Rozdział 96

Levy wystrzeliła z miejsca, pociągając za sobą przyjaciół. Nie mieli nic do powiedzenia. Cała trójka pożegnała się z dozorcą, po czym wpakowała się do samochodu. Nakazała kierowcy natychmiastowo udać się do starego dworca kolejowego. Rozsiadła się i wzięła wszystkie papiery, które przynieśli ze sobą Jet i Droy. Niedobrze jej się zrobiło na samą myśl o tym, że trzymali je pod pachami. W końcu przemogła się. Otworzyła pierwszą stronę, powoli analizując mapę Pengradne, na której zostały zaznaczone trzy punkty: pałac królewski, dawny kościół, obecnie zakon z sierocińcem, i „Rajska Wieża”. Wszystkie punkty znajdowały się w różnych częściach kraju, oddalane od siebie o niemal setki kilometrów.
Przewróciła kolejną stronę, odnajdując notatki odnośnie budowy pałacu królewskiego i możliwych dróg i tajemnych korytarzy. Dodatkowe zapiski Zerefa wskazywały na najbezpieczniejsze przejścia.
— Dojechaliśmy — oświadczył niespodziewanie Droy.
Podniosła głowę. Straciła całkowicie poczucie czasu.
— Dobrze, wychodzimy. — Zamknęła teczki. Wyszła z samochodu i skierowała się do rozświetlonego budynku. — Wszyscy już czekają — stwierdziła.
Wewnątrz panowała całkowita cisza, jakby członkowie czekali na jej przybycie. Co musiało się wydarzyć, żeby nagle zaczęli się tak zachowywać? Nigdy wcześniej nie spotkała się z niczym podobnym.
Wkroczyła do środka, nie chcąc, by dłużej pozostawiać ich w niecierpliwości. Twarze zebranym zwrócili się ku niej. Wśród nich również znaleźli się Gray i Juvia. Dziewczynę poznała od razu, Gray z kolei zmienił się. Nadal widziała w nim dawnego przyjaciela, którego znała od dzieciństwa, ale rysy wyostrzyły mu się. Włosy o kolorze granatu ozdobiły mi się siwymi pasemkami. Schudł. Stracił dużo z muskularnej budowy. Na czole rysowały mu się wyraźne zmarszczki. Blizna była bardziej widoczna niż wcześniej.
— Miło was widzieć — zdołała wydusić z siebie tylko.
— Prawda — odezwała się Juvia, kładąc ręce na brzuch.
Dopiero teraz Levy dostrzegła wyraźnie zaokrąglenia. Gray przekręcił głowę na bok, ukrywając zawstydzenie.
— Jesteś… w ciąży — stwierdziła MacGarden.
— Zgadza się! — krzyknęła radośnie.
 Podeszła, uważając na każdy krok. Złapała Levy za nadgarstek i przyciągnęła ją do siebie. Poczuła wypukłości, choć jeszcze nie zbyt duże. Mimo wszystko uśmiechnęła się. Przykucnęła. Położyła policzek na brzuchu.
— Gratuluję, zasługujecie na szczęście — powiedziała, odsuwając się. Chcąc czy nie, rozpłakała się. Ile oddałaby, żeby tylko być teraz z Gajeelem? Może sami założyliby rodzinę?
Rozległo się chrząknięcie. Twarze zebranych przeniosły się na Macao. Mężczyzna przeszedł na sam środek, po czym donośnym głosem oświadczył:
— Otrzymałem informacje od mojego starego przyjaciela z wojska.
— Brawo, jeszcze medal ci wręczymy — burknął Wakaba.
— Zamkniesz się, tary pierniku?! — wrzasnął. — Ja tu naprawdę mam ważne informacje do przekazania.
— Tak jak wtedy gdy nam powiedziałeś o koronacji Zerefa?! Dwa dni po fakcie! — dodał od razu.
— To… — Zawstydził się. — Byłem chory, ale teraz naprawdę mam…
— Zamknijcie się oboje — syknęła złowrogo Levy.
Nastało milczenie.
Westchnęła ciężko, łapiąc się za głowę. Od tego wszystkiego w okolicach zaczęło jej nieprzyjemnie pulsować. Dziecinne przepychanki dwójki mężczyzn nie pomagały.
— Proszę, panie Macao, powiedz, o co chodzi? — poprosiła, mimo wszystko chcąc usłyszeć, co ma do powiedzenia.
— Dziękuję. — Kaszlnął. — Nasze wojska ruszyły na Pengrande. Do jednego z oddziałów należą Gajeel i Laxus.
— Gajeel! — Levy wzdrygnęła się. W ciągu chwili objęło ją zimno. — Nie rozumiem…
— Spokojnie, spokojnie! — Macao natychmiast zareagował. — Daj mi dokończyć!
Levy zerwała się. Stanęła przed samym mężczyzną, głęboko wpatrując się w jego oczy.
— Gajeel i Laxus mają specjalną misją, żeby wspomóc Lucy.
— CO?! — wrzasnęła.
Uderzyła pięścią w słup. Krew spłynęła z jej knykci. Była wściekła. Już dawno pogodziła się z odejściem Gajeela do wojska, ale dlaczego akurat on musiał ratować Lucy? Zawsze ktoś przy niej ginął…
Posmutniała. Usiadła na jednym ze starych dworcowych krzeseł i złapała się za głowę, która niemal wybuchała. Kropelki potu osiadły się na jej czole. Dostała od tego wszystkiego gorączki.
— Levy. — Juvia przyklęknęła przed nią. — Wszystko będzie dobrze. Musisz być tylko cierpliwa. Poradzimy sobie razem.
— Razem? — Prychnęła. — Przepraszam Juvia, ale to ty z Grayem uciekłaś w najmniej odpowiednim momencie.
— To była moja wina — wtrącił w obronie ukochanej. — Po prostu załamałem się po tych wszystkich wydarzeniach.
— A ja nie miałam prawa się załamać?! — Może i powinna trzymać język za zębami, ale nie wytrzymała. — A Lucy? Natsu? Wszyscy kogoś straciliśmy! Tylko wy mieliście prawo spakować walizki i sobie uciec?! TCHÓRZE!
Jej głos odbił się echem między pustymi korytarzami budynku. Nastało milczenie. Levy objęła wzrokiem wszystkich członków Fairy Tail. Wszyscy mieli opuszczone głowy. Nikt nie odważył się powiedzieć choćby słowa. Wzięła głęboki wdech. Nieświadomie przegryzła dolną wargę. Wstydziła się swoich słów, ale trzymała je w sercu już taki szmat czasu. W końcu straciła cierpliwość.
— Nie musisz nam wybaczać, ale nie zapominaj o innych i o tym, co chcesz stworzyć, Levy — odezwał się jako pierwszy Gray. — Popełniliśmy błędy, wszyscy, bez wyjątku — podkreślił.
Miała wrażenie, jakby ostatnie słowa przebiły jej serce. Zaśmiała się. Faktycznie, sama nie należała do świętych. Po prostu w decydującym momencie umiała podnieść się i zawalczyć o swoje — nic więcej.
— Macie racje — przyznała, nie chcąc dłużej przeciągać tej niepotrzebnej kłótni. — Nie zapomnę o tym, co się stało, ale w tej chwili priorytetem są inne sprawy.
— Dziękuję — odparł z ulgą. — I co zamierzasz zrobić? Faktycznie przyjmiesz propozycję Zerefa?
Gwałtownie jej wzrok przeniósł się na Jeta i Droya.
— Czy ja ostatnia dowiedziałam się o tej „umowie”? — zapytała, kreśląc w powietrzu calcami cudzysłów.
— To nie nasza wina, połączenie miałaś zajęcie — próbował się obronić Jet. — Możesz nawet sprawdzić!
Erza. Wspomnienie rozmowy z dawną przyjaciółką uderzyło w nią jak deszcz gradu. Jak mogła zapomnieć o niej? Targnęły nią wyrzuty sumienia.
— Rozmawiałam z Erzą — wyjaśniła.
— Erzą?! — Gray, cały rozpromieniony, zaśmiał się, nie dając Levy dokończyć wypowiedzi.
— Została wykorzystana i pojmana. Teraz ukrywa się ze swoim dzieckiem w jakiejś chatce.
Przerażenie zstąpiło na twarze członków „Fairy Tail”. Otworzyli usta, lecz jedyny dźwięk, który z nich się wydobył, przypominał jęk. Zaczęli się trząść. Jedynie Juvia patrzyła po innych zdezorientowana.
— Pójdziesz ją ratować? — spytała.
— Oczywiście, że tak — odpowiedziała Levy. — Już jej obiecałam.
Juvia odetchnęła z ulgą, ale to nie obudziło pozostałych. Szturchnęła Graya. Ten na moment ocucił się. Spojrzał na ukochaną i kiwnął. Nadal milczał. I tak samo jak u innych, wyraz jego twarz wyrażał tylko jedno pytanie: „Jak to się stało?”. Nikt nie potrafił zrozumieć i wybaczyć sobie tego, że przez ponad dwa lata nie zainteresował się losem Erzy.
Levy prychnęła. Jeszcze chwilę temu jej zwracali uwagę, by się nie załamywać. Teraz sami tkwili w jednym stanie bólu i żalu, który nie mijał wraz z upływem czasu. Jednak nie poganiała ich. Wciąż musiała ustalić podróż z Grandeeney i ostrzec Natsu przed wizytą Graya. Pozostało wiele do zrobienia, choć czas mimo wszystko gonił.
— Otrząśnijcie się i do roboty — ogłosiła. — Później przeprosicie Erzę. A teraz poinformujcie resztę członków. Nikogo nie będę zmuszała do misji, więc proszę, wyjaśnijcie im nawet ten najmniejszy szczegół. Niech znają ryzyko. I my też rozważmy, czy chcemy podejmować takie ryzyko.
Nie chciała, ale czasem jej zdanie się nie liczyło.

Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Mimo całej niepewności i przeczucia, że ta misja nie skończy się dobrze, odczuwała swego rodzaju szczęście. Ciepło rozprzestrzeniało się od serca aż po wszystkie kończyny. Rozkazywało działać, w końcu zrobić coś pożytecznego. A Levy zamierzała się go posłuchać.

Nie mam ani czasu, ani sił, żeby pisać, czytać itd. itd. Sesja to trudny czas, więc PRZERWA do 15.02. Wtedy napiszę posta z możliwym terminem kolejnego rozdziału. Przepraszam, że zostawiam Was w takim momencie, ale mam nadzieję, że to zrozumiecie! 

6 komentarzy:

  1. Levy w końcu wzięła się do roboty. Mam wrażenie, że nie przepada za Lucy, a przynajmniej nie w tym momencie.
    Widzę, że zebrała się cała paczka i nawet Gray z Juvią się odnaleźli. Juvia raczej nic nie nawojuje, no bo w ciąży, a Gray chyba jeszcze całkowicie się nie ocknął (ale może tylko dla mnie sprawia takie wrażenie).
    Czas na odbicie Erzy, ochronienie Lucy i znalezienie Natsu, czyli całkiem dużo roboty. Wydaje się jakby akcja dopiero się zaczynała, a tu zbliżamy się do końca.
    Co jeszcze mogę powiedzieć? Skup się na sesji, w końcu jest najważniejsza. Szkoda, że kolejny rozdział pojawi się za kilka tygodni, ale tak to już bywa.
    Pozdrawiam i życzę zdanej sesji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, jak to wygląda, bo też podczas pisania zauważyłam, że akcja tak idzie, jakby miała się rozpoczynać, a nie kończyć, no ale jeszcze prawie 10 rozdziałów w sumie, choć może i więcej. Z moimi planami nigdy nie wiadomo.
      I masz w wielu sprawach rację. Levy "nienawidzi" pod jakimś względem każdego, ale nie ma co jej się dziwić. Wiele osób uciekło, zostawiło innych za sobą, a ona musiała walczyć o swój dom i przyjaciół. Juvia faktycznie nic nie nawojuje, ale coś tam może pomoże. Natomiast Gray na pewno sporo zrobi. Fakt, nie tyle co się nie obudził, co już taki pozostanie. Jak to mówią, blizny zawsze pozostaną, ale chłop przynajmniej wziął się w garść.
      Akurat odbicie Erzy to najmniej problematyczna sprawa ;)
      Dzięki wielkie za wsparcie i również życzę powodzenia!
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. aaaaaaaa krótki ale cóż trudno sesja priorytet powodzonka i niech Cię wena natknie bo ja tu z niecierpliwości zwariuje :-) no cóż wytrzymałem do dziś coś ok 2tyg to wytrzymam do 15 byle by Ci ta sesja szybko i dobrze minęła. Obiecuję,że nie będę marudził i będę grzeczny kocham te twoje opowiadania może zmierze się z tym smoczym królestwem i tym razem pójdzie lepiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to nie wena potrzebna tylko czas i siły psychiczne. Naprawdę już jestem zmęczona, a to dopiero początek. Co skończę 1 egzamin, zaczyna mi się drugi. poza tym dużo materiału i człowiek nie wyrabia.
      Dzięki, że czekasz. Ja do SK nie zmuszam, bo wiem, że jest pisane w zupełnie innym stylu niż PAC, o zupełnie innej tematyce i w innej potrzebie. To dwa różne gatunki, więc co kto lubi ;)
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!

      Usuń
    2. Naprawdę wiem jak to jest też to przechodziłem zdaje Ci się że ogarniasz już jakiś temat a tu nagle nie wiadomo skąd(tak przynajmniej u mnie na Historii było) wyskakuje kilkanaście następnych a ty masz świadomość że są jescze inne przedmioty do zaliczenia można faktycznie wykitować no SK to faktycznie jakoś nie mój klimat ale chce się z nim zmierzyć zobaczymy nie dawno "udało" mi się do 15 rozdziału dojść może za trzecim razem będzie lepiej jak nie trudno choć opo wydaje się fajne(co by ciągle nienarzekać, mówię tu prawdę), ale jak stwierdziłaś kto co lubi. Trzymaj się i nie daj się "zajechać" sesjii naprawdę mam nadzieję, że ją przetrwasz zdasz i wrócą chęci i czas do pisania. Jeszcze raz jak najbardziej z głębi serducha POWODZENIA i czekam z niecierpliwością(zajadając się nerwosolem ;-)) na kolejne ekscytujące, przyprawiające o palpitacje serca rozdziały i rozwój akcji(broń Cię panie Boże zrobić coś LUcy bo wpadnę w szał ;-))

      Usuń
    3. Oczywiście, że coś zrobi Lucy! NIe ma innej opcji! ;)

      Usuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)