Rozdział 50

Kiedy oboje szykowali się do kolejnego seansu, Lucy usiadła na łóżku, trzymając w dłoniach miskę z przygotowanym popcornem. Uśmiechnięta i pełna nieznanego dotąd spokoju, spoglądała na Natsu z ukrycia, myśląc, że jeszcze jedna rzecz ją intryguje. Mogła nazwać ją ciekawostką bądź po prostu kolejną informacją, ale było bliżej do pierwszego nazewnictwa niż do drugiego.
– A skąd ta nazwa? – zapytała, niszcząc spokojną ciszę.
– Chodzi ci o „Siedem Smoków”? – odpowiedział pytaniem. Lucy kiwnęła głową, akurat wkładając do ust kolejną porcję jedzenia. – To trochę , ale kilka lat temu istniała podobna grupa, która zakradała się do najmniej znanych miejsc i zasadniczo nic nie kradła. Były tylko wywarzone drzwi i czasami zrobiony nieporządek, ale wszystko ostatecznie pozostawało na miejscu. Jednak jedna z notek prasowych mnie zainteresowała. Otóż ów grupa dokonała napadu na naszą szkołę, a dokładnie na bibliotekę. Ukradli jedną z ksiąg, w zasadzie nic nie wartą pozycję – dodał – i uciekli, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów.
– I nie martwisz się, że ta grupa może cię ścigać za wykorzystanie nazwy?
– Tak, pozwą mnie do sądu – zażartował Natsu. – A tak po prawdzie, to nie wiem dokładnie co się stało, ale pewnego roku po prostu znikli. Nikt nie wiedział dlaczego tak się stało, ale przestano o nich pisać, napadów nie było i wszyscy uznali, że albo umarli, albo dorośli, że były to tylko dziecinne wygłupy.
– Gdyby to były dziecinne wygłupy, to by coś ukradli – podsumowała dziewczyna. – Ale dlaczego w ogóle postanowiłeś założyć grupę?
– Bo chciałem się zemścić na bogatych i tyle…
– Ale co był winien Cancer, właściciel „SailorMoon” – przerwała mu. – Przecież nic wam nie zrobił.
Rozumiała motywy, jakimi kierował się Natsu. Nienawiść, lecz i zarazem miłość, do ojca były na tyle silne, iż nie potrafił do końca krzywdzić niewinnych ludzi, ale nadal potrzebował wyładować emocje na innych. Nie popierała jego sposobu na radzenie sobie ze stresem, ale naprawdę wiedziała, do czego dążył mężczyzna. Natsu musiał cierpieć przez te wszystkie lata, i by nie oszaleć, chciał znaleźć metoda, która równocześnie spełni każdą z potrzeb. Choć wybrał najbardziej z niebezpiecznych form, to była mu wdzięczna, że nie dążył do tego samego, co teraz Gray i Laxus.
– A ja wiem? – Natsu wzruszył ramionami. – Podejrzany zaczął wydawać mi się ten zakład i jakoś tak ostatecznie wyszło, że ich okradliśmy.
– Kiepska wymówka – odburknęła.
– Lepsza taka niż żadna. – Więcej się nie odezwał. Unikał tematu, jakby żałował tego, co się wydarzyło. Jednak w zachowaniu mężczyzny dostrzegła jeszcze inny element, który sprawił, iż zaczęła się zastanawiać na poważnie nad reakcją Natsu. Czyżby coś odkrył? – sądziła, że było to równie prawdziwe co fałszywe.
Przeciągnęła się i jeszcze raz spojrzała na sukienkę matki Natsu, Amelii. Brzydziła się widokiem tak sponiewieranego materiału, na którym wciąż widniały krwawe ślady posoki. Choć większość już dawno wyblakła, nadal dało się dojrzeć zarysy czerwonych półkoli. Była pewna, że najchętniej rzuciłaby się na suknię i porwała ją, po czym spaliła jak najszybciej się tylko dało. To właśnie ona trzymała Natsu w przeszłości i nie mogła go zostawić dopóki nie pozbędzie się wszystkiego, co łączy go ze sprawą sprzed siedmiu lat. A tylko odpowiedzi mogą przynieść ukojenie, pomyślała dziewczyna, zdając sprawę z konsekwencji takich odpowiedzi. Prawda niosła za sobą spokój, ale równie mocno wzburzała dawniej spokojne morze. Przeradzała najmniejsze emocji w ogromne fale nienawiści, potęgując i potęgując. Doświadczyła dokładnie tego samego i żałowała, że w momencie, gdy ujrzała tajemniczy pokój w bibliotece, nie skręciła w przeciwnym kierunku. Nadal żyłaby w niewiedzy, ale przynajmniej ta wiedza nie niszczyłaby jej od środka, tak jak teraz to robi.
– Lucy – zaczął wątpliwie Natsu – czy kiedykolwiek zastanawiałaś się nad posiadaniem dzieci?
Nie mogła zaprzeczyć, pytanie odrobinę ją zaskoczyło, ale potem pojęła, co tak naprawdę mąż ma na myśli. Od początku ich małżeństwa wykazywał niebezpieczne zapędy do założenia rodziny i nie mogła mu mieć tego za złe. Dzieciństwo i późniejsze wydarzenia sprawiły, iż proste pragnienie przeistoczyło się w ogromną miłość. Nawet twierdziła, że nie byłaby zdziwiona, iż mężczyzna ją kocha.
– Raczej tak, ale na razie pozostaje mi ratowanie świata, choć powinnam zacząć od siebie – odpowiedziała po dokładnym rozważeniu, co chce powiedzieć.
– Jeśli… – chrząknął. – Jeśli będziesz chciała ze mną zostać po wszystkim, to chętnie mogę ci pomóc w spełnieniu marzenia.
Potrafiła rozpoznać czystą złośliwość męża, a szczere wyznanie. I bez żadnych wątpliwości to stwierdzenie należało do tej drugiej kategorii. Było to dla niej nietypowe doświadczenie, a zarazem przyjemne.
– Tak, a potem wezmę rozwód i będę brała od ciebie alimenty na dziecko – zażartowała, choć krył się w tym zdaniu mały podstęp.
– Czyli się zgadzasz? – spytał Natsu.
O tak, potrafiła im pięknie manipulować, choć nienawidziła tej roli. Mały eksperyment nie zaszkodził, ale w zakątkach serca wiedziała, że źle postępuje. Natsu mimo wszystko nadal był jej mężem, a obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie go traktowała jak zabawkę. Muszę być silna, powtarzała sobie. Nie była pewna, czy wytrwa w postanowieniu. Mogła tylko odliczać dni do czasu, w którym wszystko się zmieni. Tajemnica odejdą, zagrożenie nie będzie częścią życia, a założenie rodziny stanie się realną wizją przyszłości. Dzisiaj były to tylko mrzonki, lecz marzyła, by jutro stały się rzeczywistością. Może nawet pokocham tego idiotę…

***

Zmysły Graya nie były zaostrzone, a umysł nie pracował na tyle sprawnie, by dowieść, że ktoś jest szpiegiem bądź nie, czy któraś z bliskich mu osób zataja prawdę przed innymi. Jednak w przypadku Lucy przeczuwał od dawna, że nie jest to ta sama osoba, którą poznał na początku roku szkolnego. Choć nadal starała się ukrywać swe drugie oblicze, zauważał cienie, które ją otaczały. Jeszcze w trakcie śledztwa w sprawie morderstwa Mesta sądził, iż to traumatyczne zdarzenia tak na nią wpłynęły, lecz gdy tylko doświadczył śmierci Ur, jego zmysł się uaktywnił. Co wcześniej było niewidoczne, teraz stawało się jasne jak słońce. Widział zdrajców i tych, którzy próbowali udawać kogoś innego. Nie próbował dokładnie osądzać ludzi, gdyż nadal jego umiejętności podchodziły pod wątpliwe, ale zmiana z pewnością nastąpiła.
Śmierć ukochanej ciotki zmieniła wszystko. Gray codziennie, od tamtego dnia, powtarzał sobie, iż powinien częściej odwiedzać Milkovich, a może wtedy nie musiałby patrzeć na pochówek jej zwłok. W pewnym momencie życia zaczął udawać dorosłego, którym tak naprawdę nigdy się nie stał. Chciał pokazać Ur, że może być niezależny, że nie potrzebuje jej matczynej opieki… Gówno prawda!, pomyślał któregoś dnia. Był i nadal jest jedynie bachorem, który ubzdurał sobie kilka rzeczy i to właśnie one go zgubiły. Od kiedy tylko pamiętał jadał u Ur pyszne obiady, to ona odbierała go po szkole, śpiewała kołysanki, pomagała w lekcjach… Była dla niego matką, a on zostawił ją jak obcą kobietę. Możliwe, że Lucy nie rozumiała jego uczuć, a może pojmowała je aż za dobrze. Dziewczyna miała rację. Choć jej słowa były nasiąknięte jadem, nie skłamała ani razu. Jednak już było za późno na odwrót. Przynajmniej teraz chciał pokazać, jak ważna była dla niego ciotka.
Kiedy tylko wyszedł wraz Lyonem z miejsca spotkań grupy, od razu poprosił przyjaciela, by podwiózł go w okolice cmentarza, na którym spoczywała Ur. Był to drugi kraniec miasta, lecz Vastia bez żadnego „ale” zgodził się wykonać prośbę towarzysza. Podróż trwała dobre pół godziny, jednak dzięki późnej porze i małej liczbie osób, które raczyły się pojawić w ów okolicach, był to dobry wynik.
– Nie chcesz bym poszedł z tobą? – zapytał Lyon, gdy Gray zaczął wysiadać z auta. – Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. W miarę wszystko – dodał po chwili.
Mężczyzna na moment zatrzymał się, próbując rozważyć propozycję Vastii. Już miał odpowiedzieć twierdząco, gdy sobie przypomniał, jakie konsekwencje mogą czekać tych, którzy sprzeciwią się prawu. Nie, nie mógł pozwolić, by Lyon wplątać się w jeszcze większe bagno, szczególnie że zaczął pomału układać sobie nowe życie.
– Nie, dzięki. Wracaj do Juvii, pewnie już się o ciebie martwi – rzekł Gray, posyłając przyjacielowi blady uśmiech. Czuł, że nie oszuka nim Lyona, ale najwyraźniej był świadom jego decyzji, skoro chwilę potem odjechał, o nic nie pytając.
Gray rozejrzał się po okolicy, po czym zaczął iść w stronę niewielkiego mostu, obecnie mocno zaniedbanego i zniszczone. Późna pora i wiosenne roztopy nie sprzyjały wędrowaniu po drewnie, ale nie znał innej drogi na cmentarz od tej części dzielnicy. Martwiła go także stara rezydencja, w której kilka miesięcy temu znaleźli ducha. Było to niepokojące zjawisko, które do dziś spędzało mu sen z powiek, ale musiał przyznać, że równie intrygowało go, co przerażało.
Pokręcił głową, zdając sobie sprawę, że to nie czas na zamyślenia. Potrzebował kilku minut ciszy sam na sam z Ur, by móc pójść z czystym sercem wypełnić swą misję. Do tej pory nie wiedział, czy kobieta wybaczy mu to postępowanie, ale nie potrafiłby żyć z myślą, iż sprawiedliwość nie została wymierzona.
Na początku policjanci zasypywali rodzinę obietnicami złapania przestępcy, lecz z każdym dniem słowa blady, a fałsz wychodził na jaw. Młodzi obrońcy sprawiedliwości z trudem trzymali się faktów, coraz rzadziej odpowiadali na pytania, a jakiekolwiek bezpośrednie próby rozmów kończyły się nieustannie fiaskiem. Gray pamiętał te nędzne, nie trzymające się niczego wymówki. „Robimy, co w naszej mocy”, „Niedługo nastąpi przełom w śledztwie” – mówili, aż wyuczyli się sekwencji na pamięć.
Dotarł na miejsce po kilku minutach. W oddali pojedyncze lampy migały nieustannie, dając liche uczucie światła. Jednak tyle wystarczyło, by ujrzeć napis na płycie nagrobkowej – Ur Milkovich. Mężczyzna przyklęknął i rzekł:
– Przepraszam. Przepraszam za to, czego nie uczyniłem i za to, co zamierzam uczynić. Może stanę się mordercą, ale muszę to zrobić, gdyż nie zaznam spokoju. Proszę, wybacz mi.
Ułożył ręce w znak modlitwy, całkowicie oczyszczając myśli. Potrzebował kilku sekund całkowitego skupienia, które pozwoliłyby mu wejść w kolejny etap, wejść w grę, toczącą się na terenach Magnolii.
Wziął głęboki wdech i powstał tylko z jednym celem – odnalezieniem mordercy Ur. Nie miał planu działania ani osoby, która dopomogłaby go w trudnych chwilach. Jednak był pewien w jakim miejscu najbezpieczniej będzie zacząć. Mieszkanie Ur, pomyślał, kierując się z powrotem w stronę zniszczonego mostu. Posiadał pewność, iż policja nie zabezpieczyła wszystkich dowodów. Ktoś od samego początku pociągał za odpowiednie sznurki, ale musiał przyznać, że teraz było mu to na rękę.
Zaśmiał się, szybko przechodząc przez trzęsący się most. Nawet się nie rozglądając – nie miał ochoty po raz kolejny spoglądać na starą rezydencję – dotarł do parkingu. Stamtąd droga prowadziła niemal prosto do dawnego mieszkania Ur. Żadne przeszkody nie stały prze nim, lecz nadal obawiał się spotkania któregoś z kompanów. Nie wątpił, że każdy z nich zacząłby próbować go powstrzymać.
– Nie tym razem – powiedział, przechodząc obok zamkniętego sklepu osiedlowego. Większość zakładów o tej porze miało wywieszony znak „nieczynne”, dzięki czemu nie natknął się na żadnych pijanych natrętów. Sam spacer okazał się łatwym do przebrnięcia wyzwaniem, lecz można by rzec, że nawet zbyt łatwym. Przeszkody nieprzerwanie kroczyły obok niego, dlatego gdy tylko ujrzał blok mieszkalny Ur, zrozumiał, że właśnie tu zaczynają się schody.
Dobrze, że nie oddałem policji kluczy, pomyślał, swobodnie idąc ku drzwiom. Naturalność była kluczem do sukcesu. Jakiekolwiek wzbudzenie podejrzeń mogłoby ściągnąć niechciane kłopoty, a jeszcze tego brakowało Grayowi.
Szybko udał się na schody i energicznie zaczął brnąć ku górze. Wejście na szóste piętro nie było wielkim wyzwaniem, ale z mieszanka emocji stworzyło broń, która doszczętnie pochłonęła mężczyznę.
Tylko co w zasadzie tam mogę znaleźć, zastanawiał się, powoli tracąc nadzieje. Lecz teraz nie potrafił poddać się. Chwycił w dłonie klucz i podbiegł pod drzwi, raptownie otwierając je. Podniósł żółtą taśmę policyjną i wszedł do środka, wyjmując zza kieszeni latarkę. Uruchomił przyrząd i powoli zaczął się rozglądać. Nie spodziewał się ujrzeć już na samym początku odpowiedzi, ale nie pogardziłby takim ułatwieniem sprawy.
Tego dnia, jak zeznał Lector, do Ur przybył tajemniczy mężczyzna o fioletowych włosach, myślał o kolejnych elementach, które doprowadziły do tragedii. Ciocia została znaleziona martwa na podłodze, ale ktoś zastrzelił ją, gdy jeszcze siedziała na fotelu. Musiała tej osobie ufać… Własne słowa na moment tknęły mężczyznę. Faktycznie, wniosek był łatwy do sformułowania, ale nachodziło pytanie, kim był tajemniczy gość.
Gray wszedł do kuchni, zastanawiając się, czy konieczne będzie przeszukiwanie szafek. W tym samym momencie dostrzegł stojące na półce zdjęcie, na którym znajdował się on sam i ukochana ciocia. Podszedł bliżej i przysunął do siebie ramkę.
– Zaraz – szepnął, kojarząc ze sobą fakty. – Ale dlaczego ona zginęła?
Akty sprawy Mesta Grydera i Porli zniknęły, jednak one miały być oddane do archiwum. Nie stanowiło żadnego problemu wykraść je stamtąd, choć i tak nie były już nikomu potrzebne. Policja natychmiast uznała kradzież dokumentów za motyw, ale powoli zaczął wątpić, że była to prawda.
– Ktoś chciał po prostu zabić Ur – mówił dalej Gray. – Dlaczego? – powtórzył pytanie.
Gdzieś wewnątrz domu Milkovich musiały się kryć wskazówki. Jeśli ciotka zginęła, wpuszczając znajomego, powiązanie narzucało się samo z siebie. Nie wiedział jeszcze w co się wplątała, ale wierzył, że pozostawiła tropy, które mogły zaprowadzić go do odpowiedzi.
Ruszył w dalsze zakamarki mieszkania, doglądając rzeczy, które mogły zwrócić jego uwagę. Pozostawili zdjęcia, jednak to trochę , że ich nie zabezpieczyli. Korytarz nie pozostawiał żadnych złudzeń. Nic w nim nie było, a Gray nie chciał się oszukiwać. Dlatego przyszła kolej na sypialnię, w której zginęła Ur. Na samą myśl żołądek podchodził mu do gardła. W pamięci wciąż chował widok ciała ciotki, które ukazali mu patolodzy. Nie życzył nikomu takiego losu… Niemal bez twarzy, bez żadnej tożsamości. Porzucone niczym bezpańskie zwierze.
Gray otworzył przekręcił niepewnie gałkę, po czym wszedł do środka. Podszedł do biurka, niedaleko którego odnaleziono ciało i spojrzał na blat. Natychmiast dostrzegł odwróconą ramkę na zdjęcia. Podniósł ją delikatnie i spojrzał na zdjęcie, które znajdowało się wewnątrz obudowy. Znajdowała się na nim jeszcze młoda Ur, trzymająca w rękach niemowlę. Leżała w sali szpitalnej, najpewniej krótko po porodzie. Nie zainteresowali się tym? Przecież to kluczowy dowód, pomyślał. Mężczyzna postanowił zabrać także drugą fotografię. Nie liczył, że rozwiąże sprawę tylko dzięki niemu, ale każda, nawet ta najmniejsza, wskazówka mogła się okazać kluczowa dla sprawy.
To już nie jest zabawne… Z każdym krokiem powoli dostrzegał nowe nieścisłości, które policja powinna dojrzeć tak szybko jak on. Ur nie mogła aż tak daleko puścić człowieka, którego bardzo dobrze nie znała. Była kobietą powściągliwą, a równocześnie ostrożną. Niejednokrotnie uczyła małego Graya, że sprawdzenie kilka razy, czy nie jedzie samochód jest bezpieczniejsze niż sprawdzenie tego tylko raz. Wielokrotnie przejście na drugą stronę jezdni mogło być bezpiecznie, ale zawsze mógł się znaleźć ten pierwszy, i zarazem ostatni, raz.
Niespodziewana latarka wyślizgnęła mu się z rąk. Westchnął, po czym przykucnął, chcąc ją podnieść. W tym samym czasie usłyszał odgłos przypominający przekręcanie klucza w zamku. Za daleko był od kolejnego mieszkania, by mogło ono dochodzić od sąsiada. Zlękniony od razu zgasił latarkę i wskoczył do szafy na ubrania, licząc, że nie zdążył dać znaku o swojej obecności.
Po kilku sekundach czatowania zrozumiał, iż się nie mylił. Ktoś był w mieszkaniu i niewątpliwie czegoś szukał. Jedno stuknięcie, potem seria uderzeń przedmiotów o podłogę. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego nie mógł poczekać? Gray próbował rozmyślać, lecz priorytetem było teraz dbanie o własne życie. Ostatnią rzeczą, na którą mógł pozwolić, było odkrycie. Był świadom, że sam morderca ciotki może się znajdować w mieszkaniu.
W tym momencie do jego uszu doszło, iż tajemniczy człowiek wszedł do tego samego pokoju, w którym czekał ukryty Gray. Pojedyncza kropelka potu spłynęła po twarzy Fullbustera, a największe starania o zachowanie ciszy, przerodziły się w nieustanną walkę z napiętymi do granic możliwości mięśniami. Nie może mnie usłyszeć, nie może mnie usłyszeć, powtarzał z przejęciem mężczyzna.
Nagle rozległ się donośny huk, a zaraz potem krzyk:
– GDZIE SĄ TE CHOLERNE ZDJĘCIA?
Nie rozpoznał głosu, ale charakterystyczny akcent wskazywał, iż jest to obcokrajowiec. Czyżby mężczyzna o fioletowych włosach?, pomyślał Gray, lecz zaraz zwątpił w ów propozycję. Gdyby był to ten sam człowiek, już dawno zdjęć nie byłoby w tym mieszkaniu.
– Cholera – syknął ponownie włamywacz – Dragneel się wścieknie, jeśli ich nie przyniosę. Szlag! 

25 komentarzy:

  1. Jak to czytałam to usnęłam... Nie no żartuje :) Byłam mega zmęczona i oczy same mi się zamykały ;)
    Ten rozdział mi się bardzo podobał i ciesze się że będzie takich więcej ^^ Pojawiło się kilka nowych odpowiedzi jak i pytań :/
    Jestem ciekawa czy Aquarius powie wszystko Lucy czy też będzie tylko ją chronić tak jak stwierdziła...
    Niby lubie Lectora, a niby nie ;)
    Czy będą wspomniania Laxusa? Bo jestem ciekawa co dokładnke stało się w Varii
    I ostatnie już widzimy się 1 lipca, bo ja cię nie opuszcze ;)
    Pozdrawiam i życzę zdanych sesji! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie i usypianie w jednym - najlepszy rozdział!
      Ale na serio coś wczoraj było, bo ja też w pewnym momencie usypiałam na siedząco. No teraz rozdziały będą takie... wyjaśniające. Trochę się wydarzenia będą przeplatać, ale jakoś mam nadzieję ogarnąć to wszystko :)
      Na 100% będzie punkt widzenia Laxusa, ale najpierw załatwię sprawę Graya, a dopiero później przejdę do Varii.
      Dziękuję bardzo, ze mnie nie opuścić i mam nadzieję, że sesja będzie zdana! Dzięki

      Usuń
  2. Wybacz mi, że nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału.
    Ten mi się podobał :)
    A jeśli chodzi o Olimp to na razie przeczytałam prolog i mi przypadło to do gustu

    Pozdrawiam Nike i Cień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co przepraszać. Cieszę się, że nadal czytasz i co jakiś czas komentujesz!
      I cieszy mnie to, że Prolog przypadł Ci do gustu i mam nadzieję, że reszta cię nie zawiedzie!
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ale będzie jatka. Moonlight lubi jak leje się krew. Yeeeah. :) Wiem, nienormalna jestem.
    Ciekawe kim była Laya, bo na pewno nie jedną z dwunastki zodiaków. Lucy to pewnie jej następczyni czy coś :) Czekam na next kochana i spoko, też mam sesję więc również znikam na jakiś czas. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem sadystką, więc się nie martw!
      Nie, Layla na pewno nie jest jedną z 12, ale blisko, blisko. I oczywiście, Lucy to jej następczyni.
      Dziękuję bardzo i powodzenia w sesji!!! Jak najlepszych ocen i jak najmniej stresu!

      Usuń
    2. Ma się nosa do takich rzeczy. Kuźwa, ja powinnam spać a buszuję po internetach. Ta sesja tak mnie przeraża, że nie wiem w co ręce włożyć. Jakoś za mało czasu nam w tym semestrze dali na przygotowanie się.. :( Tobie też życzę powodzenia. Przydaje się każdemu ;)

      Usuń
    3. Ja się jeszcze nie stresuje, a w zasadzie ja się stresuje bardzo po egzaminach, kiedy czekam na wyniki niż przed. Rada ode mnie! Przerwij naukę, obejrzyj sobie bajkę, komedię, czy co tam chcesz. Rozluźnij się i dopiero wracaj do nauki.

      Usuń
    4. Kochana, to jest pomysł! Jesteś genialna.

      Usuń
  4. Rozdział bombowy ^^ Granicę Olimpu jeszcze nie czytałam, ale mam zamiar. Jak na razie to czytam Smocze Królestwo :D
    Pozdro i ślę wenę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Oczywiście ja serdecznie zapraszam i miłego czytania życzę.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Rozdział ciekawy.
    Co prawda w pewnym momencie się pogubiłam ale później już trybiki załączyły :)
    No i Laxus zabił ojca,o ile to był on.
    Mam nadzieję,ze mimo wszystko Aquarius wyjawi prawdę Lucy.
    A i tak dodatkowo, w Twojej playliście nie działa trzeci utwór.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak specjalnie zrobiłam, żeby Wam trochę namotać. A jeśli chodzi o Laxusa, to jego sprawa będzie bardzo ważna. W końcu wyjaśnię co i jak się dzieje, o co w tym wszystkim chodzi, a to nie jest takie jasne jakby się zdawało.
      I dzięki za uwagę.

      Usuń
  6. fajny rozdział weny i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć kochana! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale niedługo nadrobię wszystkie zaległości na blogu :) Pozdrawiam i ślę buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, spokojnie. Miłego nadrabiania i czytania ;)

      Usuń
  8. Jee i tutaj jestem ;D Koniec mojego jarnia czas na komentarz. Ten rozdział tak mi się podobał, że byłam prawie w moniotrze. Tyle się dzieje, tyle się dzieje lubie taką szybką akcje :P Jedynie co mnie boli to śmierć Lwa ( Tak lubie te postać, że nie ważne jak na blogu ją podają ja i tak zawsze ubolewam xD ) Aż do 1 lipca muszę czekać? No nic dam radę! Wezmę się chyba teraz za WoC :P Pozdrawiam i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział tak ci się spodobał. Faktycznie, działo się wiele i będzie się dziać wiele przez najbliższe rozdziały, ale nie w sesji. W sesji "odpoczywam" od pisania.
      Dziękuję!

      Usuń
  9. No to nadrobiłam zaległości na tym blogu, jeszcze został dwa :D a co do rozdziału to super świetnie, tylko to co powoli zaczyna się wyjaśniać, to zaraz dajesz nam jakieś nowe zagadki ^^ ale... podoba mi się to :) Weny, zdrowia, najlepszych ocen, ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie te zagadki sa ze sobą powiązane. To nie tak, że nic nie ma ze sobą związku. Gdzieś jest ta linia, która wszystko łączy, ale wy jeszcze jej nie znaleźliście!

      Usuń
  10. udusze cię... pisz o co chodzi... xd

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj... Dobra już, dobra, skomentuje. Rozdział bardzo fajny, i równie bardzo mi się podoba. Nawet sobie nie wyobrazasz, jak strasznie nie mogę się doczekać, aż zdradzisz, co się zdarzy między Natsu i Lucy! Lucy24

    OdpowiedzUsuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)