiety, której głos był dość dobrze znany. Przerażeni wstali, po czym rzucili się w kierunku dobiegającego głosu, rozdzielając się przy jednej z alejek.

***

Ściskając dłońmi krawędź budynku, powstrzymywała się od tego, by podejść do dwójki dawnych przyjaciół i wyrzucić z siebie wszystko, co tak bardzo przetrzymywała w najdalszych zakątkach swojego umysłu. Co oni mogli o niej wiedzieć? Snuli domysły, wymieniali się teoriami, ale żaden z nich nie myślał o niej. Lyon miał rację, ale co z tego? Żaden z nich nawet nie zaproponował, by jej pomóc, wyciągnąć rękę, dać nadzieję.
Zawiodła się już drugi raz. Nie podeszli, nie zapytali, nie pocieszyli… Tylko obgadywali. Przecież oboje jej obiecali, a ona wciąż czeka, więc dlaczego nie podejdą? Zaśmiała się i zrozumiała, jak szalone myśli krążą po jej głowie.
Osunęła się na ziemię, łapiąc się za obolałą głowę, w której wciąż krzyczały myśli na temat morderstwa. Pragnęła go dokonać, a zarazem nie chciała. Kim w rzeczywistości była? Już nie wiedziała. Wylewając łzy na chodnik, chciała zwrócić na siebie uwagę. Krzyknąć: tu jestem. Jednak za bardzo się bała.
W pewnym momencie poczuła jak ktoś ją chwyta za ramię. Przerażona odwróciła się, lecz już było za późno. Jakiś mężczyzna pochwycił ją, natychmiast zasłaniając jej usta. Wiedziała, że musi jakoś zareagować. Szybkim ruchem nogi kopnęła przeciwnika, przez co ten na chwilę poluzować uścisk. Wciąż nie mogła się wyrwać, ale zdołała krzyknąć. Jednak nikt nie zareagował.
– Myślisz, suczko, że w tym rejonie ktoś ci pomoże? – zapytał, przejeżdżając ręką po jej udzie.
Dopiero w momencie, gdy wypowiedział te słowa, zrozumiała. Znalazła się na granicy dwój sfer i właśnie jedną z nich przekroczyła. Nie było już ratunku. Choć zdawało jej się, że jeszcze daleko do Chińskiej Dzielnicy okazało się to kłamstwem. Nikt już jej nie przyjdzie z pomocą.
– Nic nie mówisz? – odezwał się oprawca, ściskając mocniej jej twarz.
Nagle mężczyzna, który do tej pory ją przytrzymywał, upadł. Zaskoczona spojrzała na bok. Ujrzała tajemniczego motocyklistę, który miał na sobie założony granatowy kask. Nie mogła zobaczyć twarzy wybawcy, jednak dziękowała w myślach człowiekowi, który przybył jej na ratunek. Trzymana w jego ramionach, wtuliła się w jego tors, nie potrafiąc powstrzymać się od płaczu.
– Uciekaj! – rzekł niespodziewanie wybawiciel.
Oprawca zaatakował motocyklistę, celując prosto w jego głowę, jednak ten obrócił się szybko i zwinnym kopnięciem powalił przeciwnika jednym ciosem. Kocham go, pomyślała, patrząc na tę zaskakującą scenę. Na jej twarzy pojawiły się czerwone wypieki, które nadeszły wraz z promienistym uśmiechem. Już nawet nie pamiętała swojego szczerego uśmiechu, a teraz? Dla obcego mężczyzny stopiła lody, które okrywały jej zamarznięte serce.
– Dziękuję – powiedziała na głos, szybko wsiadając do autobusu, którym wiedziała, że dojedzie do Magnolia Village.


24 komentarze:

  1. PIERWSZA! Chyba XDD
    Rozdział mi się naprawdę podoba :D Opisy boskie, dialogi, wydarzenia, akcja :D
    Ulubione dwie akcje? Rozmowa z Lisanną i ratunek Juvii <3 Boskie <3
    Nie można się do niczego przyczepić. No kurczę :/ Trudno może następnym razem :P
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Pozdrawiam i życzę dużooooo weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej będzie się do czego przyczepić w kolejnym rozdziale, a akurat z tego powodu będę się cieszyła!
      Cieszę się, że się podobało!
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. To było przecudne ;-;
    Wybacz, ale nie jestem za dobra w pisaniu komentarzy.
    Jedyne co mogę napisać, że to jeden z najlepszych blogów jakie, kiedykolwiek, czytałam i, że z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Życzę weny~ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jestem dobra w pisaniu komentarzy :)
      Bardzo ci dziękuję, że pomimo tej przeciwności, zostawiłaś komentarz.
      Naprawdę cieszę się, że ci się podoba. Naprawdę dziękuję za tak cudowne słowa i do zobaczenia!

      Usuń
  3. Naprawdę super rozdział, nareszcie wystąpiła postać Lokiego! Ten rozdział na samym początku wydaje się mi że pokazuje jak Lisanna połapuje się po woli że Lucy to nie kuzyneczka Natsu... A spotkanie Greya i Lyona naprawdę super... Ciekawe co będzie dalej.. nie moge się doczekać :)
    Twoja nie fanka nr 1 ale fanka I.K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że dalej będzie tylko ciekawiej ;) Cieszę się, że rozdział ci się spodobał, a co do twojej teorii... nie powiem ;)

      Usuń
  4. A ja myślę, żee Liliana to Lisanna, a Lisanna nie żyje.
    A rozdział... nie podobał mi się. Jakiś taki... nie wiem. xd
    Rossie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... ma prawo ci się nie podobać rozdział. To akurat jest normalne i przecież nie będę krzyczeć :) Mam nadzieję, że kolejne ci się bardziej spodobają ;)

      Usuń
  5. Psycho zobaczyła że jest rozdział.
    Psycho przeczytała.
    Psycho jest w niebie....
    -------------------------------------
    To tak w skrócie. Naprawdę chyba pierwszy raz spodobała mi się Lisanna :3
    W anime za nią nie przepadam, w mandze zresztą też :/ Ale tutaj mi się podoba. A w szczególności ten tekst - ,,Zabiłam siebie, bo zabiłam ciebie,,
    Kocham.
    Natsu jest idiotą, to - to tyle.
    Jak już pisałam wcześniej bardzo zainteresował mnie Henry. Kurcze, mam tyle podejrzeń że aż strach wymienić. Że jest jakimś stworzeniem magicznym, że jest jakąś daleką magiczną rodziną Lucy, że jest jej jakimś opiekunem .... dużo wymienić xD.
    Co do tego gangu mam mętlik w głowie. Nic. Powtarzam : Nic, Nie, Ogarniam o.o
    Wyłapałam tyle co Knightwalker i Amelia. -.-
    A z tymi zakładkami to był super pomysł :) Człowiek się w końcu łapie co i jak. Ale mi kształt nie pasuję - wolę prostokątne, ale tym się nie przejmuj ,jakoś to przegryzę i przetrawię - chyba jestem głodna :D
    Cóż Buźki i DUŻO weny przesyłam :*
    Baj, Baj ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny skrót!
      Ogólnie mnie też intryguje ten Henry, bo w zasadzie nie chciałam go wprowadzać, ale jednak...
      Ja osobiście kocham Lisannę w moim opowiadaniu, a Wam się jeszcze bardziej spodoba za ... kilka rozdziałów bodajże. Cieszę się, że nie ogarniasz gagu, bo wszystko pięknie pójdzie w całośc w 3 sezonie. I tak ... gang nic nie ma wspólnego z Amelią, ale ma w spólnego z fabryką Knightwalkerów, która spłonęła w bodajże 11 rozdziale...
      Trochę będzie pracy przy tych zakładkach, ale sądzę, że jest to właśnie genialny pomysł, bo Wam będzie łatwiej i ja ewentualnie będę Wam wskazywać, co dotyczyło czego w poszczególnych rozdziałach! A co tam! Zrobię z Was młode pokolenie Sherlocków ;)
      Dziękuję, wenę łapię, a co do Amelii jeszcze...... pozdrawiam rozdział 4 -> końcówka :)
      Bye, bye ;)

      Usuń
  6. Henry :D Moja ulubiona postać się pojawiła xD
    Rozdział baaaardzo mi się podobał :) Bardzo podobała mi się scena w szpitalu, kiedy pojawiła się Lissana, pomimo tego, że za nią nie przepadam xp Loki się pojawił... i chyba Lucynce coś zrobił '-' A ja myślała, źe Loki jest tajnym agentem działającym dla Jude, żeby tatusiek wiedział co tam u córeczki jego ;-; I że Henry i Loki = jedność.... Amelia, tęskniłam za Tobą xD Jak tam Twoja książka Amelio? Jak się sprzedaje xD I to chyba wszystko :) Czekam do na kolejny rozdział :)
    ~~~~ Pozdrawiam i przesyłam czas i wenę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje słoneczko kochane!
      Oczywiście Amelia ma się dobrze (choć tutaj nie żyje :( ). Oczywiście o liczbie sprzedanych książek dowiesz się... .
      Co do Loki'ego ... zaskoczę cię, mam nadzieję. I od razu powiem, że 50% wyjaśni się w sezonie 2, a 100% w sezonie 3. Jak ja kocham tajemnice!!!!!
      Łapię i wenę i czas... chociaż sesja się zbliża, więc... no... dziękuję za pozytywny komentarzi pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. Nawet nie wiesz jak czekałam na ten rozdział, tak w ogólnie zastanawiam się Skąd ty bierzesz te cytaty *podziwia*. Natsu maltretuje jabłko nie no świetnie, co za sadysta. Lisanna wkurwia mnie (szczególnie tymi pocałunkami), chociaż po tym co powiedziała na sam koniec twierdze, że ta "Lisanna " to tak naprawdę Liliana. A jak to wyjdzie na jaw Natsu stanie przed trudnym wyborem. Rozdział piękny i ciekawy. To z Juvią, "Kocham go", tak, tak jasne k, ciekawe jak zareaguje gdy się dowie że to Grayem, bo to był Gray, nie? Do tego, pojwił się tajemniczy Loki i nikomu nieznany dr. Henry. Hmmmm, podejrzane ^^. Ogólnie ciekawie i fajnie. Bardzo, bardzo, baaaardzo mi się podobało.
    Pozdrawiam, ślę pakiet dużej ilości wolnego czasu i sporej ilości wenki.
    Buziaki :*

    P S przepraszam cię za ten pierwszy komentarz ale komentarz ale musze na phoni, a mojego autokorekta jest zjebana że tak powiem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytaty? Gdzieś na chomikuj.pl ściągnęłam coś takiego jak Wielka księga cytatów, czy coś takiego i z nich biorę, więc naprawdę nie ma co tu podziwiać ;) Zwykłe kopiuj -> wklej, ale fakt, staram się wybierać odpowiednie do rozdziału :) Ciekawa teoria, co do Liliany, ale czy tak będzie? Nie wiem. Czy Natsu będzie miał jak wybierać? Zobaczymy :) (A czy on tak w ogóle kocha Lucy ;)) A czy to był Gray czy to nie był Gray... Oto jest pytanie :)
      Nic się nie stało. Przecież świat się nie zawali, a zostawiłaś komentarz, więc bardzo mi miło. Ja spokojnie mogę usunąć, coś co niepotrzebnie się pojawiło, ale i tak najważniejsze jest, że rozdział ci się podobał!
      Osiagnęlam sukces!
      Pozdrawiam i dzięki :)

      Usuń
  8. Świetny rozdział. Ahh ta Lisanna jakoś tak w Twoim opowiadaniu mnie jakoś nie denerwuje jak we wszystkich innych. Taka jakaś bardziej ludzka mi się wydaje xd. Fajnie, że Lucy dowiedziała się, że jednak Natsu nie spotkał się z Lisanną. Wydaje mi się, że Natsu i Lucy jakoś bardziej się do siebie znikają. Oby tak dalej, bo ja już chce między nimi wielką miłość. Ciekawe kto zaatakował Juvię. Nie mam pomysłów na to. Co do osoby zaatakowanej na końcu, tej bogatej to mam wrażenie, że to Jude, ale jak to ja zapewne się mylę. Końcówka mnie zaciekawiła. Kim jest ten Henry. Może on jakiś dobry duch, który ją ocalił. Coś tam było, że ona skądś go zna, więc może on jest jej takim Aniołem stróżem XD. Końcówka cudna. Ciekawe co takiego Loki zrobił, że Lucy nie za bardzo chce się z nim widzieć. Niech on ją utwierdzi. Fajnie by było. Taki dreszczyk emocji :D.
    Czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się za tydzień. Szkoda tylko, że końcówka będzie taka, że kolejny miesiąc będę się rozwodziła co Ty dla nas wymyślisz XD. No nic jakoś trzeba będzie przetrzymać. Życzę wenki. Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Lisanna ci się podobała. Co do miłości Nalu to... Blog jest planowany na ok 80 rozdziałów, a ja nie lubię za szybko dawać miłości, więc odpowiedz sobie na to intrygujące pytanie ;) Kto zaatakował Juvię, nie ma znaczenia. Kto mu zlecił zaatakowanie Juvii, to jest najważniejsza postać w tym blogu, ale jeszcze o tym nie wiecie ;)
      Co do Henrego... To ja sama nie wiem, co mam zrobić. Mam dwie, którymi mogę pójść. Ale chyba i tak wybiorę tę 1 :) (Nie musisz rozumieć ;))
      A teraz najważniejsze. Zadam ci pytanie "Czy ostatnie słowa Lucy dotyczyły przeszłości czy przyszłości?"
      I będziesz się rozwodziła nad końcówką ok... 3 miesiące. Przynajmniej, ale raczej zapomnisz o niej, bo będą inne sprawy zaprzątać ci głowę. Mam nadzieję, że to co wymyśliłam Was usatysfakcjonuje, bo to jest fajna rzecz. Oczywiście sporo się dowiecie się za tydzień, ale o najważniejszej rzeczy Wam za nic nie powiem!!!! ;) ;) Hihihi!!!
      Rozdział będzie za tydzień, bo to ostatni czas przed taką porządną nauką!
      Dziękuję i oczywiście do następnego!

      Usuń
  9. Ale ta dedykacja... to dla mnie? Bo nie wiem, może jest tu ktoś jeszcze o takim nicku, czy coś.... Nya! :3
    Rozdział był... wszystkie mi się podobają, ale ten... Ten był najlepszy! Tyle się dzieje! Gray i Lyon ratują Juvię... Takie piękne! :3 Będę się tym jarać do końca mych dni. Tyle że nie wiem, czy to byli oni. No bo niby mieli kaski, ale coś może się zmienić.
    Przy okazji wybacz, że dzisiaj komentuję, ale telefon poszedł do naprawy i nie mogłam na nim przeczytać, a na kompie robiłam coś innego.
    Pojawia się Loki, czy tylko ja mam wrażenie, że Lucy tak jakby bała się go, czy może nie...? No i jeszcze to uczucie, że Henry był wynajęty przez rudego i tak dalej... Ciekawe co zrobi w obecnej sytuacji Natsu. Będzie zazdrosny? :D
    No i jeszcze Lisanna. Ja naprawdę ją polubiłam w Twoim opowiadaniu. Uwielbiam momenty, gdy się pojawia, bo to jest takie... no jakieś takie, że się cieszę.
    Na więcej mnie nie stać, gdyż moja wena coś mnie opuszcza ;-;
    Pozdrawiam i życzę weny. I przy okazji jeszcze raz dziękuję za przeczytanie, skomentowanie i doradzenie mi w sprawie mojego bloga :3

    ~Juvia L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A myślisz, że dla kogo?! ;) Osóbka, która pomimo braku dostępu do internetu, wszystkimi sposobami próbuje się dostać do rozdziału + czyta wszystko, co napiszę! Oczywiście, że dla ciebie kochanie!
      Ja też uważam, że ten rozdział jest najlepszy! Chociaż oczywiście w sezonie 3 i 4 sądzę, że znajdzie się jeszcze z 10 naj, bo jak przyjdą wyjaśnienia ... och...
      Juvię uratować albo Gray, albo Lyon i ja to ci mówię!
      Powiem, że nic się nie stało nie musisz przepraszać. Wiem, że i tak skomentujesz, więc o co mam się martwić ;)
      Co do Loki'ego i Henry'ego ... Zobaczycie, ale podpowiem, iż te dwie postacie mają ze sobą jakieś powiązanie, ale nawet o tym nie wiedzą :) Natsu? Zazdrosny? Phi!
      Ja kocham Lisannę! I wy też ją pokochacie, gdy dowiecie się, co wymyśliłam!
      Proszę bardzo. Zawsze staram się pomóc, doradzić, bo wiadomo, że jak ktoś czyta nasze wypociny inaczej je postrzega niż my sami :)
      Dzięki i pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Dedykajeszyn dla mnie... DEDYKEJSZYN dla mnie... Dedykejszyn dla MNIE! :D NYAAAAA! Dziękuję bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo! *kłania się*
      Hm, hm, hm... Teraz pozostało mi się zastanawiać do następnych rozdziałów, kto uratował Juvię, bo jeszcze się okaże, że to Lyon i co wtedy? Gray biedny będzie samotny ;-;

      Usuń
  10. No witam!^^ Zareklamowałaś się u mnie a ja z ciekawości przeczytałam całość. Jak już wspominałam czytanie idzie mi bardzo szybko, więc jakieś wyzwanie to dla mnie nie było, pomimo długości tekstu.
    Od czego, by tu zacząć? Ogółem cała akcja z wzięciem ślubu, mafią itd. Rozśmiesza mnie mocno, lecz jednocześnie lekko ekscytuję. Szczególnie świetnie wykreowałaś tutaj parkę GrayxJuvia.xD Ona próbuję go zabić, natomiast on nie wie za co i jakoś tak to leci. No i LYON, LYON, LYON, LYON... Dobra, uspokoiłam się, bo o ile główny męski bohater FT jakoś tak mnie nie przyciąga, to postacie poboczne owszem. Do NaLu podchodzę z dystansem, ponieważ w internetach tego paringu jest dużo, natomiast dobrych opowiadań jest naprawdę bardzo mało i nie podoba mi się jak większość fanów NaLu podchodzi do Lisanny. Cieszę się, że nie zrobiłaś, przynajmniej na razie z niej jakiejś kompletnie bezuczuciowej zdziry. Mam być szczera? Nie przepadam za Lucy jako postacią indywidualną i chyba nigdy nie będę przepadać. Wolę w kwestii charakterów właśnie Lisannę, jednakże Mashima niepotrzebnie ją ożywiał. Spartolił tym całą postać Lisanny, bo gdyby naprawdę umarła - ta postać byłaby w moich oczach bardziej przychylna, aniżeli żywa. Jednak to tylko moja skromna opinia i nie ukrywam, że pewnie wiele osób się ze mną nie zgadza, ponieważ nienawiść do Lisanny podchodzi pod czystą obsesję, a nie ukrywajmy, iż nienawiść do postaci fikcyjnej jest lekką dziecinadą.
    Co do Levy - Jakoś nie zaskoczyła mnie jej rola terminatorki, u mnie to jest norma.xD GaLevy jest mą ulubioną parką, więc chciałabym z nimi trochę więcej fragmencików. Lavcia, jest trochę nimi tutaj nienasycona. Szczególnie, że jam jest ciekawa gry jaką ze sobą przeprowadzą. McGarden naprawdę jest sprytna, a Gajeel też rozumny człek.
    Ten cały doktor Henry od początku mi coś nie grał, nie lubię imienia "Henry" w opowiadaniach zawsze mi się kojarzy ono z czymś niedobrym. Niezła zagwozdka z Erzą, ale ja na razie chyba wolę poczekać na rozwój akcji. Co do Liliany - nie, ona wręcz nie może być Lisanną. Byłaby to obraza dla mojej siostry, która ma na imię Lilianna, co prawda przez dwa "n", ale jednak.
    Ps. Już widzę minę Juvii jak tym motocyklistą okazuję się Lyon albo Gray, którego chciała zabić.xD
    Pozdrawiam Lavana Zoro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku... Aż mi wstyd, że ja tak wolno czytam, ale niestety studia nie dają żyć i z zasadzie w wolnych chwilach czytam.
      Co do Lisanny... Jest ta nienawiść, ale nie u mnie. W moim opowiadaniu ją bardzo lubię, więc nie martw się. Nawet jeśli będzie "zdzirą" to w zupełnie innym kontekście, bo właśnie po co robić kolejną walkę Nalu vs Nali... nie lubię tego.
      No, niestety ja uwielbiam Lucy, uwielbiam robić z niej super dziewczynę, chociaż zobaczysz, że coraz bardziej będzie się różniła od tej z FT, chociaż tą z mangi też lubię :) A! I zgadzam się z tobą, że lepiej by było, gdyby Lisanna nie ożyła. Ale ja nie patrzę na charaktery z Ft, ja staram się wykreować w miarę własne, choć niektóre rzeczy pozostawiam bez zmiany ;)
      Ja uwielbiam relacje Juvia & Gray. Boję się tylko, ze was zawiodę wyjaśnieniami i tym, co się będzie działo później z tym paringiem, choć może akurat mi się uda Was zadowolić! ;)
      Levy ... OMG. Terminator totalny i ja chcę taką dziewczynę i oczywiście będzie więcej scenek Levy& Gajeel, ale nie ukrywam, że główną bohaterką tegoż opowiadania jest Lucy:)
      Wiesz, z tym Henrym... Też zauważyłam, że jak jest ot imię, to jest coś złego i nie wiem, dlaczego/?
      Jeśli chodzi o Erzę... To raczej poczekasz do końca opowiadania ;)
      Dziękuję za komentarz, cieszę się, że spodobało ci się. Byłam naprawdę zaskoczona , że tak szybko przeczytałaś, bo wszystkie rozdziały liczą ponad 150, więc... no...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Świetnie piszesz *O* oby tak dalej!! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Halo Henry co ci?! Zgłoś się ey :c henry gupku to za ten wcześniejszy komentarz masz focha i zniknąłeś? :(
    Boże Gray kocham cie XD teraz tylko czekać aż Juvia sobie zda sprawę że to był on... muahaha *~* w ogóle Gray motocyklista ♡♡ ten kolo z czarno zielonymi włosami jest straszny ;-; no i wiesz... tak sobie czytam i myślę lel jeszcze nie było lokiego... kaboom parę zdań i rude włosy... OOOO LOKI XD kocham Cię Olcia-sensei ♡ mogę Cię tak nazywać? XD
    pozdrawiam i ślę weny ^*^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekażę Henry'emu wiadomość. Nie martw się ;)
      Jakie wyznania do Graya. Trzeba na wszystko czekać, więc cierpliwości.
      Oczywiście, że tak. Temn zielonowłosy to jest jedna z najważniejszych postaci opowiadania, ale jeszcze o tym nie wiecie...
      No i potrafię zaskakiwać. I nie martw się. Będzie jeszcze wielu bohaterów :)
      Możesz mnie nazywać jak chcesz, ale nie wiem, czy na to zasługuję....
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam

      Usuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)