Rozdział 26

Levy zwolniła się z zajęć, Natsu ją totalnie zignorował, Erza gdzieś zniknęła, a Gray został porwany przez ciotkę… Tak wiele czynników sprawiło, że teraz musiała samotnie przemierzać stare, niszczejące korytarze dawnego budynku szkoły nr 1. Choć nie bała się opuszczonych murów gmachu, to niezbyt marzyło jej się zacząć badać kolejną sprawę samotnie.
Wzdychając, rozglądała się dookoła. Do głowy nie przychodził jej żaden pomysł, a myśl o powrocie do mieszkania, w którym nikogo by nie zastała, przyprawiała ją o dreszcze.
Kiedy doszła do dawnej sali lekcyjnej, w której zazwyczaj odbywały się spotkania, poczuła dziwne ukłucie w sercu. Od jakiegoś czasu miała wrażenie, że wszystkie uśmiechy, którymi obdarowywali ją przyjaciele były takie smutne i przygnębiające. Czuła, iż wszystko będzie musiało się zaraz zakończyć. Z każdym dniem, szczególnie w tych po wyjściu ze szpitala, widziała zmiany, których doświadczała razem z innymi. Erza coś ukrywała, Levy odpychała ją od siebie, Gray był bardziej zajęty sprawą Juvii…
– To są jakieś kpiny! – szepnęła złowrogo, po czym oparła się o zamknięte drzwi i osunęła się na podłogę. – Wszyscy są kłamcami. Widzieć u innych drzazgę, a nie móc u siebie ujrzeć kłody… To oni mi mówili, bym zerwała maskę Natsu, a zapomnieli już, za jakimi pozorami oni sami się skryli.
Niespodzianie usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Energicznie podniosła głowę, po czym powoli odwróciła się i rękoma oparła o ścianę. Macając poszczególne jej części, starała się znaleźć niewielką szparę, którą znalazła któregoś dnia, przesiadując sama w klubie. Kiedy tylko udało jej się dotknąć dziury, natychmiast ułożyła ciało w wygodnej dla siebie pozycji, by móc przez nią swobodnie patrzeć, co się dzieje na korytarzu. Właśnie w tej chwili tajemniczy goście zaczęli goście rozpoczęli rozmowę.
W pierwszym momencie zdawało jej się, że nie zna żadnej z przybyłych postaci, jednak gdy się zastanowiła, odkryła, iż białowłosa kobieta to Mirajane, siostra Lisanny, którą poznała kilka dni po rozpoczęciu nauki w szkole. Niestety nikogo więcej nie rozpoznała, lecz zbytnio nie miało to dla niej znaczenia.
Gdy tylko padły słowa dotyczące pobicia jej ojca, zamarła. Jude, bezwzględny sukinsyn, który próbował ją sprzedać ze względu na swoje długi. Wiedziała, że zasługiwał na taki los, jaki go spotkał, ale… Dlaczego było „ale”? Zastanawiała się, co powoduje u niej wahanie. Nagle wszystko zrozumiała. Ale dlaczego ja o tym nie wiedziałam, pomyślała, wbijając cienkie paznokcie w twardą powierzchnię. Oglądała wiadomości, była codziennie obok Natsu i nic nie wiedziała… Okłamywał ją. Nie. Zataił prawdę.
Jeszcze nie skończyli rozmowy, więc miała szansę dowiedzieć się czegoś, co mąż nie zechciał jej powiedzieć. Jednak, ku jej zaskoczeniu, wszystko przebiegło inaczej niż sądziła. Prośba, krzyki i w końcu zgoda na plan… To było chore. I choć Lucy nie miała nawet najmniejszego prawa wtrącać się w problemy tych ludzi, to miała ochotę wyjść i przywalić jak najmocniej temu dupkowi, który sądził, że sam może rozwiązać każdy problem.
Znieruchomiała.
Choć konwersacja się zakończyła, a tajemniczy ludzie już wyszli, to dopiero wtedy do Lucy dotarła najważniejsza rzecz. Myślała, osądzała, a zapomniała o tym, że to wszystko dotyczy także jej. Ona była taka sama jak ten chłopak, Laxus. Przecież teraz tak się zachowuje. Próbuje robić wszystko po swojemu, zapominając o innych. Więc co czyni ją lepszą od niego?
– Chyba nic – odpowiedziała sobie.
Lucy wstała, po czym wyszła z klasy. Nie mając najmniejszego pomysłu, gdzie teraz może się udać, zaśmiała się i skręciła w prawy korytarz, chcąc po prostu przemierzyć bez sensu jakąś odległość. Już nawet nie starała się zastanawiać. Choć próbowała zmieniać stan rzeczy, zapobiegać katastrofom, to w rzeczywistości wszystko ją przerastało. Była tylko małą mrówką wobec świata, w którym żyła. Nic nieznaczącym robakiem, który myślał, że będzie kimś innych niż jest.
Chwiejąc się na różne strony, co chwilę uderzała się ciałem o boczne ściany korytarza. Zagubiona zastanawiała się nad całą rozmową, którą podsłuchała.
Usłyszała dość głośny skrzyp podłogi. Zaskoczona tak donośnym dźwiękiem, zatrzymała się na moment. Lecz nie obił jej się o uszy żaden inny, więc radośnie ruszyła przed siebie.
Gdy postawiła kolejny krok, niespodziewanie cała drewniana część parteru runęła razem z nią na niższe piętro, roznosząc tym samym ogromny huk po całej okolicy. Gęstwina kurzu uniosła się z dużego otworu, tworząc grubą kępę czarnego dymu, który rozprzestrzenił się po całym korytarzu w kilka sekund.
– Boli – rzekła dziewczyna, leżąc plackiem na połamanych deskach.
Czując promieniujące kłucia na całym ciele, nawet nie marzyła o tym, by się podnosić. Mała strużka światła, którą widziała, wydawała się jej tak odległa, gdy patrzyła na nią z takiej odległości. Bez drabiny i wsparcia, znalazła tylko jedno, niezbyt zachęcające rozwiązanie. Śmierć.
Nie śniąc o pozostawieniu w takim miejscu swoich szlachetnych zwłok, zaczęła powoli się podnosić, uważając równocześnie, by czegoś sobie nie uszkodzić. Wykręcając na boki szyję, równocześnie ją rozmasowywała. I choć wiedziała, że setki siniaków zostawi na jej ciele swój ślad, to wolała chociaż spróbować załagodzić ból.
Widząc sterty zapajęczonych miejsc, z dystansem podeszła do poszukiwań wyjścia z tego pokoju. Sam fakt, że tylko część padającego światła z góry dawała jej możliwość dobrego widzenia, nie był zbyt zachęcający. Jednak musiała się przemóc i przynajmniej spróbować.
Gdy uderzyła się stopą o jakiś twardy przedmiot, jęknęła i uklękła, chcąc rozmasować obolałą część ciała. W tym samym momencie całe pomieszczenie oblało się oślepiającym promieniem, który pokrył całą jego powierzchnię.
Zdumiona nastolatka wstała i rozejrzała się wokoło, widząc coś, czego nie dało się tak łatwo wytłumaczyć. Kto zapalił światło, gdzie się znajduje i czy stąd wyjdzie… Te pytania straciły sens, gdy tylko ujrzała pomieszczenie równie przerażające co majestatyczne. Wypełnione po same swojego krańce brzydotą i zarazem pięknem. Harmonią i nieładem. Prostotą i czymś skomplikowanym.
Uczucia, które wtedy oblały jej serce, były czymś, czego nie dało się opisać. Choć każdy podałby za przykład reakcję dziecka, które dostało wymarzony prezent pod choinkę, to Lucy czuła, że to za mało. Miała wrażenie jakby na jej serce spadł ogromny głaz, przytłaczając wszystkie zbędne emocje i pozostawiając jedynie te, które oddałyby kunszt widoku, który miała przed sobą.
Leżące na kamiennych stołach ludzkie czaszki z wbitymi w nie świeczkami, były dopiero początkiem rytuału, który miał na celu oddać hołd postaci. Człowieka, który leżał wiecznym snem w szczelnie zamkniętym, kamiennym grobie, którego strzegł sam anioł. Sługa boży ze skrzydłami szatana, trzymając wymierzony w grób sztylet, czekał na śmiałka, który spróbowałby otworzyć wieko i spojrzeć na twarz jego pana. Smutne oczy pilnującego sługi, wydawałby się być oczami samej Lucy, która tak jak on zatraciła w pewnym momencie swoją tożsamość, nie wiedząc kim już jest.
Dziewczyna, idąc powoli do przodu, czuła jeszcze większe napięcie i podniecenie. Miała wrażenie, jakby za moment rzeźby bądź czaszki miały się na nią rzucić, a bluszcz oplatający grób, chwycić ją i położyć wewnątrz kamiennej skrytki zamiast jego pana.
– Piękne, prawda?
– Aa! – krzyknęła, słysząc za sobą głos. Niepewna odwróciła się, lecz dzięki tej decyzji mogła spokojnie odetchnąć z ulgą. – Czemu mnie pan straszy, dyrektorze Dreyar?
– Wiesz, kto tu jest pochowany? – zapytał staruszek,  ignorując jej pytanie.
Nie odpowiadając, Lucy podeszła bliżej, by spojrzeć na napis, który widniał na płycie grobowej. Wytarła rękawem zakurzoną część i przeczytała imię zmarłego.
– Mavis Vermilion – powiedziała bezdźwięcznie. – Dlaczego… – Zawahała się. – Dlaczego tu jest jej grób?
– Sama tego chciała. – Mężczyzna podszedł do niej i uśmiechnął się szeroko. – Ta kobieta była najbardziej tajemniczą osobą w historii świata. Nikt wie, jaki był powód takiego pochówku, ale sądzę, że miało to związek z jej słowami, które tak często wypowiadała. „Mam tylko jeden cel w życiu… Uciec przed światem” – zacytował.
– Ale … Co pan tu w zasadzie robi? – zapytała, nie wierząc w przypadkowe spotkanie.
– Dość często przechadzam się po terenie szkoły, więc gdy usłyszałem rumor, natychmiast przybiegłem – wyjaśnił. – A że nie marzyło mi się lecieć w dół, to postanowiłem wejść jak kulturalny człowiek przez drzwi.
Dziewczyna skrzywiła się na samo wspomnienie o swoim upadku. Bolące plecy, tworzące się siniaki i dreszcze na myśl, że nie wie, jak ma się wydostać z tego miejsca. I choć obawy odnośnie ostatniej rzeczy, nie musiały jej już martwić, to pojawił się kolejny problem, któremu chciała stawić czoło – nasycić głód ciekawości.
– Tej anioł – zaczęła nieświadoma, że mówi na głos – na początku wydawał mi się strażnikiem tego miejsca, lecz teraz mam wrażenie, iż symbolizuje on samą Mavis Vermilion. Kobietę, która całkowicie zatraciła swoją tożsamość. Kobietę, która nie wiedziała, kim już jest. Była aniołem przemieniającym się w twór szatana. Waha się. Trzyma w ręku ostrze, będąc świadomym, że ten jeden ruch może zaważyć o tym, czym się stanie…
Poczuła, jak po jej policzkach spływają łzy. Nie zauważyła, kiedy zaczęła płakać, lecz to nie to było dla niej istotne.
– Znam cię lepiej niż sądzisz, moje drogie dziecko – powiedział Makarov. – Czy teraz zabijesz mnie?
Zaskoczona spojrzała na dyrektora, po czym zaśmiała się radośnie i rzekła:
– A czemu niby miałabym to zrobić?
– Tak tylko się z tobą droczyłem. – Uśmiechnął się, gładząc ręką siwe wąsy. – O coś jeszcze chcesz mnie zapytać, póki jesteśmy tu sami?
Otworzyła usta, lecz na moment zawahała się. Nie do końca była pewna, czy może jeszcze raz wspomnieć o jednej z zagadek, której nie udało się rozwiązać klubowi, a która dawała jej o sobie znać.
– Czy wie pan coś na temat tajemniczego pokoju w bibliotece i dokumentów, które były tam schowane?
Mężczyzna odwrócił od niej wzrok, po czym podszedł do grobu i dotknął ręką wyrytego napisu, patrząc czułym i troskliwym wzrokiem na imię.
– Już ci mówiłem… To była bardzo tajemnicza kobieta, która za wszelką cenę chciała chronić swoich sekretów. Jednym z nich było jej pochodzenie, które ukryła właśnie w tej szkatułce – odpowiedział cicho Dreyar. – Jej całe życie i misja też tam były. Były i wszystkie zostały strawione przez ogień…
– Niektórzy sądzą, że to kłamstwo – odparła bez zastanowienia.
– Ci „niektórzy” zawsze się będą pojawiać. – Przeszył ją wściekłym wzrokiem. – Niektórzy mówią, że rodzice księżniczki Hisui wcale nie zginęli. Niektórzy podejrzewają, że Zeref nie jest synem Igneela. Niektórzy myślą, że sama Mavis wciąż żyje… Ludzie mogą gadać, co chcą, ale nasza w tym rola, by zapobiec katastrofie, jaką niosą ze sobą niektóre słowa. Może nie wiesz, ale są takie osoby, którym się wydaje, że Ivan, mój syn, jest przywódcą rewolucji w Varii.
– Wiem – odparła po chwili milczenia. – Wiem, że ojciec Laxusa, a pana syn, planuje przejąć Varię i zaatakować Fiore w imię zemsty. – Wystarczyło połączyć kilka faktów. – On będzie próbował go zabić.
– Nie wahasz mi się tego powiedzieć? – spytał, nie ukrywając swojej ostrożności wobec dziewczyny.
– To po prostu obustronna wymiana – powiedziała z uśmiechem na twarzy. – Coś za coś.
– Rozumiem. – Kiwnął głową. – To teraz pewnie koniec wrażeń na dziś? – Klasnął głośno w dłonie. – Może poproszą Gildartsa, by cię powiózł? – zaproponował grzecznie.
– Narzekać nie będę. – Wzruszyła ramionami.
Podążając za dyrektorem, po raz ostatni patrzyła na miejsce, dzięki któremu była w stanie tak wiele się dowiedzieć. Choć samo wyjście z tego pomieszczenia dało się znaleźć bez najmniejszych oporów – były to dość duże, drewniane drzwi ze schodami po ich drugiej stronie, które prowadziły prosto na samą górę – to wiedziała, że nie byłoby jej łatwo się stąd wydostać.
Gdy dotarli na samą górę, ku jej zdziwieniu okazało się, iż choć wyjść na zewnątrz budynku nie było trudno, to w drugą stronę zadanie okazywało się być bardziej skomplikowane. Liczne korytarze, ślepe uliczki i ukryte, wąskie przejście do labiryntu sprawiały, że Lucy nie była już tak pewna, czy kiedyś jeszcze tu wróci.
Dotarcie na zewnątrz i poproszenie o podwiezienie nauczyciela, który zresztą wykazał jak największy entuzjazm przy wykrzykiwaniu charakterystycznego „tak”, było tak nudnym i monotonnym zadaniem dla dziewczyny, że zaczęła wzdychać zaraz po tym, gdy tylko wsiadła do starego porsche. Nawet nie była zaskoczona, że człowiek zarabiający miesięcznie ponad dziesięć tysięcy kryształów, jeździ tak zwyczajnym autem.
– Coś cię trapi?
Lucy podskoczyła z wrażenia, nie spodziewając się nagłego pytania profesora Clive’a.
– Nie – odpowiedziała, kręcąc głową. – Tyle ostatnio się dowiaduję, że taka zwyczajna przejażdżka nie robi już na mnie żadnego wrażenia.
– Nawet jeśli kierowcą jest tak zabójczo przystojny profesorek. – Mężczyzna puścił do niej oczko.
– Lepiej, żeby pan ożenił się, a nie podrywał dziewczyny, które i tak pana nie chcą! – rzekła złośliwie.
– Niestety, ale tylko takie typy jak Natsu znajdują sobie tak urocze i kochane żony – rzekł, spoglądając na nią rozradowany.
Natsu… Kiedy tylko mężczyzna o nim wspomniał, przypomniała jej się jedna rzecz.
– A mogę mieć do pana prośbę? – zaczęła niepewnie.
– Oczywiście, mów.
– Czy wie pan, gdzie leży pochowana Amelia, matka Natsu? – spytała cicho.
– Chcesz tam pojechać?
– Tak. – Kiwnęła głową. – To dla mnie bardzo ważne, proszę.
Gildarts wzruszył ramionami, po czym zaczął się rozglądać się po najbliższych uliczkach, dzięki którym mógłby wykonać manewr zawracania. Gdy tylko ujrzał najbardziej dogodną, szarpnął z całej siły za kierownicę i wykręcił samochodem z piskiem opon, nie przejmując się ani trochę innymi użytkownikami jezdni.
 Do jedynego cmentarza w Magnolii dojechali w niecałe dziesięć minut, dzięki niezwykłej znajomości skrótów przez nauczyciela i jego brawurowej jeździe, która polegała głównie na przekraczaniu prędkości w terenie zabudowanym. Sama Lucy miała ochotę całować ziemię, kiedy tylko udało jej się wysiąść z samochodu, a także dziękować Bogu, że nie dołączyła do „ludzi”, których przyjechała odwiedzić.
Stojąc bezpiecznie na parkingu znajdującym się na obrzeżach Immortal District, zaczęła rozglądać się wokoło w poszukiwaniu cmentarza. I choć wzrok natężała do granic możliwości, to nigdzie nie mogła dojrzeć nawet ułamka tegoż miejsca.
– Musisz się kawałek przejść – oświadczył Gildarts, widząc, jak bardzo czuje się zagubiona. – Najpierw przez most, potem ujrzysz starą rezydencję, a na koniec dostrzeżesz cmentarz. Chciałbym cię bliżej podwieźć, ale niestety wszystkie drogi są tam pozamykane.
– A dlaczego? – zapytała zaciekawiona.
– A ja wiem? – Clive wzruszył ramionami. – Może już idź, bo ja nie zamierzam na ciebie czekać całą wieczność. – Machając rękoma, zaczął ją poganiać.
Wzdrygnęła się na samą myśl, że mógłby odjechać bez niej. Dlatego ruszyła w te pędy i pognała w stronę zauważalnej rzeki, przez którą dało się przejść przez niezbyt szeroki, drewniany most. Wyraźnie stary i od dawna nieodnawiany sprawiał wrażenie takiego, który mógłby się załamać pod byle jakim ciężarem. Przeklinając ostatnie dodatkowe kilogramy, wypuściła z siebie całe powietrze i szybko pognała przez kładkę, nie chcąc zbyt długo na niej przebywać.
Dopiero gdy podniosła do wzrok, zdołała ujrzeć starą rezydencję, która na pierwszy rzut oka wydawała się miejscem co najmniej nawiedzonym. Niszczejąca, pokryta w całości bluszczem i emanująca mrokiem, który zdawał się mówić „idźcie stąd”. Dwór rodem z horrorów o duchach wzięty był tak interesujący i niezwykły, że kolejny krok, który Lucy postawiła, był w jego stronę. Nieświadoma tego jak bardzo przyciąga ją to miejsce, opamiętała się dopiero, kiedy przypomniała sobie słowa Gildatsa.
Biegnąc, ile tylko sił miała w nogach, po kilku minutach dotarła na dość przeciętny cmentarz, który w całości zalegały jedynie prostokątne płyty grobowe z imieniem, nazwiskiem i datą śmierci. Rozłożone obok siebie w harmonijnym ładzie, były kolejnym utrudnieniem dla Lucy, która nie miała bladego pojęcia, gdzie może być pochowana Amelia.
Próbując szczęścia podeszła do mapy, która wskazywała numeracje poszczególnych nagrobków. Nie znała jednak nazwiska poszukiwanej kobiety. Kolejne utrudnienie sprawiło, iż chciała się poddać, lecz dostała szansę, by odwiedzić matkę Natsu, przez to nie mogła teraz zrezygnować.
Próbując jeszcze raz, przeszła przez cmentarną bramę i skierowała się w stronę bezimiennych nagrobków, mając cichą nadzieję, że się nie myli. Ku jej największemu zdziwieniu okazało się, że miała rację.
Bez nazwiska, bez daty śmierci. Jedynie imię, Amelia. Nie było mowy o pomyłce. Tu musiała zostać pochowana matka Natsu.
Lucy przykucnęła i złożyła ręce w gest modlitwy. Zamilkła na kilka minut, i kiedy skończyła, podniosła się. Patrząc smutnym wzrokiem na płytę, jeszcze bardziej zaczęła współczuć martwej kobiecie. Tak wiele wycierpiała, i nawet do końca dni nie dano jej zaznać spokoju. Zdradzona, zgwałcona, zmuszona do wychowywania Natsu i zamordowana przez człowieka, który tak ją skrzywdził. Lucy nawet nie była w stanie sobie wyobrazić jak wiele musiała ona przejść i jak wiele poświęciła, by zebrać siły na choć jeden uśmiech dla swojego dziecka. Niemy bohater, który pozostawał w cieniu nawet po śmierci. Bez jakiejkolwiek czci i szacunku, który dopiero Lucy zdecydowała się nadać.
– Mam wrażenie, że jeszcze tu wrócę – powiedziała na głos, odchodząc.
Kierując się ta samą trasą co przedtem, zauważyła, że dość sprawnie uwinęła się ze wszystkim, dlatego postanowiła jeszcze raz przystanąć i spojrzeć na starą rezydencję, która tak mocno ją zaintrygowała. Mroczna, pełna grozy nie odstraszała ją. Wręcz przeciwnie. Pragnęła wejść do niej, wejrzeć w każdy, najmniejszy zakamarek i odkryć wszystkie jej tajemnice. Była taka piękna, taka idealna. Lecz nagle coś do niej dotarło. Wiedziała, gdzie jest wejście, jaki jest układ pokoi. Kolejne wspomnienia dawały o sobie znać jak potwór, próbujący zniszczyć jej umysł. Tak wiele informacji zaczęło napływać do jej głowy, aż w pewnym momencie nie wytrzymała i rzekł na głos:

– Ja tu byłam.

27 komentarzy:

  1. Tak dawno komentowałam ale w końcu !
    Jak możesz mówić że ci nie przypadł do gustu, więcej wiary. A zresztą ja nie powinnam nikogo pouczać.
    Bardzo mi się podobało relacja pomiędzy Natsu , a Lucy jest *.* mmmmmm.... BOSKA.
    Tak wiem co mówie, bardzo ciekawie to wszystko wyglądało i liczę na więcej takich oraz podobnych scen.
    Pojawiła się Wendy :O, szczerze już myślałam że jej nie wstawisz do tego opowiadania, a tu proszę taka niespodzianka. No coż zobaczymy co z tego wyniknie.

    Z niecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział twego autorstwa i życzę
    przyjemnych wakacji :D.
    Pa, pa :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypadł mi do gustu, gdyż troszkę inaczej sobie to wszystko wyobrażałam, a inaczej wyszło :) Najważniejsze jest, że tobie się podobał!
      Co do Natsu i Lucy......... Patrz: Rozdział 21.5, a później to .... pewnie mnie troszka zabijecie....
      Opowiadanie zostało napisane dopiero w 20%, więc jeszcze sporo osób się pojawi, więc spokojnie. Wendy jest ... dość ważną postacią, choć jakiejś wyjątkowej roli raczej nie będę jej dawała.
      Dziękuję za komentarz i nawzajem miłych wakacji!!!

      Usuń
  2. Postanowiłam pisać kreatywne komentarze, żeby Ci się je baaaardzo, baaaardzo miło czytało, ale że nie umiem, to wyjdzie jak zawsze... Czyli takie rozbryzgnięte masło, które ktoś za mocno ubijał, hehe...
    Happy ma przed nami jakieś tajemnice, chociaż to, że kocha Carlę, nie jest tajemnicą xD Nie bardzo chciało mi się paczać do Księgi Tajemnic, bo też nie mam zbytnio czasu, a to że komentuję teraz, to tylko i wyłącznie dla Ciebie, Olu ;*
    Natsiasty jest zboczeńcem i wszyscy o tym wiemy! Ale to było takie słodkie... kawaii ~~~ Teraz czekać na ich gorący pocałunek w świetle zachodzącego słońca i romansu niczym w Zmierzchu.
    Tak o to... Skończyłam pisać komentarz, bo opuściła mnie wena, ale Ciebie oblepiam taśmą, która daje wenę ^^
    Pozdrawiam!

    ~Juvia L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki. I oczywiście ja tylko zapraszam do księgi tajemnic. Przecież ona nigdzie nie ucieknie ;)
      A co do romansu i pocałunku... Tak, zabijecie mnie. Zedrzecie skórę żywcem...
      I fakt. To, że Happy kocha Carlę, to żadna tajemnica ;)
      Dzięki i pozdrawiam (nikt mnie jeszcze nie oblepiał taśmą...)

      Usuń
    2. Kiedyś musiał być ten pierwszy raz xD

      Usuń
    3. Musi i pewnie będzie... Ale mamy dopiero 21 rozdział na 80 :)

      Usuń
  3. Trochę mnie tu nie było. :<
    Wybaczysz? :(
    To co było rano... ♥
    *ostre fangirlowanie*
    Kocham ten moment! Dopiszę go do listy momentów z fanfików, które czytam kiedy wydaje mi się, że nikt mnie nie kocha. x'DDD
    Happy? :O Wtf, cooo...
    CZEMU WĄTEK LAYLI, CZEMUUUUUUUUUUUU
    To zawsze wszystko komplikuje. ;-;
    NATSU JAK JA CIĘ WIELBIĘ ♥
    Tak samo wielbię ten tekst: "Wy naprawdę nie wzięliście ślubu z miłości?" Powinnaś dawać go jak najczęściej, jakoś dobrze się kojarzy! :3
    Jezu, nie umiem dawać normalnych komentarzy. ;-;
    Wszystkie są takie chaotyczne. ;-;
    Anyway! Już czekam na następny rozdział, życzę weny i pozdrawiam Cię serdecznie. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczać? Nawet nie musisz o to pytać. Dla mnie najważniejsze jest, że skomentowałaś teraz!!! ;)
      I mi też moment z rana się spodobał!
      no muszą być tajemnice, a Layla jest cholernie tajemniczą postacią!!!
      A ten tekst ze ślubem... Ja już go chyba dałam w którymś rozdziale i sama go ubóstwiam!!!
      Ja w zasadzie też nie potrafię normalnych komentarzy pisać, więc spokojnie ;)
      Dziękuję i pozdrawiam!!!

      Usuń
  4. Rozdział, nie przypadł Ci do gustu? Według mnie był spoko x3 Natsu lunatykuje? Tak jak moja koleżanka xD Tylko ona raz z balkonu chciała skoczyć ;-; Jej mama zawsze mi powtarza: Jeśli kiedyś pomyślisz, że jesteś głupia, pomyśl o *******(imię utajnione xP) jak ciągnie za drzwi, na których jest napisane "PCHAĆ" xD To zawsze poprawia mi nastrój ;u; Skoro Natsu ma czarne włosy to jest szansa, że Amelia miała czarne włosy (Auto: Zdumiewające. ...) Skończy się tak że Amelia to Ur xDD Happy gra na gitarze :D Zdradzisz nam czy wymiata tak jak Gajeel czy Mirajane? Szczerze nigdy nie przepadałam za Carlą, ale w Twoim opowiadaniu, chyba mi się spodoba :33 I Layla... eh, z nią to zawsze jakieś tajemnice, dlatego jest tak niesamowitą i ciekawą postacią ;3 Dobra, a teraz z innej beczki... kiedy pojawi się Heeeeenryk T^T Ja chce w końcu dowiedzieć się kim on jest XDDDD
    ~~~~Pozdrawiam i przesyłam weeeny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie to, że był zły, jednak czegoś mi w nim brakowało i był troszkę nudnawy, a przynajmniej takie miałam wrażenie, czytając :)
      O boże... Ja w zasadzie nigdy nie poznałam takiej osoby. Bardziej tę sytuację wzięłam z mangi/anime FT :)
      I tu jest kwestia, którą w 100% mogę wyjaśnić. Ur i Amelia, to dwie różne osoby. Amelia miała blond włosy od początku do końca. A skąd czarne włosy... Zeref ma włosy ..., a po kim? I już sama sobie dopowiedz ;)
      Happy wymiata jak Gajeel!
      A odnośnie Henrego .... Jego pojawienie się było ogólnie dla mnie zaskoczeniem, bo nie planowałam go wprowadzać. Jednak pojawi się on ponownie jeszcze w drugim sezonie, lecz odpowiedzi na jego temat ukażą się dopiero w 4 sezonie. Ogólnie dopiero w 3 i 4 sezonie planuję powoli rozwiązywać zagadki ;)
      Pozdrawiam i dziękuję!

      Usuń
  5. Łiiiiiiiii! Ma podpaskę na głowie! Ma podpaskę na głowie... to nie to opowiadanie. :X
    Dobra, dobra wracamy do pluszakolandu. Eh... siedzenie na słońcu nie robi mi dobrze. :c To tak, NaLu <333 Misiek kocham Cię, tak samo jak Smerfy. <33 A je kocham najbardziej na świecie. co ja mam Ci pisać? :/ Nie umiem się rozpisywać, ale jeśli już to Ci napiszę, że opowiadanie świetne. :D Happy grający na gitarze? YES YES YES! W sumie same plusy, prócz...


    Natsu ma czarne włosy?! Całe życie w kłamstwie. ;c Chcę się zjeść. Tak! Zjem sama siebie! Okłamali mnie. :c Okłamali...
    Nie no żartuje... *-*
    ~Pozdrawiam Pluszaczek
    ... chyba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda wreszcie ujrzała światło dzienne. Natsu i czarne włosy... ;)
      No niestety... Gorąco nie pozwala nawet myśleć, ale cóż... Trzeba jakoś to przetrwać :)
      Dziękuję za komentarz, cieszę się, że opowiadanie ci się podoba. Dla mnie to największa nagroda!!!
      http://media.giphy.com/media/QZZ4XlvrymEJG/giphy.gif

      Usuń
  6. Ohayo! Może tobie nie przypadł on do gustu ale nam tak. Myślę, że był spoko. Duży plus dla Lucy za zrzucenie swojego mężusia. Natsu heh lunatyk.
    Nie wpadłabym na pomysł, żeby zestawić Wendy jako siostrę Carli.
    A i jeszcze jedno. Nie umiem sobie wyobrazić Natsu w czarnych włosach. xD

    To na koniec życzę dużo weny i czasu( myślę, że też ci będzie potrzebny) byś napisała kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie ciekawy ;P

    Alice i Cień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://orig09.deviantart.net/7495/f/2013/217/6/5/natsu_dragneel___black_hair___by_kokiathirah-d6gu31b.png
      Już nie musisz sobie wyobrażać ;) Ale na serio... Ja też z tym miałam problem, jednak chciałam wprowadzić mętlik do historii.
      Najważniejsze, że Wam przypadł do gustu. Szczerze? Ja tak czasami mam. W życiu przeczytałam naprawdę dużą ilość książek i może przez to mam takie momenty. W zasadzie nawet nie mówię, że był zły, tylko... kolejne będą lepsze. Dużo lepsze...
      Ja wpadłam na pomysł z Wendy i Carlą gdzieś miesiąc temu, choć mam tak ułożoną historię, że takie wątki jedynie pomagają historii, i od razu zadam pytanie, które zadałam w Księdze Tajemnic... Prawie... Czy one są siostrami :)
      Chwytam wenę i czas. Faktem jest, że i przez te upały, i przez robotę w domu mam mało czasu, ale prowadzę jednego bloga (prawie) , więc spokojnie się wyrabiam :)
      Dziękuję bardzo za komentarz i także pozdrawiam
      PS. Pod względem fabularnym kolejny rozdział zacznie naprawdę interesującą część historii, którą mam tylko nadzieję nie zepsuć. Na 100% Was zaskoczę. Tutaj nie mam żadnych wątpliwości.

      Usuń
    2. Już nie umiem się doczekać :D

      Usuń
  7. Jak zwykle świetna , nic dodać nic ująć sorrki ,że wcześniej nie skomentowałam , ale niestey tak wyszło .
    Przesyłam ci wenę duchową :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za nic nie musisz przepraszam, bo dla mnie najważniejsze jest, iż teraz skomentowałaś!!!
      Cieszę się, że rozdział się podobał. Mam nadzieję, że w kolejnych cię nie zawiodę ;)
      Chwytam wenę wiadrami@!

      Usuń
  8. Hej! Przepraszam za tak późny komentarz... no cóż upał... A co do notki , super! Podobało mi się jak Natsu na końcu stwierdził że musi się zamykać na noc... Ha! Ha! To było boskie. Końcówka całkiem tajemnicza. I czy mnie się zdaje czy zaczyna się akcja toczyć jak w romansach ??
    Twoja nie fanka nr 1 ale fanka I.K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za nic nie musisz mnie przepraszać! (I faktem jest, że upały są masakryczne!).
      Cieszę się, że ci się podobało (choć wątpię, czy będzie się zamykał małpiszon jeden).
      Końcówka musi być u mnie tajemnicza, a jak!
      W romansach... Przykro mi, ale lepiej nie rób sobie nadziei. Romans oczywiście planuje, ale prędzej w oryginale coś się wydarzy niż u mnie ;)
      Pozdrawam

      Usuń
  9. Nie wiem. Podobało mi się, ale brakowało mi jakiegoś ważnego elementu, który w PAC-u zawsze występował. Nie wiem po prostu jak to określić, ale tego czegoś mi właśnie brakuje. I weź to teraz zrozum, skoro nawet ja tego nie czaję.
    Emm... Moim zdaniem Gajeel gra ładnie na gitarze, przynajmniej z nim nie jest, aż tak źle. On tylko nie potrafi śpiewać, więc jak sobie wyobraziłam Happy'ego. xD Bynajmniej rozdział przyjemny i dzięki niemu odpoczęłam od wielu zagadek, których jest od groma. Hmm... Rozdział mi się podobał pomimo wspomnianego braku [i]czegoś[/i]...
    Pozdrawiam Lavana Zoro ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mamy podobnie... Też uważam, że czegoś brakowało i ten rozdział był inny od... innych. W zasadzie może powodem jest to, że zazwyczaj większość rozdziału skupia sie na zagadkach, tajemnicach itd. a ten jest bardziej luźny, jest takim oderwaniem od tych zagadek i w zasadzie sama końcówka jest stylu "PACa" a reszta bardziej przypomina rozdział specjalny a nie z fabuły głównej.
      Walnęłam przemowę, a nawet nie wiem, czy mi samej o to chodziło. Ale nic... Czasami są potrzebne takie luźniejsze rozdziały, ciesze się, że mogłaś odpocząć od zagadek, bo w kolejnym rozdziale raczej znowu rozboli cię od nich głowa :)
      Dzięki za komentarz (kolejna rzecz, która nas łączy. "Czegoś mi brakuje" - mój {już nasz} słynny cytat )
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Zaczęłam czytać od tego rozdziału i chyba będę musiała zacząć czytać od początku gdyż już on mnie zainteresował. W dodatku to, że w tym poście przedstawiłaś tak fajnie relacje pomiędzy Natsu, a Lucy =^.^=
    Mam nadzieję, że szybko nadrobię wcześniejsze rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej polecam zacząć od początku, bo raczej nie połapiesz się w kolejnych rozdziałach ;) Ale miło, że zaczęłaś czytać i że ci się spodobało! Wiele to dla mnie znaczy :) Jako autorka szczerze powiem, że podobają mi się relacje Nalu, choć w tym rozdziale chyba nie widać kilku rzeczy, które są jasne w innych,
      Ja ci oczywiście życzę miłego czytania. I wątpię byś szybko przeczytała, bo to niby jest 200 stron czytania :)
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  11. Rozdział ekscytujący, zabawny i relaksujący na swój pewien sposób. :D
    Pierwsza scena taka urocza, ale według mnie Lucy była coś za oschła dla Natsu, ale trudno, ale najbardziej wygrała ta mrożona ryba XDD Rozwaliła mi system XD
    Właściwie to dopiero teraz zauważyłam, że Wendy wcześniej nie było. :/ Dziwne i bardzo podejrzane -_-
    No cóż, lecę czytać dalej. Życzę weny i pozdrawiam ^^
    ~Natsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie taki miał być, chociaż chyba troszkę za relaksujący wyszedł. No ale cóż... Tak czasami wychodzi.
      Oj, no Lucy być oschła dla naszego kochanego Natsu. W zasadzie nawet go nie kocha...
      A rybę to ja pokochałam. Jestem szczęśliwa, że na nią wpadłam!
      Ogólnie miałam Wendy dużo później wprowadzać, a wyszło troszkę inaczej. Będzie jeszcze sporo bohaterów z kanonu FT, choć niektórzy zostaną dużo, dużo później wprowadzeni.
      Dzięki i pozdrawiam

      Usuń
  12. Hej, jestem nową czytelniczką Twojego bloga. Wczesniej nie zostawiłam po sobie "śladu" ,bo sądziłam że nie zauważysz że nawet skomentowałam xd. Blog mi się podoba bardzo, piszesz chyba najdłuższe rozdziały ze wszystkich blogów jakie czytam, ponieważ mam ferie to czytam tego bloga i mi się to nie nudzi. Tyle zagadek, dziennie czytam minimum 3-4 rozdziały bo chce nadrobić i wspierać Cię w dalszych już rozdziałach (jeśli wiesz o co mi chodzi xd)rozdział byl fajny ja sie dziwię że Ty czasem sie w tym nie gubisz pisząc aż tylu wątków, .ja bym się zgubiła, czytając rozdział się nawet czasem gubię i muszę czytać jeszcze raz xd. Tak pisanie mojego komentarza to jakaś plontanina ,ale później tak nie będzie bo to napisałam ogólnie. Tak wiec życzę weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Foch! Ja się zauważę? Ja wszystko widzę! Ja wszystko wiem!
      Naprawdę bardzo mnie to cieszy, że blog się spodobał. I jak najbardziej rozumiem, co masz na myśli, za co jestem ci serdecznie wdzięczna! I jeśli chodzi o to gubienie się... Wiele rzeczy mam rozpisanych w notatkach, ale muszę przyznać, że mam pamięć do takich rzeczy (szkoda, że nie do nauki...)
      Dziękuję za komentarz!
      Również pozdrawiam ;)

      Usuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)