Jaskrawe uliczki Districk Hell żyły swoim życiem, pokazując swoje prawdziwe oblicze dopiero nocą. Huczne imprezy brzmiały po wszystkich częściach tego fragmentu miasta, nie szczędząc alkoholu, narkotyków i panienek, które za marne grosze oddawały ciała.
Dragneel, swobodnie przemierzając kolejne alejki, mijał setki ludzi, którzy na okrągło zachęcali go, by wstąpił do jednego z tutejszych barów, czy wypróbował nowy rodzaj „zabawy”, na który oczywiście nie był chętny.
Brud i ubóstwo rzucały się w oczy, ukazując wychudzonych żebranych, trzymających wystawione ręce do przodu w błagalnym geście. Prosząc choćby o kilka kryształów ze łzami w oczach, wciąż powtarzali „pomóż mi”.
Obojętnie mijał ich, wiedząc, że dobre chęci tutaj nie wystarczą. Już dostał wielokrotnie nauczkę, że w tej dzielnicy nie panują żadne zasady. Wyrzutki społeczeństwa gnieździły się w tej norze, nie mając żadnych szans na wydostanie się z tego ubóstwa. Jedynie cud mógłby wyrwać ich z niedoli, która została na nich zrzucona przez wojnę i bogaczy.
Docierając do ciemniejszych partii granicy miasta, rozejrzał się, musząc być pewnym, że nikt go nie śledzi. Zgromadzenie już na niego czekało. Sam Laxus chciał mu wyjaśnić, dlaczego akurat ten dom i co go właściwie sprowadza do Magnolii. Był to na tyle wyjątkowy dzień, że nie mógł sobie pozwolić na wybranie w takiej sytuacji Lucy.
– Cześć.
Słysząc powitanie, odwrócił się, spoglądając na przyjaciela, który najwyraźniej także nie lubił zjawiać się punktualnie.
– Co tam, Gray? – zapytał Natsu, nie chcąc iść w ciszy.
– Nawet nie wspominaj. – Machnął na niego ręką. – Dzisiaj to już ostatnia akcja. Za dużo się dzieje w mieście, by prowadzić tak niebezpieczną grę. Wiesz w zasadzie, dlaczego Laxus chce iść do tej rezydencji? Przecież od lat stoi opuszczona.
– Mówi, że chce znaleźć dowód.
– Na co?
– Nie mam bladego pojęcia. – Wzruszył ramionami. – Może na istnienie duchów?
Oboje cicho zaśmiali się, nie chcąc zbytnio hałasować. Była to niebezpieczna pora, w niebezpiecznym miejscu.
Gdy dotarli w końcu na miejsce, okazało się, że jeszcze paru członków nie dotarło.
– Gdzie są inni? – zapytał Natsu, zwracając się do Lyona.
– Mamy ruszać bez nich – oparł Vastia, zakładając na twarz kominiarkę. – Może jeszcze nie wiesz, ale sytuacja w mieście jest dosyć napięta. Sam mam złe przeczucia.
– Wróżka się znalazła – prychnął Gray.
Zza vana wyszedł jasnowłosy mężczyzna, trzymając w dłoniach czarną torbę ze sprzętem.
– Ruszajmy! – rozkazał Laxus. – Nie ma czasu.
Choć wszyscy pragnęli bardziej szczegółowych wyjaśnień, to do ich świadomości docierał fakt, że muszę się śpieszyć.
Wskoczyli do samochodu, robiąc, jak zawsze zresztą, za kierowcę Graya, który najlepiej czuł się w obcych samochodach, czego nie można było powiedzieć o Natsu i Laxusie. Czując lekkie zawroty głowy, starali się przyzwyczaić do niewygodnej sytuacji, czyli najzwyczajniej w świecie próbowali udawać twardych.
Pojazd jechał po najmniej zatłoczonych ulicach Districk Hell, aż dotarł do granicy, która dzieliła dwie dzielnice. Będąc bardziej ostrożni, spoglądali ukradkiem za okna, czy ktoś przypadkiem nie interesuje się nimi. Taka sytuacja trwała aż do mementu, w którym dojechali do chyba najbardziej cichej dzielnicy ich miasta – Immortal District.
Podjeżdżając coraz bliżej do starej i opuszczonej rezydencji, powoli rozumieli, dlaczego nikt nie lubi zapuszczać się w te rejony. Sama brama, zardzewiała i skrzypiąca przy każdym podmuchu wiatru, tworzyła efekt grozy, rodem wziętego z horroru. Całą posesję otaczała mroczna aura, która wręcz odrzucała od wejścia w jej głąb. Powybijane okna i zrywający się tynk ranił serca młodych chłopaków, którzy w jakiś sposób mieli sentyment do tego typu budowli. Dziwili się, że do tej pory nikt nic z tym nie zrobił, lecz to nie było ich zadaniem, więc się nie mieszali w nie swoje sprawy.
Gdy zatrzymali się na kawałku, na którym dawniej był pewnie ogród, powoli wysiedli z vana, przygotowując się do wejścia do budynku. Na samą myśl na ich ciele pojawiały się drgawki.
Gdzieś w oddali zakrakała wrona, jeszcze bardziej przerażając mężczyzn.
Nagle, z niewiadomym ich powodów, spojrzeli w stronę największego okna, które znajdowało się nad wejściem. Ku ich największemu przerażeniu, ujrzeli na początku tylko kawałek światła, lecz z czasem z mroków budynku zaczęła wyłaniać się jakaś sylwetka. Była to młoda kobieta o hebanowych włosach. W dłoniach trzymała świecę, która idealnie podkreślała jej profil boczny. Ubrana w aksamitną, białą koszulę nocną spacerowała cicho, jakby nie przejmowała się obecnością chłopców. Wszystko byłoby w porządku, ale docierało do nich, że przecież ten dom jest opuszczony.
Brama zamknęła się z hukiem. Podskoczyli w szoku, łapiąc się za mocno bijące serca, które poruszały się z prędkością godną samochodów wyścigowych.
Przypominając sobie, że mieli penetrować wnętrze, jeszcze raz skierowali oczy w stronę tajemniczej postaci.
Krzyknęli.
Patrzyła się na nich. Patrzyła tymi krwisto–czerwonymi oczami, które przekazywały jedną, prostą wiadomość. „Wynoście się!”. Jej twarz, poraniona i pokryta bliznami, wykrzywiała się w wyrazie bólu i złości.
– Ja mam genialny plan – odezwał się Dragneel, przełykając ślinę. – Zwiewajmy stąd.
– Nigdzie się nie ruszam! – wrzasnął Dreyar, chcąc zdobyć to, po co tu przybył.
Drzwi otworzyły się szeroko, a z nich zaczęła wychodzić kobieta, ukazując się uczniom w swej całej postaci. Cała we krwi, brudna i przerażająco wściekła szła do nich powolnym krokiem, trzymając nogi w bardzo dziwnym ułożeniu. Z szyi sączyła się posoka, spływając prosto na powybijane płytki.
Nikt z nich nie wytrzymał.
Od razu pochwycili Laxusa za ręce i zaczęli go ciągnąć do vana, ewidentnie wybijając mu z głowy pomysł o zostaniu. Nie czekając, aż zjawa do nich dotrze, Gray nacisnął na pedał gazu i ruszyli z piskiem opon, wyjeżdżając jak głupi z terenu dawnej rezydencji.
– Kurwa, kurwa, kurwa!!! – powtarzał wciąż Fullbuster, sapiąc jak oszalały. Wystarczył mu już duch z biblioteki, jednak ten – według legend – przynajmniej wyglądał normalnie, a ich dzisiejszy towarzysz nocny zasługiwał na miało najstraszniejszej rzeczy, jaką ujrzał w swoim życiu.
Natsu, ostatni raz spoglądając na ducha, ujrzał uciekającego go w stronę miejsca, które nawiedzał. Odetchnął z ulgą. Mógł teraz w spokoju wysłuchiwać krzyków Laxusa, któremu niezbyt spodobało się porwanie.
– Zostawcie mnie, Natsu – ryknął Dreyar.
– Ta jasne, Wasza Wysokość – odpowiedział Dragneel, nie przejmując się zbytnio „prośbami” przyjaciela.
– Mówię poważnie.
– Ja też.
– Zabiję cię kiedyś! – syknął.
– Lucy mnie zabije, jeśli dam cię zabić, więc ratuję swoje życie i twoje życie – rzekł na jednym wdechu. – Jeśli cierpisz na brak kobiet w swoim życiu, to uwierz mi, że tamta zjawa nie jest najlepszą partnerką.
– Haha, padam ze śmiechu – powiedział drwiąco Dreyar. – A teraz macie mnie tam puścić.
– Gray ciśnie dobrą setką w terenie zabudowanym, więc podziękujemy za postój – odezwał się Lyon, któremu także nie było śpieszno do ponownego ujrzenia zjawy.
Laxus dał za wygraną. On był tylko jeden, a reszta przeciwko niemu. Nie miał już zbyt dużego wyboru, więc po prostu przystał na ich propozycję.
***
Przerzucając bezsensownie kanały, wciąż nuciła jakąś piosenkę, otulając się coraz bardziej cieplutką kołdrą. Na zewnątrz robiło się coraz zimniej. Przychodziły już pierwsze zapowiedzi mroźnej zimy, przed którą tak ostrzegali meteorolodzy. Nie chciała zbyt bardzo przejmować się tym, co ma nastąpić, gdyż już wielokrotnie jej plany spaliły na panewce. Będzie ciepło – dobrze, będzie zimno – też dobrze. Choć nie zaprzeczała, że podziękowałaby za kilka dodatkowych stopni.
– Zimno – syknęła Lucy.
Robiąc z siebie kokonik, czuła, że dreszcze nie pojawiają się tylko na jej ciele przez zimno, a także przez strach. Ona czy nie ona, ale ktoś na pewno był celem dzisiejszego zabójstwa. Modliła się w duchu, żeby to jej nie dotyczyło, w co głęboko wątpiła. Pragnęła, by obok niej był Natsu, lecz ostatecznie została sama w pustym mieszkaniu.
Wygramoliła się z warstwy materiałów, wyłączyła telewizor i całkowicie zagasiła światło, przez co w całym mieszkaniu zaczął panować mrok. Niezbyt marzyły jej się samotne wędrówki przez ciemny korytarz, ale już wolała nie szukać kolejnego włącznika, więc szybkimi kroczkami przebiegła przez pomieszczenia i wparowała do toalety, zamykając ją z niewiadomych sobie powodów. Zapaliła lampę, która znajdowała się wewnątrz i odkręciła kran. Pochlapała się wodą i nagle ujrzała, że żarówka zaczyna mrugać.
– Do stu piorunów! – przeklęła, wznosząc ręce ku niebiosom. – Mam ochotę kogoś zabić.
Zapanowała całkowita ciemność. Cudownie!, pomyślała, zaczynając wierzyć, że przyciąga do siebie nieszczęścia.
Gdy już chciała wyjść z łazienki i znaleźć żarówkę na wymianę, coś ją zaniepokoiło. Wydawało jej się, że ktoś wchodzi do mieszkania, jednak było stanowczo za ciche wejście, by mógłby to być Natsu, a przede wszystkim za wcześnie.
Od razu zrezygnowała z pomysłu o poszukiwaniach żarówki i usiadła w kącie toalety, próbując usłyszeć, kto włamał się do ich mieszkania.
– Nikogo nie ma. – Usłyszała czyjś głos. Delikatny, lecz wyraźnie męski. Nie potrafiła go z nikim skojarzyć, co jeszcze bardziej ją przeraziło.
– Wykonajmy zadanie i spadajmy stąd. – Drugą osobą stanowczo była kobieta.
– Musimy sprawdzić, czy nikt nas nie podsłuchuje.
Lucy zamarła z przerażania, gdy usłyszała, że się do niej zbliżają. Na sam początek zapalili wszystkie światła, sprawdzając każdy, najmniejszy kąt w poszukiwaniu kogokolwiek. Widziała małą łunę światła, padającą przez szpary w drzwiach. Kroki były coraz bliżej niej. Pociągali za każde drzwi i wchodzili do środka.
Kiedy znaleźli się pod łazienką, pociągnęli za klamkę, lecz gdy odkryli, że i to pomieszczenie jest zamknięte, zrezygnowali.
– Dzięki Bogu, że skleiłam ten cholerny zamek! – myślała, nawet nie wyobrażając sobie sytuacji, w której pozostałby pierwotny układ drzwi.
Nastała cisza, a później ciemność. Trzask drzwi rozniósł się po całym mieszkaniu, dając dziewczynie znać, że odeszli. Jednak ona wciąż czekała, bojąc się wyjść na zewnątrz.
Nie wiedziała, ile minęło już czasu, lecz sądziła, że pewnie z godzina. Uznała, że to idealna pora, by w końcu pokonać lęki. W domu pozostała już sama. Nie było nikogo, kto mógłby ją skrzywdzić.
Niepewnie przekręciła zamek i otworzyła drzwi, wychylając lekko głowę. Zapaliła natychmiast światło na korytarzu i zaczęła przeczesywać każdy kąt. Dopiero gdy dotarła do kuchni zrozumiała, co było powodem wizyty dwójki ludzi.
Na blacie leżała biała koperta zaadresowania do niej samej. Podniosła ją i zaczęła oglądać w dłoniach, lecz nic więcej się na niej nie znajdowało.
Kartka, którą wyciągnęła ze środka, była krwistego koloru, jakby została wcześniej nasączona krwią. Litery były napisane ręcznie, czarnym tuszem. A sama treść wiadomości brzmiała:
„Witaj, Lucy
Chcesz ze mną zagrać w grę? Wiem, że tak, więc się nie oszukuj. Znam Cię i znam E.N.D. Znam ich wszystkich. Ta gra ma pokazać, kto jest lepszy, jednak ty także musisz wziąć w niej udział, chociaż... czy już tego nie robisz?
Widzę cię. Cały czas cię widzę, więc nie próbuj udawać. Znam twoją prawdziwą twarz. Tą, którą do tej pory widziało jedynie kilka osób, Bezimienna Lucy.
Pozdrawiam,
Acnologia”
Zmięła w rękach list. Wzięła głęboki wdech i ruszyła w stronę swojego pokoju. Kiedy tylko do niego dotarła, rzuciła się na łóżko i pochwyciła telefon, wybierając pierwszy numer w kontaktach. Nie musiało nawet minąć kilka sygnałów, gdy usłyszała w słuchawce głos:
– Witaj! Cieszę się, że zadzwoniłaś.
– Znalazł mnie – krzyknęła z przerażeniem. – Acnologia mnie znalazł. Co mam zrobić?
– Nie martw się! – powiedział troskliwym głosem. – On już od dawna o wszystkim wie. Przecież jesteś świadoma, że wszędzie ma te swoje szczury.
– Boję się i dlatego chcę rozwiązać tę sprawę. Pomożesz mi?
– Oczywiście, że tak.
– Dziękuję.
Mogła w jakimś stopniu odetchnąć z ulgą, lecz problem nadal nie został rozwiązany.
Nie rozumiała, dlaczego tamci ludzie włamali się do mieszkania. Taki list mogli bez problemu wrzucić pod drzwiami i mniej z tym byłoby kłopotu. A jednak zdecydowali się na tak nieostrożny krok.
Nagle dostała olśnienia. Nie miała żadnego dowodu, że takie właśnie posiadali motywy, ale jeśli racja była po jej stronie, dzisiejsze zajście stałoby się logiczne i sensowne.
– Czy oni mogli szukać figurek? – zapytała Lucy po chwili milczenia.
– To bardzo prawdopodobne – odpowiedział mężczyzna, który znajdował się po drugiej stronie telefonu. – Czy mogli je zdobyć?
– To niemożliwe – odparła natychmiast. – Natsu bardzo dobrze je ukrył i na razie niech siedzą tam, gdzie mają siedzieć.
– Mogę ci udzielić wszelkiej pomocy, Lucy, jednak musisz się liczyć z niebezpieczeństwem, które na ciebie czyha – ostrzegł ją, dokładnie wiedząc, co się dzieje w Magnolii.
Dragneel zamyśliła się.
Rozumiała, o czym mówi jej przyjaciel. Jednak nic nie mogła na to poradzić i nie będzie mogła. Pozostało jedynie przyglądać się z daleka, czekając, aż nadarzy się okazja do złapania jej przeciwników (jeśli dożyje do tego momentu).
– A jeśli… – zaczęła, wpadając na pewien pomysł. – A jeśli udałoby się nam przekonać Natsu do większej ostrożności.
– Rozumiem. – Przerwał jej. – Na razie nie mam czasu, lecz pojutrze przyjadę do miasta i wbiję mu co nie co do tej pustej głowy.
– Przydałoby się.
Zaśmiała się cicho, czując, że w końcu się uspokoiła. Już tylko marzyła, by ten dzień się w końcu skończył i dał jej święty spokój.
– Nie martw się! – rzekł, jakby odczytywał jej myśli. – Jesteśmy naprawdę podobni, Lucy. Ja też nie wierzyłem w to, co na mnie spadło. Minęło już tyle lat od tych wydarzeń i nadal żyję.
Zawahała się nad odpowiedzią. Dręczyły ją niektóre sprawy, które pozostawiła, by same doszły do właściwego zakończenia. Jednak patrząc na swoich najbliższych ciężko jej było utrzymywać prawdę w sekrecie.
– Nie możesz powiedzieć Natsu oAmelii? – mówiła przez łzy. – To jest dla niego ciężkie, sądząc, że została zamordowana przez człowieka, który ją wcześniej zgwałcił.
Usłyszała donośne westchnięcie, które mogło oznaczać tylko jedno.
– Czasami rodzice robią złe rzeczy, by pomóc swemu dziecku. Przeze mnie wycierpiało tak wiele osób i Natsu może mnie uważać za potwora, nie zaprzeczam, że nim nie jestem. Wolę, by uznawał to za prawdę, aniżeli wysłuchał prawdziwej wersji wydarzeń i naraził się na niebezpieczeństwo.
– A ja się nie liczę, Igneel?
– Liczysz się, ale ty już weszłaś w ten świat mroku i jesteś taka sama, jak ja. – Przełknął głośno ślinę. – Jesteśmy mordercami.
***
Poranek był chłodny, przez co Frosh musiała na swój ukochany zielony strój zarzucić granatowy płaszcz, zakrywając charakterystyczny kaptur w kształcie żabiej głowy. Jednak, na całe jej szczęście, szybko dotarła do prosektorium. Nie wahając się, od razu zdjęła przeklęty materiał i swobodnie zaczęła paradować w kostiumie, który idealnie pasował na imprezę Halloweenową.
Była to dopiero siódma rano, ale raport, który miała złożyć swojej przełożonej, czekał w spokoju na dokończenie. Oczywiście dokonałaby sekcji zwłok dużo wcześniej, lecz problemy, jakie sprawiała tutejsza władza, nie pozwalały jej sprawnie pokroić nowych zwłok. Zadowolona, że w końcu po długich rozmowach udało się doprowadzić do rozpoczęcia śledztwa, natychmiast porzuciła wszystkie, inne obowiązki, by zabrać się za ukochanego nieszczęśnika. Był on tak intrygujący i zagadkowy, że jego śmierć potraktowała jak wyzwanie, na które czekała od lat. Nawet w samym Pengrande nie miała tyle uciechy przy krojeniu ciała ludzkiego. I nie zawiodła się. Jego tkanki, jego organy skrywały tajemnice, które do tej pory mocno ją dręczyły.
Przeglądając to, co napisała poprzedniego dnia, martwiła się, że tak niekompletny raport może się okazać jej listem pożegnalnym od swojej kariery. Niewiele mogła powiedzieć o jego zgonie. Na samym początku sądziła, że to prosta zagadka – jak na sprawę dla Frosh – ale po dokładniejszych oględzinach odkryła, iż wiele rzeczy do siebie prostu nie pasuje.
Podskoczyła z wrażenia, gdy nagle zadzwonił telefon. Łapiąc się za biurko, przytrzymała się razem z fotelem, ratując od upadku. Złapała się za bijące jak szalone serce i podniosła słuchawkę.
– Halo! – powiedziała.
– Witaj! – Był to mężczyzna, którego dobrze znała, więc nie miała zamiaru mu wypominać, że ją przestraszył. – Słuchaj! – rozkazał, a ona posłusznie wykonała to, co jej nakazał. – A więc…
Zamilkła, zaczynając słuchać, co ma do powiedzenia jej ukochany przyjaciel. Śmiejąc się i wierząc zarazem w to, co mówi, uderzała obcasem o podłogę. Z czasem puzzle układanki zaczęły zawierać się w jedną całość, tworząc intrygującą i ciekawą historię, która sprawiała, że jeszcze bardziej chciała się włączyć w to, co przygotował mężczyzna.
– To niesamowite!!! – krzyknęła, gdy „opowieść” się skończyła. – Co mam teraz zrobić?
– Moja kochana żabko, jeśli chcesz, to mogę włączyć cię do tej gry.
Już wiedziała, co zawrze w raporcie. Kochała mieszać w sprawach, a ta nie pozwalała jej po prostu przejść obojętnie.
Ciesząc się, jak głupia, piszczała cicho, woląc nie wzbudzić zainteresowania innych współpracowników.
– Chcę, chcę, chcę! – powtarzała, nie mogąc ukryć swojej radości.
– Więc wiesz, co masz zrobić z raportem? – zapytał, chcąc się do końca upewnić.
Pochwyciła nowy plik dokumentów, wyrzucając stary raport do kosza. Każdy szczegół, który mógłby okazać się ważny dla sprawy zmieniła, dając sobie tym samym ogromne poczucie satysfakcji i dowartościowania. Och czuła w kościach, że w końcu się nie będzie nudziła w tym przeklętym Fiore.
– Oczywiście – zawahała się na chwilę – mój kochany Acnologio!
***
– Przechodzić!
Zgrzytania zębów strażników zdawały się nie mieć końca. Każdy, kto miał do czynienia z tym zwyrodnialcem, Deliorą, czuł obrzydzenie wobec wymiaru sprawiedliwości i kobiety, która doprowadziła do jego zwolnienia.
Idąc dumnie, zakuty jeszcze w kajdanki, przez kolejne punkty kontroli, był żegnany z uwielbieniem przez tamtejszych więźniów. Z jego twarzy nie schodził drwiący uśmieszek, a same pożegnania z ludźmi, którzy się nim „opiekowali” podczas pobytu w zakładzie, przebiegały w nerwowej atmosferze.
– Zachowuj się! – skrytykowała go Aqaurius.
To była jej praca i nie mogła nic poradzić na to, co się dzieje. Gdyby inaczej postąpiła, doprowadziła do innego zakończenia, a nikt nie wie, jak potoczyłyby się dalej sprawy. Ludzie, dla których pracował ten zwyrodnialec, nie wahaliby się go wyciągnąć siłą z więzienia. Nie obchodziłaby ich liczba ofiar, a cel, który muszą osiągnąć. Znała aż za dobrze takie przypadki. Dlatego musiała postąpić tak, a nie inaczej.
Dochodząc wreszcie do ostatniego postoju zwróciła się do Deliory i powiedziała:
– Jesteś teraz na wolności. – Wyciągnęła ku niemu dłoń. – Ale będzie nad tobą zawieszony ciągły nadzór policji.
– Dziękuję za wszystko, pani adwokat – rzekł mężczyzna, ściskając drobne palce kobiety w swoich ogromnych łapach.
Jeden ze strażników uklęknął i zaczął mu zakładać na kostkę nadajnik, dzięki któremu można było bez problemu namierzyć przestępcę, a także natychmiastowo powiadomić policję, gdyby ten próbował uciec. Była to wysoce zaawansowana technologia, która powstała już w latach siedemdziesiątych, w Pengrande. Nawet najmniejsze naruszenia urządzenia sprawiały, iż wymiar sprawiedliwości natychmiast reagował, wsadzając człowieka za kratki.
– Zrobione.
Deliora podniósł ręce, pobrzękując metalowymi okuciami, które nadal spoczywały na jego nadgarstkach.
Wszyscy wiedzieli, co to oznacza, ale nikt nie chciał tego uczynić. Nawet policjant, który miał za zadanie sprawować tymczasowy nadzór nad tym człowiekiem. Dopiero Aquarius się przełamała, zabierając strażnikowi kluczyki i odbijając kajdanki z rąk i nóg.
– Najchętniej zobaczyłbym panią na klęczkach, ale w zupełnie innej sytuacji. – Zaśmiał się drwiąco, spoglądając na kobietę z góry.
– Niedoczekanie, śmieciu – syknęła, poprawiając włosy. – Rzygać mi się chce na twój widok, więc mam nadzieję, że już nigdy więcej się nie zobaczymy!
Odwróciła się i jako pierwsza wyszła z zakładu, czując, że musi zapalić. O tak, niszczyć sobie płuca dla tego potwora.
Oparła się swobodnie o mur dzielący ulicę od więzienia i czekała, aż on wyjdzie. Ku jej zdziwieniu nastąpiło to szybko. Nadal szczerzący się, zadowolony z siebie i…
Zamarła. Jej oczom ukazała się długa, czarna limuzyna, z której wyszedł elegancki szofer, kłaniając się przed idącym Deliorą. Choć wyglądało to na zwyczajną scenę, którą często oglądało się w tamtych okolicach, to Aquarius zauważyła, iż nowoprzybyły mężczyzna spogląda na byłego więźnia wzrokiem władcy i pana, a nie sługusa. Sama twarz Deliory na jego widok wiele znaczyła. Prychając i tracąc całkowity zapał do radości, wpakował się do auta, robiąc to z wielką niechęcią. Zaraz za nim wsiadł do środka także przydzielony policjant, który również wydawał się zdjąć maskę. Wcześniej niechętny do współpracy, a teraz swobodnie idący za przestępcą. Coś jej nie pasowało. Ten młody pracownik był podejrzany, za bardzo podejrzany…
Dopiero w tym momencie do niej dotarło, co zrobiła.
Torebka wypadła jej z rąk, upadając w hukiem na ziemię, w tej samej chwili, gdy limuzyna odjechała.
– To wszystko było ukartowane – szepnęła, upadając z na kolana. – Co ja zrobiłam?
aaaaaaaa!!!!!!!! omało nie dostałam zawału !!
OdpowiedzUsuńjuvia nie zabije greya prawda??
A ja wiem? W następnym rozdziale się dowiecie ;)
UsuńThx za kom :)
Dziecko XD Tego to ja tym bardziej pragnę w twoim opowiadani. I Frosch <3 Czy mówiłam już, że Cię kocham? Urcia się pokazała!!! Yey miszczu ty mój z pięknymi paczadłami! Pilot :c Czemu to był pilot, a nie... nie dokończę bo byś mnie posłała do wszystkich Zerefów (znaczy ja tam chętnie cnie). Erza i Grey tacy słodcy, ale TYLKO tutaj. W anime ma być Jerza i Gruvia. Pfff właśnie Gruvia! Nie mów, że ona go zabije! Bo Ci zrobię dramę większą od Przeminęło z wiatrem! Na wszelki wypadek już Cię ostrzegam! A teraz przepraszam, ale lecą kucyki pony, więc idę je obejrzeć z moją "kochaną" kuzyneczką (ratuj).
OdpowiedzUsuń~Życzę dużo weny i przytulasków Kofuku.
PS. Jak coś zmieniłam nazwę z Pluszowa na Kofuku. <3
Jakieś tam dziecko kiedyś będzie :)
UsuńPewnie gdzieś kiedyś mówiłaś ;)
Oczywiście, że pilot! Jeszcze trzeba troszkę poczekać na co innego (chyba).
Ja mam plan, więc co do paringów, to jeszcze spokojnie. Różnie może wyjść.
NIe, Juvia go nie zabije, choć... Ale ogólnie już w dwóch rozdziałach pisałam, co ona z nim zamierza zrobić. [I nie wolno Olci grozić!!!]
Oj, biedaku. Uratowałabym cię, ale jak? Ja ze swoją kuzynką kiedyś musiałam oglądać Monster High, ale pony? Niech niebiosa ześlą ci ratunek!
Dziękuję bardzo i wiem :)
"(choć wcześniej Dragneel narzucił się na siebie, nie mając w zamiaru straszyć gości swym prawie nagim wyglądem)" - tu się wkradł mały błąd, bo Natsu raczej nie mógł ubrać się w siebie ;D
OdpowiedzUsuńNo, no, no xD Aż dziw bierze, że Natsu nie dostał z plaskacza po ryju za wciskanie łba w piersi Lucy xD Ja to bym takiemu od razu przywaliła! A co się będę ograniczać! Ale tą kasetą to mnie zadziwiłaś, niespodziewałam się, że ktoś mógłby w taki sposób spróbować nastraszyć Lucy. Co prawda, zabójstwo osoby, która przechodziła obok, jest o wiele gorsze, ale straszenie nagraniem potrafi dać do myślenia. Z jakiegoś powodu nigdy nie lubiłam tych łańcuszków czy horrorów o nagraniach... Wydawały mi się takie... prawdziwe i możliwe xD
Wizja krzyczącego Gray'a mnie ómarła. Natsu też xD Skoro w pomieszczeniu były dwie osoby - Gray i Erza, to oczywistym jest, że Scarlet krzyczeć nie mogła. A wykluczając ją, zostaje nam tylko jedna osoba - Fullbuster. I nie sądzę, że Juvia go zabije. To byłoby zbyt proste xD
Cóż, Frosch niewątpliwie ma super raporty. Piszmy na temat zwłok i zachwycajmy się ich sześciopakiem, tak!!!
Pozdrawiam serdecznie.
~Juvia L.
Faktycznie... Dzięki za uwagę!
UsuńLucy sama się wystraszyła, więc pewnie za bardzo nie poczuła, co ten robi :)
I widzisz! I w moim opowiadaniu okazały się prawdziwe. No cóż... przecież to Paranormal Acitivity Club!!!
Ja bardzo lubię Frosh i tylko czekam, aż Was zaskoczę tym, kim ona jest!
Dzięki za komentarz i pozdrawiam :)
Nie żeby coś, ale jak zobaczyłam długość rozdziału to mi się jakoś odechciało czytać, nie myśl, że nie lubię długich rozdziałów, bo lubię, ale wiesz lenistwo było no i wygrało ze mną :( Trzeba by kiedyś nad nim trochę popracować. Lenistwo jest jak nieodłączny kompan. Może uda mi się przeczytać później i dodać komentarz :D
OdpowiedzUsuńAlice Izumi powraca jako Nike Ferei
I na koniec pozdrowienia ode mnie i Cienia :D
Ja oczywiście życzę ci miłego czytania (i wiesz... ja osobiście wolę krótsze rozdziały. Jakoś lepiej mi się je czyta). Może lenistwo wygra i jakoś początek zachęci ci, by przeczytać do końca :)
UsuńDziękuję bardzo i również pozdrawiam
Dobra brawa dla mnie :D Przeczytałam
UsuńCień: Brawo -.-
Długie rozdziały są dobre, choć ja też jakoś wole krótsze.
Frosh i jej raport wymiata :P
http://blackville.nbed.nb.ca/sites/blackville.nbed.nb.ca/files/bravo.gif
UsuńJa pierwotnie miałam dzielić, ale już dałam sobie z tym spokój, choć nie wiem, jak będzie z kolejnymi.
Frosh to fajna postać i mam nadzieję, że zaskoczę was jej kreacją według mnie :)
Wszyscy wiedzieli, chociaż zaskoczyłabym naprawdę, gdyby okazało się to, co chcieliście :)
OdpowiedzUsuńPodpowiem, że już niedługo zobaczycie prawdziwą twarz Lucy, co mnie bardzo cieszy!
Na razie nie zamierzam nikogo zabijać, więc spokojnie :)
Wielkie dzięki. Wszystko się przyda!
No hejoszka! Nadrobiłam wszystkie rozdziały dopiero wczoraj, dlatego dzisiaj komentuję! ^^
OdpowiedzUsuńTa kaseta... studnia, dziewczynka w brudnej, białej koszuli, siedem dni życia... zalatuje mi tu tym pięknym horrorem "The Ring" z kochaną Samarą w roli głównej ._. Inspirowałaś się tym? xd
Natsu wtulający głowę w piersi Lucy <3 Aż zdumienie mnie bierze, że go nie pogoniła, chociaż sama była wtedy przerażona.
Reakcja Graya (dziewczyńskie piski) świetna na ten film <3
Ciekawa jestem, czy serio został im tydzień życia i Samara po tych siedmiu dniach wylezie im z telewizora i ich wymorduje .-.
W każdym razie, komentując teraz ogół opowiadania: tajemnice, tajemnice ewryłer... Cały czas nurtują mnie te same pytania:
1) Co takiego wydarzyło się przez te dziesięć lat życia, których Lucy nie pamięta i dlaczego nazywają ją mordercą?
2) Kim właściwie jest ta Lucynka i czemu momentami wychodzi z niej jakaś druga, przerażająca osobowość?
3) O jaką 'prawdę' chodzi?
4) Dlaczego to Lucy ma wywołaś kolejną wojnę?
5) Czemu Natsu, Lucy, Gray, Juvia, Levy i Erza mają te posążki smoków? I co z tym wspólnego ma Mavis?
Nie kumam. Nic nie trzyma się kupy, wszystko jest jakieś dziwne...
Boszszsze, nie męcz tak swoich czytelników! Te pytania spędzają mi sen z powiek! >< Moja ciekawość eskaluje coraz wyżej poziomu z czerwonym napisem "nieznośna" xd
Cóż, mam wrażenie, że kolejny rozdział zaserwuje nam więcej pytań, niż odpowiedzi...
Pozdrowionka!
Shori
Nie inaczej :) Ogólnie lubię postać Sadako, a postanowiłam wdrażać takie schematyczne elementy paranormalne - przecież skądś nazwa bloga musi być:)
UsuńLubię jak faceci piszczą ;)
Może tak, a może nie. Zobaczymy, co po tych siedmiu dniach się wydarzy :)
Wiem, męczę swoich czytelników i będę robiła to do końca, ale podpowiem, że już w kolejnym sezonie dostaniemy sporo odpowiedzi, więc tylko czekać:) Ale z niektórymi pytaniami będę Was trzymała, aż do samego końca, bo przecież tak trzeba!
Będzie trochę pytań, ale uspokoję i rzeknę że jednak w tym rozdziale pojawi się więcej odpowiedzi :)
Bardzo dziękuję za komentarz i również pozdrawiam ;)
Fajny rozdział :D Kaseta mnie nieźle przestraszyła, poza tym skojarzyła mi się z "The Ring". Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, od czasu pojawienia się Juvii zastanawia mnie ich historia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Shana
Ja ogólnie wszystkie te paranormalne scenki biorę z takich znanych schematów z kina grozy. Duch w bibliotece, tajemnica postać w rezydencji czy właśnie ta kaseta, więc dobrze ci się kojarzy :)
UsuńNo mam tylko nadzieję, że nie zawiodę Was. Historia Juvii już od długiego czasu siedzi mi w głowie i jakoś tak się złożyło, że boję się, iż coś mi się w tym nie uda. Ale zobaczymy :)
Dzięki za komentarz i również pozdrawiam ;)
Świetny rozdział ^^ ciekawe kto wysłał tak ,,uroczą'' wiadomość na kasecie :p
OdpowiedzUsuńUrocza na zabój :)
UsuńA oczywiście niedługo już się dowiesz ;)
Rozdział wspaniały. *O* Erza taka straszna. Kaseta taka słodziutka :3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i to jak najwięcejjjjj !!!! ^^
Nic tylko jeść ;)
UsuńDziękuję bardzo. Chwytam całą wenę!!!