Rozdział 57

Drżącymi rękoma sięgnął do biurka, opierając się o nie. Jego serce łomotało jak oszalałe, sprawiając wrażenie, iż za moment rozniesie się przez natłok emocji i strachu. Łzy napływały mu do oczu, ale nie rozumiał, dlaczego dopiero w tym momencie. Może lęk przed śmiercią znalazł swe ujście, gdy okazało się, że to nie on stanowił cel Deliory. Ale co było powodem jego samobójstwa? Nie był w stanie normalnie myśleć.
Szaleńczo złapał się za głowę rękoma i uderzył czołem o drewniany blat, rozcinając delikatną skórę twarzy. Strużka krwi spłynęła po skroni, po czym dotarła do bladego policzka i skapnęła na podłogę.
Upadł na kolana, brocząc się w krwi Deliory, która od kilku minut niosła się po lipowych panelach, docierając aż pod nogi mężczyzny. Gray słyszał krzyki i nawoływania policjantów, lecz był głuchy na jakiekolwiek próby uzyskania z nim kontaktu. Może chciał wrzasnąć, powiedzieć, że znajduje się w bibliotece, ale nie mógł. Czuł jakby gardło było zapchane szmatką, blokując wszelkie dźwięki, jakie tylko mogły się wydobyć.
Z każdą sekundą docierało do niego, że właśnie stracił wszystko. Pozostał na świecie sam. Bez rodziny, może i bez środków do życia i jakiegokolwiek sensu trwania dalej. Przez moment nawet myślał, jak przeznaczenie jest zabawne. Kilka lat wcześniej tego wszystkiego doświadczyła Juvia, ale on nie potrafił w pełni poczuć jej cierpienia. Teraz okoliczności zmieniły się. Jej szaleństwo, obłęd i ogromna chęć zemsty nabierały sensu i wytłumaczenia. Jednak nawet one zostały one odebrane Grayowi. Morderca popełnił samobójstwo, nie umiał do końca stracić zmysłów, a obłęd nie przychodził. Co się z nim działo?
 Gray, trzymaj się! Chodźcie tu! – usłyszał głos dobiegający zza jego pleców. Wydawało mu się, że należy do Lectora, ale nie mógł być pewien.
Po chwili do środka weszło kolejnych kilka osób, które coraz pewniej zbliżały się otumanionego Fulllbustera. Nie dotykajcie mnie! – pragnął wykrzyczeć, ale nie zapomniał, jak powinien otworzyć wargi. Pusty, wyprany całkowicie z emocji i zdolności logicznego myślenia.
 Jak go przeniesiemy? – padły dalsze pytania.
 Najlepiej zabrać go do szpitala. Gray, słyszysz mnie? – Ktoś pochylił się nad ocalałym, kładąc na jego ramieniu swoją dłoń.
Nie znał powodu, lecz nagle podniósł się, wrzeszcząc w niebogłosy. Chciał przestać, lecz znajdował się w przestrzeni, z której nie było ani ucieczki, ani ratunku. Wspomnienia mieszały się, szukając odpowiedzi. Fałszywe czy nie – nie miało to najmniejszego znaczenia. Winny musiał się odnaleźć. E.N.D., E.N.D., powtarzał w myślach. Skrót prosty i wymowny, lecz jego odszyfrowanie mogło pomóc znaleźć zemstę, której tak gorączkowo żądał.
 Gray, uspokój się! – krzyknął Lector. – Już wszystko dobrze, jesteś bezpieczny! Juvia się przyszła z tobą zobaczyć!
Juvia, pomyślał. Znał imię tej kobiety i wiedział, kim dla niego była. Pierwszą miłością, przyjaciółką z dzieciństwa i jedyną osobą, która mogła w pełni pojąć cierpienie Graya.
 Juvia  wyjąkał, zdając sobie sprawę, iż było to pierwsze słowo, które wypowiedział od kilkunastu minut.
– Tak, Juvia do ciebie przyszła – mówił ciepłym głosem Lector, cierpliwie, krok po kroku, prowadząc Graya ku wyjściu. – Wejdziesz do karetki, przebada cię lekarz i postawi diagnozę. Wiesz, że doktor Henry jest najlepszy w tym fachu?
Henry – było to imię, które najbardziej zapadło w pamięci Graya. Tajemniczy mężczyzna, który leczył i operował i Natsu, i Lucy, a teraz miał się zająć jeszcze nim? Gdyby nie przypadki, które go otaczały, pominąłby tak mało istotną informację, lecz teraz bał się. Fakt, że Juvia czekała na niego, był ogromnym pocieszeniem, ale Gray nadal odczuwał lęki. W głowie roiło się od obrazów z ostatnich kilkunastu minut, wijąc się i bijąc.
– Przepraszam, że wcześniej się nie spostrzegłem – powiedział policjant. – Wypuszczenie Deliory jeszcze miało miejsce w trakcie urzędowania Ur, jednak po jej śmierci przejąłem obowiązki…
Zaraz, skąd on wie, że sprawcą jest Deliora? – jedna myśl wtrąciła się. Choć Gray nadal zachowywał się niczym warzywo – wyprany z emocji, milczący i idący grzecznie za komisarzem – w głębi duszy pojmował wszystko, co działo się wokół niego. Mogła być to niewiele znacząca informacja, ale wolał ją zachować. Fullbuster przeżył piekło, a nie wątpił, że jeszcze wiele gorszych dni miało nadejść.
– GRAY! – usłyszał kobiece nawołanie. Niepewnie podniósł głowę, przenosząc pusty wzrok na sylwetkę biegnącej Juvii.
– Rozumiem – szepnął, ku zaskoczeniu Lectora. – Rozumiem… Rozumiem… – powtarzał bez ustanku.
– Dlaczego jesteś cały we krwi? Co z twoimi rodzicami? GRAY! – krzyknęła raz jeszcze.
Krew, pomyślał. Jaka krew? Zapewne na rękach i może jeszcze trochę… Zawahał się. Przecież żadne wydarzenie nie doprowadziło do tego, by mógł być ubroczony we krwi. Blado uśmiechnął się i pociągnął za koszulę. Była mokra i lepka od nieznanej substancji.
– Zostaw! – Juvia uderzyła chłopaka w rękę, odtrącając go od ubioru. – Musisz jechać do szpitala.
– Ja…
– Wiem! Ale musisz być teraz silny. Pomogę ci, Lyon również. Lucy i Natsu na pewno…
– NIE! – Jego krzyk uniósł się na całą posiadłość. – Oni. Nie. Mogą. Wiedzieć.
Lector i Juvia wymienili się spojrzeniami, ale nie skomentowali zachowania mężczyzny. Najprawdopodobniej uznali, iż w tych okolicznościach nie należy na niego naciskać. Jedynie pomogli mu się podnieść, by potem zaprowadzić do karetki. Gray niewiele pamiętał. Czasem jakieś migawki sprawiały, iż kojarzył wnętrze pojazdu albo wygląd szpitala, ale były to tylko sekundy. Reszta, spowita ciemnością, została całkowicie zapomniana. Były to nieistotne, nic nie wnoszące informacje – a przynajmniej takie odczucia miał niemal ostatni, żyjący Fullbuster…

Cichy pisk odbijał się echem w głowie mężczyzny, czasem mieszając mu wyobrażanie o rzeczywistości. Gray nie był już pewien, czy nadal jest przytomny czy może błądzi wśród snów. Kiedy pragnął podnieść dłoń, czuł niebezpieczny opór. Próbował jeszcze raz, lecz ponownie nie umiał uczynić tak prostej czynności.
Gwałtownie otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Ku jego zaskoczeniu, leżał na łóżku szpitalnym. Na nadgarstkach i kostkach miał założone czarne opaski, a brzuch okalał szeroki pas, uniemożliwiając mu jakiekolwiek ruchy. Gorączkowo szukał ratunku, lecz gdy napotkał wzrok zaniepokojonej Juvii, uspokoił się. Jej ciepły uśmiech łagodził ból, który promieniował z serca nieprzerwanie. Nigdy wcześniej nie doświadczał takich uczuć wobec dawnej przyjaciółki, lecz obecnie powoli dostrzegał, iż było więcej niż sądził.
– Proszę, nie rób nic głupiego – powiedziała czuło, przysiadając na brzegu łóżka.
– He – próbował odpowiedzieć, ale udało mu się jedynie jęknąć.
– Cii – szepnęła. – Już dobrze.
Położyła na głowie Graya dłoń i pogładziła nią czarne włosy mężczyzny. Zachowywała się zupełnie inaczej niż jeszcze parę tygodni wcześniej. Była delikatniejsza, a troska zaskakiwała Fullbustera niezmiernie.
– Wiem, jak się czujesz – zaczęła – sama straciłam rodziców. Trudno określić, które z nas ma gorzej. Ja czy ty? Nagle zamordowano ci rodziców i zostałeś sam. Nie mogę obiecać ci wiele, ale jeśli będziesz potrzebował wsparcia, nie zawiedziemy cię z Lyonem. Jednak mam warunek. Pogódź się z Lucy i Natsu…
– To nie to! – rzekł stanowczo.
– A więc co?
Odwrócił się, nie chcąc napotykać na jej wzrok. Dusił w sobie wyznanie, choć najbardziej na świecie pragnął powiedzieć wszystko, co leżało mu na sercu. Zbyt długo pozostał w samotności, pozostawiając jedynie sobie podjęcie decyzje i dostarczenie dobrych rad.
– Podejrzewam, że oboje są zamieszani w kilka zabójstw – odparł Gray, zaraz zaciskając powieki i czekając na odpowiedź Loxar.
– To są…
– … moi przyjaciele? – dokończył za kobietę. – Wiem, ale nie znasz wszystkich faktów. Lucy nie jest taka, jaką udaje. Natsu skrywa tajemnice. Może nawet gorsze niż jego żona.
– Gray, większość ludzi już dawno o tym wie – wyjaśniła, drżąc.
– Nie rozumiem…
Spojrzał na kobietę, lecz ta próbowała unikać kontaktu. Błądziła wzrokiem po pokoju, zbierając w sobie odwagę. Nie była tchórzem; po prostu czas był niezbędnym elementem. Już od dawna mogła przygotowywać się do poważnej rozmowy. Jednak dopiero teraz przyszło jej zmierzyć się z prawdziwymi katorgami takiej czynności.
– Gdy jeszcze próbowałam cię zabić – powiedziała niepewnie – współpracowałam z Igneelem. Wtedy też dowiedziałam się od niego, nie bezpośrednio – dodała nagle – iż Lucy zepchnęła cię ze schodów, zaraz po wyjeździe moim i Lyona. Stąd ta blizna. – Wskazała na przecinającą się linię, która znajdowała się na czole młodzieńca.
– To dlaczego mam się z nią godzić?
– To nie jest ta sama Lucy co dziesięć lat temu. Tamte czasy minęły i lepiej mieć ją za sprzymierzeńca
Gray kiwnął niezdecydowanie głową, ale wciąż targały nim wątpliwości. Wolał zabezpieczyć się na przyszłość i , zarazem, podejść z dystansem do tego, co mu sugerowała Juvia.
– Nie chcę nikogo więcej narażać – wyjaśnił Gray, przecząc swoim myślom.
– Tego nie da się uniknąć! – rzekła stanowczo. – Już nic więcej nie mogą ci odebrać.
– Mylisz się. – Zacisnął pięść, powstrzymując nagły atak nienawiści. – Wciąż są ludzie, na których mi zależy. Jeśli nie wahali się uczynić takiej potworności, nie będą bali się pójść o jeden krok do przodu!
Gdyby tylko mógł, zerwałby więzy i rzucił się na Juvię. Dlatego dziękował w duchu lekarzom za tę niegodność. Skrzywdziłby kobietę, która po tylu potwornościach zgodziła się przyjąć go sobie, pomóc w tak kryzysowej sytuacji i zaryzykować własne życie i zdrowie. Nie miał pomysłu jak może odwdzięczyć się Loxar, ale na razie priorytetem było uspokojenie się.
– Przepraszam – szepnął. – Naprawdę nie mogę się pogodzić… z tym.
Juvia kiwnęła głową na znak, iż rozumie.
– Potrzeba ci czasu i cierpliwości. Może właśnie przede wszystkim tego drugiego… Często mówią, że czas leczy rany, ale to kłamstwo, mające na celu załagodzić ból – mówiła. – Nie możesz odrzucić tych, który podają ci pomocną dłoń. Jesteśmy z tobą i wierzę, że za miesiąc, dwa, może trzy… uda ci się stanąć na nogi i wrócić do społeczeństwa.
– A co? Chce mnie wsadzić do psychiatryka?
– Chcieli, ale twój adwokat wszystko już załatwił – odpowiedziała. – Naprawdę cudowna kobieta i, na dodatek, przepiękna. Jednak…
– Kobieta? – przerwał wyraźnie zaskoczony chłopak.
– Tak.
– Zawsze byłem przekonany, że adwokatem naszej rodziny jest mężczyzna – wyjaśnił. – Coś mi tu nie pasuje.
– Już do niej zadzwoniłam, więc powinna za jakiś czas przybyć. A! – krzyknęła nagle. – I za drzwiami stoi Lector. Chcesz go widzieć?
Mężczyzna kiwnął głową.
Po chwili Juvia wstała i podeszła do drzwi. Pomachała Grayowi na pożegnanie i wyszła.
Usłyszał rozmowę dobiegającą z korytarza. Z tej odległości były to tylko szepty, ale mógł podejrzewać, iż próbują podjąć decyzję odnośnie tego, co należy z nim zrobić. Czekał cierpliwie. Nie spieszyło mu się nigdzie, a i pasy uniemożliwiały jakiekolwiek próby ucieczki.
Kiedy minęło kilka minut, dostrzegł czyjąś sylwetkę stojącą w progu. Był to uniewątpliwienie Lector, lecz tym razem ubrany w służbowy mundur. Uśmiechnął się ciepło do Graya i przysiadł na stołku, który niedawno zajmowała Juvia.
– Jak się czujesz? – zaczął od tak trywialnego pytania.
– A jak myślisz? – Gray odpowiedział pytaniem.
– Zapewne tragicznie, ale cieszę się, że żyjesz – wyznał Lector, ku uciesze poszkodowanego. – Zacznę może od tego, że nie musisz zbyt wiele mi wyjaśniać. Jeśli oczywiście chcesz, złóż zeznania, ale twoja pani adwokat to istna żmija. Nie da sobie nic powiedzieć, a tym bardziej tobie, jeśli jej tutaj nie będzie.
– Nawet nie wiem, kto to jest – odparł.
– Ale jest dobra. Chyba najlepsza w swoim fachu. – Podniósł rękę i przygładził nią nastroszone włosy. – Nie chcę się jej narazić, ale mi nie zabroniła mówić, tylko tobie.
– Masz dla mnie jakieś ostrzeżenia czy coś w tym stylu? – spytał Gray.
– Wiesz kim był Deliora?
– Tyle, co słyszałem w telewizji. Był oskarżony o morderstwo trzech kobiet, których ciała odnaleziono w jakimś worku czy jakoś tak – odpowiedział szczerze Fullbuster.
– Tak, sprawa była nieźle skomplikowana. Pracowałem przy niej razem z Ur – zaczął tłumaczyć. – Niewiele dowodów, wiele niepewności, coraz mniej świadków, ale znalazła się jedna, odważna dziewczyna. Miała na imię Laki. Trochę , lecz jej zeznania były kluczowe dla sprawy. Tego dnia miała zeznawać, ale pragnęła przyjść do sądu po szkole. Nigdy tam nie dotarła. Została postrzelona niedaleko głównej bramy.
– Stop! – przerwał mężczyźnie niespodziewanie Gray. – Czy przypadkiem wtedy to celem nie miała być Lucy?
– Nikt tak naprawdę nie wie, czy atak miał być skierowany na Lucy czy na Laki, ale jedno jest pewne – tego dnia zginęła ta druga – rzekł stanowczo Lector. – Deliora prowadzi do Lucy, a Lucy już rozgałęzia się na wiele spraw. Ale nie możemy nikogo oskarżyć bez twardych dowodów.
– Moje zeznania mogą pomóc? – spytał podejrzanie Gray.
– Mów.
– Kiedy zostałem otruty w tym barze, wydawało mi się, że widziałem Erzę, która znikła kilka miesięcy temu – zaczął opowiadać Fullbuster. – Wczoraj natomiast zauważyłem Natsu rozmawiającego z mężczyzną o fioletowych włosach. Idealnie pasował do rysopisu, który przedstawili świadkowie. A zaraz potem zastałem dom w takim stanie, w jakim najpewniej wy także.
– Co dokładnie się wydarzyło?
– A cholera wie! – krzyknął rozzłoszczony mężczyzna. – Trochę błądziłem po Magnolii, kiedy w końcu zdecydowałem wrócić do domu. Zastałem otwarte drzwi i niemal pogrążoną w ciemności rezydencję. Postanowiłem wejść i sprawdzić, co się stało. Dopiero przy samych schodach odkryłem zwłoki służącego, następne ciało należało do mojej matki i ojca. Spotkałem Deliorę – żył, kiedy jeszcze byłem w bibliotece. Zaczął do mnie gadać bezsensu. Zapamiętałem jedynie imię Aquarius. Potem popełnił samobójstwo i… pustka.
– Ale kojarzysz, że przyjechaliśmy?
– Tak, to pamiętam. – Kiwnął głową. – Oszalałem. Totalnie nie mogłem się ogarnąć i dopiero w szpitalu złapałem kontakt, ale czuję, że te pasy są mi potrzebne. Mało brakowało i bym się rzucił na Juvię. Jestem szaleńcem.
Lector słuchał z przejęciem monologu Graya. Przysłuchiwał się każdemu słowu, jakie tylko padało z ust młodzieńca, aż w końcu otworzył usta, pragnąc wypowiedzieć własne zdanie na ten temat – a przynajmniej tak sądził Fullbuster. Jednak w tym samym momencie drzwi od sali szpitalnej otworzyły się z impetem i do wnętrza pokoju wpadła kobieta w średnim wieku o pięknych włosach koloru morskich fal, krzycząc na cały budynek:

– TO MÓJ KLIENT! Nie pozwoliłam z nim rozmawiać bez mojej zgody! – syknęła ostro. – Nie znamy się – zwróciła się do Graya – ale jestem twoim adwokatem, chłopcze. Aquarius, jedyna kobieta, która może coś z tobą zrobić, i nie zawaha się już zniszczyć tych popaprańców – rzekła zawistnie, dziwnie spoglądając na Lectora.

11 komentarzy:

  1. Nigdy bym się nie spodziewała, że to Henry ją porwał O.o Acnologia i La Pradley to jedna osoba... Tym mnie zaskoczyłaś na Maxa!
    Co do pytania mam dwie teorie: Albo zginie Gray, albo żaden z nich (na końcu któregoś rozdziału jak dobrze kojarzę to pisałaś że na końcu będzie NaLu więc Natsu nie ma prawa zginąć ;) )
    Uwaga z mojej strony. Nie wiem czy to mój kochany Szajsung zjada pojedyncze słówka, ale są one kłujące dla oka :)
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, mam taki talent do zjadania słówek i nawet przy korekcie ich nie dostrzegam - taki mój talent.
      Cieszę się, że Cię zaskoczyłam. Mam nadzieję, że jeszcze parę elementów zrobi to samo a na razie dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. Kolejny rozdział! <3 W tym rozdziale dużo się wyjaśniło i zaskoczyło mnie wiele rzeczy. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Pozdrawiam ;**

    /Gabi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze wiele, wiele rzeczy musi się wyjaśnić, no ale coraz bliżej końca jesteśmy!
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
    2. Nie chcę końca T^T

      Usuń
    3. Wszystko się musi kiedyś kończyć, ale nie martw się. Jeszcze tak z 30 rozdziałów na spokojnie będzie!

      Usuń
    4. Ehh chociaż małe pocieszenie. :)

      Usuń
  3. Ooo akcja się rozkręca. Ciekawie
    Wybacz, że nie napisałam komentarza pod poprzednim rozdziale, ale mi się najzwyczajniej w świecie nie chciało ^^
    Rozdział mi się podobał. Zeref najlepszy, go lubię zawsze nawet jak jest czarnym charakterem. Henry też fajny.
    Nie wiem czemu, ale mam taką wizję zakończenia, że Lucy będzie stała na płonących zgliszczch pałacu i będzie całować pistoletem w głowę Acnologi. Potem go zastrzelił i będzie się śmiać. Zostanie ogłoszona morderczy Ian itd. itd.
    Cien: Te twoje fantazje
    Oj tam oj tam

    Pozdrowienia Nike i Cień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, ej! Nie spoileruj! Ale na serio, kurcze, płomienie mają być! I to nieraz!
      I nie przepraszaj, ten jest tak długi, że jestem z ciebie wyjątkowo dumna ;)
      Dziękuję za komentarz! ;)

      Usuń
  4. Czyżbym nie skomentowała rozdziału?! O Boże, trzeba to natychmiast nadrobić..!
    Doktorek.., najmniejszy j rzucający się w oczy, żyjący w cieniu. Cichy sprzymierzeniec. Lubię tą postać. Jest taka tajemnicza a ja to lubię :D
    Konflikt Natsu-Gray. Normalnie klasyk.., ale to nic. Jest ok. Lubimy klasykę ;)
    Lucy, już niedługo i ty wkroczysz do akcji. Czekam na to już tyle czasu... Kobieta, co jak co, ale powinna zrobić porządek. Liczę na naszą kochaną blondi.
    Rozdział super. Oby tak dalej, kochana. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tylko ten konflikt Natsu vs Gray będzie troszkę brutalniejszy i okrutniejszy w skutkach, choć kto wie, co w mandze się wydarzy, biorąc pod uwagę ostatni rozdział.
      Dziękuję bardzo za komentarz i next niedługo!

      Usuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)