Usłyszała cichy pisk. Niepewnie
zaczęła otwierać oczy, starając się ujrzeć, czy już znajduje się po drugiej
stronie. Blask, który ją oślepił, wydawał się być czymś nieziemskim, przez co
jeszcze bardziej utrzymała się w przekonaniu, że nie żyje. Sam fakt, że coś się
w niej zmieniło, był wystarczającym dowodem na przedostanie się na drugi świat.
Przecież wiedziała, że takie wydarzenie, nie mogło nastąpić za życia.
– Spokojnie. – rzekł mężczyzna
znajdujący się obok niej.
– Czy ja nie żyję? – szepnęła,
potroszeczku obejmując wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdowała.
– Gdybyś była martwa, to raczej
ja także, więc mnie nie zabijaj! – rzekł ironicznie, pomagając jej się
podnieść.
Po kilkunastu sekundach była w
końcu w stanie unieść do końca powieki. Ku jej zdziwieniu naprzeciw niej
znajdowała się goła, biała ściana, która w pierwszej chwili ją przeraziła.
Jednak wszystkie niepokoje znikły, gdy ujrzała promieniującą twarz Natsu, który
szeroko uśmiechał się w jej kierunku. Nie była w niebie. Żyła, bo ktoś ją
uratował.
Zawstydzona podniosła dłoń,
próbując się zakryć twarz. Wtedy właśnie poczuła ukłucie w rękę. Spojrzała na
nią. Dotarło do niej, że jest podłączona do kroplówki, a skromny pokój,
wydający się być wcześniej niebem, okazał się salą szpitalną.
– Co się stało? – zapytała
niepewnie, nie pamiętając niczego, po tym jak zemdlała.
– Ale jesteś wredna! –
odpowiedział, odwracając się od niej i udając obrażonego. – To ja rzucam się w
płomienie, by cię ratować, a ty mówisz coś takiego?!
Ścisnęła w dłoni prześcieradło,
którym była okryta. Szczęśliwa, dając upust swojej radości, zaczęła płakać.
Malutkie kropelki łez pływały po jej policzkach, a następnie spadały na
pościel. Nie potrafiła przestać, choć tak bardzo chciała. Sam fakt, że
zachowywała się tak żałośnie przed mężem, był dla niej wystarczająco
przytłaczający.
Natsu, przyglądając się jej, na
początku wystraszony odsunął się od niej. Bojąc się, że powiedział coś
niepotrzebnego, zaczął się szykować do przeprosin, lecz dziewczyna uprzedziła
go, mówiąc:
– Dziękuję i przepraszam.
– O czym ty gadasz? – odezwał
się niespodziewanie. – Przecież było w naszym „pakcie”, że obronię cię, jeśli
będzie trzeba. Nie rozum…
– Ale coś takiego? – krzyknęła,
nie dając mu dokończyć zdania. – Coś ci się stało?
– Mi nie, ale…
– Ale? – Dała mu sygnał, by
skończył myśl.
– Na twoim ciele pozostanie
blizna. Na plecach – rzekł, wskazując palcem na jej ciało.
Dostała karę za to, co
uczyniła. Nie powinna była być ciekawska. Gdyby nie chęć poznania nieznanego,
nic by się nie wydarzyło. Jednak teraz już było za późno. Niczego nie dało się
cofnąć.
– Czy możesz mi przynieść wodę?
– zapytała cichutko, pragnąc na chwilę zostać sama.
– Najprawdopodobniej tak –
odpowiedział, podnosząc do góry rękę i gładząc różowe włosy. – A ty wiesz o
tym, że już raz się obudziłaś?
– Kiedy?
– Kilka godzin temu, ale zaraz
potem znowu zasnęłaś – powiedział Natsu. – Dobra, to ja zaraz wracam. Zadzwonię
też do paru osób. Może nie wiesz, ale przyjaciele się o ciebie martwili.
Wyszedł, zamykając za sobą
drzwi.
Lucy, wylewając łzy w poduszkę,
nie potrafiła sobie wybaczyć tego, co uczyniła. Ani wybuch, ani pojawienie się
ducha nie było przypadkowe. Wszystko wydawało się idealnie ułożonym planem,
który miał określony cel nieznany dziewczynie. Jednak jednego mogła być pewna –
to ją chcieli zabić. Nie przypadkowo duch doprowadził ją do tego miejsca, nie
przypadkowo to ona zobaczyła wnętrze komnaty i nie przypadkowo wiedziała, co
tak naprawdę w niej się znajduje.
Niespodziewanie usłyszała, jak
ktoś wchodzi do pokoju. Pamiętała dokładnie, ile czasu minęło odkąd Natsu
opuścił pomieszczenie. To nie mógł być on. Wystraszona podniosła się i spojrzała
na mężczyznę, który stał w wejściu, opierając się o futrynę drzwi. Nic nie
mówiąc, patrzył na zakłopotaną dziewczynę, która wbrew pozorom, wiedziała, co
powiedzieć. Już od momentu, w którym się obudziła, była pewna, że to się
wydarzy. Wystarczyło tylko czekać, aż ten człowiek po nią przyjdzie i po jej
odpowiedź.
– Zgadzam się! – rzekła
przekonująco, dając do zrozumienia tajemniczemu człowiekowi, że zna jego
zamiary.
– Cieszę się – odezwał się,
ukazując białe zęby. – Jesteś pewna, że wiesz, co robisz?
– Myślisz, że jestem głupia?!
Wystarczyło to jedno wydarzenie, bym zrozumiała, co tu się dzieje! – krzyknęła
zdumiona niedowierzaniem mężczyzny.
– A Natsu?
Zamilkła.
Jednak nagle zdarzyło się coś
nieoczekiwanego. Delikatnie podnosząc kąciki ust zaczęła się uśmiechać. Szeroko
otworzyła oczy, patrząc obojętnym wzrokiem na przyszłego pracodawcę. Bestia
kryjąca za maską zwyczajnej nastolatki była jeszcze bardziej niebezpieczna niż
ktokolwiek mógł się spodziewać. Zamknięta przez tak wiele lat, nagle znalazła drogę
do ucieczki, mogąc się napawać atakiem na przyszłe ofiary.
– Przecież się zgodziłam? –
rzekła spokojnie.
Tajemniczy człowiek wyszczerzył
się tylko, po czym rzucił w jej kierunku telefon, który natychmiast chwyciła.
Następnie wyszedł z pomieszczenia, machając jej tylko na pożegnanie. Choć oboje
dobrze wiedzieli, że ich kolejne spotkanie nastąpi szybciej niż by sami
chcieli.
***
Uderzył pięścią o automat z
napojami, nie potrafiąc wytrzymać niepokojącego go uczucia bezradności. Ludzie
mijali go, traktując jak obłąkanego. Sam jednak nie zaprzeczał temu. Stukając
delikatnie czołem o szybkę, dawał wyraźne sygnały, że potrzebuje pomocy.
– Jestem żałosny – powiedział,
upadając na kolana.
Świadomość, że naraził ją na
niebezpieczeństwo, przytłaczała go. Nie dawała mu odetchnąć z ulgą. Choć
uratować ją przed śmiercią, na jej ciele pozostanie blizna, niepozwalająca
zapomnieć o tak okrutnym wydarzeniu. A to wszystko przez to, że nie poszedł
wtedy z nią, tylko jak głupi poleciał szukać jakiejś idiotycznej książki. Nawet
nie chciał dopuścić do siebie myśli, co by było, gdyby nie znajdował się tak
blisko miejsca wybuchu.
– Może się o mnie martwi? –
rzekł, spoglądając na ekran komórki, w której wyświetlały się wiadomości od
jedynie trzech osób – Erzy, Graya i Levy. – Przecież poinformowałem jej ojca, a
on nawet nie raczył mi odpisać! – syknął, wyładowując ponownie złość na
niewinnym automacie. – Co za skurwysyn?!
Nie potrafił się powstrzymać.
Równocześnie uderzając czołem i pięścią o martwy przedmiot, czuł się jak żałosny,
mały człowiek, który nic nie może zrobić.
***
Siedziała, rozmyślając nad tym,
co przed chwilą zrobiła. Dokładnie wiedziała, jak się zachowała, lecz nie
potrafiła zrozumieć, dlaczego w ogóle coś takiego stało. Przez jeden, krótki
moment przemieniła się w zupełnie kogoś innego. Na kilka sekund przekroczyła
granicę, którą zamknęła jej matka wiele lat temu
Nagle ujrzała nad sobą butelkę
wody. Podniosła głowę i spojrzała zaskoczona na Dragneela, który trzymał nad
nią napój. Uśmiechnięta przyjęła prezent, po czym kiwnęła głową w ramach
podziękowania.
– Coś się stało? – zapytał
zaniepokojony Natsu, widząc zmieszanie żony.
– Wszystko dobrze –
odpowiedziała, ukazując swój szeroki, „beztroski” uśmiech. – A co się działo w
szkole, gdy mnie nie było?
– W zasadzie… – zamilkł na
moment, zastanawiając się, czy martwić ją kolejnymi newsami. – W zasadzie to
sporo się wydarzyło i niestety nie są to przyjemne rzeczy.
– Nie rozumiem.
– Wiesz… – westchnął, błądząc
wzrokiem po całym pokoju. – Zaraz po tym wypadku, postanowiliśmy, członkowie
naszego klubu – dodał – by zbadać całą sprawę. I tak zajęła się tym ciotka
Graya, więc nie było problemu, by zacząć szperać obok policji.
– Aż tak rozniosła się ta
sprawa? – zapytała zdziwiona.
– Ty nic nie rozumiesz, Lucy.
To nie jest „jakaś sprawa”. Spłonęła znaczna część księgozbiorów, a przede
wszystkim zniknęły wszystkie rzeczy, które znajdowały się w jakimś tajemniczym
pokoju, którego nie było na planach budynku.
– Żartujesz?! – krzyknęła,
próbując w jakiś sposób połączyć wszystkie fakty ze sobą.
– Najlepiej będzie jak opowiem
ci, co dokładnie się wydarzyło.
Cisza
panująca w prawie pustym, zimnym korytarzu, jeszcze bardziej podsycała uczucie
niepewności i strachu. Tracił ukochaną osobę i nic nie mógł zrobić. Kolejne
minuty mijały, a Natsu dalej nic wiedział. Błąkając się bez sensu od jednego
kąta do drugiego, czekał, spoglądając co chwilę na godzinę w komórce. Był
świadomy, że nie powinien tego robić, lecz zbyt bardzo się martwił. Operacja
trwała za długo, przez co do jego myśli wkraczały najczarniejsze pomysły na to,
co mogło się zdarzyć.
W
pewnym momencie przystaną, wlepiając smutny i zmęczony wzrok w posadzkę. Mając
już dosyć tych wątpliwości rzucił się na krzesło. Pochylił głowę ku podłodze i
pociągnął palcami za swoje różowe włosy, z których część wyrwał.
Lucy
była ostatnim członkiem jego rodziny, na którym w ogóle mu zależało. Jej śmierć
ponownie spowiłaby jego świat samotnością. Obwiniałby się do końca dni za to,
że nie poszedł z nią do biblioteki, bo przecież tylko to mu by pozostało.
Nagle
drzwi otworzyły się. Z korytarza wyszły pielęgniarki ciągnące łóżko, na którym
leżała nieprzytomna Lucy.
Wstał
i podbiegł do żony, chwytając ją za zabandażowaną dłoń.
–
Proszę się odsunąć! – krzyknęła nagle jedna z pracownic szpitala.
–
Lepiej niech siostra się uspokoi. – Niespodziewanie wyszedł lekarz, który
położył dłoń na ramieniu kobiety. – Uważam, że pan Dragneel ma prawo pozostać
przy swojej żonie, chociaż przez moment. Bo jak widzę, sam potrzebuje pomocy.
Na
ciele Natsu również znajdowały się poparzenia, lecz nie były one tak groźne jak
u Lucy.
–
I co z nią, panie doktorze? – zapytał wciąż przerażony Natsu.
–
Mam na imię Henry, więc proszę się tak do mnie zwracać – rzekł, poprawiając
biały kitel. – Uważam, że stan pacjentki jest stabilny, choć czas pokaże, co
się z nią stanie. W tej chwili jest w śpiączce. Podczas operacji nastąpiła
akcja zatrzymania serca, przez co musieliśmy przerwać ją i rozpocząć próby
ratowania życia pacjentki. W konsekwencji czego istnieje możliwość, iż na jej ciele
pozostanie niegroźny, choć widoczny, ślad po dzisiejszym pożarze.
–
Rozumiem – szepnął z wytchnieniem chłopak.
–
Aż nie chce mi się wierzyć, co by było, gdybyś spóźnił się o dosłownie minutę –
powiedział szczerze lekarz. – Tak naprawdę w ostatniej, możliwej chwili
uratowałeś jej życie.
–
Chociaż raz mi się udało.
–
Panią Lucy proszę zabrać do przydzielonej jej sali – Henry zwrócił się do
pielęgniarki, która kiwnęła głową na znak zgody – a pana Natsu proszę o pójście
za mną.
–
Nie mogę zostać z żoną? – zapytał dość stanowczo.
–
Nie ma mowy! – Od razu się nie zgodził. – Kategorycznie zabraniam! W tej chwili
możesz nie czuć zbytnio swoich ran. Jednak po pewnym czasie tobą także trzeba
się zaopiekować, a sądzę, że nie chcesz być hospitalizowany razem z żoną?
–
Raczej nie – odpowiedział, odprowadzając wzrokiem nieprzytomną Lucy.
Posłusznie
kierując się za lekarzem, powoli zaczął układać sobie plan, dzięki któremu
będzie mógł pogodzić czuwanie nad żoną i poszukiwanie zamachowcy. Wiedział
dokładnie, że wybuch nie był zbiegiem okoliczności. Nie było żadnego powodu, by
akurat w tym miejscu były jakieś przewody, które spowodowałyby taki pożar.
–
Przepraszam?
Głos
lekarza wyrwał go z zamyślenia.
Odkrył,
że dotarli już do gabinetu, w którym mężczyzna o czarnych włosach średniej
długości postanowił opatrzyć Dragneela. Sam widok tak młodego lekarza i
chirurga w jednym wystarczająco zdziwił go. Wyglądał na niewiele starszego od
samego Natsu. Wysoki, dość dobrze zbudowany, z okiem zakrytym włosami sprawiał
wrażenie człowieka, któremu nie było pisane wypisywanie recept.
–
Mogę zapytać, ile masz lat?
–
Ja? – powiedział zaskoczony Henry. – Niedługo skończę dwadzieścia pięć, a co?
–
Wyglądasz na strasznie młodego – rzekł szczerze Natsu. – Nie spodziewałem się,
że ktoś taki będzie operował Lucy.
–
Życie płata różne figle, o czym zapewne sam nieraz się przekonałeś.
Lekarz
podszedł do swojego biurka, ustawionego na samym środku niewielkiego pokoju.
Następnie wyjął z niego kilka lekarstw i bandaże, którymi chciał opatrzyć
pacjenta.
–
W zasadzie to trochę kłamałem, ale moje doświadczenie nauczyło mnie, że w
pewnych sytuacjach należy odsunąć bliskich od poszkodowanych – odezwał się w
pewnym momencie. – Najgorsze już minęło, a na zaś nie ma się co martwić.
Niespodziewanie
usłyszeli pukanie do drzwi. Oboje spojrzeli w kierunku wejścia, zastanawiając
się, kto może ich odwiedzać w takiej chwili. Lekarz powiedział cicho „proszę”,
po czym powrócić do opatrywania pacjenta.
Do
pokoju weszła kobieta w wieku około trzydziestu pięciu lat. Ubrana w
charakterystyczny, granatowy strój policjanta ukłoniła się, równocześnie
zdejmując czapkę z głowy. Poprawiła czarne, krótkie włosy, a następnie podeszła
do mężczyzn
–
Czy mogę porozmawiać z Natsu Dragneelem?
–
Proszę poczekać jeszcze z dwadzieścia minut – odpowiedział jej Henry. – Ten
chłopak jest teraz pacjentem i potrzebuje pomocy, dlatego wolałbym, żeby pani
przez jakiś czas go nie męczyła. I kultura osobista nakazuje się najpierw
przestawić – dodał, nie odrywając wzroku od ran Natsu.
–
Przepraszam – powiedziała od razu. – Ur Milkovich, młodszy komisarz z piątego
komisariatu.
–
Jesteś ciotką Graya? – zapytał niepewnie Natsu.
–
Co za chamski bachor?! – syknęła, powstrzymując się od zrugania dość ważnej
osobistości. – Proszę, chłopcze, byś wziął pod uwagę różnicę wieku i nazywał
mnie pani Milkovich.
–
Nie sądziłem, że jest pani aż tak stara.
Kobieta, mając dosyć bezmyślnych komentarzy
chłopaka, wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.
Kiedy
tylko Henry skończył opatrywanie chłopaka, pozwolił mu pójść do Lucy Tak też
uczynił. Siadł przy łóżku nieprzytomnej Lucy i wziął ją za dłoń. Choć była już
bezpieczna, wciąż bał się puścić jej rękę, by nie dopuścić do najgorszych
scenariuszy. Tym razem chciał porządnie ją ochronić. Nie miał czasu na przesłuchania
i zabawy z policją, lecz wiedział, iż odmowa składania zeznać może jedynie
zaszkodzić.
–
Chciała o coś pani zapytać? – odezwał się w końcu, zauważając, że policjantka
weszła do pokoju.
–
Przecież wiesz, o co chodzi. Sprawa tej głupiej biblioteki nie będzie schodziła
z nagłówków gazet tygodniami.
–
No chyba, że wydarzy się coś równie interesującego – powiedział, dokładnie
rozumiejąc słowa kobiety. – W zasadzie, to nie mogę zbyt wiele pani pomóc. Nie
było mnie przy Lucy, gdy nastąpił wybuch. Mogę także rozwiać wszelkie pani wątpliwości
o osobie trzeciej, gdyż takowej nie widziałem. Więc ma jeszcze pani jakieś
pytania?
–
Czy wiesz, co mogła tam robić?
–
Szukaliśmy książki o smoczych figurkach i się rozdzieliliśmy. Mogę się tylko
domyślać, że ta zołza poszła jako „pogromca duchów” – rzekł Natsu.
–
Duchów? – dopytała się zaskoczona Ur.
–
Ostatnio założyliśmy klub i naszym pierwszym zadaniem było odnalezienie tzw.
damy z biblioteki czy jak ją zwali.
–
Rozumiem. – Kobieta kiwnęła głową. – A coś ostatnio jeszcze się wydarzyło?
–
Sądzę, że raczej to był wyjątkowo spokojny tydzień. Naprawdę spokojny dzień…
Nad
łóżkiem stały trzy osoby, wpatrując się w spokojną twarz Lucy, która wciąż nie
odzyskała przytomności. Zaniepokojeni jej stanem woleli czekać na jakiekolwiek
zmiany, niż martwić się jakąś głupią szkołą. Wiedzieli, że to oni ją dopuścili
do takiego stanu. Wyrzucali sobie, że wtedy z nią nie poszli i nie zapobiegli
tragedii. Ale skąd mogli wiedzieć, że coś takiego się wydarzy?
–
Co mówił lekarza? – zapytała w końcu Erza, przerywając niepokojącą ciszę.
–
Bez zmian – odpowiedział obojętnie Dragneel, delikatnie gładząc policzek żony.
– Chyba trochę przesadziłem w dręczeniu jej.
–
Durniu! – krzyknął Fullbuster. – Przecież dobrze wiesz, że to nie twoja wina. Ani
nasza – dodał, nie chcąc dawać pretekstu do kłótni.
–
Wiem o tym, ale…
–
Gdybyś poszedł wtedy z nią, to najprawdopodobniej oboje byście zginęli –
przerwała mu Erza. – Teraz nie czas na jakieś głupie użalanie się nad sobą!
–
Wiem! – wrzasnął Natsu. – Ale co innego teraz mogę zrobić?
–
Może rozwiązać sprawę tego pokoju? – zaproponował Gray.
–
I zostawić Lucy samą? No, genialny pomysł, Sherlocku! – rzekł Natsu,
przewracając oczami. – Myślałem, że tylko wyglądasz na debila, ale wyjątkowo
muszę przyznać, że także nim jesteś.
–
Czy ty siebie słyszysz? – odwarknął mu przyjaciel.
–
Głośno i wyraźnie – odparł Dragneel.
–
Nie każę ci jej zostawiać tutaj bez opieki. Wystarczy, że poprosimy o pomoc
Levy, a już ochrona typu tyranozaur zapewniona – wytłumaczył mu Gray. – A jakby
co mogę poprosić jeszcze ciotkę, to przyśle paru policjantów, którzy jej
popilnują.
–
Wolę być przy niej, gdy się obudzi.
–
A nie chciałbyś sprawić jej przyjemności i rozwiązać sprawę? – odezwała się w
końcu Erza, trzymając stronę swojego narzeczonego.
–
Wy się chyba za mocno się uderzyliście w głowę – powiedział Natsu. – Ja
naprawdę nie chcę zostawiać tu mojej żony.
–
Nie musisz się tak powtarzać – odparł Fullbuster. – Wiemy i rozumiemy. I
właśnie dlatego nie chcemy byś siedział tu cały czas sam.
–
Na pewno lepiej jest samemu niż w waszym zrzędliwym towarzystwie – odburknął,
nie ruszając się z miejsca.
–
Ale…
Gray
już chciał coś powiedzieć, gdy poczuł na swoim ramieniu dłoń Erzy.
–
A jeśli ci powiemy, że tamten pokój nie jest zaznaczony na żadnych planach
budynku szkoły? – rzekła, starając się wzbudzić w nim nieopisaną ciekawość.
Dragneel,
wiedząc, co przyjaciele próbują osiągnąć, westchnął. Tym razem podjął decyzję i
nie mógł o tak sobie opuścić dziewczyny, która przez niego leżała w śpiączce.
Musiał być przy niej, czekając w nadziei, że się obudzi.
–
Jeśli ta komnata była tak dobrze ukryta, to co się w niej znajdowało? – zapytał
przyciszonym głosem Natsu.
–
Nikt nie wie. – Gray wzruszył ramionami, nie potrafiąc odpowiedzieć na pytanie
przyjaciela.
–
Oprócz Lucy. – Wypowiedź Natsuzdawała się kończyć wcześniejsze stwierdzenie
chłopaka, który nie był świadomy jak ważny problem został poruszony. – Jeśli
założymy, że ktoś chciał się pozbyć osoby, która ujrzy tamto pomieszczenie to,
to oznacza, że ona – spojrzał na swoją żonę – jest jedyną, która zna tajemnicę.
–
I w związku z tym może być w niebezpieczeństwie – powiedziała Erza, rozumiejąc,
co Dragneel ma na myśli. – Może masz rację, że będzie lepiej, jeśli tu
zostaniesz.
–
Ale przecież nie będzie jej pilnować cały czas! – krzyknął Gray, nie
wyobrażając sobie stróżowania kolegi z klasy. – Daj sobie chociaż pomóc.
–
To nasza ostatnia propozycja! – rzekła stanowczo Scarlet, nie chcąc usłyszeć
słowa „nie”.
–
Zgadzam się! – szepnął cicho chłopak, nie chcąc dłużej kłócić się z Erzą.
Wow, chyba będę pierwsza XD
OdpowiedzUsuńJej, w końcu się okazało co się dzieje z Lucy. Cieszę się, że z nią wszystko w porządku.. <3
Co ze mną nie tak, że nie wiem, na co się zgodziła? To ja taka zaćmiona czy jeszcze nie było żadnej wskazówki dotyczącej tego..?
Natsu.. Półgłówku :D To było słodkie <3 Ale rzeczywiście mogłeś to skrócić XDDD
Aż się ryję do monitora jakie te opisy jego uczuć były słodkie <3 :3 :D
Aż nadużywam przez to emotikonek XD
No, takiej sceny z wyznaniem miłości to i ja bym chciała, nie jesteś sam Natsu. Szkoda, że rzeczywiście to tak nie wyglądało. XD
Muszę przyznać, że Makarov w twoim opowiadaniu jest wykreowany dziwnie, inaczej.. Ale to jest fajnie. :D Rzeczywiście przypomina dyrektora, już nie mistrza-ojca ale dyrektora! Chcę go więcej :D
Henry... Kim ty jesteś. Nie jestem pewna czy go lubię.
(Btw. Zazdrosny Natsiak? XDD To na pewno lubię XD)
Purehito.. W co ty się wplątałeś?
Erza Knightwalker jednak żyje! Zaskoczenie! :O
Robi się co raz ciekawiej...
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, życzę weny i pozdrawiam. <3
Czyli chyba nie było tak źle! Ale i tak pewnie jeszcze poprawię pod względem opisów itd, ale jak odpocznę, bo może przez zmęczenie wydawał mi się słaby.
UsuńJesteś pierwsza, bo pierwsza raczej skrytykowała to, że wstawiłam rozdział, choć mi się nie podobał, więc masz 1 miejsce!
Emotikony mi nie przeszkadzają. I masz rację. Nie wiadomo na co Lucy się zgodziła! Cieszę się, ze robi się coraz ciekawiej, ale nie bój się! Długo utrzymam was w niepewności!
Rozdział cudny.
OdpowiedzUsuńI......Przepraszam że nie skomentowałam poprzedniego, ale jakoś nie miałam weny, więc napisze teraz.
Strasznie spodobało mi się wątek Mavis i Zerefa (na to czekałam ;) ) i po dzisiejszym rozdziale domyślam się że ta Mavis była wnuczką założycielki szkoły.
Makarov, zbyt tajemniczo, on coś wie. Domyślałam się że uśmiercisz Purehito - nie jest mi go żal.
Hmmm... pojawiła się druga Erza.... dobra poczekajmy aż się rozwinie.
Jak mi się strasznie spodobał Henry :3 A Lucy.... O mamusiu jak zajebiaszczo - wiem dziwny zwrot xD - Kocham cię za to co robisz z Lucy.
Co do Natsu to mógłby się chłopak trochę otworzyć w stosunku do dziewczyny.
To chyba tyle.
Strasznie mi się podobało! Weny, dziewczyno.
I zaliczenia sesji !!!
Powodzenia - Psycho i Agrafka :3
Powiem, że na 100% Mavis młoda i stara to rodzina, bo nawet wskazuje na to nazwisko ;) Więc o jedną zagadkę mnie ;) - I nic się nie stało, że nie skomentowałaś, cieszę się, że dzisiaj to zrobiłaś.
UsuńTak, Makarov jest tajemniczy. A Purehito zawsze musi zginąć! I druga jest Erza jest, hoho!
Ja też lubię Henrego!
Cieszę się, ze się podobało. Chyba moje obawy były po prostu głupie i tyle ;)
Dziękuję bardzo, zaliczenie cholernie się przyda!
Awwww... jaki świetny rozdział *0*
OdpowiedzUsuńScenka z Natsu i Lucy wyszła tobie po prostu uroczo :DD Wnuczka Mavis ??? Może Lucynka... Erza? Erza? ERZA?! O kurde Erza xD Jednak mi się wydaje że to ta z Edolas (nie umiem napisać jej nazwiska xD), bo ona wyszła z Natsu i Gray'em. I chyba nie miała wtedy stroju pokojówki. Choć nie znane są zamiary naszej Tytani ;) Dzięki za taj wspaniały rozdział :) I zapomniałam o tym co dał Lucynie telefon. Wydaje mi się że Loki. Albo Henryk to tak naprawdę Loki. Albo w tym opowiadaniu w ogóle nie ma Lokiego xD
~~~~Pozdrawiam i przesyłam wenę oraz czas :)
SP- Jestem pierwsza, czy ktoś mnie wyprzedził podczas czytania xD
A nie jednak dużo osób mnie wyprzedziło xD
UsuńA kiedy tu wchodziłam było puściutko ...
Dzięki za kom. Ciekawe teorie. Może niedługo je obalę, a może niektóre potwierdzę. Ale masz rację co do tego, że to nie jest ta sama Erza ;) Gratuluję.
UsuńMoże następnym razem uda ci się byc na podium, ale uwierz mi, że każdy czytelnik i komentator jest dla mnie zawsze na pierwszym miejscu, więc dziękuję i cieszę się, że jednak rozdział się podobał ;)
Nya! Zatłukę za taki nic nie mówiący mi koniec :3 Ale że niby Erza...? Czy ja coś pomyliłam, czy ona przypadkiem nie miała jakiegoś sobowtóra...? Ale mniejsza. Jestem bardziej ciekawa kim jest ten fioletowo-włosy. I dlaczego zabił Purehito...?
OdpowiedzUsuńTrochę spodziewałam się, że opiszesz, jak Natsu ratuję blondynkę, ale to, że opowiedział jej jak to się o nią martwił i nie chciał jej opuścić... Rozklejam się! :3
I miałaś racje, że nikt nie spodziewał się TAKIEGO końca rozdziału. Ty za dużo tu tajemnic dajesz! :D
Pozdrawiam, życzę weny, zdrówka, czasu... I innych rzeczy, które Ci się przydadzą
A rozdział mi się bardzo podobał :3
~Juviś L.
Bardzo ci dziękuję i uwierz, że wszystko mi się przyda. Oczywiście, że kocham tajemnice, ale w zasadzie są one cholernie proste do wyjaśnienia. Podpowiem, co do "Erzy" - pamiętasz może, dlaczego Scarlet została przygarnięta do innej rodziny?
UsuńI nie martw się. Będzie jeszcze więcej tajemnic!
Dzięki za kom!
Pozdrawiam
Nel iel - wstawiam tutaj, bo szkoda, bo komentarz na temat rozdziału się usunie, gdy najprawdopodobniej zniknie wypowiedź "Nashi"
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, kilka literówek było, ale tak ogólnie to rozdział mi się podobal. Nareszcie się dowiedziałam ci się stało z Lucy, a byłam bardzo ciekawa ;) z wielką niecierpliwością czekam na nowy rozdział i śle dużo weny i powodzenia w pisaniu ;3
Uuuu no teraz to mnie zaciekawiłaś tym facetem w fioletowych włosach i tą kobietą, Erzą. Hmm, może to złudne podejrzenia, ale myślę że ten mężczyzna to Jellal tyle że przefarbował włosy żeby go nikt nie poznał. A co do tej "Erzy" mam wiele hipotez więc może lepiej się pohamuje. To było naprawdę słodkie, jak Natsu troszczy się o Lucy, odrazu widać że mu na niej zależy. Widać że powoli rośnie między nimi uczucie i mam nadzieję już niedługo doczekać się pierwszego pocałunku ^^. Ten Purechito jest...zły, zresztą jak zawsze, do tego wspomniał coś o wnuczce Mavis czyżby chodziło o ukochaną Zerefa. Uch, jest tyle pytań a tak mało odpowiedzi. Liczę na kolejny cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ślę wenkę i specjalnie dla ciebie jak najwięcej wolnego czasu ;).
Papa :*
Pocałunek? Natsu i Lucy... No niby na ok. 100, to może i niedługo będzie ;) Teorie fajnie i uważam, że odwaliłaś kawał dobrej roboty z nimi. Cieszę się, że zostawiłaś komentarz.
UsuńTeż nie lubię Purehito. I odpowiem, że tak. Mavis to wnuczka Mavis ;) I oczywiście, że u mnie tak jest, że mało odpowiedzi, a cholernie dużo pytań!
Oczywiście duża ilość czasu jest naprawdę kusząca. Sądzę, że troszkę powinno się rozluźnić po 7 maja, ale trudno powiedzieć :(
Oczywiście dziękuję i PAPA!
Wow! <------ tylko tyle mi przychodzi do głowy. Znalazłani kilka błędów ale nie rzucały się tak bardzo w oczy i nie przeszkadzałyżka w czytaniu.
OdpowiedzUsuńNareszcie się doczekałam i dowiedziałam co z Lucy xD coś tak czułam że Natsuś ją uratuje.
Nie mogę się doczekać kontynuacji.
Ślę pozdrowionka i wene. :*
Dziękuję bardzo. Przepraszam za błędy, ale strasznie źle wczoraj mi się sprawdzało i czułam, że tak będzie :(
UsuńCieszę się, że się doczekałaś i kontynuacja powinna was zadowolić!
Jeszcze raz dzięki ;)
Świetna notka... ciężko się czyta tego bloga na tym ciemnym tle... Nie mogę się jednak doczekać kolejnej ;)
OdpowiedzUsuńTwoja nie fanka nr 1 ale fanka I.K
Dziękuję bardzo za komentarz ;) I właśnie ja jestem zdziwiona, że ciężko, bo na każdym, moim ekranie dobrze się czyta. Może masz za jasno ustawione jasność monitora, bo w takim przypadku może ci się gorzej czytać :(
UsuńNo nic, i tak dziękuję za komentarz :)
PS. Można kopiować stąd treść więc ewentualnie możesz próbować kopiować do Worda i wtedy pewnie lepiej się będzie czytać :)
Ja ci podpowiem, bo chyba nikt nie zajarzył. Osoba, której kartka wpadła na Lucy, to był Lyon -> wyjaśnione chyba w 10 lub 11. Natomiast co do osoby, która przyszła do Lucy... Dwie osoby miały coś do załatwienia w Magnolii. Było to w rozdziale 14. Chyba wtedy były oba. Podpowiedź poszła, a ty myśl ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że moje zagadki się podobają. Chyba z blogów o FT nikt nie stworzył bloga z tak ogromną liczbą zagadek, a na tym jeszcze nie koniec! Hihihi!!!
Bardzo się cieszę, że rozdział ci się podobał. Mega ci dziękuję za komentarz, naprawdę wiele to dla mnie znaczy i nie ciesz się z braku trolla, bo jeszcze nie raz go otrzymacie. W tym sezonie szykuje chyba ... 3 jeszcze takie akcje? Własnie pewna nie jestem jak mi wyjdzie ;)
Oczywiście do następnego i postaram się jak najszybciej napisać rozdział, bo Wasze komentarze doprowadzają mnie do łez z radości!
Yo! Dopiero dzisiaj przeczytałam rozdział i tradycyjnie biorę się do komentowania. Po pierwsze chcę powiedzieć, że uwielbiam głuwkować nad tajemnicami twojego bloga :D
OdpowiedzUsuńN: Nie podlizuj się -,-
Wcale się nie podlizuję! Po tym rozdziale mam pewne podejrzenia, że Lucy ma rozdwojenie jaźni, lub coś podobnego. Do tego strasznie ciekawi mnie czego się dowiedziała xd i myślę, że głuwkowanie nad tym na nic się nie zda więc cierpliwie poczekam na odpowiedzi D:
Co do tego jegomościa, który przybył do Lucy to mam pewne przypuszczenia jednak zachowaniem je narazie dla siebie ;)
Yaa spodziewałam się tego, że Purehito nie powie im prawdy. Dobrze, że zginął. Nikt nie będzie mi obrażaj Natsusia od zera! Co do gościa, który zamordował go... tu też mam pewne przeczucia co do jego tożsamości jednak zapewne okażą się błędne xD a z drugą Erzą to kompletnie mnie zaskoczyłaś :D tyle teraz nasuwają się pytania typu czy ktoś ją porwał rodzicą gdy była mała i czy nie pamięta o swoich rodzicach... jednak zapewne trochę poczekamy na wyjaśnienia.
Lool chyba pierwszy raz napisałam taki poważny komentarz xD To twoja wina bo zawsze na twoich rozdziałach skupiam się i próbuję wyłapać najważniejsze elementy "układanki" xd No dobra więc... życzę weny i czekam na kolejny rozdział. I powodzenia z sesją! Gambatte Ola-san!!!
N: Jesteś okropna! W ogóle nie dałaś mi czegoś powiedzieć!
Jesteś za głupia, by coś dodawać do mojej jakże obiektywnej i inteligentnej oceny ;)
N: Hahaha uśmiałam się xD ty i inteligencja jesteście jak ogień i woda.
A spadaj z tąd! *wykopuje ją przez okno*.
Jeszcze raz! Gambatte!!!
Może Lucy ma rozdwojenie jaźni... tego nie powiem, ale za to bezbłędnie mogę je stwierdzić u ciebie ;)
UsuńAle teraz na serio. Wow! Jaki długi komentarz - pierwsze co pomyślałam. Komentowanie to tradycja - padłam. Posłuchaj! Jak ja cię kocham! I to jest szczerze. Dlaczego? Bo ja samą siebie uważam, że mistrzynię tajemnic - nie do, że brak mi skromności, tylko czasem się sama dziwę, że coś takiego byłam w stanie wymyślić. i jestem cholernie z siebie dumna, gdy ktoś główkuje nad tym, co napisałam.
Twoje teorie są ciekawe i nie odpowiem na nie, bo przecież muszę mieć ten element zaskoczenia, ale dodam, że te elementy układanki będą zaczynały mieć lekki sens pod koniec tej sagi, a przede wszystkim pod koniec opowiadania. I dziwię się, że zaskoczyłam was drugą Erzą, bo przecież "to" było. Tylko widać, że pięknie ukryłam ;)
Wena jest, czasu brak i mega dziękuję! Jak zaliczę wszystkie egzaminy, to zobaczycie jaką bestią pisania mogę być.
Dziękuję jeszcze raz za tak pozytywny komentarz! Ja napisałam u cb, że jak tylko będę miała czas, to przeczytam, więc nie musisz się martwić, że olewam twojego bloga, bo tego nie robię ;)
Jej! W końcu udało mi się nadrobić ^^ Rozdział mega, taka urocza scenka z Nalu Mrrr :3
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. :D A ta scenka na końcu. Mrrrrrrrrr :3 XD
Kto się całował z Erzą? Gray, Jellal? Zgłupiałam XD
Pozdrawiam i przesyłam DUŻO weny :D
No i Oliwia przerobiła się na kotka....
UsuńCieszę się, że rozdział ci się podobał, a co do scenki na końcu... Nie zdradzę nic, ale pomyśl... Czy mogą być dwie Erzy?
Wena jest, czasu brak, czyli tradycja, ale dziękuję za życzenia ;)
Aaaa! Mogą! Mogą! To jak w Edolas XD nie będę zgadywać. Nie wiem co tam planujesz, ale zaczyna mnie wkurzać. :'( Jesteś taka nieprzewidywalna... Ale to dobrze XDD
UsuńPowodzenia!
Neko Natsuki :3
O lel Erza Knightwalker siemaneczko :"D i to w stroju pokojówki o.o okaaaaay... z Purehito zostało tylko pire (nie, nie wiem jak to się pisze oświećcie mnie) ziemniaczane c: w sumie to było z lekka do przewidzenia że im za wiele dziadyga nie powie jednak jego uśmiercenie było zaskakujące myślałam że będzie dość ważną postacią ehh
OdpowiedzUsuńJest jakieś prawdopodobieństwo że to Igneel zaplanował ten wybuch? Tak jakoś mi przyszło do głowy ale to byłoby chyba za łatwe do rozwiązania :/
Ale ten gość... Mam głupie przeczucie że to Żelal ale on nie żyje i nie ma fioletowych włosów... a może to oni zaplanowali wybuch? Kurde kminię i kminię i nic... a może sama Mavis ;_;
Naluuuuuu *^* słodko jak w mojej herbacie którą się oplułam kiedy przeczytałam że tamta pokojówka to Erza xD pierwsza myśl że coooo a potem aaaa ta druga XD
Henry mi się nie podoba :< jest dziwny mam rozumieć że to męska wersja lisanny i będzie próbował im zniszczyć związek? XDD
A ten gość co przyszedł do Lucy... pracodawca? Czemu mi się wydaje że Lucyna zostanie mordercą? O.O
pozdrawiam i ślę duuużo weny :*
Oj twój kryminalny umysł nieźle działa...
UsuńDobra. Łatwe rozwiązania będą w tym opowiadaniu, więc dlatego niektóre mogą być zaskakujące a inne nie. Oczywiście nie odpowiem na twoje przypuszczenia, bo gdzieżby, ale bardziej się będę skupiała na innych sprawach, by w nich Was zaskoczyć, a niżeli na takich prostych odpowiedziach.
Cieszę się, że od razu zajarzyłaś o jaką Erzę chodzi i że cię jednak zaskoczyłam pojawieniem się tej postaci. Co do jej współpracownika... To się kiedyś wyjaśni.
Nie, Henry nie będzie kimś takim jak Lisanna zazwyczaj. On będzie miał zupełnie inną rolę do odegrania w tej historii, ale to później.
A kim zostanie Lucy? Zobaczymy. Ja na razie nic nie będę zdradzać!
Dziękuję serdecznie i pozdrawiam!