Rozdział 55

Plany na popołudnie runęły w ciągu jednej sekundy, gdy Gray tylko dostał tajemniczego sms’a od Lectora, który krótko napisał mu, by zjawił się w parku. Nie podał godziny ani dodatkowych informacji, lecz postawił zaufać policjantowi, wierząc, że dowie się w tym miejscu czegoś istotnego.
Pełen nadziei wyszedł z rodzinnej rezydencji, pozostawiając za sobą ciepłe wyrko, w którym planował spędzić cały wieczór i noc. Nadal czuł ból w piersi, a nudności przypominały mu o ekscentrycznych przygodach, więc z trudem człapał do umówionego miejsca, planując po drodze karę, gdyby wszystko okazało się tylko żartem. Choć nie sądził, by te podejrzenia okazały się prawdą. Lector musiał dostać informację, która nie pozwoliła mu, by ją sprawdzić jako policjant. Ciekawe tylko, o co chodzi…, pomyślał Gray.
Gdy tylko doszedł do konkretnego punktu swojej podróży, przysiadł na drewnianej ławce i odetchnął, powoli rozglądając się dookoła. O tej porze dnia akurat w parku musiało akurat znajdować wystarczająco dużo ludzi, by dodatkowo utrudnić mężczyźnie obserwowanie. Jednak po kilku minutach dostrzegł w tłumie coś, a raczej kogoś, co sprawiło, iż na moment zamarł. Po dziesięciu minutach od przybycia nagle pojawił się właśnie w tym miejscu Natsu. Nerwowy, niespokojny, wyraźnie nieprzygotowany do wyjścia i czymś zainteresowany. Przystanął obok drzewa, próbując rozglądać się nerwowo, tak samo jak Gray chwilę wcześniej. Bezsprzecznie czekał na kogoś, lecz nie mogło to być zwyczajne spotkanie.
Co tu się do cholery dzieje, zaklął w myślach. Mam nadzieję, że tu nie chodzi o niego… Przecież to niemożliwe…
Czekał równie niecierpliwie co Natsu, aż nagle dostrzegł zarys postaci, która pojawiła się obok Dragneela. Był to wysoki mężczyzna, ubrany w prosty dres, jakby właśnie spokojnie sobie biegał po parku. W jego wyglądzie i zachowaniu nie byłoby może nic go, gdyby nie charakterystyczne, długie włosy o fiołkowym kolorze. Ta jedna barwa sprawiła, iż cały świat Graya rozsypał się w drobny mak. Powstał i zaraz ruszył przez siebie, wtapiając się w tłum
Nie, nie, nie!!!, powtarzał na okrągło. To pomyłka. Natsu stoi za zabójstwem Ur? Ale przecież to mój przyjaciel. Nie! Nie mogę nikomu ufać. Coś jest nie tak. Ale… Zaraz…
Przystanął obok latarki, opierając się o nią dłonią. Drugą natomiast położył na głowie, zaciskając uścisk. Jego myśli nie potrafi już znaleźć właściwego tory rozumowania. Błąkał się wśród wspomnień, wypowiedzi towarzyszy i wydarzenia, które przed chwilą miało miejsce. Tak bardzo chciał w to wszystko zwątpić, ale prawda była tylko jedna.
– Natsu to zdrajca – syknął, uderzając pięścią o metalowy przedmiot. – Dowiem się za wszelką cenę, skąd zna tego człowieka.

***

Jedna pomyłka Aquarius zaważyła o wypuszczeniu groźnego przestępcy na wolność i sprawiła, iż każdy dzień młodej kobiety został przepełniony wyrzutami sumienia. Choć usilnie próbowała znaleźć uciekiniera, wszelkie starania bladły z każdym kolejnym tropem, który był wart tyle samo co poprzedni; nic. Zdezorientowana budziła się każdego ranka, wspominając ten perfidny uśmiech zwycięzcy, który posłał jej w ostatniej chwili Deliora. Od tych wydarzeń minęły niemal trzy miesiące, lecz wciąż kobiecie zdawało się, że wszystko miało miejsce wczoraj.
Powoli tracąc nadzieję, wiedziała, że jeśli teraz zawiedzie, już nigdy nie będzie w stanie poznać prawdy i oddać hołdu zmarłym. Laki czy nawet trzy zamordowane kobiety wciąż czekały na sprawiedliwość, która nie nadchodziła… Aż do dnia, w którym jeden telefon zmienił życie. Jedna wiadomość, która otworzyła przed Aquarius bramy, dotąd zamknięte. Była to niezbyt konkretna wymiana zdań z nowym komisarzem Lectorem, który przejął stanowisko po zamordowanej Ur. Nie wątpiła w prawdziwość informacji, jakie posiadał młody mężczyzna. Oczywiście, pragnęła podejść do sprawy z dystansem. Za wiele razy już się zawiodła, by ponownie doświadczyć tego uczucia. Lecz gdzieś w zakątkach sercach czuła, że to może być właśnie to. Że może w końcu będzie w stanie domknąć ostatnią teczkę i wrócić do domu i do ukochanego.
Spakowana, w pewne słoneczne po południe, ruszyła w stronę komisariatu numer pięć, który w ostatnich latach zdążyła więcej razy nawiedzić niż w ciągu całej swej kariery. Może czekała tam na nią niespodziana. Dobra czy zła, nie miała najmniejszego pojęcia. Ale było to „coś” na co czekała.
Kiedy przeszła przez główny hol budynku, skierowała się natychmiast do windy, wjeżdżając na wyższe piętro.Duchota i ciasnota panujące przez monstrualną liczbę interesantów sprawiła, iż czuła się niewyraźnie przez całą drogę, od kiedy tylko weszła do komisariatu. Wiele lat temu zapewne nie poznałaby się na tym, lecz teraz ciało i umysł zapomniały nauki sprzed lat. Cieszyła się wolnością, ale narzekała na powrót zmysłów, których dawniej brakło.
– Witam, pani Aquarius! – usłyszała donośny krzyk, gdy tylko winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Zaskoczona wychyliła się, szukając źródła głosu. Nie musiała wiele wyglądać, gdyż zaraz dostrzegła machającego w jej kierunku młodego policjanta, który posyłał się lekko głupkowaty uśmiech.
Westchnęła, odpowiadając trochę ciszej:
– Dzień dobry.
Gdy tylko znalazła się w pokoju, usiadła na przygotowanym dla niej fotelu i przeniosła wzrok na leżące na biurku dokumenty. Pozornie niewiele znaczące. Kilka spraw, które ona również miała sposobność poznać. Jednak w jakimś celu właśnie one znalazły się w tym miejscu. Może policjant dostrzegł coś, co ona pominęła. Skupiała się głównie na aktach Deliory, nigdy nie wychodząc poza ramy ów papierów.
– Zauważyła pani? – zapytał niespodziewanie mężczyzna, siadając naprzeciw niej.
– Trudno przeoczyć.
– Trudno także przeoczyć elementy, które w pełni łączą każde z przedstawionych tu wydarzeń.
Mężczyzna podniósł stertę papierów, podając je Aquarius. Nadal uśmiechnięty, wyraźnie czekał na opinię, jaką ma zamiar wyrazić pani prokurator. Kobieta spodziewała się, że duma mogła zbyt bardzo uderzyć awansowanemu policjantowi do głowy, lecz gdy tylko otworzyła teczki, całkowicie zmieniła zdanie. Rzucające się na oczy hasła: trzy ciała, zgliszcza fabryki, tajemnicze morderstwa, mężczyzna o fioletowych włosach, zaginięcie… One wszystkie sprawiały, że zaczęła się wgłębiać coraz mocniej w tajemnicę, która na pozór wydawała się zupełnie inna. Może to były tylko jej własne przeczucia, ale odniosła wrażenie, iż każdy element zmierza tylko ku jednej drodze; ku Rajskiej Wieży.
– Pożar w fabryce Knightwalkerów, znalezione trzy ciała… – powiedział cicho Lector. – Czy nie wydaje się pani , że oba wydarzenia miały miejsce w niedalekich okresach czasowych.
– Sugerujesz, że sprawy są ze sobą powiązane? – spytała wątpliwie.
– Nadal tego nie widać?
Pytania dążyły do nikąd. Przecież na pierwszy rzut oka dostrzegała podobieństwa, ale to wszystko wynikało z tego, iż wcześniej nie znała tak dokładnych akt spraw. Słyszała urywki w pracy bądź zdobywała informacje od ukochanego, ale jeszcze nigdy dotąd nie dotarła do takich danych.
Spojrzała podejrzliwie na policjanta, który nawet na zewnątrz gabinetu sprawił wrażenie mężczyzny, który nie nadaje się na stanowisko, jakie piastuje. Jednak teraz całkowicie zmieniła o nim zdanie. Był zimny i pełen niebezpiecznej umiejętności łączenia ze sobą informacji. Był to dar, który otrzymało niewielu, lecz najwyraźniej Lector również znalazł się w tym gronie.
– Zaginięcie Purehito, morderstwo Porli, pożar u Knightwalkerów, zabójstwo Ur, samobójstwo Lokiego, śmierć Laki i wiele innych spraw. – Kobieta rzuciła dokumenty na stół. – Co tu się, do cholery, wyprawia?!
– Jeszcze się nie domyśliłaś?
– O czym ty gadasz?! – wrzasnęła ponownie, uderzając dłońmi o blat biurka. – Wiem, że to nie jest przypadek, ale co mają one ze sobą wspólnego?
– Erzę… – Przewrócił oczyma. – Mężczyzną o fioletowych włosach… Rajską Więżę.
Wstała i natychmiast przysunęła się pod same drzwi. Roztrzęsiona energicznie zaczęła obmacywać wejście w poszukiwaniu klamki. Bezskutecznie. Przerażona, bezbronna i po raz pierwszy w życiu zaskoczona. Wiele lat uciekała przed prawdą, sądząc, że w końcu uda się jej zapomnieć o przeszłość, która łączyła ją nawet z Laylą. Towarzyszka nie zdołała się uchronić przed przeznaczeniem, ale Aquarius udawało się przez tak wiele lat siedzieć w cieniu, więc nie pojmowała, gdzie popełniła błąd.
– Skąd o tym wiesz? – Była świadoma jak bardzo się jąka, lecz wciąż nieudolnie starała się udawać silną.
– Rajska Wieża od dawna się o ciebie upomina, ale jeszcze byłaś potrzebna do kilku akcji. Pamiętaj. Rajska Wieża zawsze spłaca swoje długi.
Nie, nie, nie, powtarzała w myślach. Musiał być to tylko zły koszmar. Albo nieudolny kawał, którego nie końca rozumiała. Mogła wymyślać jeszcze wiele innych rozwiązań na ów stan rzeczy, ale żadne z nich nie było prawdziwe. Fakty narzucały się na siebie same, nawet jeśli nie chciała ich przyjąć do siebie.
Odwróciła się pewnie i szybko nacisnęła na klamkę, wyskakując z gabinetu. Słyszała ciągnące się za nią krzyki, ale była na nie głuche. Widziała jedynie przed sobą windę, do której musiała dotrzeć za wszelką cenę. Choć i tak była niemal pewna, iż Rajska Wieżą dopadnie ją. Wyrok zapadł. Uciekała z całą dwunastką za wiele lat, by teraz móc spokojnie istnieć w tym świecie. Musiała jedynie ostrzec teraz Scorpio, swojego ukochanego. Spakują się jeszcze dziś, uciekając przed całym światem.
– Kogo ja oszukuję? – szepnęła do siebie, uświadamiając siebie, jakimi kłamstwami próbuje się otaczać.
Gdyby nie tłumy panujące w windzie, już dawno osunęłaby się na ziemię, kuląc się i płacząc nad swym nędznym losem. Taka silna i potężna, a jednak czuła się jak małe dziecko. Nie mogła nic więcej uczynić. Ucieczka i zakłamanie były jedyny rozwiązaniami, które dawały jej jakiekolwiek szanse na przeżycie.
Kiedy tylko winda zatrzymała się na parterze, Aquarius wyskoczyła z pomieszczenia jak poparzona, sięgając równocześnie do torebki. Po kilku zmaganiach z panującym tam bałaganem, w końcu wyjęła z wnętrza torby telefon.
– Szybko, odbierz – szepnęła, rozglądając się dookoła, czy nikt jej przypadkiem nie śledzi. Znała już część prawdy, więc ostrożność była priorytetem, gdy do końca nie znało się wroga. Może i Lector pochodził z Rajskiej Wieży, ale reszta policjantów? Czyżby wszyscy byli zamieszani w morderstwo Ur, myślała, martwiąc się, gdy wciąż jej ukochany nie odbierał.
– Co się stało? – usłyszała głos dobiegający ze słuchawki.
– Wiedzą, oni wiedzą, Scorpio – niemal wykrzyknęła do telefonu, na moment zapominając o spokoju, który miała zachować.
– Ciszej i po kolei. Kto wie i co wie? – Jego głos był delikatny i uspokajający. I choć w kobiecie emocje buzowały jak morze w czasie sztormu, powoli czuła ustępujący gniew.
– Lector jest szpiegiem z Rajskiej Wieży – powiedziała ciszej. – Oni znają prawdę. Przyjdą po nas, jak przyszli po Laylę i po innych.
– A Lucy? – mężczyzna przerwał jej wypowiedź.
– Nawet nie próbuj! – ponownie rzekła za donośnie. – Gdyby tylko poznała prawdą, odrzuciłaby ją i mnie samą.
– I nie zrozumiałabyś jej? Aquarius, my nie bawiliśmy się w piaskownicy. My MORDOWALIŚMY ludzi – podkreślił wyraźnie to jedno słowo, chcąc przypomnieć ukochanej jej przeszłość. – Nie oszukuj się. Od dawna byliśmy świadomi, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Prędzej czy później.
 Nie! – zaprotestowała stanowczo. – Przyjadę do ciebie i wtedy porozmawiamy.
Rozłączyła się zaraz, mając długich i przynudzających wywodów konkubina. Zapewne miał rację; niemal zawsze ją miał. Jednak wciąż Aquarius chciała wyjść poza narzucone im schematy. Najpewniej oszukiwała się, twierdząc, że Lucy zaakceptuje życie pełne fałszu, ale nie potrafiła znaleźć i, przede wszystkim, spełnić innego kryterium.

***

Dojazd pod dom jednorodzinny, który znajdował się na obrzeżach Central Park zajął pani adwokat co najmniej kwadrans przez niekończące się korki i złe samopoczucie samej kobiety. Czas na poważną rozmowę nadszedł i choć broniła się przed nią tak wiele lat, oszukując siebie i najbliższych, teraz przyszła pora na powrót do przeszłości, do Rajskiej Wieży i istoty dwunastu znaków zodiaku.
Aquarius podeszła pod bramę, naciskając na przycisk domofonu, w oczekiwaniu na odpowiedź Scorpio. Nie minęło nawet kilka sekund, gdy zauważyła stojącego na gangu mężczyznę. Ubrany był w luźną tunikę, która odsłaniała jego ramiona i część klatki piersiowej. Mieniące się, dwukolorowe włosy, oślepiały kobietę, która niejednokrotnie błagała ukochanego, by w końcu ściął dredy i przemalował się na ludzki kolor, a nie biało czerwony. Przynajmniej na mnie poczekał, rzuciła krótko, przechodząc na posesję Scorpio.
– Widzisz – wzruszył ramionami – jeszcze żyjemy. Więc chyba nie chcą naszej śmierci.
– Myślisz, że przypadkowo zdradzili swoją prawdziwą tożsamość? – zapytała zajadle, nawet nie witając się.
– Myślę, że się nami po prostu bawią – odpowiedział stanowczo, wpuszczając ukochaną do wnętrza domu.
Oboje zaraz skierowali się do salonu, nawet nie dając sobie czasu na zdjęcie butów. Aquarius usiadła na skórzanej sofie, kiedy w tym samym momencie Scorpio oparł się o ścianę, zachowując niebezpieczny dystans od partnerki. Niecodzienne, aczkolwiek zrozumiałe zachowanie to było.
– Wyżalaj się. – Machnął ręką, będąc gotowym na spowiedź kobiety.
– Nie żartuj tak sobie, idioto! – wrzasnęła. – Tyle lat uciekaliśmy, tyle lat próbowaliśmy zapomnieć o przeszłości, a tu nagle happy niespodzianka i do widzenia szczęśliwe życie.
– Przypomnę ci, że to ty jako jedyna próbowałaś się odciąć od przeszłości. Ja ją zaakceptowałem, by żyć dalej – wyjaśnił Scorpio, nie dając za wygraną.
– Tak? – spytała. – A co miała znaczyć sprawa z Levy McGarden?
– Chroniłem nas.
– Chroniłeś? O czym ty gadasz?
– To ty byłaś ślepa przez te osiemnaście lat! – krzyknął, nie wstrzymując dłużej nerwów. – Nie zauważyłaś, że my nigdy nie odeszliśmy z Rajskiej Wieży. Nie widziałaś, że obok nas wciąż są nasi bracia i siostry. Myślisz, że dlaczego opiekowałem się Levy? Opiekowałem? – Zaśmiał się. – Ironia goni za ironią. Chciałem ją uratować, ale Rajska Wieża zapłakała. To dziecko jest jednym z kluczy. Jest strażnikiem posągu smoka. Ona…
– Myślisz, że nie wiem? – Wstała. – Do tej pory nie pojmuję, dlaczego wciąż Acnologia nie zabrał tych figur. Dlaczego pozostawił je właścicielom? Dla zabawy? Czy może miał w tym jakiś cel?
– Właśnie o tym mówię. – Scorpio odsunął się od ściany i skierował w stronę barku, na którym stała butelka likieru i kieliszek. – On już dawno zdobył wszystko. Tylko od tych, od których nie był w stanie zdobyć, jeszcze nie dostał smoków. Ale wszyscy… Całe Fairy Tail. Levy, Gajeel, Gray, Loki… To już skończone.
– O czym ty gadasz?
– O prawdzie, najdroższa. O prawdzie – powtórzył ciszej. – Nie chciałem cię wcześniej martwić, ale sprawa Deliory i pożaru fabryki Knightwalkerów…
– Trzy ciała mężczyzn i kobiet – dokończyła za mężczyznę.
– Właśnie. Policz do dwunastu.
– Wodnik, Strzelec, Bliźnięta, Ryba, Waga, Skorpion, Panna, Koziorożec, Lew, Baran, Byk i Rak. O, przeklęte życie – powiedziała, osuwając się ponownie na fotel.
– Lew popełnił samobójstwo – zaczął wyliczać – Wodnik, Skorpion, Panna, Koziorożec i Rak żyją, a reszta? Trzy kobiety: Waga, Baran i Bliźnięta. Trzech mężczyzn: Strzelec, Ryba i Byk.
– Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? – spytała przez łzy.
Otarła rękawem mokre policzki. Życie było pełne niespodzianek, ale nigdy nie sądziła, że tak bliska osoba ją okłamie. Nie było to tylko zatajenie prawdy czy domysłów, ale celowe zakłamanie, którego doświadczyła. Ufała ukochanemu, a ten po prostu wykorzystał jej naiwność.
– Bo kolei na nas – szepnął, nie spoglądając partnerce w oczy. – Wiele rzeczy się teraz dzieje i możemy jedynie płakać nad swym losem. Zginiemy czy nie… Co to ma za znaczenie?
Co to ma za znaczenie? – zapytała w myślach Aquarius, niedowierzając słowom mężczyzny, którego tak mocno kochała. Oboje uciekali, łączyli troski i niepokoje przez tyle lat, więc co się stało z tym ciepłym mężczyzną, którego znała niemal od dziecka. Wierzyła w przemianę, dojrzałość, ale nie w przesadną obojętność na to, co ma się wydarzyć.
– Kim jesteś? – szepnęła, nie widząc już stojącego przed nią ukochanego, a jedynie człowieka, którego wyhodowała Rajska Wieża.
W pewnym momencie Scorpio zbliżył się niebezpiecznie do Aquarius, łapiąc ją obiema dłońmi za nadgarstki. Spojrzał prosto w jej oczy, przyglądając się spokojnie, jakby szukał w nich odpowiedzi.
– Najdroższa, błagam cię – powiedział cicho. – Zauważ zagrożenie. Połącz fakty. Kto pociąga za sznurki i do czego próbuje doprowadzić?
Odepchnęła mężczyznę od siebie, wyskakując z pokoju. Postawiła tylko kilka kroków. Jednak każdy z nich bolał coraz mocniej, przypominając kobiecie, że odwróciła się od człowieka, którego znała i kochała. Nadal nie pojmowała, jak scenariusz mógł doprowadzić do takiego rozwoju wydarzeń. Może i Scorpio miał rację. Zawsze umiał zauważyć w człowieku coś, czego inni nie dostrzegali, ale tym razem nie widziała niczego. Ostrzeżenie? Błagania? Miała odpowiedzi tuż przed sobą, a ich źródło pochodziło od Lectora i Rajskiej Wieży. Czego więcej w tym wszystkim było szukać?
– Zaraz… – rzekła, zatrzymując się tuż przed bramą do Scorpio. – A jeśli Deliora należy do Rajskiej Wieży. Jeśli to było zaplanowane i on zamordował tak naprawdę Ur, a teraz coś planuje… Ale co?
Odwróciła się po raz ostatni, zastanawiając się, czy gdzieś tam w oknie nie stoi Scorpio, nadal mając nadzieję, iż ona wróci. Jednak im dłużej się przyglądała, tym wyraźniej dostrzegała jedynie białą firankę. Przetarła oczy i wsiadła do samochodu, mówiąc:
– I tak oboje zginiemy.


7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Długość twoich komentarzu czasami wzrusza mnie do łez ;)

      Usuń
  2. Dział jak zwykle super. Interesuje mnie co dalej będzie(typowe xd)
    Pozdro <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dawno mnie tu nie było. :O
    Widzę, że tu się trochę porobiło, i choć nie nadrobiłam wszystkich zaległych rozdziałów, ten wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Choć ta Lucy mnie trochę przeraża. :O
    Gratuluję Ci dobicia do 50 rozdziału!
    Serdecznie Cię pozdrawiam, Fenny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj z powrotem i dziękuję bardzo!
      Oj, Lucy będzie przerażać ;)

      Usuń
  4. Hej :) w końcu jestem na bierząco. YAY! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i nie mogę się doczekać kiedy będzie ta romantyczna scena Nalu!!! <3 Tak chcę Nalu dużo, będzie dużo Nalu! Wiec byłabym wdzięczna gdyby było tego więcej xDDD a i czekam na kolejnego one-shota z serii "Z życia Dragnellów".^^ pozdrawiam cieplutko i życzę weny ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratulacje! Ogólnie mam plany, więc co ma być to będzie, niczego nie zmienię. Cierpliwie na wszystko czekajcie!
      Dziękuję ślicznie za komentarz ;)

      Usuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)