Jedno życzenie. Absurdem się wydaje, iż to
właśnie ono mogło być przyczyną wybuchu kolejnej wojny, niosącej za sobą tylko
rozpacz i nieszczęście. Czy gdyby dało się to przewidzieć, ktoś spróbowałby
zmienić bieg historii? Są to tylko zwykłe rozmyślania, lecz jak wiele osób
pragnęłoby coś zmienić i zapobiec katastrofie?
Trzymając przy sobie mocno torebkę, ciągnęła
dziecko za rękę, prowadząc je wzdłuż chodnika tuż przy magnolijskim parku. Na
niebie świeciło piękne słońce, oświetlające korony zielonych drzew, przez które
przedostawały się złociste łuny padające prosto na chodnik i kwietniki. Jednak
pomimo urody tego cudownego dnia, młoda kobieta nie zwracała uwagi na przyrodę.
Wyraźnie zdenerwowana rozglądała się dookoła, martwiąc się o coś. Zakrywając
delikatną twarz, dawała wyraźne znaki, że nie chce być rozpoznana. To mogło
świadczyć tylko o jednym. Bała się, że jest śledzona. Nie wiedziała, kto może
być wrogiem, a kto przyjacielem, dlatego tak kurczowo trzymała za torebkę, w
której chowała naładowaną broń, pragnąc obronić się przed ewentualnym
niebezpieczeństwem.
Niespodziewanie jej wzrok skierował się w stronę
idącego obok niej syna, który nie zadajwał żadnych pytań, licząc, że ta później
zaszczyci go wyjaśnieniami. Dwulastoletni chłopak, wyraźnie inteligentny jak na
swój wiek, przeczuwał, że coś się dzieje i właśnie to zobaczyła jego matka.
Wiedziała, że zachowuje się podejrzanie, lecz nie mogła nic z tym zrobić. Czuła
zagrożenie, dlatego musiała chronić siebie i dziecko.
— Mamo — odezwał się niespodziewanie chłopak,
kierując głowę w jej stronę, by móc ukazać swój promienisty i ciepły uśmiech,
który tak kochała.
— Coś się stało? — zapytała, zaciskając mocniej
dłoń, w której trzymała rączkę syna.
Choć był jej dzieckiem, nie była w stanie dłużej
na niego patrzeć. Bała się jak zareaguje, gdy tylko ujrzy w nim jego ojca.
Oczy, włosy i nieziemski uśmiech… Wszystko przywoływało wspomnienia, które
pragnęła schować gdzieś daleko w podświadomości i po prostu o nich zapomnieć,
lecz nie mogła. Za każdym razem, gdy patrzyła na syna, przypominała sobie, nie
mogąc zaznać wytchnienia.
— Kocham cię — powiedział chłopiec.
— Ja ciebie też. — Nie kłamała. — Mój kochany
Natsu. — Pochyliła się, by móc pogłaskać go po głowie.
— A! — krzyknął na cały park, by później móc
wyrwać się kobiecie i wyjść naprzeciw niej, by potem delikatnie okręcić się
wokół własnej osi i zatrzymać naprzeciw niej. — Jestem szczęśliwy — rzekł,
patrząc jej prosto w oczy.
Był do niego za bardzo podobny. Nie wiedziała,
ile jeszcze uda jej się to znosić.
— Przestań i chodźmy stąd. Ludzie się na nas
gapią. — Udając zmieszaną podeszła do niego, chwyciła za rękę i zaczęła
prowadzić go przed siebie. — Ty mały rozrabiako.
— Mamo? — odezwał się ponownie. — A mój prezent?
— zapytał niewinnym, dziecięcym głosikiem.
— Ach! — westchnęła głośno, słysząc bardzo
dobrze pytanie Natsu. — A co chciałbyś, pędraku? — Zatrzymała się szybko, a
następnie chwyciła go mocno za policzki, ciągnąc je tak mocno, by mógł poczuć
jej gniew.
— Spotkać się z ojcem.
Zamarła.
— Możesz… powtórzyć?
Poczuła, jak na całym jej ciele pojawiają się
dreszcze. Rozejrzała się wokoło, by znaleźć przyczynę zimna, którego doznawała
w ciągu krótkiej chwili.
Ciemne, deszczowe chmury przykryły przepiękne,
letnie słońce. Wiatr stawał się coraz to bardziej porywisty, zabierając za sobą
lekkie przedmioty, by zanieść je na drugi koniec miasta. Zdawało się, że natura
próbuje ukazać emocje, które zaczęły targać niewinną dziewczyną, gdy usłyszała
słowa wypowiedziane z ust własnego dziecka.
Niespodziewanie cofnęła się o krok. Chwiejąc
się, nagle straciła równowagę i upadła na twardy chodnik tuż obok niewielkiej
fontanny na środku placu.
— Nie, nie, nie — powtarzała na głos, trzymając
się obiema rękoma za głowę.
Jej ciało drżało. Twarz wykrzywiła się w wyrazie
agonii i rozpaczy. Szaleństwo, jakie ją ogarnęło, zdawało się nie mieć końca.
Płakała. Krzyczała.
Ludzie, widząc jej zachowanie, nie próbowali nic
zrobić. Jedyna reakcja z ich strony polegała na tym, że omijali ją szerokim
łukiem, szepcząc między sobą.
W pewnym momencie kobieta podniosła głowę lekko
do góry, spoglądając na Natsu, który stał nad nią, wyciągając ku niej szczupłą
rękę. Chciał, by się uśmiechnęła. Był troskliwym i opiekuńczym dzieckiem, które
jeszcze nie do końca mogło rozumieć przyczynę zachowania matki. Jednak kochał
ją. Pragnął jej pomóc i choć ludzie odsuwali się od niej, on chciał pozostać
blisko.
— DLACZEGO?! — ryknęła, podnosząc się z ziemi.
Niespodziewanie rzuciła się na Dragneela, chwytając za szyję, po której
przejechała z boku ostrym paznokciem. Dusiła go, chcąc zniszczyć przyczynę
swoich smutków i niepowodzeń. — Dlaczego?! — powtórzyła, gdy na policzek
chłopca zaczęły spadać kryształowe łzy. Jej uścisk zwolnił się. Powoli
podniosła się, lecz po chwili upadła na kolana, nie mogąc wystać na nogach. —
Dlaczego? Ja nic nie zrobiłam… Ja… Przepraszam.
Gdyby wiedział, że to są jej ostanie słowa,
podbiegłby, przytulił i jeszcze raz powiedział „kocham cię”, lecz było za
późno. Nie mógł przewidzieć, że wydarzenia pójdą tą drogą.
Mając spokojny uśmiech na twarzy, kobieta
sięgnęła do wnęki torebki, by wyjąc z niej pistolet. Wyciągnęła daleko ramię,
położyła palec na spust i wycelowała prosto w chłopca, który z przerażenia stał
w miejscu. Niespodziewanie uśmiechnęła się.
Nie było nikogo, kto zechciałby go uratować.
Ludzie po prostu robili kilka kroków w prawo bądź lewo, by przejść obok, bo
przecież „to ich nie dotyczyło”. Nie warto było wołać o pomoc, bo i tak by nikt
nie usłyszał. Wszyscy stali się głusi. Wszyscy stali się ślepi. Wszyscy stali
się bezduszni. Po prostu czekali, aż blondwłosa kobieta dokona samosądu i
zabije dziecko.
Strzał.
Huk rozniósł się po całej okolicy, sprawiając,
że ludzie odskakiwali bądź uciekali, zasłaniając uszy, by nie słyszeć tego, co
się dzieje. Nie obchodził ich makabryczny widok i jęki osoby, która pochylała
się nad postrzelonymi zwłokami.
— Ma—mo? — szepnął cicho Natsu, spoglądając na
swoje zakrwawione ubranie. Jego oddech przyśpieszył. Nie wiedział, kiedy zaczął
się rozglądać dookoła, szukając źródła tej cieczy. Jego wzrok nagle zatrzymał
się na zasapanym mężczyźnie, który wciąż trzymał w dłoniach broń wycelowaną na
wysokość swojej głowy. — Ta—to? Ty… — Igneel odrzucił pistolet na bok, by móc
podbiec do chłopca i wtulić się w niego z całej siły.
— Przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam… — powtarzał w szaleństwie, wyrażając rozpacz i ból. Wciąż płakał,
próbując osłonić twarz dziecka, tak by nie mogło ono ponownie spojrzeć na
zmasakrowane ciało matki.
Natsu po prostu stał, nie wyrażając żadnych
uczuć. Jego twarz była pusta i bez wyrazu. Nie płakał. Nie krzyczał. Nie
rozumiał, co tak naprawdę się zdarzyło. Zamknął się w sobie, ratując swoją
psychikę przed zniszczeniem. Nie chciał wiedzieć, co się stało. Pragnął po
prostu … o wszystkim zapomnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)