Rozdział 51

Czuł jak emocje rozsadzają go od wewnątrz. Błagał, by ów osoba odeszła i zostawiła go w spokoju. Choć był gotowy na misję, którą sobie wyznaczył, teraz pojął własną bezmyślność i bezradność. Jedna sekunda, jeden nieuważny dźwięk i jego życie zgaśnie szybciej niż Ur. Oddychał ciężko i nierównomiernie, lecz prosił serce o spokój. Ciszej, ciszej, powtarzał w myślach, ale to tylko sprawiało, iż zaczął coraz głośniej sapać. Wiedział, że już po nim. Wystarczyło tylko, by sprawca otworzył te drzwiczki od szafki i wpakował mu kilka kulek w łeb, dając ostrzeżenie innym, by nie pakowali się do tej sprawy. Jakie to żałosne… Jednak niespodziewanie, ku jego zdziwieniu, kroki włamywacza skierowały się w zupełnie przeciwnym kierunku. Gray wziął głęboki wdech i zamknął usta, wstrzymując w sobie powietrze. Były to tylko sekundy, ale właśnie po nich nastąpił przełom. Tajemniczy mężczyzna po prostu wyszedł z mieszkania, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło, zostawiając Graya całkowicie samego.
Fullbuster wypuścił powietrze z ust i osunął się na podstawę szafy, z trudem powstrzymując się przed ryknięciem śmiechem. Szczęście czy głupota– nie wiedział, któro z tych bardziej mu dopisało. Dziękował bogu, a może i nawet samej duszy Ur, za ratunek. Jednak strach wciąż istniał. Gdzieś tam, na zewnątrz mogła istnieć pułapka, a on nie był jej tylko świadomy.
Pełen wątpliwości wstał i popchnął delikatnie drzwiczki, rozglądając się wokoło. Wtedy zrozumiał, że nie żadne niebezpieczeństwo na niego już nie czekało. Nie chciał uwierzyć, że włamywać tak po prostu odszedł, ale może nie znalezienie tego, co szukał, zniechęciło go do dalszych działań? Trudno było Grayowi jednoznacznie stwierdzić, jaka jest odpowiedź.
– Zdjęcia… – szepnął.
Zastanawiające było, jak istotne okazały się te mało znaczące fotografie. Na początku wątpił, iż może znaleźć w nich jakiekolwiek informacje na temat śmierci Ur, ale teraz coraz mocniej zyskiwał pewność, że w tej sprawie kryje się coś więcej niż tylko śmierć policjantki.
Mężczyzna uśmiechnął się, po czym natychmiast popędził w kierunku domu rodzinnego. Mógł bez problemu spróbować odkryć tajemnicę zdjęć w mieszkaniu, które wspólnie wynajmowali z Erzą, ale nie było w tym żadnego sensu. Gdyby cokolwiek odkrył, pierwsze musiałby skierować się do ojca, szukając odpowiedzi na nurtujące pytania. Miał obawy co do szczerości rodziciela, ale od początku ryzyko było jego nieodłącznym towarzyszem.
Kiedy doszedł, po niemal godzinnej wędrówce, zauważył, iż wszystkie światła w rezydencji mienią się najrozmaitszymi kolorami. Był to wyraźny sygnał, że domownicy znajdują się na swoich miejscach. Jedynie niepokoiły go lampy we własnym pokoju, ale rozumiał obsesję matki i nie dziwiło go ów zjawisko.
Nie czekając dłużej, przeszedł przez bramę, zostając pozdrowionym przez strażników. Długi, rozświetlony dziedziniec niemal za każdym razem dłużył mu się, gdy pragnął przejść od jednego do drugiego punktu. Nigdy nie uważał odległości za ogromnej, ale faktycznie była przesadą, porównując inne rezydencje. Dlatego ra ogarnęła serce młodzieńca, gdy ujrzał przed sobą główne wejście. Prędko otworzył ciężkie wrota i wszedł do środka, witając spotykaną po drodze służbę. Niewątpliwie wszyscy przygotowywali się do jakiegoś wielkiego wydarzenia, lecz w tym momencie nie to było jego priorytetem. Muszę zobaczyć, co jest na tych zdjęciach, pomyślał, wdrapując się na schody. Sam pokój znajdował się stosunkowo daleko od wejścia, ale po tak długiej wędrówce nie czuł się zniechęcony. Przyśpieszył i sprawnie znalazł się w swoim zaciszu, zamykając się na cztery spusty.
– Co mi powiecie? – zapytał, rzucając zdjęcia na łóżko. Ramki były przeszkodą do ujrzenia prawdy, ale nie przejmował się tym, czy je zniszczy. To nie one były istotą sprawy.
Nie czekając dłużej, odczepił metalowe uchwyty i rozłożył na mniejsze elementy przedmiot, wydobywając ze środka dwie fotografie. W pierwszej chwili zdziwiło mężczyznę, że nie zdołał ujrzeć niczego. Przecież Ur nie pozostawiłaby niczego na widoku, z tą myślą podszedł do wyłącznika i zgasił światło. Rzucił się na szafkę i wyjął z niej lampę UV. Ile to razy młodą kobietą bawili się w detektywów, używając ów przedmiotu do pozostawiania sobie wiadomości. Było to jedyne rozwiązanie i prawidłowe, gdyż gdy tylko uruchomił urządzenie, jego oczom ukazały się kolejne wyrazy, tworzące na zdjęciach łączny list od martwej Ur.
– „Wiem, że jeśli to czytasz, Gray, jestem martwa” – zaczął czytać. – „Nie płacz nade mną. Sama sobie zasłużyłam na taki los, ale uwierz mi… nie chciałam tego. Życie pokarało mnie okrutnie, a tylko matki, które utraciły swe dziecko, mogą mnie zrozumieć. Byłam młoda, może także głupia, ale gdy zaszłam w ciążę, wszystko się zmieniło. Postanowiłam być dobrą matką, ale mój mąż umarł, a mi odebrano malutką Ultear. Grozili, że zabiją ją, jeśli nie będę współpracowała z rządem Pengrande. Starałam się jak mogłam, ale z każdym, kolejnym dniem coraz bardziej wątpiłam, że oddadzą mi dziecko. Nie wiem, dlaczego zostałam tak ukarana, ale to wina Twojego ojca, Gray. Możesz w to nie wierzyć, ale ten człowiek popełnił zbrodnię, która już na zawsze nie wymaże mu tych grzechów. Umarłam, a raczej umrę, bo będę wiedziała za dużo. Przepraszam i obiecaj mi, że nie będziesz szukał zemsty. Ale gdybyś mógł, spróbuj odnaleźć moje dziecko. Przepraszam jeszcze raz, Ur…
Włączył światło, po czym rzucił zdjęcia na łóżko. Zaśmiał się, a następnie rozpłakał jak małe dziecko. Przez tak wiele lat Ur nosiła w sobie ten ból sama. Musiała zdradzać najbliższych, wydawać przyjaciół, przekazywać informacje wrogowi, a to wszystko przez to, że ktoś wykorzystał matczyną miłość. Jak okrutne i bezlitosne było to działanie. Pragnął zniszczyć ludzi, którzy stali za tą zbrodnią, ale słowa Ur wciąż odbijały się echem w jego głowie. I ciotka, i Lucy powtarzały mu, że zemsta nic nie da, ale łatwiej było powiedzieć niż zrobić. Złość kipiała w nim, a kolejne sekundy tylko wzburzały emocje.
– Nie! – syknął zajadle.
Bezzwłocznie ruszył w kierunku drzwi. Otworzył je z impetem i wyszedł na korytarz, gnając ku gabinetowi ojca. Był niemal pewien, że właśnie tam zastanie rodziciela, więc nie chciał dać mu czasu na dowiedzenie się, kto przyjdzie w odwiedziny. Tym razem nie miał zamiaru odpuścić Silverowi. Odpowiadał on po części za śmierć Ur i musiał za wszelką cenę dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi w tej sprawie.
Kiedy tylko doszedł pod samo wejście, nie bał się, tak jak ostatnio. Jeszcze kilka miesięcy zachowywał się jak dziecko, lecz teraz przyszło mu dorosnąć. Potrzebował stanąć naprzeciw prawdy i nie wahać się, co robił za często.
Z hukiem wszedł do środka pokoju, rozchylając na boki drzwi. Zaskoczony Silver wyjrzał znad dokumentów, które właśnie przeglądał. Odłożył na biurko papiery, lustrując wyraźnie wzrokiem wściekłego Graya. Nawet nie próbował ukrywać, jak bardzo intryguje go nocna wyprawa syna.
– Czy coś się stało? – zapytał spokojnym tonem Silver.
Gray usiadł dokładnie naprzeciw mężczyzny, po przeciwnej stronie biurka. Uderzył dłońmi o stół i rzekł:
– Przyszedłem po prawdę! Mów! – krzyknął. – Dlaczego Ur zginęła? I nie kłam, że nie znasz powodu. To była twoja wina, że odebrali jej dziecko i w tym momencie wszystko mi wyjaśnisz!
Silver odsunął na bok stos papierów i ułożył wygodnie łokcie na drewnianym biurku. Westchnął i przetarł zaczerwienione oczy. Gray nie wiedział, czy próbuje znaleźć piękną wymówkę czy może jednak formułuje stosowną odpowiedź. Trudno było jednoznacznie zweryfikować intencje ojca.
– Kiedy byłem po studiach – zaczął Silver – dostałem ofertę, która mogła zmienić moje życie. Było to zwykłe podróżowanie po świecie, a jednak dostawałem ogromne pieniądze, aż dotarłem do króla Pengrande i jego córki. Zaufali mi, a ja ich zdradziłem. Doprowadziłem do gwałtu na Amelii i zarazem do narodzin Natsu. Byłem zadowolony, bo dzięki temu założyłem własną firmę, ożeniłem się i założyłem rodzinę. Jednak przeszłość zawsze daje o sobie znać i zawsze dawała.
– Czyli co? – Wzruszył ramionami Gray. – Dali ci kasę na kolejne zlecenie?
– Nie, zemstę – odparł. – Oj, zemstę mój drogi. Można powiedzieć, że w pewnym okresie prowadziłem nielegalne interesy, przez co wiele osób na tym ucierpiało. Ale nie tylko to… Osoba, która dała nam wszystkie zlecenie, była potworem. Pragnął zemsty, a zarazem odzyskania tego, co mu odebrali. Chciał władzy, chciał połączyć państwa Pengrande, Fiore i Varię w jedno, tak jak to było na początku istnienia.
– Mów konkretniej! Nie rozumiem, co to ma wspólnego z Ur!
– Gra jest ciągle prowadzona. Wykorzystywanie innych było na początku dziennym i jest… – dodał wątpliwie. – I zapewne gdzieś, w trakcie trwania tej gry, zginę.
– Będę płakał – rzekł żartobliwie Gray.
– Żebyś później nie żałował tych słów – ostrzegł go Silver. – Wiem, że trudno ci to zrozumieć i za pewne to, co zaraz ci powiem, sprawi, iż do końca dni mi nie wybaczysz. Ale miałem do wyboru dwie opcje, o których dowiedziałem się tylko dzięki Igneelowi. Albo oddam ciebie jako zastaw, albo znajdę inną opcję.
– I ty…
– … zaproponowałem dziecko Ur – dokończył.
Gray złapał się za głowię, nie wierząc w słowa, które właśnie usłyszał. Pragnął wrzeszczeć, wyżyć się na ojcu, ale wtedy pojął, jak trudny do dokonania wybór miał. I w pewnym momencie zrozumiał decyzję Fullbustera. Choć przyszło mu to z trudem, wiedział, że swojego dziecka nie odda. Może po raz pierwszy w życiu Gray poczuł się kochany. Nie wykluczał też możliwości, że inne motywy kierowały Silverem, ale mimo wszystko nie chciał oddać dziecka obcym ludziom.
– I co dalej? – Gray dał znać, że chce wysłuchać ojca do końca.
– O moich przekrętach dowiedział się wasz nauczyciel, Happy, i go zwolniłem. – Zaśmiał się. – Byłem zamieszany w wiele zgonów, a także rozpętanie dwóch wojen. Nienawidzę siebie za to, ale mło to głupi okres i musimy nieść na barkach błędy, które wtedy popełniliśmy. I wciąż je popełniać – dodał. – Dlatego La Pradley, bo tak miał na imię nas zleceniodawca, chce mnie zabić. Za dużo wiem, a coraz mniej staję się przydatny. Zresztą za dużo już żyję, kiedy tak wiele osób przeze mnie zmarło. Ale istnieje jeszcze jedna osoba, która pragnie mojej śmierci, która chce doprowadzić do niej z innych pobudek.
Przysunął się bliżej do syna i szepnął:
– Zeref Dragneel. – Wrócił na miejsce. – Bo wiesz, Gray, ja nie tylko jestem zamieszany w gwałt Amelii, ale także w śmierć Mavis Vermilion, ukochanej Zerefa.
Nie widział w całym tym spisku miejsca dla Zerefa, ale tym razem czuł, że może ufać ojcu i jego słowom. Ten jeden raz w życiu doświadczył prawdy płynącej z ust rodziciela, choć nie była ona do końca zadowalająca. Chciał wiedzieć więcej, lecz gdzieś w zakamarkach serca słyszał cichy szept, by na tym zaprzestać.
– A Natsu?
– Nie wierzę, by nie był we wszystko zamieszany! – prychnął. – Zeref, choć tego nie widać, w jakiś chory sposób kocha brata i troszczy się o niego. On ma plan i po kolei spełnia jego punkty, by dojść do perfekcji. Coś chce osiągnąć, tylko nikt nie wie, co. Uważaj! Nie popełnij błędów, które ja popełniłem!
– Ale… Nie rozumiem… – jęknął Gray. – Czemu ma to służyć?
– Jeśli będziesz wiedział za dużo, oni też zechcą cię zabić. Ale podpowiem ci coś, pomyśl. Gdzie leży haczyk? Dlaczego ktoś dąży do połączenia trzech państw i co tak naprawdę robi Igneel?
– A Lucy… – zapytał niepewnie, choć zastanawiał się, dlaczego w ogóle o to pyta. Nie było to istotne, ale od długiego czasu intrygowała go tożsamość dziewczyny. Wątpił, by była tylko przypadkową osobą, która wplątała się w serię nietypowych zdarzeń przez przypadek.
Silver podniósł palec i przyłożył go do głowy, mówiąc:
– Właśnie… Kim ona jest? Próbuję sobie odpowiedzieć już tyle lat i dalej wiem tyle, że jest córką Layli.
***

Pochodzenie – klątwa czy łaska? Choć w dniu dzisiejszym Igneel siedział na krześle owiniętym atłasowym materiałem o kolorze dojrzałych wiśni, jeszcze wczoraj kąpał się w morzu krwi i niepowodzeń. Tylko czekał na moment, by móc w końcu dać szansę zemście na ziszczenie się, lecz czas upływał, a każde porażki spływały na niego niczym wodospad w porze deszczowej. Czuł frustrację, ogarniała go nienawiść, ale nadal brną przed siebie, powtarzając w myślach, że nadejdzie dzień, w którym wszystko się zmieni. I właśnie tak się stało. Obietnica, którą uzyskał podczas pijanej nocy z królem Fiore, nie była powodem do abdykacji, ale odpowiednie argumenty zdziałały wiele i sprawiły, iż teraz on, Igneel Dragneel, zasiadał jako najwyższa instancja w całym państwie. Tak jak podejrzewał, była to rola wymagająca o wiele więcej pracy niż zwyczajna zabawa w gangstera, ale mając w rękach wszystkie komórki państwowe, mógł działać inaczej. Niczym cień, niepozornie i po cichu, załatwiać sprawy, otrzymując wsparcie wieloletniego przyjaciela, Flame’a. Towarzysza jeszcze z czasów nauki w szkole, który nawet pomimo tak wielu prób, nigdy go nie opuścił.
Mieszając właśnie łyżeczką herbatę, znajdującą się wewnątrz niebieskiej filiżanki, ostrożnie łączył napój z cukrem, który osiadł się na samym dnie. Uwielbiał słodkości, choć też bez przesady. Kiedy jeszcze Natsu był mały wielokrotnie wypominał mu, że kiedyś „rozboli go brzuszek”. Nigdy jednak do tego nie doszło, ale wspominał te dni z ciepłem na sercu. Wtedy jeszcze niewinne dziecko, nieznające prawdy ani nienoszące przeznaczenia na swych barkach, traktowało go po prostu jak ojca i nikogo więcej. Im bardziej lata upływały, tym nienawiść stawała się coraz większa, aż sprawiła, iż Natsu całkowicie odgrodził się od Igneela.
– Szkoda, naprawdę szkoda… – szepnął, po czym sięgnął po fotografię, która znajdowała się w ramce stojącej na biurku. Ów zdjęcie wykonał krótko po śmierci Amelii…, po jej morderstwie. Tego pamiętnego dnia, po raz pierwszy od wielu lat spotkał Lucy, małą córeczkę Layli, i zrobił im wspólne zdjęcie, trzymając ich w swoich ramionach. Moje kochane dzieci, pomyślał, wspominając, jak wielokrotnie trzymał malutką Lucy w swych ramionach. Był dla niej większym ojcem niż Jude, ale trudno było mu się dziwić. Od początku Heartfilia nie pałał sympatią dla Layli, a małżeństwo było jedynie otoczką, która miała chronić kobietę i niczym więcej.
Igneel zaśmiał się, po czym odłożył fotografię ma miejsce. Był większym ojcem dla Lucy, ale nikim dla własnego syna, a nawet synów…
Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Rzekł ciche „proszę” i powrócił do dokumentów, które dostarczył mu kilka godzin wcześniej Flame. Podejrzewał, że spokój również burzy przyjaciel, ale chcąc się upewnić wyjrzał znad stosu papierów, uśmiechając się szeroko. Nie mylił się.
– Co cię sprowadza? – zapytał Igneel towarzysza.
– Nie ciesz się tak, bo mam kolejne dokumenty – mówiąc, wyłożył kilka teczek, wypchanych po brzegi kartkami, które w wyraźny sposób zniechęciły Dragneela do dalszej pracy.
Zrezygnowany westchnął, po czym odłożył długopis i powiedział:
– Usiądź. Potrzebuję chwili odpoczynku zanim zacznę pracę.
– Sam się wkopałeś w tę pracę – skarcił go Flame.
– Wiem, ale nic nie poradzę na to. – Wzruszył ramionami. – Jeśli mi się uda, chcę jeszcze wynagrodzić synom wszystkie krzywdy, które im wyrządziłem.
– Gratuluję skutecznych metod – zażartował. – To może łaskawie powiedz Zerefowi o jego matce.
– Tak. Już widzę naszą rozmowę. – Wbił wzrok w sufit. – On mi przystawia pistolet do łba, a ja mu tłumaczę: „Mój drogi synku, twoja matka żyje. Miała na imię Amelia, tak jak matka Natsu, ale to nie ta sama osoba. Kiedy byłem w depresji po tym, co się stało Pengrande, znalazłem prostytutkę, której imię brzmiało tak samo jak kobiety, którą zgwałciłem. I tak oto ty przyszedłeś na świat”.
– Musisz skrócić, bo szybciej cię zastrzeli niż zdążysz wyjaśnić – przerwał mu Flame. – Wiem, że twój plan jest wręcz idealny – dało się wyczuć nutkę ironii w głosie mężczyzny – ale do tego czasu Zeref może zabić za dużo osób. Zgubiliśmy Deliorę, więc nie wiem, co teraz robi. Nawet nie wiemy, dlaczego zabił tamte kobiety. Mogę podejrzewać, że to wszystko tylko przedstawienie, które ma nas naprowadzić na zły trop, ale…
– Nie – odparł niespodziewanie Igneel. – Te kobiety miały zginąć. Faktycznie, coś nie tak jest w tej sprawie, ale z tego, co się dowiedziałem, to były to kobiety z kryptonimem.
– Jeśli faktycznie masz rację…
– … Zeref już nie cofnie się przed niczym – dokończył Dragneel. – Ale mimo wszystko to dobry dzieciak. Tylko skrzywdzony – dodał. – Jest inteligentny, przebiegły, pełen finezji i braku zahamowań. Jest bardziej podobny do mnie, z Natsu to wykapana Amelia.
– Czy mam rozumieć, że zdecydowałeś, jakie imię wymienisz w testamencie? – zapytał wątpliwie Flame.
– Tak – odpowiedział. – Tak. Wiem, że wiele ryzykuję, ale jeśli to uratuje świat, to nie cofnę się przed tym. Muszę zmazać z siebie te grzechy.
Flame przetarł oczy i oparł się dłońmi o blat biurka. W jednej sekundzie chwycił zimną herbatę i na jednym wdechy wypił całą zawartość filiżanki.
– Obrzydliwa, jak zawsze – dodał. – Igneelu, mój drogi przyjacielu, byłem, jestem i będę z tobą na dobre i na złe. Wiedz, że jeśli zajdzie taka potrzeba, walnę cię w ten chory łeb, zaknebluje i zapobiegnę katastrofie. Ale wiem też, co twój syn wyrabia. Co Acnologia wyrabia i cała paczka tych wszystkich ludzi. Moi rodzicie zginęli przez tego człowieka, więc jeśli idziesz do piekła, to ja też.
– Dzięki. – Igneel zaśmiał się donośnie. – Zawsze umiałeś podsumować wartość moich pomysłów i jestem za to ci wdzięczny.
Mężczyzna wstał i podszedł do okna, spoglądając na dziedziniec, na który właśnie wjechała limuzyna królewska z przedstawicielem rządu rewolucji Varii. Niechętnie, ale ruszył w stronę drzwi, chcąc godnie przywitać nowych gości.
– I powiem ci jedno, Flame. – Zatrzymał się tuż przed progiem. – Ja już dawno jestem w piekle. Od kiedy tylko poznałem Laylę, od kiedy tylko zgwałciłem Amelię. Wszystko robię źle i jedynie jestem dumny z moich synów, którzy uważają mnie za skończonego drania.
– Bo nim jesteś – dorzucił Flame.
– Chciałbym kiedyś ustawić się na wspólnym zdjęciu, ja, Natsu, Lucy, Zeref, Mavis. Roześmiani i szczęśliwi – mówił dalej, nie przejmując się uwagą przyjaciela. – Ale to marzenie już dawno zniszczyłem. Mam tylko tą jedną fotografię i także ona jest pełna zła. – Palcem wskazał w stronę biurka.
– Trzeba było wziąć inny aparat – skomentował Flame. – A nie ten, na którym akurat „przez przypadek” znajdowały się zdjęcia zamordowanej Layli.

Igneel nie powiedział niczego więcej. To jedno zdanie skonsumowało wszystko. Niczego nie można już było cofnąć. Miał szansę jedynie dać nową nadzieję na przyszłość dla własnych dzieci, ale nawet w tym pobożnym życzeniu istniały ograniczenia. Ale obiecał… Obiecał Amelii, że uratuje ich syna. Był jej największym koszmarem, a jednak ta wspaniała kobieta wyniosła miłość ponad nienawiść i żal. Miłość matki wobec własnego dziecka jest przerażająca… Szkoda tylko, że Lucy nie doświadczyła tego samego.

14 komentarzy:

  1. No nareszcie!
    Rozdział cudny, opłacało się tyle czekać :D
    A myślałam, że Graya też zabije..ale może dzięki temu chłopak przejrzy na oczy. Oby :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy. No, zobaczysz co planuję, ale jeszcze troszeczkę do tej akcji ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. No, i jest Rozdział!! Rozdział jak się patrzy... Bardzo jestem zadowolona. Ciekawe co teraz Gray zamierza? Zabito mu rodzinę, to wymaga zemsty :D. Poza tym, Gray zaczyna wątpić w Natsu, w Lucy - w nią to żadna nowość, ale w przyjaciela??? No ciekawie ciekawie. Już niedługo scena, na którą My Wszyscy Czekamy z niecierpliwością. Niech żyje NaLu..!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zobaczycie co zamierza. I faktycznie, Gray zaczyna wątpić we wszystkich, oprócz tych, w których naprawdę powinien. A scena, na którą Wy Wszyscy Czekacie będzie miała miejsce raczej pod koniec 3 sezonu, więc jeszcze ze 20 rozdziałów, może i więcej...

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Stwierdzam, iż pobiłaś rekord Guinessa w długości komentarza!

      Usuń
  4. ten rozdział był cudny, jak opisywałaś jak on wchodzi do domu to ja to sobie wyobrażałam i o matko myślałam że mi serce wyskoczy xd, życzę weny i pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ulala dobrze, że mnie podkusiło by tu zajrzeć ;) Bo nawet bym nie wiedziała, że jeszcze rozdział. Znając mnie pewnie zapomniałam zaobserwować na tym koncie. Co do rozdziału. Kiedy włączyłam sobie do tego muzykę z Assaina w wykonaniu Lindsey to prawie jak w kinie ;D Serio tak muzyka się wpasowała, że aż w szoku byłam. Ładnie opisana ala egzekucja tylko Gray teraz jest dopiero zagubiony. Każdy na jego miejscu by oszalał.

    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, Gray oszaleje i to nieźle, ale to nie koniec jego tragedii. No i świetnie, że Ci muzyka podpasowała!
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  6. I nasz Gray będzie w pace (to tylko moje domysły :D) zamkną go na 4 spusty ^^ (ach, to moje rozumowanie)
    Rozdział Ci wyszedł super ^^ pozdrawiam i przesyłam morze weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam! Będzie jeszcze gorzej!
      Wielkie dzięki i również pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. No nie :O Gray, człowieku co się z Tobą dzieje? xD Nie ufasz Lucy - ok, ale Natsu?! Natsu to... Natsu, dobra jestem beznadziejna w przekonywaniu xD lecę czytać kolejny rozdział, a Tobie już życzę wiadra weny :)

    OdpowiedzUsuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)