Słysząc znajomy głos, zaczęli rozglądać się wokół siebie.
Natsu podszedł do niego od tyłu i uderzył Graya w głowę, wiedząc, co myśli jego
przyjaciel.
– Witam. Mam na imię Lucy – przedstawiła się, podchodząc do
nieznajomych.
– Wiemy, wiemy. – Scarlet puściła do niej oczko, starając
się jej dać do zrozumienia, że wie o wszystkim. – A jak tam żołądek? –
Spojrzała na brzuch blondynki.
– U mnie wszystko dobrze, ale Natsu musiał się zaprzyjaźnić
z muszlą klozetową – wyjaśniła im Lucy, podnosząc do góry rękę i przygładzając
nią swoją włosy.
– Ale ci się trafiła kuzyneczka. – Fullbuster podszedł do
swojego rywala, zarzucając na niego swoje ramię, by po chwili powiedzieć mu coś
na ucho.
– Dobrze! – odpowiedział tylko Dragneel. – A zapomniałem.
Ten debil – wskazał na Fullbustera – to Gray. On nic nie znaczy. – Machnął od
niechcenia ręką. – Ta wspaniała, przepiękna, bardzo uzdolniona kobieta, to Erza
Scarlet, narzeczona tego tutaj.
Lucy podała Erzie dłoń.
– Ale zaraz – zaczęła niepewnie – to wy jesteście
narzeczonymi?
– Tak. – Scarlet kiwnęła głową. – Ja i Gray jesteśmy
zaręczeni. Jestem córką właściciela dojo oraz właściciela pokaźnej kolekcji
broni. Dodatkowo przechowujemy największe zabytki kultury, które nie zostały
zniszczone podczas wojen. Natomiast Gray jest synem pary naukowców i tak jakoś
wyszło, że nasze rodziny się zgadały. – Ręką zaczęła gładzić swoje włosy,
wskazując na to, że poruszany temat, nie należy do najprzyjemniejszych.
– Aranżowane małżeństwa. – Lucy podrapała się po głowie, nie
wiedząc, co może powiedzieć na ten temat. – Chociaż … – Popatrzyła się na
Natsu, który rozglądał się wokół placu tak, jakby kogoś się spodziewał. – A
co ty robisz? – zapytała w końcu Natsu, gdy nie potrafiła zrozumieć, co mają
znaczyć te niezwykłe ruchy, sokoli wzrok i natężony słuch.
– Czekam na pewną koleżankę! Ciekawe, jak zareaguje. Na
pewno … – Nagle zaczął się mocno pocić. Niespodziewanie przykucnął i złapał się
za głowę. – W tym roku na pewno nic mi nie zrobi – powiedział błagalnym głosem.
– Słucham? – Lucy przetarła swoje oczy, jednak gdy odkryła,
że widok wystraszonego Natsu się nie zmienił, doszła do wniosku, że ma po
prostu jakieś omamy wzrokowe.
– Jak Levy przyjdzie, to się wszystkiego dowiesz –
„wyjaśniła” jej w skrócie Erza.
– Kto?
Lucy, tupiąc nogą o kamienny plac, dawała znać o swoim
zniecierpliwieniu i znudzeniu ciągłymi tajemnicami i zagadkami, którymi
obsypywali ją nowopoznani znajomi. Dokładnie po swojej wypowiedzi, zaczęła czuć
za sobą dziwne ciepło. Odwróciła się, by ujrzeć, stojącą za nią niską, niebieskowłosą
dziewczynkę, która szeroko się do niej uśmiechała.
– Chyba o mnie chodzi – powiedziała młoda „gimnazjalistka”,
kierując swój wzrok na przerażonego Dragneela. – Miło mi poznać. Jestem Levy. –
Podała jej rękę. – A z nim już się policzę.
Chłopak wzdrygnął się, po czym schował swoje przerażone
cztery litery za żonę, licząc na jej pomoc.
– Mały Rozpruwacz, Mikry Diabeł, Karzełkowata Apokalipsa –
wszystko to przezwiska największej wojowniczki naszej szkoły. – Natsu chwycił
się za głowę, pogrążając w jeszcze większej rozpaczy.
Uśmiechając się
słodko, Levy odsunęła na bok Lucy, a następnie pochwyciła w swe szpony
Dragneela. Pełna szatańskich pomysłów, zaczęła go ciągnąć w stronę małego
zacisza znajdującego się przy wschodniej ścianie budynku.
– Co tu się dzieje? – spytała zdezorientowana Lucy.
Kiedy nie otrzymała odpowiedzi, wzruszyła obojętnie
ramionami i zwróciła się w stronę nowych znajomych, licząc, ze sytuacja z Natsu
sama się wyjaśni.
– A właśnie! – Fullbuster uderzył pięścią w otwartą dłoń. –
On już to zrobił? Prawda?
– O co chodzi? – zapytała zmieszana Dragneel.
– Wypróbował łazienkę i ten „mały psikus” – skonkretyzował
chłopak.
– Dzieci – skomentowała jedynie Erza.
– Łazienka? – powtórzyła Lucy. – To wasza sprawka? Co z nią
zrobiliście? Gadaj! – rozkazała.
– Spokojnie – rzekł Gray. – Czyli ten głupek już to zrobił –
szepnął.
Lucy odchrząknęła, dając wyraźny znak, aby kontynuował
wypowiedź.
– A więc już tłumaczę. Sztuczka jest banalnie prosta. Tylko
trzeba ją zrozumieć – oświadczył Gray. – Praktycznie wszystkie budynki domowego
użytku mają drzwi zrobione w taki sposób, że aby je otworzyć, trzeba je
popchnąć, a żeby wyjść z pokoju, musimy pociągnąć je do siebie. U Natsu jest
inaczej, a raczej to się tyczy tylko łazienki, bo ona jest tak jakby obustronna.
Można zrobić tak i tak. – Gray, gestykulując, starał się dziewczynie lepiej
zobrazować sztuczkę.
– Może podaj szczegóły? – zaproponowała niepewnie blondynka.
– Chodzi o to, że od strony korytarza jest taka ruszająca
się kładka, która umożliwia otworzenie się drzwi, nawet jeśli sądzisz, że są
zamknięte.
– Mam rozumieć, że ta blokada po prostu nie istnieje? –
Zamilkła na moment. – To, co mam zrobić? – zapytała zdesperowana.
– Co kropelka sklei, sklei… – zaczął Gray.
– …żadna siła nie rozklei – dokończyła Erza, podając jej
tubkę kleju. – Przygotowaliśmy się. – Posłała Lucy ciepły uśmiech. – I nie
martw się. Zgaduję, że Levy już sobie z nim poradzi.
– Dziękuję wam – powiedziała Lucy i skinęła. – A tak poza
tym, to mam do was taka prośbę. Możecie mi coś powiedzieć o Natsu. Nie znam go,
a przecież teraz wspólnie mamy żyć. Wątpię, by z własnej woli zgodził się na
zwierzania.
Gray i Erza równocześnie westchnęli.
– Wchodzisz na grząski grunt, mała – rzekł Fullbuster. –
Zgadzam się, Natsu to nie jest typ, który zaraz opowiada swoją historię. Ja nie
chcę się wtrącać w jego sprawy, dlatego nic nie powiem!
– Oj, przestań – skarciła go Erza. – Sprawa wygląda trochę
inaczej, Lucy. Natsu to ciężki przypadek. Miał ciężkie życie. Od małego nie
miał ojca, a gdy stracił matkę, pozostał sam. Nienawidzi swojej rodziny, a
jednak jest od niej uzależniony…
– A coś więcej? – próbowała dalej. – Nie za bardzo rozumiem
– dopowiedziała Lucy.
– Jeśli on ci nie powie, to tym bardziej nie mamy prawa
mieszać się w jego życie – odpowiedział jej niezbyt grzecznie Fullbuster. –
Magnolia to miasto pozorów.
– Natsu cały czas to powtarza – powiedziała Lucy.
– Zamknijcie się już i nie straszcie jej! – krzyk dobiegł z
okolic szkoły.
Natsu podszedł do przyjaciół, przeszywając ich wzrokiem.
Wyraźnie nie był zadowolony z faktu, że Erza i Gray bez jego wiedzy zaczęli
opowiadać Lucy na temat jego przeszłości – mimo że nie zdążyli jeszcze zdradzić
zbyt wiele.
Zaraz po Natsu przyszła Levy. Zmieszana ciężką atmosferą
panującą wśród przyjaciół ze szkoły, weszła między nich i powiedziała:
– No, już, spokojnie!
– Przykro mi, Natsu, ale potrzebuję wiedzieć o tobie więcej!
– oświadczyła stanowczo Lucy.
Natsu naburmuszył się, po czym prychnął i odszedł w kierunku
wejścia do szkoły. Gray natychmiast ruszył za nim, a Erza i Levy pozostały na
placu. Obie nastolatki wpatrywały się z niepokojem w Lucy, lecz żadna nie miała
w sobie odwagi, by skomentować wybuch gniewu nowej uczennicy.
– Niezbyt dobre pierwsze wrażenie – odezwała się Lucy, nie
mogąc znieść dłużącej się ciszy. Złapała się za ramię i wlepiła wzrok w
chodnik.
– Nie martw się! – pocieszyła ją Levy.
– Zgadzam się. Natsu na wstępie powinien wyjaśnić ci kim
jest i jaka jego przeszłość, nawet w skrócie.
Erza położyła dłoń na ramieniu Lucy i posłała jej ciepły
uśmiech. Następnie chwyciła torbę, którą zostawiła na chodniku i ruszyła w
kierunku wejścia do budynku.
– Idę poszukać tych dwóch gamoni i przyprowadzić ich! –
wyjaśniła.
Przez przypadek szturchnęła młodego mężczyznę, który
wyglądem nie przypominał ucznia szkoły. Erza przeprosiła go grzecznie i
ominęła, zaraz znikając za wejściem.
– Mówię ci, nie przejmuj się! Ja ciągle mam problemy z
Natsu! – rzekła McGarden, dostrzegając, że zaniepokojenie nie opuściło Lucy.
– A kim dla siebie jesteście? – palnęła bez zastanowienia. –
To znaczy…
Levy zaśmiała się.
– Jesteś za bardzo nerwowa – podsumowała Levy. – W zasadzie
nas nic nie łączy. Jednak mój ojciec i ojciec Natsu to starzy przyjaciele, choć
bardziej tutaj pasuje, że mój tatuś był mentorem Igneela.
– Mentorem – powtórzyła Lucy.
– Tak. – Kiwnęła. – Czasami starzy załatwiają sprawy przez
nas i dlatego muszę ciągać Natsu po kątach. Tym razem chodziło o jakiś głupi
zakład, ale nie dopytywałam się. Przecież wścibska nie jestem. A właśnie! Lucy,
może zaprzyjaźniłybyśmy się? Słyszałam, że jesteśmy w jednej klasie.
– No… Pewnie… – odpowiedziała nerwowo. – Nigdy nie miałam
przyjaciółki.
Choć na zewnątrz Lucy starała się zachować spokój, wewnątrz
aż krzyczała z radości, nie wierząc, że zalety małżeństwa już się zaczęły
objawiać.
Podała Levy dłoń i obie uśmiechnęły się do siebie. Jednak te
uśmiechy zbladły, gdy Erza wróciła, ciągnąc za sobą dwóch, obrażonych na siebie
chłopaków. Rzuciła ich na ziemię i syknęła groźnie:
– Macie się pogodzić.
– To on zaczął – powiedzieli równocześnie.
Levy i Lucy zaśmiały się, nie wierząc w tak dziecinne
reakcje dwojga nastolatków. Mimo wszystko zachowanie Natsu i Graya rozluźniło
sytuację i dało Lucy chwilę wytchnienia, a także pozwoliła zaklimatyzować się
dziewczynie w nowym środowisku.
– To widzimy się jutro? – spytała Levy, kierując się w
stronę wyjścia.
Lucy kiwnęła głową.
– A my? – zwróciła się do Natsu.
Chłopak prychnął, a po chwili posłusznie wstał i zaczął iść
za żoną na parking. Pożegnali się z przyjaciółmi i zaczęli kłócić się o jakieś
bzdety, na co Erza i Gray zareagowali gromkim śmiechem. Ta dwójka jeszcze
pozostała na kampusie, odprowadzając wzrokiem znajomych. Mieli jeszcze czas, a
chcieli baczniej przyjrzeć się nowym uczniom i ich rodzicom.
– Myślisz, że ona coś zmieni? – spytał niespodziewanie
Fullbuster, myśląc o relacji Natsu i Lucy. – Nie wiem, czy to jest dobry
pomysł?
– Dawny Natsu nigdy nie powróci. – Na twarzy
dziewczyny pojawił się blady uśmiech. – Jednak zauważyłeś, że jest wobec niej
złośliwy w tak charakterystyczny sposób, a przecież nigdy nie interesował się
żadną dziewczyną. Oprócz Lisanny – dodała ciszej.
– Pytanie, czy ona to przeżyje.
Chłopak odwrócił się na pięcie, by pójść razem ze swoją
narzeczoną do jego mieszkania, które znajdowało się blisko szkoły. Już miał
pójść w stronę głównej bramy, gdy ktoś przykuł jego uwagę. Tą osobą była młoda
dziewczyna, najpewniej w wieku Lucy. Jej niebieskie włosy były spięte w gruby
warkocz, który miała zarzucony przez ramię. Była ubrana w piękną, błękitną
sukienkę i brązowy, elegancki żakiet. Wydawała się iść w stronę Graya i Erzy,
ale tego dnia mogło to być złudne wrażenie.
– Co się dzieje? – zapytała zaniepokojona Erza, niepokojąc
się zachowaniem narzeczonego. – Znasz ją?
– Właśnie nie wiem. – Złapał się za klatkę piersiową.
– Witam – powiedziała tajemnicza dziewczyna, stając
naprzeciw Fullbustera i Scarlet. – Właśnie się przeniosłam do szkoły nr 2.
Jestem z korporacji Loxar. Czy mogą mi państwo powiedzieć, gdzie mogę znaleźć
gabinet dyrektora? – Zachowywała się jak prawdziwa dama, dlatego nie trzeba
było dużo czasu, by męskie oczy zaczęły się oglądać za przepiękną uczennicą.
– Prosto, na lewo i małe drzwi – wyjaśniła jej szybko Erza,
gdy chłopak wciąż stał jak zamroczony,. – Miło, że się tutaj dostałaś.
– Ja też, bo wreszcie będę mogła spełnić swoje największe
marzenie. – Loxar złapała się za zaczerwienione policzki.
– To cudowne. Chociaż nie wiem, czy tutaj uda ci się tego
dokonać. – Scarlet podrapała się po głowie, nie mogąc zrozumieć toku
rozumowania tej dziewczyny.
Nowa uczennica zachichotała się pod nosem.
– Oczywiście wierzę, że mój plan się uda – odpowiedziała
tajemniczo.
– No to powodzenia – życzyła jej szczerze Erza.
– Tak, więc będę się żegnać. – Ukłoniła się lekko, wciąż
zachowując określone zasady kultury osobistej. – Ale czy przedtem mogę poznać
państwa tożsamość?
– Oj, nie tak oficjalnie! – poprosiła ją grzecznie Erza. –
Mam na imię Erza Scarlet, a to… – Czekała na odpowiedź chłopaka, który wciąż
stał jak słup soli. Nie miała wyboru. Westchnęła, a następnie uderzyła go z
całej siły w bok.\
Chłopak krzyknął z bólu.
– Co?! – Zaczął rozglądać się wokół siebie. – Ja to…
Fullbuster Gray.
– Gray Fullbuster? – powtórzyła niepewnie dziewczyna.
– Tak, a co? – spytał Gray.
– To cudownie!
Dziewczyna od razu cała się rozpromieniła. Obróciła się na
stopie wokół własnej osi, a następnie podskoczyła. Wszyscy przyglądali się
damie z lekkim dystansem, obawiając się równocześnie, że może mieć ona jakieś
zaburzenia psychiczne. Dopiero gdy się zatrzymała i spojrzała na Graya, można
było odczytać jej niecne zamiary.
Loxar podniosła swą delikatną dłoń, po czym zamachnęła się,
uderzając z liścia niczego spodziewającego się Fullbustera. Z niesamowitą
prędkością okręciła się, wyprostowała drugą rękę i wymierzyła cios w drugi
policzek.
– Juvia Loxar, do usług – przedstawiła się.
***
Levy w podskokach zaczęła wracać do domu. Czuła, że w Lucy
będzie miała szansę znaleźć prawdziwą przyjaciółkę. Od dziecka nie znała zbyt
dobrze innych dzieci przez „środki ostrożności”, jakie stosował jej
nadopiekuńczy tatuś. Nigdy nie miała okazji, by w samotności bawić się z
koleżankami. I nie pomagały nawet miłe chęci Erzy, która często proponowała jej
wspólne wyjście na plac zabaw czy przenocowanie w domu. Odpowiedź ojca zawsze
brzmiała „nie”.
Dlatego życie Levy było wypełnione codziennymi treningami,
ćwiczeniami, wykładami, jak przejąć rodzinny interes i próbami wytłumaczenia
dziewczynie, jak bardzo świat jest okrutny. Levy miała tę świadomość, że nic
nie jest tak piękne, jak pokazują to w serialach czy filmach, ale wolałaby na
własnej skórze przekonać się o złej stronie świata, a nie słuchać o nich.
Dziewczynie skręciła w główną ulicę i stamtąd miała już
niedaleko do miejsce zamieszkania, do dzielnicy, która w całości należała do
jej rodziny. Teraz przynajmniej powroty do domu mogły odbywać się na własną
rękę, choć nie miała pewności, czy gdzieś w uliczkach nie kryją się członkowie
ShenLong – grupy, którą stworzył i której przewodził jej ojciec, Hethern
McGarden.
Zamyślając się, nie zwracała zbytnio uwagi na przechodniów i
samochody. Potrzebowała chwili wyciszenia, by zwyczajnie przemyśleć parę spraw.
Jednak nie spodziewała się, że robiąc coś takiego, może narazić się na
niebezpieczeństwo.
– Uważaj!!! – usłyszała donośny krzyk.
Zanim zrozumiała, co się dzieje, ujrzała samochód jadący
prosto na nią. Już chciała skoczyć, by zręcznie uciec z jezdni, gdy poczuła, że
ktoś ją przerzuca przez ramię i odskakuje z dala od niebezpieczeństwa.
Upadła boleśnie na chodnik i syknęła, czując, jak bardzo
bolą ją pośladki.
– Dziękuję – powiedziała, siedząc na chodniku i otrzepując
się z brudu.
– Proszę.
Promienie słoneczne oślepiły ją, przez co nie mogła ujrzeć
twarzy swojego bohatera. Jedyne co zdołała poczuć, to kolące ją w ramię długie,
czarne, szpiczaste włosy.
– Ja…
Chciała jeszcze raz okazać swoją wdzięczność, lecz mężczyzna
jak porażony puścił ją i uciekł w nieznanym jej kierunku. Z lekka zawiedziona
wstała, a następnie otrzepała się z resztek kurzu. Niechętnie, lecz bez
możliwości wyboru, poszła w stronę swojego domu, nie chcąc dłużej martwić
swojego ojca.
Dochodząc do rezydencji, jak zawsze rozpoczynała swój rytuał
wejścia. Pomimo kilkunastu lat praktykowania tej tradycji, wciąż nie mogła się
przyzwyczaić do zachowania swojej „rodziny”. Wzdychając niemiłosiernie przed
ogromną bramą, na której były wyrzeźbione figurki chińskich smoków, stukała
palcami o klamkę w kształcie pierścienia.
Pewnym ruchem otworzyła wrota.
– Witamy panienkę! – Od razu na samym wejściu rozległ się
krzyk powitania przez stu mężczyzn ustawionych w dwu rzędach po obu stronach
chodnika. Pokryci bliznami, ubrani w tradycyjne, japońskie szaty kłaniali się
przed McGarden, jakby już była ich szefem.
– Jak minął panience pierwszy dzień szkoły?! – Podszedł do
niej rudowłosy, wysoki chłopak ubrany w czerwono–czarne kimono.
– Panienka już kogoś poznała? – Zaraz dołączył do niego
czarnowłosy przyjaciel z wystającym na czubku głowy włosami w kształcie
szpikulca.
– To pierwszy dzień, więc dajcie mi spokój! Jet, Droy!!! –
nawrzeszczała na nich, a następnie chwyciła ich za fraki i wyrzuciła poza teren
posiadłości.
– Brawo! – Nagle rozległy się oklaski. – Z dnia na dzień
robi się panienka coraz silniejsza. – Cała reszta przytaknęła głową.
– Idę do siebie! – obwieściła.
– Panienko! – krzyknął za nią zbierający się do kupy Droy. –
Szef chciał coś panience powiedzieć.
– Ach! No dobrze. Dzięki za informację.
Levy pomachała do „rodziny” i westchnęła ciężko, nie
rozumiejąc, jaki jest powód, dla którego ojciec–yakuza chciałby się z nią
widzieć o tej porze. Zazwyczaj rozmawiali wieczorami, a nie przed południem.
Matki jeszcze nie było w domu, gdyż pracowała do piętnastej w bibliotece w
szkole nr 1, a część członków ShenLong – gangu z Magnolii – przebywała na
misjach na terenie całego miasta.
Weszła do ogromnej rezydencji, całej zbudowanej w
tradycyjnym, chińskim stylu. Była wykonana z solidnego drewna, choć niektóre
części domu błagały o pomstę do nieba i remont. Budynek miał w sumie dwa
piętra. Jedno stanowiło część gościnną, natomiast drugie służyło mieszkańcom i
członkom ShenLong.
Levy weszła do przedpokoju. Rzuciła na podłogę torbę i
zdjęła buty, po czym na bosaka przeszła do części treningowej. Było to także
miejsce, w którym odbywały się częste posiedzenia ShenLongu i rozmowy Igneela z
jej ojciem.
Kiedy doszła pod rozsuwane drzwi,
usłyszała, że wewnątrz ktoś trenuje. Domyśliła się, że najprawdopodobniej po
raz kolejny ojciec ćwiczy w samotności. Mimo wszystko Levy została zmuszona do
wejścia i przerwania zabawy rodzicielowi.
– Chciałeś coś ode mnie, tato? – zapytała, siadając na
poduszce w kolorze szkarłatu z wyszytym symbolem ich grupy.
– Pamiętasz, jak ci mówiłem, że każdego faceta, który
spróbuje poderwać moją córeczkę, spotka surowa i bolesna kara? – spytał po
chwili ciszy, trzymając w dłoni katanę.
– Oczywiście, że tak. Tylko że w ciągu całego mojego życia
wydarzyło się jedynie parę takich sytuacji i polegały one na tym, że ktoś mnie
wziął za dziecko.
Dziewczyna westchnęła, sugerując rodzicowi, że ma dosyć jego
podchodów i chce znać istotę tej rozmowy. Jednak im dłużej czekała na jego
wypowiedzieć, tym większe miała wrażenie, że mężczyzna chciał po prostu
zobaczyć ją w mundurku.
– Zabiję! – krzyknął w momencie, gdy jego oczy zapłonęły
gorejącym ogniem.
Zaskoczona Levy odsunęła się od ojca.
– A więc czego chciałeś? – zapytała. – Jeśli nic, to ja…
Już chciała wstać, gdy nagle mężczyzna podszedł do niej i z
całej siły wtulił się jej drobne ciałko.
– Wiem, że masz już siedemnaście lat, ale zawsze
pozostaniesz moim ukochanym dzieckiem. Wiedz, proszę, o tym i przepraszam. –
Puścił ją i odszedł, pozostawiając dziewczynkę w lekkim zakłopotaniu. – Wróć
jutro szybciej do domu.
Hej! Notka boska popostu! Mam nadzieje że kolejna też taka będzie... najbardziej w tej notce podobałomnie się wyznanie Natsu i to że on się otworzył prrzed Lucy. To było piękne , naprawde.... licze na więcej takich wspaniałych notek :)
OdpowiedzUsuńTwoja nie fanka nr 1 ale fanka I.K
Dziękuję bardzo za komentarz i cieszę się, że ten moment się podobał, bo był BARDZO ważny dla całego opowiadania, więc ufff, odetchnęłam z ulgą :)
UsuńRozdział jak zawsze ekstra. Bardzo mi się spodobał moment jak Natsu opowiedział swoją historię. W momencie, gdy Charle wyrzuciła Happyego z klasy napisałaś takie zdanie: Z pełną gracją podeszła do stolika, a następnie powoli usiadła na fotelu, w którym wygodnie usiadła, zachowując przy tym wszelkie zasady kultury. Jest napisane niepoprawnie, ale nie dziwię się, sprawdzałaś rozdział w późnych godzinach, a błędy zdarzają się każdym :) co do spostrzeżeń, nie wiem czemu, ale w pewnym momencie, pomyślałam iż Lucy może być prawdziwą Natsu, z tego powodu, że Amelia wygląda identycznie jak Lucy i Layla. Ale to tylko moje przypuszczenia, które mogą być błędne.
OdpowiedzUsuńŚle dużo weny na następny rozdział i czekam na nowy z TM ;3
Prawdziwą kuzynką* XD ach te pisanie komentarzy o 4:40 :3
UsuńJestem w szoku, że o tej godzinie ktoś czytał, więc bije pokłony. Dzięki za błąd. Nie zauważyłam go i cieszę się, że rozdział się podobał i TAK! Już biorę się za TM ;)
UsuńZaczęłam czytać ten rozdział przed 6 rano, a że musiałam iść do szkoły, dokończyłam go dopiero teraz. Przez wszystkie lekcje nie myślałam o niczym innym, jak o rozdziale, który jest świetny! Natsu w końcu się otworzył, jakby nie patrzeć, to Lucy również. Jak napisałaś, maska powoli opada. A pewnie na następny rozdział trochę poczekamy, ech :( Trzeba uzbroić się w cierpliwość.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tym od jakiegoś czasu, czy nazwę państwa "Varia" wzięłaś z KHR? Pytam się tak z czystej ciekawości :D
Powodzenia na studiach :)
Pozdrawiam i życzę weny i siły, czy też chęci do nauki :D
Dziękuję bardzo i PS. Kiedy tworzyłam PAC akurat czytałam KHR, więc tak. Nazwa została wzięta z tego tytułu :) Już cię to nie będzie męczyć :)
UsuńWitaj Olu..
OdpowiedzUsuńJestem nie zupełnie nowa, bo przeczytałam twoje pozostale blogi FT. Wiem ze zawsze prosisz o komentarze, ja níestety nie jestem typem komentatorki i przepraszam Cię za to bo wiem jak to jest pisac i miec radosc z późniejszych opini czytelnika. Tak czy inaczej przemogłam sie, zeby ci napisac, ze uwielbiam Twoje opowiadania. Piszesz genialnie, a ten blog przebił nawet DzP, w ktorym bylam zakochana (xD) Życze ci duzo, duzo weny i jeszcze wiecej czasu na pisanie rozdziałow, na które czekam z niecierpliwoscią. Prz okazji jeszcze powodzenia na studiacz :D
Do następnego komentarza
Pozdraviam, V.M.Davenport
PS. przepraszam za blędy, piszę z telefonu
Dziękuję bardzo za komentarz i cieszę się, że się przemogłaś ;)
UsuńWitaj !
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam rozdziału od razu po przeczytaniu, czyli wczoraj, ale zaraz po skończeniu padłam xD Fragment, który mi się najbardziej podobał to oczywiście rozmowa Natsu i Lucy w kuchni <3 Ale może zaczynając od początku, już nie mogę się doczekać rozwoju historii Gray'a i Juvii, ale zastanawia mnie fakt, dlaczego on nic nie pamięta... Padłam, jak przeczytam, co w rozumowaniu Natsu oznacza "małżeński gest" xD Liczyłam na coś bardziej rozwojowego dla ich związku :( Biedna Lucy, całą noc oglądać Dragon Ball'a to nie lada wyzwanie :D Haha i tak najlepsze było pytanie "Będziemy oglądać pornosy? " Jak mogłaś nazwać moją kochaną Levy "Małym Rozpruwaczem "!! Tak mi jej szkoda, przecież toż to, taka słodka dziewczyna :) Gdy po raz pierwszy profesor wchodził do klasy, w kółko powtarzałam "Tylko nie ON, tylko nie ON"... A jednak ON xD Zniszczyłaś mi Happy'iego !! Zawału prawie dostałam, jak przeczytałam o blond włosach z niebieskimi pasemkami, ale to nic, gdy przeczytałam, że wyciągnął puder i balsam do ust, to był mój koniec xD Widzę, że nie zmieniłaś nastawienia Charli do Happy'iego, a szkoda bo bardzo lubię tą niby-parkę :( Po tym wszystkim co się dowiedziałam, bardzo szkoda mi Natsu. Zaserwowałaś mu niezłe dzieciństwo, nie ma co :D A i jeszcze na koniec, bardzo zastanawia mnie, co to były za dwie dziewczyny ... Ślę wenę i życzę powodzenia na studiach ! :D
O boże!!! Dziękuję za komentarz i wyjaśnię to, co mogę wyjaśnić. Tajemnica przezwiska Levy zostanie wyjaśniona w rozdziale ... w drugiem sezonie. Co to były za dwie dziewczyny? Następny rozdział rozwiąże tę zagadkę. Dlaczego Gray nie pamięta? PO prostu jej NIE KOJARZY I TYLE. Naprawdę padłam po przeczytaniu rozdziału i jestem szczęśliwa, że napisałaś tak długi. Nic się nie stało, że dzisiaj, bo ja sama poszłam spać, a cały dzień nie miałam prądu, wiec... rozumiesz.
Usuńi błędów się nie czepiam :)
to było super! nie mogę sie doczekać dalszych części ;-)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki ;)
UsuńI ponownie, krótki komentarz... ostatnio mi się njie chce, puźno czytam rozdziały itp. itd, ale chce, żebyś wiedziała, że jest super. Mi się podoba i oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńno trudno, jak nie możesz dłuższych pisać, to nic się dzieje. Oczywiście będę czekała na dłuższą opinię i dziękuję chociaż za ten :)
UsuńWreszcie się doczekałam <33
OdpowiedzUsuńJezuu.. jak mi szkoda Natsu. :c
Ale cieszę się, że ma Lucy. Wiem, że ona zawsze mu pomoże. ^_^
Nie mogę doczekać się ciągu dalszego Graya i Juvii XD
Rozdział jak zwykle baaardzo dobry ^_^
Oby tak dalej :3 /Yale
Dziękuję bardzo i właśnie... oby tak dalej :) Lucy pomocna... Zobaczymy ;)
UsuńRozdział bardzo fajny :D
OdpowiedzUsuńTylko mam jedno pytanie, bo kiedy napisałaś o Lucy w klasie i kiedy była odpytywana napisałaś jej prawdziwe nazwisko, a przecież ona podaje nazwisko Dragneel.
"Chciałabym sprawdzić panienkę Heartfilię, więc proszę powiedz mi.."
Mam wrażenie, że tam powinno być Dragneel.
No a poza tym to rozdziała mega!! <3
Tak. Bardzo dziękuję, bo po prostu tego nie zauważyłam...a tak się starałam nie zrobić BŁĘDU! Dziękuję ;)
UsuńPrzepraszam że dopiero teraz pisze, ale szkoła... ja ci współczuje i jednocześnie podziwiam za to że wogóle chce ci pisać :P
OdpowiedzUsuńAle wracając do komentowania to jak zwykle było bosko :D
Ciekawe co jest z tą pamięcią, bo to już trzy osoby, Gray, Erza no i Lucy... i pewnie nie tylko oni... Ale Natsu pamięta i to wystarczy :D I co właściwie Gray zrobił Juvi, oczywiście mam już swoje przypuszczenia, ale pewnie i tak się nie sprawdzą, ale to dobrze :D
,,mały'' sekrecik Natsu jest fajowy :D ale jednak współczuje Lucynce, ja bym zasneła już o północy... no może nie ale nie ważne :D
Happy *,* ja chce takiego nauczyciela :D od wszystkiego najlepiej :D a Carla jest jeszcze bardziej surowa :( ale ktoś musi :)
Przeszłość Natsu jest straszna :( co ten człek musiał przeżyć :( ja to bym takiego przytuliła nie puszczała aż wydobrzeje :D
Czekam na nast. roz. i tere :D oczywiście razem z komentarzem idze wena
Idzie wena, ale na razie TM się zajmuje i sprawa pamięci. Mylisz się. To jeszcze dokładnie powiedziane, ale w tej chwili TYLKO Lucy nie pamięta swojej przeszłości i nikt więcej. Gray nie kojarzy Juvii, a z Erzą ogólnie wszystko ok jest.
UsuńNo nic dzięki za komentarz. Nie przepraszaj, bo ja sama mam spore problemy i do następnego rozdziału :)
Tak sobie siedzę i zastanawiam się co mam napisać w komentarzu.... Powiem ci , że rozdział był genialny. Powoli już łapię, dlaczego Natsu jest taki itp. (współczuję mu :'( Biedny chłopak T_T ), ale plus z tego jest taki, że "maska", pod którą ukrywa się prawdziwy Natsu zostaje "uszkodzona" przez Lucy <3 Taki romantyczny moment... ale rozwalił mnie ten gest małżeński. Ja myślałam, że ten będzie chciał robić TO, a okazało się, że chodzi o nocny maraton Dragon ball'a XD Lucynka się przez niego nie wyspała XD Jaka ona biedna, a jaki biedny Gray był pod koniec ostatniego rozdziału XD Jak dostał dwa razy z plaskacza. To było mega. XD Wszyscy się pewnie domyślają, że ta tajemnicza dziewczyn, która to zrobiła to Juvia. XD
OdpowiedzUsuńNo cóż mogę więcej powiedzieć? Na pewno rozdział mi się 10001% podobał - nawet więcej ;) i czekam z niecierpliwością na następny.
Pozdrawiam i przesyłam wenę :D
W poprzednim rozdziale było, że dziewczyna należy do korporacji Loxar, więc to na 100% Juvia. Prawda? Cieszę się, że się podobał i dziękuję za komentarz
UsuńGomene,gomene,gomene,gomene,gomene,gomene,gomene,gomene,gomene,gomene..
OdpowiedzUsuńFried- Nie 'gomenuj" tyle,bo Ole utopisz.
Nie utopię,ty się nie martw.Gomenuje,za to że wcześniej nie skomentowałam,ale zapomniałąm na ŚMIERĆ!!! Ale co mam mówić? Rozdział jak zawcze zajebisty,długi i trzymający w napięciu :)
Przesyłam wenę i życzę powodzenia na studiach.
Za dużo tych przeprosin! Nic się nie stało i dziękuję za komentarz :)
UsuńHej, hej, hej!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno komentuję,ale wcześniej nie miałam zbytnio czasu na przeczytanie rozdziału. ;-; Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Rozdział oczywiście cudowny, jak zawsze.
Znalazłam kilka błędów interpunkcyjnych i stylistycznych (w pewnym momencie napisałaś ,,Lucy zrobić to samo" xD), ale nie rzucały się one zbytnio w oczy.
Natsu i jego Dragon Ball byli cudowni. Jak można tak wymęczyć biedną Lucy? Mogłabym się poświęcić i pooglądać za nią.
Wyczuwam grubszą akcję z Juvią, ale nie chcę na razie snuć domysłów, bo liczę, że mnie nieźle zaskoczysz.
Najcudowniej oczywiście przedstawiony profesor Happy :D :D :D Umarłam czytając jak Charla delikatnie odrzuca jego zaloty.
Muszę przyznać, że Natsu nie miał łatwej przeszłości, to wszystko musiało mocno odbić się na jego psychice, a jeśli dobrze zrozumiałam, nie otrzymaliśmy jeszcze całej jego historii.
No ale tej Lisanny to mu nie wybaczę. W anime nic do niej nie mam, ale coś czuję, że w tym opku to jej nie polubię.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdzialik i życzę czasu na pisanie, bo weny to ci chyba nie brakuje. ;*
Dziękuję bardzo i powiem szczerze, że właśnie dzisiaj potrzebowałam takiego komentarza. Jakbyś przeczytała, co się dzieje na facebooku, to byś wiedziała, ile dla mnie znaczy twoja ocena. Oczywiście nie obrażam się, jestem wręcz zaskoczona, że jeszcze napisałaś. Tak, masz rację, akcja z Natsu jeszcze nie skończona i coś więcej. No teraz ani weny, ani czasu nie potrzebuję, bo mam załamanie psychiczne, no i na razie zawieszony blog :(
UsuńCześć !
OdpowiedzUsuńJak zauważyłaś, jestem nową komentatorką. Trafiłam na twoje blogi przypadkiem, jak szukałam czegoś nowego. Noi BAM. DzP...Przeczytałam go w 1 dzień i nie żałuje. Później Nowe Życie (tego też tym bardziej nie żałuje). Noi trafiłam na tego bloga. Przeczytałam pierwszy rozdział i już stwierdziłam, że genialny blog xD Ale mniejsza o moje uczucia teraz... Komentowanie rozdziału :D
*Ekhem* A więc rozdział na prawde świetny nie wierze w przyszłość Natsu... No, ale to na końcu. A teraz pokolei (nwm jak się to pisze >.<)
Jak pewnie wszystkich nurtuje pytanie, czo ta Juvia odwala ! Mnie bardzo i jestem ciekawa. Ale bardziej mnie interesuje fakt, że Natsu wszystko wie, a Gray ciemny xdd
Gest małżeński Natsu...Rozwalił mnie doszczętnie, a Lucy jaka biedna musiała to przeboleć :D A co do tego po co poszła do łazienki. Czyżby poszła skleić ten wichajster Natsu do drzwi łazienki ? :D
Naprawde rodzina Dragneel ma władze i to dużą, ale jak widać za nią nie przepadają... Profesor Happy, widać, że jego ulubieiec to "Natsu-kun" :3 Czy to człowiek czy nie zaloty to Carli muszą być :D A teraz mój ulubiony fragmencik: " - A Levy?! – zawołała za nią blondynka, kiedy przypomniała sobie, o czymś.- Co to za puste miejsce?- He? To ty nie wiesz? – Wróciła do niej. – To miejsce jest zarezerwowane dla narzeczonej Natsu. Lisanny.- Że? Narzeczonej!?!?! – krzyknęła na całą salę. – On, on, on… niccc mii. – Zaczęła się jąkać." Hahahah rozbawiłaś mnie tym, ale jestem WKURZONA, że to Lisanna jest jego narzeczoną. A Natsu jej o tym nawet nie poinformował, a to bezszczel xd
A na koniec historia Natsu... Naprawde smutna, szczerze się wzruszyłam :c A Lucy pomoże Natsu napewno, wierze w nią ! To jak się przytulili było takie kawaaai ! *-*
Wiem, wiwm późno komentuje, ale chyba lepiej późno niż wcale ? :D Wiedz, że jak coś mi się spodoba będe pisać długie komentarze ^^ Życze powodzenia w pisaniu i dużo weny :3 I w takim wielkim stylu kończe komentarz xD
Pozdrawiam Oliwia :3
Zemdlałam z radości. Oczywiście, że się cieszę z każdego komentarza (a w szczególności z takiego długiego) i nawet po miesiącu, dwóch itd. Naprawdę się cieszę, że opowiadanie się podoba. To wiele dla mnie znaczy. Naprawdę. Oczywiście serdecznie zapraszam do komentowania, to wiele dla mnie znaczy i teraz pozostaje mi zaprosić cię jeszcze na dwa inne moje blogi.
Usuń- Miłość silniejsza od śmierci - mój pierwszy blog FT i One Piece :)
- Terra Mortuus - nie związany z FT, horror, paranormal romance, kryminał, tajemnica :)
i jeszcze raz dzięki
BOŻE ŚWIĘTY JEST 2 W NOCY A JA CZYTAM TAKI BLOG W DODATKU JESTEM BLONDYNKĄ... i weź tu coś zrozum człowieku ;-; zaczyna robić się co raz ciekawiej ^.^ oraz nieodłączny element każdego bloga o Fairy Tail...
OdpowiedzUsuńPOWITAJMY WREDNĄ SUKĘ LISANNE STRAUSS TAM TA RA TAM
ludzie co się jej tak uczepili xD ja rozumiem że w romansach musi być jakaś małpa która wszystko psuje ale kurde xD i dlatego jej nie lubię... nie przez anime nie przez mange a przez blogi ;.; moje oczy krwawio nie wiem czy wytrzymam czytanie następnego rozdziału "-"
Uwierz mi, że ja także nie lubię złej Lisanny i jak dotrzesz do rozdziałów z sezonu 2, to wszystko zrozumiesz, kim ona jest i że wcale nie jest taką suką, bo nie jest. I tutaj w zasadzie też nie jest. Dlaczego? Bo to jest tylko opinia osoby z boku, a nie tego, kim jest Lisanna. Mam nadzieję, że zmienisz zdanie na temat "mojej" Lisanny, gdy dotrzesz do odpowiednich rozdziałów ;)
Usuń