EPILOG


Zeref stanął naprzeciw lustra, poprawiając wcześniej założony krawat w kropki. Złapał się za podbródek, przekręcając twarz raz na prawą, raz na lewą stronę. Dojrzał kilka włosów, które umknęły spod ostrzy golarki. Mlasnął kilka razy i ostatecznie machnął ręką na niedoróbkę. I tak wiedział, że jutro obudzi się z tym samym zarostem, co wczoraj.

Odszedł od lustra, podciągając troszkę opadające spodnie ku sobie. Ostatnia dieta i pięć kilo różnicy wystarczyły, by ubranie zaczęło zsuwać się z jego lekko zaokrąglonego brzuszka, o który kochała dbać Mavis.
— Czas wybrać się na zakupy.
Westchnął ciężko. Świadomość o istnieniu stosu papierów, które szczegółowo układa dla niego Kyouka w biurze, doprowadzała do odruchów wymiotnych. Ta pewna nienawiści i głębokie rozczarowania twarz, zawsze segregowała papiery z podejrzanym uśmiechem na twarzy, a gdy wychodziła, pozostawiała za sobą jedynie ciężką pracę na długie wieczory. Nie potrafił odgadnąć, ile tym razem mu pozostawi…
Złapał za bukiet róż, paczkę czekoladek i siatkę z dwoma samochodzikami. Przetarł buty o wycieraczkę ze złotym napisem „Welcome” i nacisnął na dzwonek. Rozległ się ostry dźwięk, który odbił się echem w jego uszach. Potrząsnął głową.
Drzwi otworzyły się, a progu stanęła Lucy ubrana w babciny fartuch.
— Braciszek, tak wcześnie? — Pociągnęła za zaplamioną na rękawach bluzkę. — Myślałam, że przyjedziesz za godzinę.
— Czym się przejmujesz? — zapytał, całując dziewczynę w policzki. — Po prostu udało mi się wcześniej wydostać. Mogę wejść?
— Głupie pytanie! — Fuknęła złośliwie. — Zapraszamy, zapraszamy, twoje ciapy wciąż leżą grzecznie w szafce. — Wskazała na mebel. — Ziemniaki!
Poprawiła fartuch, gnając w stronę kuchni.
Zeref wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Rozległ się hałas. Natychmiast skierował wzrok na leżące na podłoże odłamki plastikowego robota.
— Moja zabawka! — krzyknęła Nashi, wyskakując z korytarza i łapiąc w dziecięce rączki fragment robota. — Pan Superbohater… — Jęknęła żałośnie, pociągając noskiem. Łezki zebrały się w jej oczkach, choć dzielnie powstrzymywała się od płaczu.
— Może pomogę — odezwał się Zeref, wyjmując z siatki przyniesione przez siebie zabawki.
Dziewczynka odwróciła się w stronę mężczyzny. Cały smutek zniknął jednej chwili. Przetarła twarz, następnie rzucając się w ramiona wujka i tuląc go najmocniej, jak tylko potrafiła.
— Wujcio Zeref, wujcio Zeref!
Pocałowała go trzy razy w policzek.
— Cześć, ty dużo dziewucho! — Oddał buziaczka w czółko. — Kurcze, ty chyba codziennie rośniesz. Przypadkiem rodzice nie muszą ciągle ci kupować nowych ubrań? — Pogłaskał ją po brązowych włosach.
— Nie. — Pokręciła główką, machając w obie strony grubym warkoczem. — Braciszkowi jeszcze szybciej trzeba kupować!
— To prawda! — zawołała Lucy z kuchni.
Zeref zaśmiał się, odstawiając dziewczynę na podłogę.
— A gdzie twój tatuś i braciszek? — zapytał, rozglądając się za chłopakami.
— Poszli na grób cioci Erzy, razem z wujkiem Gajeelem, ciocią Levy i Millianą — wyjaśniła.
— Rozumiem — szepnął, głaszcząc dziecko po głowie.
Poszedł w stronę kuchni, zastając walczącą z ziemniakami Lucy. Gniotła i gniotła, lecz wciąż pojedyncze wyskakiwały na boki, nie dając jej dokończyć przygotowań. Powiesił na krześle marynarkę, podciągnął rękawy i zaczął rozstawiać wokół okrągłego stołu talerze.
— Oj, nie musisz, poradzę sobie.
Przerwał na moment.
— Żartujesz? Mam siedzieć i nic nie robić, jak jakiś król.
Lucy wybuchła śmiechem, odstawiając na bok garnek. Przykucnęła, łapiąc się za brzuch; od tego śmiechu dostała kolki. Odkręciła kran, dając wodzie zalać brudny garnek. Wyłączyła gaz pod pulpetami.
— Surówka jest już w lodówce — poinformowała, opadając zmęczona na krzesło.
Z pudełeczka na leki wyjęła dwie tabletki, następnie popijając je wodą. Skrzywiła się. Nawet jeśli minęło już kilka lat od przyjmowania ich, nadal nie przyzwyczaiła się do tego gorzkiego smaku. Skręcała się z obrzydzenia za każdym razem, gdy tyko połknęła choćby jedną z nich.
— Jak się czujesz? — spytał, kładąc dłoń na jej ramieniu. Pogładził za cienkie włosy, smutno się uśmiechają. Rozwarł wargi, ale zaraz zamknął je. Przymknął powieki, odwracając wzrok, który przyszedł w najmniej chcianym momencie.
Lucy wyprostowała dłoń, uderzając nią wystarczająco mocno w czubek głowy Zerefa. Ból przeszedł mu po wszystkich kościach. Odsunął się, łapiąc za obitą skórę i rozmasowując ją tak szybko, jak tylko się dało.
— Za co to?! — wrzasnął oburzony.
— Za wszystkie grzechy świata — zażartowała, pokazując Zerefowi język. — Zgadzam się, nadal wiele rzeczy nie pamiętam, muszę brać te cholerne świństwa — rzuciła lekami o stół — budzę się w nocy, miewam koszmary i zdarza się, że nie wiem, kim jestem. Ale… — Wzruszyła ramionami. — Żyję. Jestem tutaj. Mam dzieci, dom, męża…
— A więc Natsu znowu stawiasz na ostatnim miejscu? — przerwał.
— Nic nowego, tylko mu o tym nie mów.
Oboje parsknęli śmiechem. Nashi stuknęła w pokoju obok. Odchrząknęli, wstydząc się troszkę tego, co mówili o Natsu przy dziecku. Ale nie żałowali tych słów.
— Ale dosyć o mnie, opowiadaj, co u ciebie! — Napiła się wody.
— W zasadzie… — Zastanowił się, kiwając głową na boki. — Nic specjalnego — dokończył, troszkę samemu się dziwiąc. Wydął usta. — Troszkę to niepokojące. Nawet żadnej pogróżki od Laxusa nie dostałem. Biedna Cana. Podobno nadal nie są razem. Mieszkają w tej samej wsi co Gray i Juvia. Wiesz, że w drodze już szóste dziecko?! — dodał nagle
— Żartujesz?! — Odstawiła szklankę, czując, że zaraz wyślizgnie jej się ze spoconych dłoni. — Słyszałam o ostatnich bliźniakach, ale nic o kolejnym. A dawno?
— Nie, chyba wczoraj się dowiedzieli.
— To dlatego. — Machnęła palcem. — Pewnie dzisiaj popołudniu zadzwonią. Trzeba będzie się kiedyś do nich wybrać. Kto by się spodziewał, że wielki prezes mrożonek będzie miał tak liczną rodzinę… A ty i Mavis?
Westchnął, nie znajdując odpowiedzi na to pytanie.
— Staramy się, ale… nie wychodzi i tyle.
— Przepraszam, nie powinnam.
— Nie, spokojnie! — Przysłonił jej usta ręką. — W porządku, staramy się tym aż tak nie przejmować. Może to moja wina. Bądź co bądź przebywałem zbyt długo w Varii, skażony teren i te sprawy.
— Czyli nadal życie nam daje w kość?
— Raczej tak — zgodził się bez wahania. — Ale przynajmniej żyjemy. Przynajmniej żyjemy…
Rozległo się pukanie do drzwi. Lucy zamrugała kilkukrotnie, przez moment nie ruszając się z miejsca. Nie miała pojęcia, kto o tej porze może przychodzić w gości. Wstała i wyjrzała przez judasza, zauważając jedynie ciemną plamę.
— Kochanie! Jestem w domu!
Lucy skrzywiła się, rozpoznając tej piszczący, lekko podpity głos własnego męża. Zacisnęła pięść. Zabiłaby go, gdyby nie fakt, że zapewne niedaleko czekał ich syn. Uspokoiła się, biorąc kilka wdechów, i otworzyła drzwi.
Przez próg przeleciał całkowicie schlany Natsu, padając przez stopami Lucy. Ostre, pełne nienawiści spojrzenie wbiło się w niego.
— Mamo, tatuś chyba za dużo napił się soczku! — wyjaśnił Jude, przechodząc ostrożnie obok taty. — Wujek Zeref! — wrzasnął, rzucając się w objęcia mężczyzny.
— Cześć, widzę, że twój tatuś troszkę… — wyjrzał zza ściany — Powiedzmy, że wypił za dużo soczku. Może pójdziemy do twojej siostry i pobawimy się nowymi zabawkami? — zaproponował szybko, widząc desperację w oczach Lucy.
— Tak!
Zeref wziął chłopca na ręce, zaprowadzając do drugiego pokoju.
Lucy westchnęła z ulgą. Wzięła pijanego męża pod ramię, powoli ciągnął ku łóżku — cholernie ciężkiego i śmierdzącego od alkoholu.
— Jak wytrzeźwiejesz, to nie żyjesz — wysyczała, powoli tracąc siły.
— Raz się żyje, ale i raz się tylko umiera — stwierdził wyniośle. — A ty czemu nie jesteś pijana? Powtórzylibyśmy z raz noc poślubną…
— Tak, tak, kochanie, ale na razie czeka cię raczej romantyczna noc poślubna z kiblem.
— Przykro mi, ale muszę odmówić — czknął — jeszcze ani razu cię nie zdradziłem i dalej zamierzam trzymać się w tym postanowieniu.
Zaśmiała się pod nosem.
— I bardzo mnie to cieszy, kochanie.
Odpowiedziało jej tylko milczenie. Rzuciła męża na łóżko, ściągając z niego buty i marynarkę. Położyła wszystko na podłodze. Pogładziła szorstkie włosy Natsu, mając radochę z myśli, że jutro będzie musiał na kacu iść do pracy.
— No cóż, uczniowie również będą mieli z ciebie ubaw, kochany nauczycielu — szepnęła do ucha. — No i Happy…
Wstała, narzucając koc na wierzch. Przymknęła drzwi od pokoju. Wszystko było na swoim miejscu — może nie takie, jak sobie wyobrażała, nie idealne, ale przynajmniej spokojne i własne.
— Mamusiu! — krzyknęły równocześnie bliźniaki, biegnąc ku matce i trzymając w rękach książkę, którą ostatnio wydała.
Tak, wszystko było takie, jakie powinno być…

KONIEC
Przyznam, że czuję się oszołomiona, trochę wystraszona, troszkę również szczęśliwa i niedowierzająca temu, co się stanie. PACa planowałam pisać tylko przez pół roku, a w sierpniu PAC skończyłby równo 4 lat... Tak więc widzicie, ile w rzeczywistości zajęło jego pisanie. Nie jestem w stanie również wyobrazić sobie, ile setek godzin spędziłam na planowaniu, zajmowaniu się szablonem, pisaniu, betowaniu, poprawianiu... Ile także łez wylałam, bo nie zawsze było łatwo, i hejt, i krytyka, i nielubienie mojej osoby i mojego pisania... Wiele przeżyłam, ale jak widzicie, przetrwałam! Pisałam, niemalże zawsze regularnie, ostatecznie dostarczając Wam ponad 100 rozdziałów, ponad 800 stron i ponad 260 000 słów ! Dziękuję wszystkim, którzy ze mną byli wczoraj, dziś i pewnie przyjdą jeszcze jutro. Dziękuję tym, którzy zostali, bo pewnie z kilka % tego, co było na początku postanowiło czytać do końca. Dziękuję również tym, którzy pojawili się potem i którzy nadal czekają na moje kolejne opowiadania. One będą, ale już nie tutaj. Nie w tym miejscu. Zamieszczę post z planowanymi opowiadaniami i linkami, bo ze świata FT planuję jeszcze 2. Może też jakieś one-shoty. Zobaczę...
Nie mniej zapraszam Was na: 
To właśnie tam teraz będę. Na rolaka-fiction planuję serię krótkich horrów, opowiadań z punktu widzenia kota, czyli sporo krótkich, dla ćwiczenia pisania i dla rozrywki historyjek. Niedługo skończę również Granicę Olimpu i zaraz rozpocznę ECHO Z ZAŚWIATÓW - kryminał w świecie mitologii greckiej, z dużą ilością zagadek, krwi, brutalności, ale i humoru i i miłości! Na części fanfiction na pewno Pozory Czasem Mylą i Pogromca Smoków, którego opis wstępny JUŻ zamieściłam. To tam pojawi się również poprawiony DETEKTYW Z PRZYPADKU!!!, więc mam nadzieję, że zajrzycie i zostaniecie ;)
Jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że spędzicie ze mną kolejne lata!

4 komentarze:

  1. Graj i Juvia i szóstka dzieci? No nieźle...
    Erza zmarła, ale jakoś mi jej nie żal. Na początku ją lubiłam, ale potem mi przeszło.
    Nie napisałaś czy Happy zdobył serce ukochanej :(
    Biedny Zeref nie może się doczekać potomka :/
    Lucy trochę szalona, ale nie jest jakoś bardzo źle. Mają bliźniaki! Natsu wziął się w garść, bo normalnie bym mu tyłek skopała jakby było inaczej.
    Łezka się w oku kręci, bo to już koniec :'(
    Cztery długie, a za razem krótkie lata ;)
    Będę zaglądać na pozostałe blogi jak tylko znajdę trochę czasu :)
    Czekam również na detektywa :D
    Lubię czytać twoje blogi, ponieważ mają pełno zagadek oraz tajemnic i nieraz mnie akcja zaskakuje. Uwierz mi nie każdy umie napisać coś takiego, więc za to masz u mnie duży plus!
    Do zobaczenia na innym blogu,
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Happy i Carla... no, fakt, nie napisałam, bo w zasadzie sama nie wiem. Można uznać, że tak ;)
      No, tak pomyślałam, że akurat tej dwójce PASUJE duża gromadka.
      Tak, Lucy trochę szalona, ale chyba tak musi być. Wiele przeżyła, jej mógł nie jest w stanie w pełni funkcjonować jak u innych. Ale cieszy się, że żyje i że jej stan jest całkiem stabilny.
      Uwielbiam pisać zagadki, tajemnice, powoli dostarczać odpowiedzi i zaskakiwać! Wielkie dzięki! Mam nadzieję, że nie zawiodę w kolejnych opowieściach ;)
      Pozdrawiam
      Już ostatni raz na tym blogu!

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ee, widzę, że na zakończenie więcej emotków! Wielkie dzięki! Za to że byłaś, dawałaś mi te uśmieszki czy xD, gdy nikt nie komentowal! Naprawdę dziękuję za wszystko!

      Usuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)