Rozdział 35

Nie była Natsu, więc w końcu nie musiała udawać.
Wstając z łóżka, narzuciła na siebie szlafrok, po czym skierowała się w stronę kuchni, chcąc coś przekąsić. Jednak widząc tacę pełną jedzenia, którą niespełna godzinę temu zostawił jej Dragneel, poczuła ukłucie w sercu, zwane poczuciem winy. Nie powinna była tego tak traktować. To on postąpił jak świnia i zasługiwał na karę – a przynajmniej w to chciała wierzyć.
Nagle usłyszała, że drzwi od domu się zatrzaskują. Podskoczyła ze strachu i wątpliwie odwróciła głowę, chcąc spojrzeć, kto zapragnął złożyć jej wizytę. Jaka była jej ulga, gdy okazało się, że jest to tylko Natsu.
Jednak jej radość nie trwała długo, gdyż uświadomiła sobie, w jakiej sytuacji ją zastał.
– Ja to mogę… – Zaczęła mówić, lecz nagle odkryła, że jej mąż wcale na nią nie patrzy.
Jego wzrok był pusty.
Sam Dragneel wyglądał, jakby ktoś wyssał z niego całą energię, pozostawiając jedynie pustą skorupę, a nie człowieka. Na szyi miał zawieszony specyficzny biały szalik. Coś się wydarzyło – tego jednego mogła być pewna.
Podchodząc spokojnie do chłopaka, próbowała złapać z nim jakiś kontakt. Martwiła się. Nie spodziewała się, że na tym spotkaniu wydarzy się coś takiego, co doprowadzi Natsu do tak poważnego stanu.
– Słuchasz mnie? – zapytała, machając przed nim ręką.
Nagle poczuła jak chwyta ją w nadgarstku i przyciąga do swojego ciała. Jego ciepły oddech zaczął muskać jej kar, sprawiając, że na ciele pojawiały się dreszcze. Ściskał ją w talii drugą ręką, nie pozwalając się wyrwać z mocnego objęcia.
– Co ty robisz?! – krzyknęła, starając się wydostać.
– Przepraszam – powiedział łamiącym się głosem.
Wtedy dopiero ujrzał łzy, które spływały mu po zimnych policzkach. Ta twarz była pełna bólu i żalu, ale zarazem także swego rodzaju spokoju. Jakby udało mu się z czegoś uwolnić.
– Co się stało? – Wiedząc, że może zrobić tylko jedną rzecz, przytuliła go do siebie, dając mu swobodnie wypłakiwać się w ciało.
– Spotkałem się z moim ojcem. – Zaczął, na okrągło pociągając nosem. – Zniszczył mi życie, zostawił mnie, gdy najbardziej potrzebowałem ojca i zjawił się tylko po to, aby prawić mi kazania, ale… – krzyknął, jeszcze mocniej ściskając dłonie na plecach Lucy – Ale ja nie potrafię go znienawidzić! To mój jedyny ojciec!
Rozumiała dokładnie jego ból. Sama miała ten sam problem już od dłuższego czasu. Jakby ją nie skrzywdził, ona sama nie potrafiła do końca wypełnić serca nienawiścią do jej własnego ojca.
– Wiem, wiem – mówiła czule, głaskając dłońmi po jego włosach. – Rozumiem cię i nie musisz się zmuszać ani do nienawiści, ani do miłości. Bądź sobą, a może przyjdzie taki dzień, w którym będziesz gotowy, aby wybrać.
Oboje opadli na podłogę, nie potrafiąc dłużej wystać na nogach. Mimo że nie był to łatwy czas dla żadnego z nich, chyba po raz pierwszy odbyli tak szczerą rozmowę, jakby naprawdę byli sobie bliscy. Natsu otworzył przed nią serce, topiąc część swoich lodów, które je pokrywały. Maska coraz bardziej pękała, choć był to dopiero mały uszczerbek w porównaniu do tego, co jeszcze skrywał młody chłopak.

***

Lucy wróciła do szkoły i, o dziwo, dla Levy McGarden nie było to zapowiedzią kolejnych kłopotów. Wręcz przeciwnie. Wszystko powróciło do normalności. Zajęcia były takie jak dawniej, nikt nie próbował wspominać o morderstwach, a i koledzy z klasy otoczyli Dragneel sympatią. Coraz więcej osób czuło się swobodniej, gdy w końcu złożyli zeznania na policji, dzięki czemu powróciła swego rodzaju harmonia, którą wszyscy chcieli zatrzymać przy sobie.
Levypo sytuacji z Gajeelem nie starała się go unikać. Był jej przyszłym mężem i taki zwykły pocałunek nie mógł sprawić, by znowu dała się zmanipulować temu człowiekowi. Był bezpośredni i nie próbował przy niej się oszukiwać i cackać, nawet dzięki temu czuła do niego swego rodzaju sympatię, która z każdym dniem przybierała na sile. W jakiś sposób lubiła go. Był silny, niezależny, szczery i nie traktował jej jak świętą krowę. Przeżyła przez niego wiele, ale dostała nauczkę na całe życie i wyniosła z tych zdarzeń mądrość, której nie zapomni do końca swych dni.
Patrząc na Lucy, rozumiała, jak samolubnie postąpiła. Choć jej narzeczony przesadził z tą demonstracją, to ona właśnie sprawiła, że złożyła sobie obietnicę, by nigdy więcej nie zostawić przyjaciółki w potrzebie.
Kończąc nareszcie zajęcia szkolne, w podskokach popędziła do biblioteki, w której czekała na nią nowa dostawa książek. Piękne, niezniszczone wolumina, pachnące świeżością i wiedzą, którą pragnęła przesiąkać z każdą, kolejną stronę kart ksiąg. Przygody, tajemnice, magia – to wszystko na nią czekało. Miała je wszystkie dla siebie, nie martwiąc się tym, że ktoś wypożyczy przed nią nowe tomiska.
Gdy znajdowała się w okolicach miejsca pracy jej matki, coś na moment ją mocno zaintrygowało. Nie wiedziała dlaczego, ale zatrzymała się tuż przed samym wejściem i zaczęła słuchać nietypową rozmowę, której członkiem była jej żywicielka. To nie była ani ciekawość, ani wścibskość, lecz raczej podejrzliwość.
Postanawiając bliżej przyjrzeć się sprawie, natychmiast skręciła w prawo, wiedząc o służbowym wejściu, które znajdowało się niedaleko głównym drzwi. Otwierając je z niezwykłą ostrożnością, modliła się, by nie zaskrzypiały. Ku jej zadowoleniu, mogła wkroczyć do środka bez żadnych komplikacji.
Zwinnymi ruchami, które zresztą były wynikiem długich i monotonnych treningów jej ojca, dostała się pod samą szafkę, z której miała idealny dostęp do wymiany zdań jej ukochanej matki.
– Wszystko jest pod kontrolą – zapewniała kobieta, rozmawiając z kimś przez telefon.
Choćby Levy miała najlepszy słuch na świecie, nie byłaby w stanie usłyszeć głosu wydobywającego się ze słuchawki, więc musiały ją zadowolić tylko wypowiedzi rodzicielki.
– Niestety nie udało mi się zdobyć figurki mojej córki.
Oniemiała. Figurki? Jej figurki? Jej myśli wręcz krzyczały, chcąc wydobyć się na zewnątrz. Pragnęła wiedzieć, o co w tym wszystkich chodzi, lecz już się nauczyła, że cierpliwość popłaca.
– Gdybyś wcześniej mi o wszystkim powiedział, to może udałoby mi się ją ukraść. – Zamilkła, wsłuchując się w wypowiedź rozmówcy. – Ja rozumiem, że dopiero niedawno dowiedziałeś się o ich przeznaczeniu, ale trzeba było mnie od razu zawiadomić. – Znowu cisza. – Zabawa? Ciebie to śmieszy, szefie? Dla ciebie to jest może grą, ale ja chcę mieć w końcu szansę na nowe życie… normalne życie.
A nie miała?, pytała młodsza McGarden, nie pojmując, o czym w zasadzie mówi jej matka. Myślała, że ją dobrze zna, jednak z każdą sekundą coraz bardziej w to wątpiła.
– Wyrwę się i… nie masz racji. – Przełknęła głośno ślinę. – Dobrze, będę pilnowała tej całej Lucy i spełnię swoje zadanie… Acnologio.

***

Oparła się o skórzany fotel, po czym chwyciła szklankę z mocną brandy i dopiła do końca napój, marząc, by jakaś mądrość spadła na nią i samoistnie rozwiązała tajemnicę śmierci nieznanego człowieka.
Ur Milkovich powstała i podeszła do barku, napełniając puste naczynie. Chwiejnym krokiem leciała przez połowę dywanu, powoli znajdując się w miejscach, które bardziej oddalały ją od celu, aniżeli przybliżały. Kochany mózg podpowiadał jej, że wystarczy tej zabawy, lecz nie posiadała innego przyjaciela, który mógłby ją pocieszyć w tak trudnej chwili.
– Cholera! – syknęła, widząc, że na jej ukochanych dżinsach została plama po alkoholu, który jednak skrył się zwinnie na dnie szklanki.
Przymknęła jedno oko, po czym spojrzała na wnętrze naczynia, poszukując kolejnych niespodzianek. Jednak było to dla niej za wiele, więc natychmiast zamrugała, odstawiając na bok odrzuconą szklankę.
Pochyliła się nad podłogę i zdjęła zabrudzoną cześć ubioru, pozostając jedynie w długich, białym topie, który idealnie podkreślał jej szczupłe i zgrabne nogi, wieńczące się skarpetkami w paski na stopach.
Zadrżała i podeszła do stosu dokumentów, które chwyciła w swe pijane łapska i rzuciła na łóżko, wchodząc pod cieplutką kołderkę.
– Teraz lepiej – powiedziała, biorąc do siebie pierwszą teczkę z raportem Frosh na temat sekcji ich ukochanego denata.

Biały mężczyzna w wieku 35–40 lat, nieżonaty (bądź ukrywający swój związek). O solidnej budowie ciała, która świadczy o wyraźnym zamiłowaniu mężczyzny do treningów na siłowni.
Zaśmiała się. Jak ona kochała raporty tej młodej pani patolog. Jeszcze nigdy się tyle nie uśmiała, jak przy czytaniu własnych interpretacji dziewczyny, która idealnie nadawała się na powieściopisarkę a nie badaczkę zwłok.
Pokręciła głową, wmawiając sobie, że to nie czas na rozmyślanie o osobistości, jaką jest Frosh. Choć nie ukrywała, że najchętniej zatopiłaby się głęboko w ciepłej kołderce i zapomniała o bożym świecie.

Większość obrażeń na ciele powstało na wskutek licznych ciosów zadanych ciężkim narzędziem
Mogła bardziej sprecyzować, skoro tak oczywista rzecz była widoczna na pierwszy rzut oka.
Zastanawiając się jednak nad tym, czy może być wspomniane narzędzie, przypomniała sobie o starym schowku, który znajdował się niedaleko tylnego muru. Rzadko odwiedzany przez uczniów, lecz uwielbiany przez dawnego ogrodnika.
Kiwnęła, postanawiając, że pójdzie do sędziego z prośbą o nakaz przeszukania budynku.
Ominęła szczegółową część, którą poświęciła głównie gloryfikacji zwłok, po czym przeszła do najważniejszych fragmentów.

Zawartość wskazuje, iż mężczyzna musiał mieć głębokiego doła. Duża zawartość alkoholu u denata świadczy o trudnościach w życiu, które pojawiły się w ciągu ostatnich kilku dni. Wątroba, a także inne narządy zaprzeczają teorii, iż był on alkoholikiem od dłuższego czasu, choć nałóg tytoniowy odbił się mocno na jego zdrowiu, gdyż gdyby nie przedwczesna śmierć, pożyłby jeszcze maksymalnie rok – rak płuc
Ur popatrzyła się niechętnie na paczkę papierosów, która leżała na stole tuż obok niej. Niechętnie wzruszyła ramionami, po czym chwyciła zlepek tytoniu i wrzuciła go do kosza. Rozumiejąc aluzję Frosh, postanowiła, że lepiej nie iść w stronę martwego mężczyzny, choć nie to było przyczyną jego śmierci.
Pragnęła jak najszybciej się dowiedzieć, czy jej przypuszczenia potwierdzą się, lecz musiała ostrożnie czytać najważniejsze punkty raportu. Czasami sam sposób śmierci nie jest o tyle ważny, co informacje o człowieku, który pozostawił po sobie dobytek na własnym ciele.
Wtedy zadrżała i postanowiła wrócić do wcześniejszych fragmentów, które z niechęcią pominęła. Choć sakralizacja zwłok nie była w planach Ur, to gdzieś pomiędzy mogła pominąć istotne notatki, które wepchnęła żabia pani patolog.

Zmasakrowana twarz nie pozwala przyjrzeć się bliżej i ocenić jej wyglądu, lecz jeśli prezentowała się tak anielsko jak sześciopak na klacie, to nie czekałabym na zaproszenie. Wysportowany, wyraźnie wyćwiczony w sztukach walki, a także w walce mieczem, o czym świadczą nacięcia na dłoniach – silnych i męskich, które są marzeniem tysięcy kobiet.
Jednakże twarda skóra nosi liczne blizny, które powstały na wskutek masowych tortur, zadawanych przez wyraźnie zaznajomionych ludzi w tym temacie. Ostre nacięcia na plecach, a także ślady po biczu są znamieniem po ostatnich kilku miesiącach (najprawdopodobniej egzekucji dokonano w okolicach marca/kwietnia). Jednak przypalenia i inne nieznane blizny są wynikiem ciężkiego dzieciństwa.
Nie posiada żadnych tatuaży ani innych charakterystycznych rzeczy, które mogłyby potwierdzić tożsamość
Przerwała, chwytając się za podbródek. Ponownie musiała sobie tak spokój z kilkoma dobrymi wersami wiersza na cześć pana X, jednak już żałowała, że przez ten początek nie zauważyła tak istotnej części o szczególnych bliznach.
Sama urodziła się w Magnolii, dobrej rodzinie, lecz trudno było stwierdzić, czy ten człowiek pochodził z biednej czy bogatej rodziny. Wojna pozostawiła po siebie wiele pamiątek, także w postaci tak brutalnych śladów znęcania się nad dziećmi. Dlatego nie mogła wybaczyć Frosh, że w tak groteskowy sposób ujęła krwawą prawdę, nie opisując w szczegółach każdego nawet zadrapania, które ujrzała na ciele.
Wtedy dopiero zrozumiała, że w jakiś sposób raport tej dziewczyny różni się od poprzednich. Z trudem jej przychodziło odkrycie, gdzie leży ta zmiana, jednakże gdzieś pomiędzy zdaniami wbiła się nowa część, która zazwyczaj wykraczała poza „oryginalny” sposób wyrażania siebie przez Frosh.

Z dokładnych oględzin palców wynika, iż nie jest możliwe zdobycie odcisków palców tego człowieka. Początkowo może się wydawać, że sprawca, chcąc utrudnić zadanie policji, przypalił denatowi dłonie, lecz prawdą jest, iż ten mężczyzna został okaleczony około dziesięć lat temu
Póki nie było wiadome, czyje zwłoki badają, nie byli w stanie ustalić, jaki był motyw, okoliczności przebywania w tym miejscu, a także czy istnieją jacyś konkretni podejrzani.
 Było to sporym utrudnieniem, lecz nadal wierzyła, że patolog była w stanie znaleźć nawet najmniejszy ślad, który pozwoliłby nadać tożsamość temu człowiekowi.
– Ur, nie popędzaj się! – skrytykowała siebie, wiedząc, że próbuje na siłę pędzić nie tą drogą, co trzeba.
Uspokajając się wstała i poszła w kierunku kuchni, nastawiając wodę w czajniku. Usiadła przy drewnianym stole i chwyciła w dłonie zdjęcie, znajdujące się w złotej ramce i przyjrzała się postaci małego niemowlęcia ubranego w różową pidżamkę i niebieskie rękawiczki. Radośnie patrzyło na osobę, robiącą zdjęcie, machając nóżkami i rączkami we wszystkie strony.
Ur przełknęła ślinę i natychmiast odstawiła fotografię na miejsce, słysząc, że woda już się zagotowała. Podniosła się i zalała ziarnka kawy, parząc sobie napój na całonocną przygodę z raportem.
Jednak ponownie wspomnienia nie pozwały jej przejść obok zdjęcia jej słodkiego maleństwa, które w tak brutalny sposób zostało jej odebrane. Była sama sobie winna; nie zaprzeczała. Jednak ponad dwadzieścia lat, to stanowczo za dużo dla matki i jego dziecka. Marzyła, by w końcu ujrzeć swoją córeczkę, choć z każdym rokiem przychodziło coraz więcej wątpliwości, a nadzieja nikła z jej serca, zastępując się nienawiścią.
– Może kiedyś moja kochana Ultear mnie pozna – powiedziała na głos, powracając do stosów papierów.

Pierwotnie za przyczynę śmierci można by uznać postrzał w klatkę piersiową, jednakże w okolicach czaszki można dostrzec dwa pęknięcia, które mogą świadczyć o drugim strzale. Trudno jest dokładnie ustalić, czy to tylko nie uraz po zmasakrowaniu głowy, jednak istnieją duże podejrzenia, że denat został zabity podwójnie
Mimowolnie zaśmiała się, choć wiedziała, że w tej sytuacji powinna raczej zachować powagę.
Takie zdarzenie, jakie opisała Frosh, można różnie interpretować. Jak widziała Ur, jej teorie potwierdzały się poprzez słowa, które dziewczyna zawarła w późniejszych fragmentach raportu. Albo ktoś chciał ich zmylić i oddał dwa strzały, albo jest dwóch sprawców.
Trudno było orzec, które z rozwiązań jest bardziej prawdopodobne, kiedy oba wydają się dosyć realne. Jednak istniała tylko jedna odpowiedź i tego musiała się trzymać aż do samego końca śledztwa.
Kiedy już chciała zamknąć teczkę, nagle zrozumiała, że pozostał jeszcze krótki fragment, który mocno ją zaintrygował.

W okolicach nadgarstka znajdowało się urządzenie namierzające, które najprawdopodobniej świadczy, iż mężczyzna miał kontakty wojskowe. Jeśli wierzyć współczesnej technologii, ludzie, którzy śledzili poczynania tego człowieka, wiedząc już o jego śmierci
– Wiedzą już o jego śmierci – powtórzyła cicho, rozumiejąc, w jakim kontekście zawarła te słowa Frosh.
Opadła na poduszkę i zaczęła dokładniej rozmyślać nad ostatnimi zdaniami. Jeśli są one prawdą, to wkrótce złożą im wizytę rządowi. Problem jedynie istniał wtedy, kiedy nie będą oni wysłani na zlecenie państwa fiorskiego.
Obecnie istniała napięta sytuacja polityczna. Informacja o szpiegostwie nie mogła dobrze wpłynąć na stosunki międzynarodowe, a na dodatek mogła doprowadzić do zaostrzenia konfliktu, a w ostateczności do wojny, która zbliża się wielkimi krokami do Fiore.
Ur nie próbowała się oszukiwać. Niewiele brakowało, by ponownie ogłosić stan wojny, wysłać mężczyzn na front, a z ludzi ściągać podatki na sprzęt wojskowy. Znała bardzo dobrze taki okres i pragnęła, by nigdy więcej się nie powtórzył, choć złudnych marzeń nie chciała mieć.
Nagle usłyszała dźwięk swojego telefonu.
Niechętnie podniosła się i rzuciła rękę na stół, chwytają słuchawkę w dłonie.
– Co tam? – zapytała śpiącym głosem.
– Może szefowa rozmawiać? – Kobieta od razu rozpoznała głos Lectora.
– Mów.
– Najprawdopodobniej wiemy, kim jest sprawca – odparł zasapany policjant.
Ur zrzuciła z siebie kołdrę i wstała, nie wierząc w słowa podwładnego. Choć w pierwszej chwili uznała, iż po prostu doznała omamów słuchowych, to po chwili pojęła, że dobrze słyszała.
– Słucham! – rzekła stanowczo.
– Mówiłem szefowej, że znaleźliśmy nabój – zaczął. – Jako że udało nam się ruszyć w końcu sprawę, zaniosłem znaleziony nabój do mojego przyjaciela, który jest fanatykiem w tych sprawach. Po kilkugodzinnych testach balistycznych udało nam się ustalić, że jest to nabój 9 x 19 mm Parabellum, używana w większości typów pistoletów wojskowych i policyjnych, jednakże po wielu męczących godzinach pracy – powtórzył frazę – zrozumieliśmy, iż jest to specyficzny nabój, do specyficznej broni, która była jedynie produkowana na początku lat siedemdziesiątych, czyli w okresie II Wojny Światowej.
– Gadaj do czego dążysz! – przerwała mu, nie chcąc dłużej słuchać wykładu.
– Otóż tą bronią jest Berette 92S, na którą licencję posiada tylko kilka osób w Magnolii, jako pamiątkę po wojnie i nie tylko. Jose Porla, Gareth McGarden, Mest Gryder, Makarov Dreyar i Silver Fullbuster. – Wyraźnie wziął głęboki wdech. – Wcześniej dałem także biegłym pocisk, by ewentualnie poszukali na nich odcisków palców i wyszło szydło z worka!
– Nie mógł od tego zacząć? – zasyczała zajadle w myślach kobieta.
– Mest Gryder. To były jego odciski! – krzyknął szczęśliwie Lector. – Ale nic nie możemy zrobić, gdyż już nam zwiał… Od kilku dni nikt go nie widział.
– Cholera jasna! – wrzasnęła wściekle Ur. – Wyślij za nim list gończy, a później każ załatwić nakaz przeszukania jego domu.
– Tak jest, szefowo!
Gdy tylko się rozłączył, Milkovich zacisnęła mocno dłoń na telefonie, po czym rzuciła nim o łóżko. Odbił się o nie i wylądował z hukiem na podłodze, rozwalając się.
Kobieta podeszła do niego i zaczęła zbierać pojedyncze części, próbując je złączyć w jedną całość.
Wściekłość wylewała się z jej ciała, otaczając pokój mroczną aurą. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. I choć wiele kwestii pozostało jeszcze wątpliwych, chciała w tym momencie skupić się na samym podejrzanym i złapaniu go.
Wtedy przypomniała sobie treść jednego z raportów.
Rzuciła się na plik dokumentów i po kolei zaczęła je przebierać, szukając tego jednego, dzięki któremu mogła zyskać pewność co do swojej racji.
Kiedy tylko odnalazła właściwą kartkę, przybliżyła ją do twarzy i zaczęła czytać

Mest Gryder był jednym z nauczycieli, mających pod opieką klasę IIA. Jego uczniami byli m.in. Levy McGarden, Lisanna Strauss, Lucy Dragneel…
Zatrzymała się przy tym jednym imieniu i w skupieniu zaczęła zastanawiać się, czy oczy jej nie mylą.
Złapała się za podbródek i niepewnie chwyciła złożony telefon, sprawdzając, czy działa. Gdy okazało się, że nic mu nie jest, wybrała odpowiedni numer i przystawiła ekran do ucha.
– Słucham? – W słuchawce rozległ się ostry głos Lucy, który świadczył o tym, że na całe szczęście dziewczyna jeszcze nie spała, choć wyglądała na zirytowaną.
Ur westchnęła, po czym zabrała się za konstrukcję sensownego zdania.
– Witaj, Lucy – zaczęła. – Z tej strony komisarz Milkovich. Chciałam z tobą porozmawiać o pewnej osobie.
– Słucham…
– Co wiesz na temat Mesta Grydera? – zapytała wprost, choć wiedziała, jak może się to skończyć.
– Morderca czy ofiara? – odpowiedziała pytająco tak słodkim i niepozornym głosikiem.
Ur przełknęła głośno ślinę, po czym wzięła głęboki wdech i rzekła:
– Na razie wiemy, że zaginął.
– Specyficzny nauczyciel, który potrafił torturować, używając tylko słów. Ogólnie miły człowiek, choć czułam się dziwnie w jego obecności. Często na mnie patrzył i posyłał takie… uśmieszki. Nie były one zaproszeniem do łóżka ani niczym podobnym, jednakże coś się kryło za jego twarzą i… – zamilkła, jakby do jej umysłu dotarło wspomnienie, które wcześniej pominęła – nie przyszedł na zajęcia tego dnia, w którym zamordowano tego biedaka.
Zagryzła paznokieć, nie potrafiąc zrozumieć, co tak naprawdę wyprawia się w tej szkole. Najpierw to zabójstwo, później próba zamordowania Lucy bądź udany atak na Laki, a na koniec wyjście z więzienia Deliory. Niby nie powiązane ze sobą wydarzenia, a czuła, że gdzieś między nimi jest linia, która łączy każde z nich.
– Proszę pani? – odezwała się Lucy, będąc zaniepokojona nagłym zamilknięciem kobiety.
– Przepraszam, zamyśliłam się – wyjaśniła. – Może już się rozłączę. Jestem całkowicie zmęczona.
– Nie dziwię się – odparła spokojnie Dragneel. – Proszę odpocząć. Najważniejsze jest odbudowanie paska energii!
– Może masz rację. Dziękuję.

Rozłączyła się, czując, że jest w jakimś stopniu spokojniejsza. Nie wiedziała, czy to słowa dziewczyny tak nią podziały, lecz mogła być pewna, że po rozmowie z nią, część niepokojów minęła. 

24 komentarze:

  1. Genialny!! ❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I jeszcze dwa serduszka dostałam :)

      Usuń
  2. Za dużo zagadek, mózg mi się lasuje ;_;
    Kobieto, co ty robisz z moim życiem? Zawsze jak czytam jakiś twój rozdział, to coś mi się przewraca w żołądku ze stresu. Tak, ze stresu! Stresuje się, bo w każdej chwili możesz kogoś zaciulać, albo zrobić komuś z psychiki papkę ;-;
    Najbardziej dręczące mnie pytanie: Co takiego, do cholery, zrobiła Lucy jako dziecko, że nazywają ją mordercą?! Niee, idę się pociąć mydłem w płynie... Miej tę świadomość do jakich rzeczy ty mnie doprowadzasz! ><
    Ale koniec moich wywodów! Idę czytać książkę *-*
    Pozdrowionka!
    Shori

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie... Dużo zagadek, przez co sama boję się, że gdzieś się pogubię :(
      Nie, jeszcze chyba nikogo nie zabiję póki co. A przynajmniej tak mi się zdaje...
      Dobre pytanie, choć dość późno poznacie na nie odpowiedź. I pierwszy raz słyszę, żeby ktoś miał się pociąć mydłem w płynie... Pomysł istnie diaboliczny
      MIłego czytania dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  3. faktycznie dużo tutaj tych zagadek, ale blog jest sam w sobie świetny :) uwielbiam takie mroczne sceny, aż całym moim ciałem wstrząsają dreszcze *.* w dodatku Twój blog zawsze do końca trzyma mnie w niepewności.
    Czekam na kolejny rozdział i oczywiście na świątecznego one-shota :)
    Życzę miłego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli 15 osób skomentuje! -> a będąc szczerym, to pewnie i tak go napiszę. Przecież mnie znacie.
      Ja osobiście lubię tajemnice, zagadki, dlatego tutaj jest ich aż tyle i będą kolejne. Mam nadzieję, że uda mi się Was utrzymać w niepewności w miarę do samego końca :)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  4. Yey! Rozdziały na dwóch blogach (i to moich ulubionych) w moje urodzinki! Jaki fajny prezent ^^
    Dzisiaj tak króciutko, bo nie chce mi się zbytnio komentować - rozdział jeszcze ciekawszy niż poprzedni i podobał mi się, więc chcę szybciutko kolejny111oneone111!!!!11 :D
    Pozdrawiam.

    ~Nexusy K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego najlepszego!!!!
      Cieszę się, że rozdział jeszcze bardziej ci się podobał niż ostatni. Będę się oczywiście starała, by kolejny jeszcze bardziej przypadł ci do gustu!!!
      Również pozdrawiam

      Usuń
    2. Nexus Kasai, jesteś moją em... datowniczką?! Wtf >.<

      Usuń
    3. Dziękuję za życzenia, Olu ;)
      A Tobie, Kofuku, mimo małego spóźnienia, życzę wszystkiego najlepszego!

      Usuń
  5. Jeju! Zaraz! W moje urodziny! Oli kocham Cię! Gruvia musi być! Bo jak nie... to wiesz co Cię czeka...
    ~Kofuku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i już mi grożą... Ja kogo mam zabić, tego mam zabić. Kogo połączyć, tego połączyć, więc proszę mi tu nie grozić, bo zabiję bohatera!!!!
      I proszę bardzo ;)

      Usuń
    2. A! I wszystkiego najlepszego (ostatecznie zapomniałam napisać...)

      Usuń
  6. Więcej pytań, więcej tajemnic, mniej odpowiedzi. Nic dodać, nic ująć, zarąbisty rozdział. Mam przez ciebie jeszcze większą ochotę na kolejny epizod. Przeszyłam weny i życzę dobrych ocen, pozdrawiam ukryty w cieniu PhantomPL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I będzie jeszcze więcej pytań, jeszcze więcej tajemnic, ale chyba więcej odpowiedzi...
      Dziękuję bardzo!!!
      I również pozdrawiam

      Usuń
  7. Coraz więcej pytań coraz mniej odpowiedzi mam głupie przypuszczenie że Duchem w była Layla hm :p no cóż rozdział fajny i przyjemny do czytania czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę od razu odpowiedzieć, że to nie Layla, a na 10000000% Mavis! Layla martwa, z gruby nie wstaje, a duch siedzi, gdzie ma siedzieć!
      Cieszę się, że rozdział przypadł do gustu!
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  8. Przepraszam, że dopiero teraz piszę komentarz, ale miałam urwanie głowy. Głupia szkoła. A więc coraz bardziej mnie intryguje co Lucyzrobiła jako dziecko i czemu Lisanna uciekła. A prawdę mówiąc to niech mira jej nie znajdzie , nie lubię lisanny, nie wiem czemu, może przez to, że kocham NaLu. Kto wie? Rozdział jak zawsze super. Życzę dużo weny, chęci, zdrowia i pozdrawiam *^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A za co ty przepraszasz? Cieszę się, że teraz zostawiłaś komentarz!!
      Nie no... ktoś musi znaleźć w końcu Lisannę!!!
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam

      Usuń
  9. Jaka ja jestem niedobra przeczytałam dawno rozdział, a dopiero teraz mi się przypomniało, że nie dałam komentarza.
    Co do rozdziału to: Tak trzymaj ;)
    Przesyłam ci dużo czasu oraz paczkę weny gratis

    Pozdrawia Nike i Cień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu niedobra? Dziękuję że teraz skomentowałaś!!!

      Usuń
    2. Lepiej późno niż wcale :).

      Usuń
  10. Ojej..... ty chcesz zmusić mnie do myślenia. Tyle tych zagadek z każdym rozdziałem więcej. Ale mimo to podoba mi się to jak że tak powiem ustawiasz ich życie z tymi ciągłymi zagadkami, wojnami, ciężkimi wyborami. Ten blog jest dla mnie taki oryginalny. Nie znam żadnego podobnego bloga, tak żeby było w nim coś podobnego prócz fabuły, ale i tak każdy tam gra inna rolę. Najbardziej po prostu wkurzają mnie te zagadki ja już nie wiem o co tu chodzi. Pamietajac że jestem nadal w tle i dopiero nadrabiam chociaż nie wiem co z tego wyjdzie jak ja pisze
    długie komentarze. Jedyne co przychodzi mu teraz do głowy co mogę Ci powiedzieć to to że masz dziewczyno talent i jak wydasz w przyszłości książkę to chce dostać tę pierwszą l z dedykacją i czytelnym podpisem. Jak ja czytam te opisy, to ja widzę że ciebie ciągnie do pisania, że jest to jedna z twoich pasji. Wpadłam na genialny pomysł. zostanę psychologiem, psychiatrą lub doradcą zawodowym i do tego połącze masaż wtedy dopiero spełnienia swoje marzenia xd. A teraz uciekam czytać, a tobie ślę pozdrowienia jak i weny tonę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i naprawdę nie wiesz, jak jestem szczęśliwa, gdy czytam taki komentarz. Może kiedyś wydam książkę, ale póki co zostaję w sferze bloggowej, bo faktycznie, pisanie to moja pasja. Kocham wyobrażać sobie różne rzeczy, a pisanie pozwala mi do końca wypełniać moją chorą wyobraźnię!
      Dziękuję jeszcze raz i mam nadzieję, że Cię nie zawiodę!

      Usuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)