Okrągła
komnata, przypominająca plac rytualny, była miejscem, gdzie nie każdy mógł
sobie zajrzeć. Tajemnice skrywane w tym pomieszczeniu były jednymi z
najbardziej strzeżonych sekretów ówczesnego świata. Więc dlaczego wśród ksiąg
stała czwórka ludzi, patrząca na siebie zajadłym wilkiem? Nikt nie wiedział.
Ciąg przypadkowych zdarzeń sprawił, że dokładnie o tym czasie, dokładnie w tym
miejscu i dokładnie ci ludzie, spotkali się.
—
Dlaczego!? — wrzasnął Zeref, będąc przetrzymywanym przez Flame’a, którego dosyć
dobrze znał.
Igneel
nic nie odpowiedział. Przechadzając się obok kolejnych woluminów, nie zwracał
zbytniej uwagi na syna, który wręcz błagał, by wypuścić Mavis. Widząc
przerażoną twarz dziewczyny, nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Tak długo
czekał na to, by poznać tę kobietę, i akurat okrutny los musiał sprawić, że
właśnie jego dziecko przybędzie i ujrzy scenę, która powinna zostać zachowana
sekrecie. Miał przecież plan i nie mógł z niego zrezygnować, nawet ze względu
na niego.
—
Co tu robisz? — zapytał w końcu straszy Dragneel. — Przecież miałeś być na
pogrzebie Liliany.
—
Ale Mavis nie przyszła i się zacząłem martwić! — krzyknął Zeref. — Ale co ty
wyrabiasz?! Co chcesz jej zrobić?! — Wskazał ruchem głowy na swoją ukochaną.
—
To nie twoja sprawa! — syknął Igneel, podchodząc do swojego dziecka.
Wszyscy
czekali w napięciu, co zaraz może się zdarzyć. Ci, którzy znali szefa mafii,
wiedzieli, że próbuje się powstrzymać od skrzywdzenia dziecka, jednak to nie
był odpowiedni dzień na wybaczenie. Wyprostowując rękę, zamachnął się i uderzył
prosto w policzek chłopaka. Przerażona Vermilion pobiegła do ukochanego, chcąc
pomóc mu się otrząsnąć.
—
Uciekaj — szepnął, pragnąc dać jej szansę na ucieczkę. — Zabiłeś też Lilianę? —
zapytał, pchając równocześnie Mavis, która nie chciała zostawiać go samego.
—
Ona nie może stąd odejść.
Głos
jego ojca sprawił, że zamarł. Spodziewał się najróżniejszych odpowiedzi, ale
nie tego, że domyśli się planu. Zgrzytając zębami, starał się wymyślić nową
strategię, która dałaby Mavis możliwość wyjść z tego miejsca. Znał bardzo
dobrze bibliotekę, lecz nigdy nie był w tej części. Mógł tylko zgadywać, gdzie
prowadzą kolejne ścieżki, ale nic więcej. Czuł się tak bezsilny i słaby, że nie
potrafił nic powiedzieć.
W
pewnym momencie spojrzał na Flame’a, który go podtrzymywał. Zamachnął się i z
całej uderzył go z główki, wprawiając wszystkich w niemałe zakłopotanie.
Wykorzystując zamieszanie, pochwycił ukochaną za rękę i razem z nią zaczął
czmychać z tego chorego miejsca. Nie mógł się tylko spodziewać, że ładowana
przez jego ojca broń, nie będzie skierowana w niego.
Odgłos
strzału zagrzmiał po całej bibliotece. Krew trysnęła strumieniem na najbliższe
księgi, barwiąc je kolorem szkarłatu należącym do tak kruchej i niewinnej
istoty. Zeref, próbując chwycić upadające ciało Mavis, poczuł, jak ktoś odpycha
go do tyłu. Zbierając w sobie ostatki sił, bił przeciwnika, pragnąc ratować
swoją ukochaną, trzymaną przez Igneela. Jednak nikt mu nie dał takiej szansy.
Flame, mając dosyć jego szarpaniny, podniósł do góry swoją broń i uderzył nią w
kark chłopaka, sprawiając, że ten zaczął tracić przytomność.
Ostatnimi
mrugnięciami spoglądał na pięknego anioła skąpanego we krwi. Umierającego w
objęciach człowieka, który ją zabił. On — bezsilny i słaby — mógł już tylko
uderzyć o ziemię i zasnąć, całkowicie zostawiając Vermilion w łaskach morderców
— ludzi, którym pragnął dać nową szansę. Zabiję go, pomyślał, zanim całkowicie
stracił przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)