Levy weszła do klasy i usiadła
przy ławce. Wyjęła z torby najnowszy horror Stephena Kinga i rozczytała się w
lekturze, czekając na Lucy. Chociaż troszeczkę chciała oderwać się od
rzeczywistości, która stawała się dla niej z dnia na dzień coraz bardziej
nieprzewidywalna, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Dalej pamiętając sytuację
sprzed dwu dni, nie mogła wyjść z przekonania, że całe to małżeństwo, to jedna
wielka pomyłka. Przyswoiła sobie, że ojciec musi mieć swoje powody, lecz czy
dawało mu prawo decydować o jej życiu? Nie mogła tego wiedzieć, potrafiła
jedynie zgadywać.
Niespodziewanie usłyszała czyjś
chichot, który dochodził z niezbyt lubianego przez nią miejsca. Czuła w
kościach, że to znowu Lisanna coś wymyśliła. Wcześniej, zanim jeszcze umarła
jej siostra, była wredna i okrutna, jednak starała się ukrywać swoją złą
stronę. Teraz zachowywała się tak, jakby nie obchodziła ją czyjakolwiek opinia.
Mając na uwadze swoje
podejrzenia, wyjrzała znad książki i wtedy jak porażona pochyliła się
gwałtownie to tyłu. Gdyby nie interwencja Gajeela, przewróciłaby się na
podłogę.
– Witaj, ghi hi! – powiedział
Redfox. – Jejku, jesteś okropna, każąc mi tu tyle czekać.
– Czego chcesz?! – wykrzyczała,
nie rozumiejąc powodu obecności narzeczonego.
– Nawet się nie przywita –
parsknął, głaszcząc ją delikatnie po włosach.
Nie potrafiąc wytrzymać tego
upokorzenia, odepchnęła jego rękę, patrząc na niego wilkiem. Dawała mu wyraźne
znaki do tego, by sobie poszedł, lecz on mając to za nic, stanął naprzeciw niej
i położył dłoń na jej policzku. Zszokowana jego zachowaniem, pragnęła
odskoczyć, lecz jej późna reakcja spowodowała, że chłopak złapał ją od tyłu i
przycisnął do swojego ogromnego cielska.
– Spokój, bo inaczej ta ręka –
poruszył tą, którą trzymał na jej twarzy – uderzy cię w nieodpowiedni sposób i
będzie bolało – wyszeptał jej do ucha, a następnie ją puścił. – Dawaj stówę i
już mnie nie ma! – Wyciągnął przed nią dłoń, nie biorąc nawet pod uwagę tego,
że dziewczyna może się nie zgodzić.
Levy niechętnie przykucnęła, by
chwycić do rąk swoją torbę i wyjąc z niej portfel. Zawstydzona całym zdarzeniem
wolała, by chłopak wyszedł i zostawił ją w spokoju, dlatego pośpiesznie
wyciągnęła plik banknotów i podała mu je bez słowa. Redfox uśmiechnął się, a
następnie pogładził ją po niebieskich kosmykach, tak jakby chciał powiedzieć
„dobra dziewczynka”. Zgiął pieniądze, włożył je do kieszeni i wyszedł bez
słowa, zostawiając narzeczoną na pastwę klasy.
– Nienawidzę cię! – krzyknęła w myślach, rzucając się na ławkę.
***
Zostawiając za sobą dwójkę
przyjaciół, Gray i Erzanie sądzili, że tak rychło przyjdzie im się zgubić w
istnym labiryncie, którym była biblioteka. Kroczyli od jednych półek do drugich
i przyglądali się tytułom, by w razie potrzeby móc wrócić zapamiętaną trasą,
lecz moc książek była zbyt potężna i już po minucie domyślili się, że krążą
dookoła. Zrezygnowani wzruszyli ramionami i ruszyli na głupiego rozglądać się
za podobną tematyką do tej, którą szukali, by chociaż móc w pełni wykonać
zadanie.
Trzymali się kurczowo za ręce,
nie chcąc nawet brać pod uwagę możliwości, że się rozdzielą. Z lekka
zawstydzeni stawiali małe kroczki do przodu, dokładnie patrząc na tabliczki
wywieszone tuż nad regałami.
– To jest straszne! –
stwierdziła Scarlet, czytając po cichu kolejne wskazówki.
– Trzeba było wziąć ze sobą
Levy!
– Raczej, by się nie zgodziła –
odpowiedziała mu po chwili zastanowienia.
Na początku nie komentując jej
stwierdzenia, wskazał na plakietkę z napisem „Dzieła Sztuki”, która dała im
nową nadzieję na odnalezienie odpowiedniej pozycji. Pełni nadziei przyspieszyli
kroku, mijając kolejne stare księgi, by dojść do małego kącika czytelniczego,
którym znajdował się drewniany stolik z rozstawionymi dookoła czterema,
brązowymi fotelami. Zmęczeni usiedli na nich, wygodnie się rozkładając, a
następnie rozejrzeli się wokół siebie, chcąc ocenić, w jakiej sytuacji się
znajdują.
Stare lampy, widzące nad
regałami, idealnie oświetlały przejście, które w całości było wyłożone
granatowo–szarym dywanem, ozdobionym pięknym, złotym ściegiem. Po obu stronach
wykładziny znajdowały się równo poustawiane szafy z księgami, których wartość
przekraczała ludzkie wyobraźnie. Oprawione w złote obwoluty, które delikatnie
połyskiwały w momencie, gdy naraziło się je światło, jeszcze bardziej podkreślały
magiczność miejsca, które było zazwyczaj traktowane przez uczniów jako
niepotrzebny dodatek.
– A mówiłaś coś o Levy? –
zapytał w końcu Fullbuster, zastanawiając się od dłuższego czasu, co się
wydarzyło między dziewczynami.
– Wczoraj, z rana, wydarzyła
się bardzo niepokojąca rzecz. Nie znam szczegółów, jednak od paru osób udało mi
się wyciągnąć pewne informacje. – Wzięła głęboki oddech, zanim zaczęła
opowiadać. – Podobno Gajeel wtargnął na teren naszej szkoły i zażądał od Levy
pieniędzy. Po tym zdarzeniu Lisanna zaczęła ją dręczyć i prawie doszło do
bójki, jednak powstrzymała ich Lucy, która… zrobiła coś bardzo dziwnego.
– Co masz na myśli?
– Sama nie wiem, bo każdy, kogo
o to pytałam, odpowiadał mi, że „nic się nie wydarzyło”, ale wiem, że to kłamstwo.
Bali się Lucy, prawda? – dopytała się narzeczonego.
– Trudno powiedzieć, ale to
jest najbardziej prawdopodobne.
Wyjęli ogromny tom, który
zawierał ponad tysiąc stron materiału. Musieli się wzajemnie asekurować, by nie
narazić się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Gdy w końcu trzymali księgę w
dłoniach, szybko pobiegli do stolika, który wcześniej widzieli, i rzucili na
niego księgę, mogąc odetchnąć z ulgą.
Oparli się o fotele, próbując
złapać oddech.
– Nie mamy wyboru! –
stwierdziła Erza, która będąc pełna determinacji, stanęła nad stolikiem i
położyła na niej rękę, by jeszcze na moment się zawahać. – Lucy i Natsu na nas
liczą! Nie możemy ich zawieść.
Gray pokiwywał głową. Jednak
uczynił to w pewnej odległości, mając złe przeczucia. Gdy tylko Scarlet
odtworzyła tom, na jej twarz wysypał się gruby kłak kurzu. Chłopak, próbując
zachować spokój, chwycił się na usta, by tylko nie zacząć się śmiać. Wiedział,
czym może grozić takie zachowanie, dlatego postanowił nie dołączać do ducha,
którego tak usilnie poszukiwali.
– Nie bój się, raczej
przeżyjesz – powiedziała, dając mu do zrozumienia, że potrafi czytać jego
myśli. – Teraz mamy ważniejsze sprawy, więc proszę cię, szukaj razem ze mną!
Przełknął ślinkę na myśl, że
się nie zgodzi. Wiedział, jakby skończyła się ta historia, więc po prostu do
niej dołączył w momencie, gdy przekartkowywała kolejne strony księgi. Nie znał
się zbytnio na tej dziedzinie wiedzy, lecz bardzo dobrze zapamiętał wygląd
figurki, więc na pewno byłby w stanie ją rozpoznać. W dalszym kwestiach musiał
zaufać Scarlet, która od wielu lat zajmowała się dziełami sztuki zbieranymi
przez jej rodzinę.
– A jak niczego nie znajdziemy?
– zapytał w końcu.
– Musimy. To nie przypadek, że
aż tyle osób je ma – rzekła, nie odkrywając wzrostu od książki. – Dodatkowo
niepokoi mnie fakt, który dotyczy Lucy. Skoro tutaj mieszkała, to czemu nikt
jej nie zna, nie pamięta? Natsu ją kojarzy, ale już po wybuchu IV wojny
światowej, a co było wcześniej? Zapewne mieszkała w Pengrande, ale masz te
figurki i zdjęcie, a to oznacza, że przez jakiś czas żyła tutaj.
– Nie potrafię odpowiedzieć ci
na te pytania.
– Wiem, ale to wszystko jest
takie dziwne… – Niespodziewanie otworzyła szeroko oczy, patrząc ze zdziwieniem
w jeden, konkretny punkt na stronie dwusetnej. – Niemożliwe – powiedziała z
niepokojem w głosie.
– Coś się stało? – spytał
zdziwiony Fullbuster.
– Słyszałeś może o fabryce
zabawkarskiej, która została stworzona przez tą samą osobę co nasza szkoła? –
Gray kiwnął głową. – Fairy Tail – szepnęła cicho. – Te figurki zostały
wytworzone w najlepszej fabryce zabawek w tamtym okresie!
Widział to w jej oczach. To
podniecenie, które wywołała prosta wiadomość. On sam wiedział, że jeśli smoki
okażą się być autentyczne, mogą mieć niebotyczną wartość historyczną i
nominalną jako ostatnia pozostałość po tak znanej marce.
– Jest coś jeszcze na temat
tych przedmiotów? – dopytał się z czystej ciekawości, nie podzielając
fascynacji narzeczonej.
– He? Co?! – Zaczęła rozglądać
się dookoła, budząc się z amoku. – Już czytam! – Zawstydzona wlepiła wzrok we
wcześniej czytany tekst. – Jest napisane, że zostało wyprodukowanych tylko
kilkanaście egzemplarzy, z czego większość trafiła do przyjaciół córki
założycielki.
– Bardzo przydatne – mruknął
pod nosem.
– Oczywiście, że tak! –
Uderzyła go wyprostowaną dłonią w głowę. – Ty nawet nie wiesz, ile to jest
warte!
– A co mi po tym, skoro nie
dowiedziałem się, co mają wspólnego ze mną, Lucy i Juvią!?
– Przecież masz tutaj wyraźnie
podkreślone, że córka założycielki dała
figurki przyjaciołom, a to oznacza, że któreś z was jest wnukiem tych
ludzi! – Sapiąc głośno, próbowała dojść do siebie po porządnym zruganiu
chłopaka. – Bez sensu jest ci to tłumaczyć. Lepiej chodźmy poszukać wejścia i
poczekać na Lucy i Natsu.
– Dobrze – powiedział grzecznie
Fullbuster.
Już chcieli iść i odłożyć
księgę na miejsce, gdy coś ich zaniepokoiło. Wołanie „rozległo się po całym
pomieszczeniu, odbijając się głośnym echem. Jednak chwila szczęścia po kilku
sekundach przeraziła się w przerażenie, które powstało moment po usłyszeniu
głośnego wybuchu. Zamierając, nie spodziewali się, że aż tak bardzo sparaliżuje
ich strach. Dopiero chwila, w której usłyszeli krzyk Dragneela, zmusiła ich do
działania.
– LUCY! – wrzasnęli, biegnąc w
stronę miejsca, z którego wydobywał się dym.
Crocus
Cichy odgłos kroków zdawał się
zabijać niepokojącą ciszę, która panowała w ogromnej rezydencji leżącej na
peryferiach stolicy. Jeszcze niedawno, pełna energii i życia, cieszyła swym
wyglądem szczęśliwych domowników, którzy żyjąc jak prawdziwa rodzina, cieszyli
się każdym dniem do czasu…
Teraz, gdy większość ze służby,
przewijała się po kątach korytarzy w postaci zmasakrowanych zwłok, to miejsce
zaczęło przypominać sale tortur. Przewijające się na dywanach resztki organów i
głuche błagania ludzi, którzy umierali w przerażającej agonii, mogły zrazić
wielu ludzi, ale nie Zerefa… Bezwzględnego człowieka, nieposiadającego nawet
grama sumienia, które mogło dać mu zwyczajne, ludzkie współczucie.
Idąc przez korytarz w pełni
wymazany krwią, co chwilę dawał znać swojemu słudze, by ten robił dla niego
przejście, nie chcąc pobrudzić sobie nowych butów flegmą plebsu. Chłopiec na
posyłki, młody mężczyzna w wieku Natsu Dragneela o czarnych, długich włosach i
tego samego koloru oczach, które nie wyrażały niczego oprócz obojętności,
zwinnymi ruchami zsuwał na bok złoty dywan, który w tym momencie mienił się
czerwoną substancją. Ubrany w kruczy, długi płaszcz, za którym trzymał
naładowaną broń, szedł przed młodzieńcem o podobnym wyglądzie, wystrojonym w
elegancki garnitur.
– Mój ojciec to totalny
niechluj. Ja bym to kazał dokładniej posprzątać – odezwał się w pewnym momencie
gentelman, dochodząc do złoto–czarnych drzwi, przed którymi stał mężczyzna o
długich, czerwonych włosach i tego samego koloru soczewkach. – Witaj, Flame! –
przywitał się grzecznie, widząc, jak bardzo irytuje znanego mu człowieka.
– Miło mi, panie Zerefie! –
Flame ukłonił się.
Nagle cała trójka skierowała
wzrok w stronę niewielkich, drewnianych drzwi, które prowadziły do pokoju dla
służby. Ujrzeli w nich stojącą młodą, dwudziestoletnią dziewczynę o
kasztanowych włosach, próbującą się wydostać z tej rzezi podczas nieuwagi
mężczyzn. Przerażona swoim błędem spojrzała błagalnie na Flame’a, który trzymał
naprzeciw niej naładowaną broń, będąc gotowym wystrzelić z niej w każdej
chwili. Jednak członek mafii nie zamierzał jej puścić. Kręcąc głową, dawał jej
znak, że nie może liczyć na pomoc.
– Nie! – krzyknęła służąca,
uciekając w kierunku wyjścia.
Nie czekając, Flame strzelił,
trafiając dziewczynę prosto w głowę. Krew roztrysnęła się wraz z resztami mózgu
po przeciwległej ścianie, tworząc na niej makabryczny ślad. Bezwładne ciało,
opadając na stos zamordowanych, dołączyło do okrutnej kolekcji zwłok.
– Żałosne – rzekł Zeref,
patrząc na Flame’a. – Ja bym kazał swojemu słudze tak ją zabić, by nie narobić
przy tym bałaganu. A nie brzydka, to może i bym zarobił na niej? – zaproponował
z uśmiechem na twarzy.
– Czego tu szukasz?! – zapytał
wprost Flame.
– Przyszedłem w odwiedziny do
ojca – odpowiedział szczerze.
– Możesz sobie już stąd pójść.
Igneel raczej nie zechce z tobą gadać.
– A jeśli powiem, że wiem, kim
jest Lucy Heartfilia, to wtedy zmieni zdanie? – zapytał, pochodząc do
mężczyzny.
Flame prychnął, po czym usunął
się na bok, dając wejść do środka Zerefowi i jego słudze.
– Uważaj. Już raz twój brat
oberwał za ten spryt.
– Ja NIE jestem moim bratem! –
rzekł ostro Dragneel.
Zeref wszedł do pokoju, który w
całości był wyłożony ciemno–czerwonym dywanem, idealnie komponującym się ze
zwłokami porozstawianymi po kątach. Niewielka biblioteczna, która zawierała
kilkanaście woluminów, znajdowała po prawej stronie od drzwi, zajmując małą
część przestrzeni pokoju. Samo pomieszczenie, zbyt ogromne na gabinet, było
pomalowane na złoty kolor, będący symbolem władzy.
Jednak nie to go interesowało,
gdyż cała jego ciekawość przeszła na krwistowłosego mężczyznę siedzącego przy
dębowym biurku, który był odwrócony tyłem do wejścia. Idąc pewnym krokiem,
doszedł do punktu docelowego, a następnie uderzył dłońmi o stół, chcąc
poinformować staruszka, że przybył.
– Witaj, synku – rzekł Igneel.
– Wiedziałem, że przyjdziesz. – W tym momencie, ku zaskoczeniu wszystkich
zebranych, starszy Dragneel odwrócił się, ukazując swoje nastroszone włosy,
których kolor idealnie komponował się z czarnym garniturem i biało–czarnym
szalikiem w łuski. – Mogę poświęcić ci trochę czasu.
– Dalej nosisz to gówno?! –
zapytał wprost, wskazując na materiał zawinięty wokół szyi.
– A dlaczego miałbym tego nie
robić? – spytał zaskoczony. – Wiesz, że nie mam czasu, synku, więc proszę nie
przedłużaj.
– Co to miało być?!
– Co masz na myśli? – dopytał
się Igneel, udając niewiniątko.
– Dobrze wiesz, że chodzi mi o
Natsu i Lucy! – krzyknął Zeref. – Wyjaśnij mi tę chorą sytuację!
– A jeszcze się nie domyśliłeś?
– Wciąż próbował go podpuścić, chcąc zmusić do myślenia. – Nie będę ci ułatwiał
zadania.
– Dobrze wiesz, że tego nie
potrzebuję. – Prychnął, odwracając się od ojca. – Tylko dlatego, że jestem
synem prostytutki, traktujesz go lepiej.
– Tego bym nie powiedział.
– Zawsze dostaje wszystko, a
gdy raz myślałem, że zabiorę mu żonę, ty i ten Flame musieliście się wtrącić –
mówił dalej, ignorując wypowiedzieć Igneela. – A wszystko szło tak idealnie.
Miałem niezłe plany w stosunku do tej blondynki, a ty musiałeś wszystko zepsuć!
– Wydawało mi się, że to Natsu
uratował tę dziewczynę. – Przerwał mu, próbując się jakoś wytłumaczyć.
– Cały czas kazałeś ją śledzić.
To, że akurat wtedy samochód się zatrzymał, było twoją sprawką, i nawet nie
próbuj zaprzeczać. Miałeś plan od samego początku i jedyną osobą, która ci w
nim przeszkodziła, był nikt inny jak Natsu Dragneel. Ten dureń wszystko mi
zniszczył, a tobie przez przypadek pomógł.
– Nie mogę zaprzeczyć –
powiedział Igneel, opierając łokcie o biurko.
– Jesteś bezlitosny! – syknął.
– Twoje gierki są przerażające. Wciągnąłeś własne dzieci w zakład z królem,
który nawet nie wiem, czego dotyczy. Jesteś zwykłym mordercą, nie mającym serca
dla zwykłych, szarych ludzi. Ty nie masz – odszedł stolik dookoła i przysunął
się do ucha ojca – prawa żyć – wyszeptał mu, po czym wrócił na miejsce.
– Chcesz wiedzieć czy mnie
zabić? – zapytał w końcu starszy Dragneel.
– Natsu chce wiedzieć, ja chcę
zabić – odpowiedział szczerze. – Jednak jestem świadom konsekwencji, jakie
niosą ze sobą konsekwencje mojego działania. Nie chcę być taki jak ty, dlatego
jestem cierpliwy. Mam czas, którego tobie brakuje.
– Jakiś ty troskliwy – odparł
ironicznie. – A coś słyszałem o Lucy?
– Musiałem tu jakoś wejść, a
tak w rzeczywistości – wziął głęboki wdech – nie do końca jestem pewien, czy
moje teoria jest słuszna, lecz jeśli okaże się prawdziwa będziemy mieli poważny
problem.
– Nie możesz znać nawet cienia
prawdy. Jesteś na to za młody.
Zanim Zeref się zorientował,
jego ojciec stanął przed nim. Czując się jak malutki piesek, odsunął się na
bok, brzydząc się dotyku własnego rodzica.
– A kto ją zna?!
– Ja i jeszcze jedna osóbka,
która jest bardzo blisko niej, ale… – wziął do ręki długopis, po czym ścisnął
go z całej siły, rozwalając w drobny mak – jego muszę unicestwić.
– Czyli mam prawie ten sam cel.
– Mavis.
Słysząc to imię, Zeref zląkł
się.
– To jest prawdziwy powód tej
wizyty, czyż nie? – dokończył Igneel.
– Zamknij ten ryj!
– Aż tak bardzo ci na niej
zależało? Przecież to była zwykła, nic nieznacząca dziewczynka.
Zeref nie wytrzymał. Podbiegł
do żywiciela i z całej siły cisnął nim w stronę podłogi, przewalając go na
ziemię. Sługa, który do tej pory nic nie robił, od razu zareagował, próbując
powstrzymać swojego pana od tak haniebnego czynu, lecz młodszy Dragneel się nie
poddawał. Złość, którą tak bardzo w sobie trzymał, nagle znalazła ujście. Nie potrafił
się powstrzymać. W jego myślach wciąż tkwiły ciche wołania: Zabij, zabij!
Pragnąc ich słuchać, coraz mocniej zaciskał ręce na szyi Igneela, który
zachowywał nienaturalny spokój.
– Proszę przestać!!! – krzyknął
pomagier, odpychając Zerefa na bok.
– Zamknij się!!! – wrzasnął,
opluwając człowieka, który pragnął mu tylko pomóc. – Muszę go zabić!
– Powiedz to – szepnął cicho
Igneel, wciąż leżąc na podłodze.
– Nienawidzę cię! – syknął
Dragneel, drapiąc się paznokciami po zaczerwienionej twarzy. Oddychając jak
wygłodniałe zwierzę, ściskał z całej siły swe dłonie, powodując krwawienie na
policzkach i czole. – Nienawidzę cię za to, że zabiłeś moją ukochaną Mavis!!!
Ciche jęki zaczęły przeradzać
się w głośny pisk, którego nie w sposób było powstrzymać. Rozpacz, która
ogarnęła młodego chłopaka, była nie do opisania. Czując na sobie
najpotworniejsze tortury, osunął się na ziemie, zasłaniając rękoma zapłakaną i
zakrwawioną twarz. Nie chciał, żeby jego ojciec ujrzał choć milimetr tego
żałosnego oblicza. Zbyt wiele już miał powodów do dręczenia syna, dlatego nie
chciał mu dokładać kolejnych. Już samo otworzenie starych ran było dla Zerefa
zbyt okrutne, a był świadomy, że nie tylko to ma w zanadrzu starszy Dragneel.
Starając się zachować ułamek dumy, krzyknął do służącego:
– Zabierz mnie stąd, Mard Geer!
– Tak jest, panie.
Podszedł do swego pana i zdjął
swój ukochany płaszcz, układając go na ciało Zerefa. Następnie chwycił go w
pasie i podniósł, by po chwili poprowadzić w stronę wyjścia, wciąż asekurując
przed upadkiem. Czuł, jak jego pan drży, wspominając wydarzenia sprzed kilku
lat. Znał tę historię, lecz nigdy nie był w stanie zrozumieć, jak wiele
znaczyła dla niego ta kobieta.
– Nawet, jeśli jesteś synem
prostytutki, to nie będę cię traktował inaczej – odezwał się niespodziewanie
Igneel. – Natsu także skrzywdziłem i nie ma znaczenia, jak będę próbował
odkupić swe winy, bo i tak wy mi nie wybaczycie. Wasze serca są z kamienia,
tylko prawdziwa miłość będzie w stanie zmienić je.
– To czemu zabiłeś kobietę,
którą kochałem!? – syknął młodszy Dragneel, na moment się zatrzymując.
– Po prostu wybrałeś
nieodpowiednią dziewczynę – na chwilę zamilkł – zresztą tak jak twój brat. –
Podniósł rękę i spojrzał na zegarek znajdujący się na jego nadgarstku. – Muszę
iść na spotkanie do Magnolii.
– A przypierdziel w jakieś
drzewo! – powiedział zgorzkniale Zeref, wychodząc z pomieszczenia.
Przechodząc przez tę samą drogę
co wcześniej, wyszli na zewnątrz, a następnie skierowali się w stronę dawnego
ogrodu. Zadbane przez ogrodników klomby pięknie komponowały się z białą
altanką, wewnątrz której znajdowała się niewielka ławeczka i okrągły stolik.
Otoczona tęczowym kwietnikiem sprawiała, że to miejsce zdawało się być scenę
wyjętą żywcem z jakiejś baśni. Zeref, widząc tę część rezydencji, nie omieszkał
się nawet pomyśleć, że tu nie wstąpi. Wręcz biegnąc w stronę niebieskich
kwiatuszków, zostawił za sobą sługę, który zląkł się reakcji swojego pana.
– Kochała je – odezwał się
nagle Dragneel, próbując wyczuć zapach jesiennych roślin. – A ja kochałem ją.
Usiadł wygodnie na ławce,
opierając się plecami o małą poduszkę służącą za podpórkę. W ręku trzymał
zerwany kwiat, obracając go palcami i co chwilę wąchając. Wspomnienia, o
których tak bardzo pragnął zapomnieć, zaczęły napływać do jego głowy, sprawiając,
że z oczy popłynęły kropelki łez. Jej ciepły uśmiech, szczere oczy i delikatne
dłonie… Tak bardzo chciał ją, chociaż ten jeden raz, ujrzeć.
Wypłakując się w ramię swojego
sługi, nie spodziewał się, że wspomnienia tak silnie w niego uderzą. Ból, który
nieustannie mu towarzyszył, sprawiał, że nie mógł zapomnieć. Jej uśmiech,
ciepła dłoń i otwarte serce dały mu szansę, by stać się człowiekiem i zmierzyć
się ze swoimi lękami. Jego ojciec zniszczył wszystko, na co tak bardzo
pracowała jego ukochana. Stał się bezlitosny, okrutny i przede wszystkim żył
tylko dla zemsty, nie widząc w swojej egzystencji innego sensu.
Jednak nie wiedział, co tak
naprawdę pozostawiła po sobie Mavis. Tak jak ona dała mu szansę, tak on
wyciągał ręce do tych, którzy potrzebowali jego pomocy. Mard Geer, i jemu
podobni, pozostawieni na rzeź jako sprzedani niewolnicy, nie widzieli żadnego
światełka nadziei na lepsze życie. Dopiero spotkanie z Dragneelem sprawiło, że
ich świat nabrał barw. Nie miało dla nich najmniejszego znaczenia, czy będą
zabijać w imię Zerefa czy dokonają zemsty dla jego uciechy. Mieli dług i jego
spłacenie było istotą ich bytu.
– Musimy iść na spotkanie –
odezwał się w pewnym momencie Zeref. – Jakoś dotrzemy w parę godzin do Magnolii
i nie mogę się spóźnić – rzekł, sapiąc.
– Tak, mój panie – powiedział
Mard Geer, pomagając wstać Zerefowi.
– Jestem ciekaw, czy śmierć
Liliany była też zaplanowana? – zapytał na głos. – Przecież akurat tego dnia
był jej pogrzeb i właśnie o tej godzinie cała szkoła była pusta… On chciał ją
zabić, moją ukochaną Mavis. – Uświadomił sobie Dragneel, analizując wydarzenia
z tamtego dnia. – Dlaczego to się stało?
– Nie wiem, ale ludzie z
miłości potrafią robić nawet największe głupstwa – rzekł sługa, uśmiechając się
delikatnie w kierunku swojego pana.
Rozdzialik! Lecę czytać :D
OdpowiedzUsuńRozdzialik super. Nie spodziewałam się, że w TAKI sposób przedstawisz Mavis i Zerefa, gdy sie poznali. To było takie słodkie, ten zakłopotany Zeref - coś naprawdę przepięknego.
UsuńJak dla mnie, lepiej by było, gdyby wspomnienia były na złoto, ale sentyment do wcześniejszego złotego nie pozwala mi nadal tak myśleć, więc wiesz.
Przepraszam, ze taki krótki komentarz, ale naprawdę się śpieszę :*
Pozdrawiam, życzę weny i zdrówka.
~Juvia L.
Poczekam na opinię innych, bo ja też mam ten sentyment do złotego ;)
UsuńNic się nie stało i tak rozdzialik taki bez większej akcji. Cieszę się, że chociaż się podobało!
Kurczę, nie wiem jak ja to napisałam - chcę, żeby wspomnienia były na złoto, ale sentyment mam do złotego. Mam nadzieję, że zrozumiałaś o co mi chodziło ;) Bo napisałam trochę masło maślane...
UsuńJakoś zrozumiałam ;)
UsuńJaki piękny rozdział. Wzruszający ;_;
OdpowiedzUsuńBiedna Mavis. ;_; Biedny Zefciu ;_;
To takie smutne, aż mi się chciało płakać. KURDE! A skąd Maard Geer, wiedział o słowach Mejbis?! O NOŁ?! BYŁ PRZY TYM!? Czy Zefek mu o tym opowiadał? O MADAFAKA. Ale super. Nie wiem... ale rozdział taki... przyjemny, i taki słodki....
Zeref... taki ogrodniczek!
_____________________
Zeref, co kwiatów ma sto!
I rzuci wszystko na stos!
I co z tego, że osa na nosa?
Kiedy ma Mavis swą!
Pewnego dnia
Co godzina sięga dna
Prawdę wydać czas
By mieć na zapas
Co dało amory
I już nie ma zmory
Szczęście długo nie potrwało
Gdyż ojca znalazło
Co piękną Mavis zabrało
Lilianę, te lilie te zakazało
A zło pozostało.
Ten czarny dzień
Co wspomina cień
Gdyż Mavis piękna
Została zabrana
I już śmiechem nie uraczy
Gdyż urok uroczy
Został zabity na wieki
I szepcze mu skromnie:
"Nie zapomnij o mnie!"
I teraz co roki
Uważa na kroki
Teraz astry wylewają łzy
Gdyż nasz Zeref stał się zły!
Hahhahahha, dzięki! Pierwszy raz napisałam taki zrymowany wiersz. XDD Wiem, jakiś pokręcony, ale ciiii. xDDDD
Pozdrawiam i weny życzę!
Piękny wiersz! Dziękuję bardzo za taki komentarz. Nie był to jakiś wyjątkowy rozdział, ale czasem trzeba odpoczynku od takich poważniejszych, ale to wcale nie znaczy, ze ten nie miał sensu ;)
UsuńJuż jestem po!
OdpowiedzUsuńPierwsze spotkanie Mavis i Zerefa- magiczne, czarujące, nieco bajkowe? :)
Mavis! Nie chodzi się boso! I dziewczynkom nie wypada chodzić po drzewach! Co ty tak chłopaka straszysz? :D
Scena pod drzewem- słodka, zaskakująca i też magiczna. c:
Czytając ten fragment czułam wręcz motylki w brzuchu xd Opisałaś to tak niezwykle.. Już wcześniej uwielbiałam tę parę ale rzuciłaś na nich nowe światło.
IGNEEL
IDŹ MIE STONT BO JAK CJE DORFE
Jestem w szoku! Zgadłam, że Mavis to dziewczyna zabita w bibliotece i ona jest tym duszkiem! Intuicja mnie nie zawiodła. :O
Choć w sumie wtedy było już to całkiem jasne. x,x
Jej śmierć, jeju, dziewczyno wycisnęłaś ze mnie łzy XD
I zaczęłam współczuć Zerefowi :O
Co ty ze mną robisz?!
I przestań mówić, że rozdział nie wyszedł.
Był zabawny, wzruszający, nieco dziwny i straszny, i po prostu wspaniały. xd
Okej, ich historia jest naprawdę WOW ale boję się o naszą Lucy.
Pozostało mi zostawić pozdrowienia i życzyć weny. Papa <3
Ps. Lilianna to (chyba wcześniej wspomniana, o ile nie pomieszałam blogów, odnowię sobie tę historię XD) siostra Lisanny?
Zacznę od końca. Tak, Liliana to siostra Lisanny, ale po raz pierwszy usłyszeliśmy jej imię ;)
UsuńCieszę się, że się podobało. Wiesz... tak czasami jest, że mi się wydaje, że źle, a potem wy mi mówicie, że jest ok itd. - Często będziesz słyszeć moje narzekania ;)
Tak, zgadłaś, że to Mavis jest duchem i ja myślałam, że wszyscy się domyślą po poprzednim rozdziale, a tu nie... (dobra jestem)
Chciałam zrobić tak, by relacje Mavis&Zeref były magiczne. Bardzo lubię ten paring, więc jeszcze coś o nich zagości i naprawdę cieszę się, że jednak mi wyszły te fragmenty.
I patrz.... Już za życia straszyła ludzi ;)
Thx za komentarz i do zobaczenia ;)
Ten rozdział był wręcz cudowny. Wspomnienia Zerefa były tak wzruszające, że aż się popłakałam, a przyznam naprawdę niewiele rzeczy może mnie wzruszyć. Co do koloru czcionki to mi tam bez różnicy. Ciekawi mnie co to za kobieta, w której zakochał się Natsu. Czyżby to była Lucy? I zastanawia mnie czemu Mavis była nieodpowiednia dla Zerefa? No cóż chyba muszę czekać na następne rozdziały żeby się dowiedzieć. A znając Ciebie to na pewno nieraz mnie zaskoczysz.
OdpowiedzUsuńPowinnam zaskoczyć i to bardzo, ale niestety... trzeba będzie troszunia poczekać. Cieszę się, że ci się podobało i jak teraz się popłakałaś, to jeszcze będziesz ryczeć!
UsuńDzięki i do zobaczenia ;)
Chyba o tym pisałaś, ale sama pewna nie jestem... Ale czy to ważne? Fajnie, że zgadłaś, a na twoje pytanie odpowiem... kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńKocham trollować, więc naprawdę przygotujcie się na to ;) Czy się wyjaśni w kolejnym rozdziale? Nie wiem, raczej wiem, ale nie powiem ;) Trzeba trochę czekać, ale wiadomo jak to jest. Wystarczy, że dostanę przypadkowy zastrzyk weny i już rozdział gotowy. Całe szczęście mam ten tydzień spokojny na uczelni, ale nie chcę zapowiadać, że za dwa tygodnie, bo nie wiem jak to wyjdzie.
Trzeba być cierpliwym, a szczególnie u mnie ;) Wena się przyda, więc dzięki i ... do zobaczenia :)
Eeee, błagam nie kończ w takich momentach :( , ja chcę wiedzieć co z moją biedną Lucy. Czyżby to co się jej stało ( zresztą też w tym samym miejscu co z mavis) również było sprawką Igneela? Mam nadzieje że w następnym rozdziale mi to wyjaśnisz, bo jestem cholernie wręcz ciekawa :) . Jeśli chodzi o napisanie to jak zwykle fantastycznie. Naprawdę świetnie piszesz *.*. Nie mogę się wręcz doczekać kolejnych wydarzeń. Śle pozdowienia i wenkę. Bye, bye: *
OdpowiedzUsuńTo ty się jeszcze nie przyzwyczaiłaś, że tak lubię kończyć? ;)
UsuńUwierz mi, że to nie pierwszy i nie ostatni raz, więc pamiętaj! Fajnie kombinujesz, bardzo mnie to cieszy, ale na odpowiedzi będziesz musiała długo, długo poczekać, bo dopiero w sezonie chyba 4 się dowiecie, o co tak naprawdę chodziło ;) I nie licz na następny rozdział. Będzie tylko jeszcze więcej pytań!
Jejku... Dziękuję, ale dalej nie mogę uwierzyć, że tak mi wyszedł rozdział (naprawdę sądziłam, że słaby).
Thx za komentarz i bye, bye ;)
Kocham Cię za twoje opowiadania! Ale Cię nienawidzę za te trollingi. Mam nadzieję że będziesz się za nie smażyć w piekle... z dostępemisja do internetu, aby móc pisać kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńCzekam jak na szpilkach aby dowiedzieć się co z Lucy i jeśli w następnym rozdziale też zachce CI się mnie trollować, to przysięgam..... znajdę Cię i zmuszę do napisania tego co się z nią stało.... a przy okazji porozmawiam z twoim profesorkiem , aby dał Ci więcej swobody na pisanie xD nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Ślę pozdrowienia i wene!
Możesz rozmawiać, ale i tak co on biedny może :(
UsuńSzczerze? Mam zaplanowany już caluści ten sezon, praktycznie od deski do deski i idę tym planem. Wiem, że moje trollingi was denerwują, ale 1) to dopiero początek 2) jak widzisz podsyciłam waszą ciekawość. Gdyby nie zabieg tych rozdziałów między wybuchem i wyjaśnieniem co dalej nie zainteresowalibyście się aż tak tą sprawą.
Do piekła raczej nie chcę iść - pomyśl co wtedy bym wymyśliła!
A więc ... dzięki za komentarz i do następnego! ;)
Nie jestem jakąś tam wielką fanką pary Mavis x Zeref, ale tu jakoś fajnie się czytało. Ogólnie to było (moim zdaniem(w niektórych momentach)) urocze. Pozdrawiam, śle wene i czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńNie można być fanem wszystkiego i to rozumiem, dlatego cieszy mnie fakt,że pomimo tego rozdział ci się spodobał.
UsuńŁapię wenę i do następnego ;)
Niesamowita historia... Taka była smutna, szkoda że Zeref musiał tak cierpieć.
OdpowiedzUsuńMiło że piszesz o tym co czują inni bohaterowie, bo szybko by się to zakończyło gdybyś opisywała historie tylko z życia Natsu i Lucy. Ciekawe co będzie dalej. Żałuje że nie mam żadnej teorii jak inni ale bardzo lubię tego bloga i naprawdę nie mogę się doczekać na kolejny rozdział.
Twoja nie fanka nr 1 ale fanka
I.K
POwiedzieć szczerze? Nawet gdybym tylko opisywała Lucy I Natsu, to sporo by mi to zajęło, ale ciężko by było to zrobić. Każdy bohater jest ważny, a Zeref jest potrzebną postacią, dlatego musi mieć swoje pięć minut. Teraz może nie masz teorii, ale wystarczy, że w pewnym momencie ujrzysz jakąś ciekawostkę i już będziesz coś miała. NIe każdy od razu kojarzy fakty. Cieszę się, żę lubisz tego bloga i chyba będę musiała zacząć wcześniej pisać, bo jakoś nieźle mnie do tego zachęcacie! ;)
UsuńOoo <3 Zeref x Mavis to jeden z moich ulubionych paringów, a rozdział taki słodki <3 Szkoda, że się zakończył tak tragicznie no, ale bywa.
OdpowiedzUsuńŻadnych błędów nie widziałam - jesteś mistrzynią ukrywania błędów :P - ale to dobrze.
Bardzo podobało mi się to, że było mało opisów. - w sensie nie za mało ani nie za dużo i z dialogami tak samo. Naprawdę mi się podobało.
Pozdrawiam :D
Cieszę się, że się podobało! Naprawdę!
UsuńNo... błędy świetnie ukryłam. Czuję się jak ninja!
Pozdrawiam :)
Ciekawy rozdział
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńI W TYM WŁAŚNIE MOMENCIE YUNA ZNIENAWIDZIŁA JAKĄŚ POSTAĆ BARDZIEJ OD MINERVY I LISANNY ;-; IGNEEL ŁAJ ŁAAAAAAAAAJ "-"
OdpowiedzUsuńpopłakałam się jak ją zaszczelił ;=;
w ogóle....
KOLO ZNA DZIEWCZYNĘ OD 5 MIN I JUŻ TWIERDZI ŻE JĄ KOCHA BRAWO ZEREF BRAWOOO XDD
Nawet Mard Geer tutaj jest no proszę
ale serio Mavis x Zeref wyszło Ci fenomenalnie *~~*
Jeżeli Igneel zabił Mavis i tą całą Lilianę to Lucy też będzie chciał zabić? ;===;
Pozdrawiam ^^
Ja Minervę lubiłam, póki nie wydarzyło się to, co się wydarzyło w mandze... A Igneela... Ja mam troszeczkę inny punkt widzenia, gdyż wiem, co się wydarzy i o co we wszystkich chodziło, więc jestem chociaż pewna, że cię zaskoczę!
UsuńMiłość od pierwszego wejrzenia. Właśnie chciałam, by to wyznanie tak wyszło tak komediowo. Zeref to był biedny dzieciak, odrzucony itd. (kiedyś będzie o nim historia), więc zakochał się w pokręconej dziewczynie. I bardzo się cieszę, że moment MAvis x Zeref podobał ci się. Naprawdę.
I fajne spostrzeżenie. Po raz pierwszy ktoś o tym pomyślał, ale... Nie, Lilianę nie zabił Igneel. Dowiesz się wszystkiego w rozdziale... 15??? Bodajże...
Dziękuję i również pozdrawiam