Terra Mortuus

Tak, jak pisałam na głównej stronie - usuwam bloga i daję tutaj wszystkie rozdziały itd. Może kiedyś coś mnie najdzie, by to dokończyć, ale wątpię :(
Jakby ktoś chciał poznać zakończenie. To śmiało, niech poda e-maila, ja je zdradzę :)
ROZDZIAŁ 1
            „Pamiętaj zresztą przy każdym zdarzeniu, które cię do smutku przywodzi, o
zasadzie: To nie jest nieszczęściem, szczęściem jest znosić to wzniośle”
Marek Aureliusz


            Czy by byłogdyby człowiek mógł wiedzieć, jaka go czeka przyszłość, chciałby ją zmienić? Gdyby człowiek znał tajniki dnia jutrzejszego, odważyłby się wybrać inną drogę niż tę, którą kroczył? Czy odwagą jest stawać naprzeciw przeznaczenia, gdy wiemy, że jest ono niezmienne? Możemy się zastanawiać, snuć domysły, jednak prawda i tak jest surowa i okrutna, przez co trudniej jest nam podjąć decyzję. Wiemy jedno. Przeszłości nie zmienimy, ale mamy zdolność wpływania na tok wydarzeń przyszłych. Jednak czy zwykłe rozważania i rozmyślenia nie przynoszą jedynie zguby człowiekowi, który stara się być inny? Ona nie potrzebowała być inna. Była szczęśliwa. Jej życie było pasmem sukcesów, które były przy niej od chwili narodzin. Zawsze najlepsza w szkole. Zawsze najwyższe nagrody. Zawsze wszystko najcudowniejsze. Zawsze największa liczba wrogów. Czy ona mogła wiedzieć, że z dnia na dzień jej całe życie zmieni się w najgorszy horror? Powracając do początku i zarazem do końca… Czy gdyby miała szansę na zmianę wydarzeń, to czy by odważyła się to zrobić?
            Osiemnastoletnia Tsumi Tenshi, nastolatka o bogatym doświadczeniu, które zdobyła w Japonii pracując w najróżniejszych miejscach, dzięki jej ukochanym rodzicom, którzy od chwili jej cudownych narodzin zawsze traktowali ją jak ósmy cud świata. Jej ojciec, Japończyk, pracował w dużej Tokijskiej firmie produkującej zabawki, gdzie zajmował wysokie stanowisko kierownicze.   Matka, Polka, była z zawodu policjantką, jednak po wyjściu za zagranicznego mężczyznę postanowiła zostać ochroniarzem w firmie, w której pracował jej mąż. Zwykła rodzina, która pomimo pozorów kochała się ponad życie. Sąsiedzi, nauczyciele, współpracownicy i przyjaciele. Kogo by nie spytać, każdy odpowiadał, że nie ma bardziej normalnej rodziny niż ta, ale… Czyż właśnie te słowa nie świadczą o tym, że istnieje jakaś rodzinna tajemnica? Nie ma ideału, więc co było zagadką rodziny Tenshi? Co ukrywali w zaciszy swojego malutkiego domku, który stał na obrzeżach stolicy Japonii?

***

            Było ciepłe, jesienne popołudnie. Właśnie nadszedł moment, kiedy to rozbrzmiał ostatni szkolny dzwonek. Dzieciaki biegły do swoich domów, nie martwiąc się praktycznie o nic. Tsumi właśnie wracała autobusem do swojego domu. Stojąc w środku i opierając się o jedną ze ścian czytała ulubiony horror swojej mamy, który niedawno jej poleciła. Założyła włosy za ucho i w skupieniu zaczęła czytać. Stephen King. Król horrorów i jego słynne Miasteczko Salem było idealnym przerywnikiem pomiędzy obowiązkami w szkole. Dziewczyna mogła się odprężyć, zrobić coś dla siebie i zapełnić wolny czas pomiędzy miejscem zamieszkania i nauki. Jednak przyjemności trwają krótko. Zanim się zorientowała już dojechała na przystanek, który znajdował się nieopodal jej mieszkania. Schowała książkę do torby, a następnie poprawiła swoje kasztanowe włosy, których kolor odziedziczyła po matce.
- Cześć wszystkim! – krzyknęła wchodząc do domu. Uśmiechnęła się delikatnie, a następnie rzuciła torbę na podłogę. Spojrzała w lustro. Z tego mogła być dumna. Była piękna, drobna i szczuplutka z odpowiednim, jak na nią biustem i delikatnie zaokrąglonymi biodrami, które często przykuwały uwagę chłopców. – Tak… Dzień dobry wszystkim. – Ponownie powiedziała do siebie. W domu nikogo nie było. Jednak czego mogła się spodziewać po wiecznie zapracowanych rodzicach, którzy dla zachowania pozorów przychodzili do domu.
            Tsumi kochała swoich rodziców, jednak znała ich wady i przez to była doroślejsza od nich. Popełniali wiele błędów, których w przyszłości chciała uniknąć. Pragnęła osiągnąć w życiu prawdziwy sukces. Chciała szczęśliwej rodziny, domku na wsi, trójki dzieci, kochanego męża i pracy, która dawałaby jej czas dla niej i bliskich. Jednak wszystkie jej marzenia były sprzeczne z ideami jej rodziców, którzy „pracowali” całe życie, by ona mogła zostać prawnikiem.
- Nie chcę tego. – Rzuciła się na łóżko, zapominając nawet by zjeść kolację. Nie miała na nią najmniejszej ochoty. – Mam dosyć tego życia. – Powiadają „Uważaj na to, co sobie życzysz, bo życzenia czasem się spełniają”.
            W jednej chwili poczuła, jak jej całe ciało ogarnia zmęczenie. Nie wiedziała, skąd przyszło to nagłe uczucie. Próbowała wstać i pójść zrobić sobie kawę, by chociaż trochę się obudzić, jednak było jej tak wygodnie. Chwyciła swoją różową poduszkę, a następnie przycisnęła ją do swojego policzka. Nie musiała czekać długo. Już po kilkunastu sekundach zamknęła oczy i zasnęła.

Krew. Blood.
Niebo. Heaven.
Rozwijające się białe skrzydła. You see?
Czerwony strumień płynący po bladej skórze.  Destiny.
Nowonarodzone dziecko, które wydaje się być przezroczyste. Ghost. Poltergeist.
Wybuch, ogarniający całe miasto. Bum, bum, bum. My arm!!!
Maszerują wojska! Niszcząc, gwałcąc, zabijając. War. Pain. Rape. Hihihi.

You don’t see that!
You are a MUrder!!!
You must to fell pain.
You don’t agree with me?
Ok. I kill you. I, you, He, she, it, we, you, they.
Who?
I kill everyone!!!!
You kill everyone!!!
It’s your fault!!!

            Jej całe ciasto drżało. Nie mogła się ruszyć nawet o milimetr. Czuła jakiś zapach, jednak nie wiedziała, co to jest. Próbowała wstać, lecz poczuła jakiś opór. Bała się spojrzeć na bok. Wiedziała, że coś jest nie tak. Wokół panowała niesamowita ciemność, ale tuż obok niej było zapalonych kilka świec. Niespodziewanie dotknął ją przerażający ból. Nie wiedziała, co ma robić. Nie wiedziała, co się dzieje. Nagle zrozumiała, czym był ten zapach. Zawsze poznawała ulubiony szampon mamy, lecz tym razem miała problem. Dlaczego? Odbróciła lekko głową. Już po chwili żałowała swojej decyzji. Przestała się ruszać. Nie krzyczała. Patrzyła tylko na martwe ślepia swojej ukochanej matki. Jej blade ciało było pokryte szkarłatną krwią, która jeszcze niedawno wypływała z licznych ran, które ktoś zadał jej tępym narzędziem. Ciągnęły się one przez całą długość. Od stóp po sam czubek głowy. Była torturowana. Jej ręce były związane ostrym drutem kolczastym, który wbijał się w jej nadgarstki i kostki. Słowa, które były wypisane na jej skórze pochodziły ze snu Tsumi. Dziewczyna spojrzała na swoje dłonie. Była wolna. Nic nie przeszkadzało jej wstać. Dlaczego więc nie mogła się podnieść? Jej usta były wykrzywione w słowie rozpaczy i bólu. Nie chciała przeć, nie chciała widzieć. Pragnęła uciec stąd. Marzyła, żeby był to tylko zły sen, jednak nie mogła się obudzić.
- A a a… - Zaczęła cicho jęczeć. – Aaaaaaaaaa!!! – wrzasnęła na cały dom, wylewając potok gorzkich łez, które płynęły po jej zakrwawionych policzkach. – KTO!? KTO?! – Podniosła się i wtedy poczuła przeogromny ciężar. Niepewnie dotknęła swoich włosów. Były całe we krwi. – POMOCY!!! – wrzeszczała tak głośno, jak tylko się dało. Oparła się rękoma o jakąś miękką powierzchnię. Odruchowo spojrzała w tamtym kierunku. Już po sekundzie żałowała tej bezmyślnej decyzji. Puste oczodoły, liczne rany kłute, podcięte gardło i wiele innych tortur, które gołym okiem mogła ujrzeć na ciele jej ojca. – Ja… przepraszam. Co tu się dzieje…
            Wyciągnęła ręce w stronę drzwi, tak jakby chciała dosięgnąć do klamki, jednak były ona za daleko. Wiedziała o tym, ale nieustannie próbowała.
- Pomocy – jęczała cicho. W pewnym momencie otworzyły się drzwi do jej domu ukazując prawdziwe oblicze tej masakry i brutalnego morderstwa. – Proszę. – Starała się ich dosięgnąć, jednak oni zamiast do niej podejść stali, jak w ryci patrząc na napis, który widniał na ścianie nad dwójką torturowanych osób.


You’re next!!!

- Co tu się dzieje? – Do środka wszedł komendant, który widząc zamieszanie, postanowił zobaczyć na własne oczy tragedię tego domu. – Szybko, karetka, ona żyje!!! – Uderzył każdego z policjantów po głowie, by otrzeźwieli i pomogli dziecku się wydostać.
- Oni nie żyją? – zapytała cichuteńko, a po chwili zemdlała zsuwając się w ramiona, któregoś z funkcjonariuszy.

***

            Oczy miała wlepione w biały, szpitalny sufit. Nic nie czuła, nic nie chciała, nic nie pamiętała. Jej ciało samoczynnie reagowało na imiona jej rodziców, jednak ona sama nie chciała ich znać. Detektywi prowadzący dochodzenie dotyczące śmierci jej rodziców nie mogli rozmawiać z nią przez wzgląd na jej stan zdrowia. Nie była ranna, zgwałcona czy w jakikolwiek inny sposób skrzywdzona, jednak jej stan psychiczny nie pozwalał na jakiekolwiek rozmowy dotyczące wydarzeń z tamtego pamiętnego dnia.
            Detektyw Takashino Yoninori i młodszy posterunkowy Paweł Bielecki patrzyli na przez szybę na jej bezwładnie leżące ciało. Mieli nadzieję, że kolejna wizyta u dziecka może okazać się bardziej owocna niż dotychczas, jednak i tym razem się mylili.
- Nic nie chce mówić – oświadczy Bielecki. – Muszę niedługo wracać do Polski, więc nie wiem, czy tę sprawę przekażecie nam czy też nie.
- Nie chcemy. – Stanowczo odpowiedział my Takashino. – Ona dotyczy naszych obywateli, a to, że matką tego dziecka była Polka, która należała do jakiejś tam instytucji, to nie ma żadnego znaczenia. Od chwili narodzin Tsumi oni żyli tutaj i tutaj rozwiążemy tę sprawę.
- Rozumiem. Tak, więc pomogę póki mogę tu przebywać. – Nie był zachwycony tą myślą, jednak musiał się dostosować do warunków japońskiej policji. – Czy są jakieś nowe poszlaki? – zapytał w końcu.
- Jeśli cokolwiek znajdziemy, to będzie cud. – Zbyt szybka odpowiedź nie wróży nic dobrego. – Brak żadnych odcisków, naskórka, włosów i tym podobnych spraw. Nie wiadomo, co tak naprawdę się tam wydarzyło. Nie ma śladów ciągnięcia ciał, jednak wokół miejsca, w którym porzucono zwłoki, jak i w całym domu nie ma zakątka, które pasowałoby do śladów krwi, która rozbryzgiwała, podczas zadawania ran. Nie ma żadnego motywu. NIC.
- Jak dobrze rozumiem to znaczy, że miejsce znalezienia ciała i miejsce tortur nie jest jednakowe? – Posterunkowy Paweł wolał dopytać się, by później móc zdać pełniejszą relację. – W takim razie winną nie może być ona? – Wskazał palcem na Tsumi.
- Ślady krwi ewidentnie wskazują, że ona leżała pomiędzy rodzicami, gdy ich torturowano. – Zaprzeczył jego teorii. – Jednak co jest najdziwniejsze … oni patrzyli na nią z przerażeniem.
- Oznacza to, że tak naprawdę nic nie wiemy na temat wydarzeń z tego dnia? – Takshino przekręcił głową,  a następnie wyjął papierosa, by zapalić pomimo tego, że był wyraźny zakaz. – A czy jedzenie bądź napój dziewczyny były zatrute?
- Badania nic nie wykazały – stwierdził jednoznacznie detektyw. – Można by rzecz, że jest to zbrodnia idealna, jednak… - na chwilę zamilkł - … coś mi tu nie pasuje.
- Co konkretnie? – zapytał zaciekawiony posterunkowy.
- Dlaczego nic jej się nie stało? No oprócz psychicznego urazu, ale na ciele lekarze nie znaleźli niczego, co mogłoby zostać nazwane raną. – Zaciągnął się głęboko, rozkoszując się dymem tytoniowym.
- A właśnie ostatnio zaczęło mnie to zastanawiać… Kto zadzwonił po policję?
- Nie wiemy. Dostaliśmy zgłoszenie z tamtego domu, ale potem okazało się, że zostało ono wykasowane. Całkowicie z naszej bazy, więc nie wiemy, kto dzwonił i nawet, co mówił. – W pewnym momencie oboje głęboko się zdziwili widząc, jak dziewczyna powoli wychodzi z łoża i kieruje się w stronę drzwi. – Co ona robi?
Nacisnęła na klamkę, jednak gdy okazało się, że drzwi są zamknięte zaczęła je szarpać. Z czasem robiła to coraz mocniej i mocniej, aż w po kilki sekundach z całej siły kopnęła je nogą. Pokój był dźwiękoszczelny, jednak nie trudno było się domyśleć, co dziewczyna mówi w kierunku drzwi. W pewnym momencie do pokoju wszedł lekarz ze strzykawką w ręce, którą wbił pacjentce z pomocą kilku pielęgniarek. Tsumi uspokoiła się, jednak wciąż podejmowała próby ratunku. Policjanci postanowili wykorzystać tę sytuację. Powoli podeszli do doktora, który wychodząc z pokoju dziewczyny zdecydował się oprzeć się o ścianę i chwilę odetchnąć.
- Przepraszamy, że przeszkadzamy – odezwał się, jako pierwszy Takashino, który pragnął wreszcie porozmawiać z dziewczyną, która mogła coś wiedzieć w tej sprawie.
- Znowu wy? – Lekarz nie był zbytnio szczęśliwy widząc dwójkę policjantów. – Wiem, że nie dacie mi spokoju póki nie wydam zgody na przesłuchanie panienki Tenshi, jednak uwierzcie mi. ONA nie jest w stanie z wami rozmawiać. Z przykrością stwierdzam, ze trzeba będzie ją umieścić w zakładzie psychiatrycznym.
- Słucham?! To są jakieś … śmieszne żarty?! – Słuchając wypowiedzi lekarza Bielecki stracił całkowicie panowanie nad sobą. – Chyba czas bym pokazał swoje dokumenty.
- Nie trzeba. Wiemy kim pan jest – odezwał się pewnym głosem Yoninori. – I nie zamierzam ani oddać Tsumi, ani – spojrzał na lekarza – wysyłać ją do zakładu psychiatrycznego.
- Państwo nie rozumieją. – Powoli zaczął kierować się w stronę kolejnej sali.- Mam pacjentów, więc powiem krótko. Ona jest przekonana, że wśród ludzi jest ZABÓJCA, dlatego nie pozwoli się do siebie zbliżyć za żadne skarby. A! – Przerwał detektywowi, gdy ten chciał już coś powiedzieć. – Nie ma żadnego znaczenia kim pan jest, gdyż każdy może zabić drugiego człowieka i praca nie ma z tym najmniejszego związku. Do widzenia.
- Stop! – Przed nim niespodziewanie pojawił się Tokashino, który za żadne skarby nie chciał przepuścić doktora. – Ta zbrodnia wstrząsnęła całym ŚWIATEM. Ludzie pragnął poznać prawdę o tej okrutnej zbrodni,  a jakiekolwiek odpowiedzi na najważniejsze pytania może znać tylko to biedna dziewczyna.
- Właśnie… biedna dziewczyna. – Powtórzył lekarz delikatnie kiwając głową. – I ty teraz chcesz jej przysporzyć jeszcze więcej cierpień? A jeśli ona nic nie wie? Głupi dzieciaku! Weźmiesz odpowiedzialność za swoje czyny!? – Chciał znać jego odpowiedzieć, jednak zanim którykolwiek zdążył odpowiedzieć tuż obok nich przemknął jakiś cień. Poczuli jakiś ucisk w nadgarstku, jednak było za późno. W ciągu sekundy wylądowali na podłodze, przyciśnięci przez jakąś kobietę.
- ZAMKNĄĆ SIĘ DZIECIAKI!!! – wrzasnęła na cały szpital. – Polskie dziewczyny są najlepsze, więc nie sądźcie, że jakieś wasze durne sztuki walki pobiją codzienne dojenie krowy, wyrywanie chwastów i wiele czynności, które znacie jedynie ze swoich kreskóweczek.
- Porucznik Mortredau! – Zdziwiony mężczyzna zaczął się powoli odsuwać od kobiety w średnim wieku o niesamowitej figurze, której niejedna pani w jej wieku,  by jej pozazdrościła. – Ja przepraszam za moją niekompetencje. – Uderzył kolanami o ziemię, by następnie zacząć się płaszczyć.
- Kim jesteś?! – syknął, przygnieciony do ziemi, japoński detektyw.
- Twoim największym koszmarem, czyli panienką, która zabiera tamtą małą do DOMU!!!
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 2 „Posiadłość w górach”

ROZDZIAŁ 2 
„Cierpienie nic nie wyzwala.
To my się z niego wyzwalamy”
 Maria Dąbrowska

            Życie nie ma sensu, gdy nie mamy dla kogo żyć. Tsumi Tenshi zrozumiała te słowa w momencie, gdy leżała na szpitalnym łóżku, naszprycowana jakimiś lekami. Bała się wyjść na zewnątrz, jednak pragnęła poznać prawdę. Morderca był wśród ludzi. Tego jednego była pewna, tylko nie wiedziała, gdzie jest dokładnie. Próbowała sobie cokolwiek przypomnieć z tamtego dnia, lecz nie potrafiła. Obrazy, które wciąż pojawiały się w jej głowie były zbyt okrutne. Chciała je wymazać z pamięci, lecz jej słabość była silniejsza od niej, przez co nie mogła zmusić siebie do działania.
            Podniosła się, a następnie oparła się plecami, o ramę łóżka. Niepewnie spojrzała w stronę drzwi. Wiedziała, że kolejna próba ucieczki będzie także porażką, a szczególnie w momencie, gdy ledwo mogła się ruszać. Niespodziewanie ktoś wszedł do środka. Odgłosy stukających szpilek zdawały się słyszeć po całym pomieszczeniu. Dziewczyna patrzyła na kobietę, która zaczęła do niej podchodzić.
- Morderca… - wyszeptała tylko dziewczyna. Nagle jej twarz wykrzywiła się w wyrazie rozpaczy. Złapała się rękoma za głowę, skuliła się i krzyknęła: - Ratunku!!! Tu jest morderca!!!
- Nie mogłam ich zabić, gdyż nie było mnie wtedy w kraju. – Spokojnym głosem zaczęła wyjaśniać przerażonej dziewczynie.
- Wynajęłaś kogoś! – Nieugięcie Tsumi walczyła o swoją rację. Nie wiedziała, czy kobieta mówi prawdę. Ważny był fakt, że była to osoba obca, która wdarła się do jej pokoju. – Jesteś mor…
- Mam na imię Alice Mortredau. Pracowałam z twoją matką, kiedy jeszcze mieszkała w Polsce. Była moją najlepsza przyjaciółką, więc zamknij się i posłuchaj mnie, bo chcę ci pomóc! – Podeszła do niej, by następnie z całej siły chwycić ją za włosy. – Są dalej we krwi. Prawda? – Dziewczyna niepewnie kiwnęła głową. Łzy zaczęły powoli spływać jej po bladych policzkach. – W takim razie – pochyliła się lekko, a następnie wyjęła nóż, który był ukryty w jej bucie – obetniemy je. – Chwyciła garść włosów, przejechała nimi ostrzem i upuściła garść kłaków na podłogę. – Zabieram cię do Polski, gdzie odbędziesz terapię z pacjentami, którzy nie mają żadnego związku z morderstwem twoich rodziców, bo są TAM zamknięci od przeszło … kilku lat. 
- A morderca? – Chciała wiedzieć, musiała wiedzieć.
- Prawdopodobnie znamy jego tożsamość, ale musimy mieć 100% pewność, więc na razie żadnych domysłów. Właśnie w związku z tym przyjechałam, by cię TAM zabrać. – Powoli zaczęła jej wyjaśniać zaistniałą sytuację. – Nikt cię tam nie znajdzie, no i może uleczysz swoje serce z tych ran. To jak będzie?
- A mam wybór? – Zaskoczona Alice odsunęła się od niej. – Nie jestem głupia. Wiem, że i tak mnie tam wyślecie, więc po co ta cholerna zgoda.
- Formalności rządzą światem – powiedziała dawna przyjaciółka matki Tsumi. – I niestety JA muszę ich dopilnować, a ty?
- Jaka ona głupia – pomyślała Tenshi. – Jeśli oni coś wiedzą, to muszę to odkryć. Nikt mnie nigdzie nie zamknie. Nie jestem idiotką. – Zamknęła oczy, by na chwilę się zastanowić. – Pojadę. Na pewno w tym miejscu jest morderca!!! – Była święcie przekonana, że jej racja jest racją wszystkich. W tym momencie nie było nikogo, kto byłby w stanie jej wytłumaczyć, co tak naprawdę się dzieje.
- Dobrze. W takim razie przygotuję ci wypis ze szpitala i za kilka dni lecimy do naszej ojczyzny. – Odwróciła się na pięcie, by wyjść z pomieszczenia.
- Ojczyzna – szepnęła cicho Tsumi. – Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie. Ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie widzę i opisuję, bo tęsknie po tobie.
- Inwokacja? – przerwała jej pani Mortredau. Tenshi uśmiechnęła się drwiąco, po czym kiwnęła głową. – Miło, że cię rodzice nauczyli. – Wyszła z pokoju.
- Nikt mnie nie nauczył. – Opadła na poduszkę. – Zamordowali mi rodziców, obudziłam się pomiędzy zmasakrowanymi ciałami, a teraz muszę tutaj siedzieć, bo morderca grasuje na wolności. Czy ona ma mnie za blondynkę? – Opuszkami palców dotknęła swoich ściętych włosów. – Muszę je przefarbować. Nikt mnie nie może poznać. Ciekawe … kim jest tak naprawdę TA kobieta i dlaczego mnie wiozą do Polski? – Zamknęła oczy. – Będę musiała się dowiedzieć, gdy już tam dojadę. Na pewno nie będzie mi łatwo, ale jestem silna, a przynajmniej będę taką udawać.

Blood! Give me more blood… Tsumi Angel*!!!

***

           
            Siedziała na tylnym siedzeniu auta, które zaraz po wylądowaniu na lotnisku w Warszawie zabrało ją w stronę sudeckich gór. Z niewiadomych przyczyn miała zasłonięte oczy i przytkane uszy. Nie mogła niczego widzieć i niczego słyszeć. Kazali jej siedzieć w milczeniu. Była posłuszna, gdyż chciała dotrzeć do TEGO miejsca i dowiedzieć się wszystkiego, co było jej potrzebna. Miała pewność, że rozwiązanie zagadki leży gdzieś wśród wzniesień, na które ludzie nie lubili się za bardzo zapuszczać.
- Ciekawy, jacy są inni pacjenci? – Czas, który posiadała był nieadekwatny do zajęć, które miała podczas podróży. Nudziła się. Nie mogła zdobyć żadnych informacji, a najgorsze było to, że w rzeczywistości nie wiedziała, gdzie jedzie. – Możliwe, że są to osoby, po takich samych przejściach, jak ja. Jednak możliwe, że tam się skrywa morderca MOICH rodziców. – Jej oczy były zasłonięte, jednak jej determinację dało się wyczuć w tej atmosferze. Zacisnęła mocno pięść z postanowieniem, że wytrzyma wszystko.
            Po kilkugodzinnej jedźcie w końcu zatrzymali się. Tsumi wiedziała, że nie jest to jeszcze koniec jej drogi, jednak mogła mieć nadzieję, że jest już blisko i niedługo będzie na miejscu. Poczuła, jak ktoś chwyta za ręce. W pierwszej chwili przeraziła się, jednak po kilku sekundach odkryła, że może słyszeć. Potrząsnęła głową ze zdziwienia, a następnie wytężyła słuch.
- Będziemy panienkę prowadzić, więc proszę się nie wiercić. Mamy specjalną drogę dzięki której dotrzemy w wyznaczone miejsce – powiedział mężczyzna o nieznajomym, dla Tsumi, głosie.
            Dziewczyna była świadoma, że teraz nie ma odwrotu. Kiwnęła lekko głową, by następnie zacząć iść za prowadzącymi ją ludźmi. Nic nie widziała, ale mogła poczuć ten piękny zapach drzew i roślin, którego nigdy nie była w stanie poznać w zadymionym Tokio, jednak nie tylko to ją zdziwiło. Czuła, że ten zapach jest nostalgiczny. Nie pamiętała, by kiedyś była w Polsce, lecz nie znała momentu, w którym mogłaby poznać tą woń.
- Im dłużej tu jestem, tym bardziej to wszystko wydaje mi się dziwne – stwierdziła podczas słuchania odgłosów zwierząt i szumu wiatru. – Pierwszy raz tu jestem, a jednak… myślę, że kiedyś tu już byłam…
- Jesteśmy. – Nagle oświadczył mężczyzna, który na początku wędrówki zdjął jej zatyczki do uszu. - Niech panienka poczeka kilka minut. Po tym jak damy panience znak, proszę wejść do środka i zapoznać się z lokatorami. Jeśli panienka rozumie proszę kiwnąć głową. – Nie pozostało jej nic innego, jak wykonać tę czynność. Głośno przełknęła ślinę, a następnie zaczęła czekać. – Już. – Zacisnęła mocno pięści.
- Gdzie jestem? Zaraz. Tsumi nie panikuj. Pamiętaj, po co tu przyszłaś! – Próbowała dodać sobie odwagi, lecz im dłużej stała w miejscu, tym bardziej czuła strach. – Koniec. – Nie wytrzymała tej presji i zdjęła opaskę. – Ciekawe, czy lokatorom się spodobają? – Dotknęła swoich fioletowych włosów, które przefarbowała tuż przed podróżą do Polski.
            Jej wzrok powrócił do dużej rezydencji, która jakby nigdy nic stała pośrodku ogromnego lasu, będąc otoczona ze wszystkich stron drzewami. Nie było tam praktycznie niczego przed domem. Nie widziała żadnych kabli, ogródka, czy jakichkolwiek przedmiotów, które mogłyby wskazywać na to, że to miejsce jest zamieszkałe. Już obok wejścia stał jedynie jeden bujany fotel, upleciony ze słomy. Tsumi powoli zaczęła podchodzić, by móc przyjrzeć się tajemniczemu miejscu. Im bliżej była, tym bardziej mogła dostrzec, w jak złym stanie jest budynek. Wydawało się jej, że od dekad nie był remontowany. Wszystko było zniszczone, zardzewiałe i brudne. Dziewczyna westchnęła głośno, a następnie skierowała się w stronę wejścia. Niepewnym ruchem ręki pociągnęła za klamkę, by otworzyć stare drzwi, które skrzypiały przy praktycznie każdym, najmniejszym ruchu. Nagle, ku zdziwieniu, jej oczom ukazał się przepiękny przedpokoik urządzony w nowoczesnym stylu. Szła niepewnie. Każde pomieszczenie coraz bardziej wydawało jej się być przeciwieństwem tego, co widziała na zewnątrz.
- Kogo my tu mamy? – Słysząc jakiś nieznajomy głos, zdecydowała się pójść do przodu. Stawiając niepewnie kolejne kroki wiedziała, że teraz nie może się już cofnąć. To była jej decyzja. Prawda?
- Nasz nowy, kochany kociaczek.  – Weszła do pokoju, który miał lekko uchylone drzwi.
- Co jest? – zapytała na głos, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. – Kim… jesteście?
- Ojejku. – Brązowowłosy, niski chłopak o czekoladowych oczach, a raczej oku, gdyż po jego prawej stronie widniała jedynie przepaska, podrapał się po głowie, ukazując swoje zawstydzenie. Elegancko ubrany, w czarny garnitur i białą koszulę. W prawej kieszeni trzymał wyciętą czerwoną różę, która wyglądała na dopiero ściętą z … ogrodu? – Jestem Genzai, Genzai Adamu. Pochodzę z Japonii, tak samo jak ty. – Podszedł do Tsumi, wyciągając w jej stronę dłoń.
- Witam wszystkich. – Ukłoniła się lekko. – Tsumi Tenshi. – Podała rękę brązowowłosemu.
- Przestań! –Niespodziewanie usłyszała krzyk jednego z piątki tajemniczych mężczyzn, którzy najprawdopodobniej byli jedynymi mieszkańcami rezydencji. – Wiem, co próbujesz zrobić. – Spojrzał ostrym wzrokiem na Genzai’a, który niepewnie cofnął się do tyłu. – Angelo Fiero. – Lśniące, pofalowane, blond włosy, które delikatnie poruszały się przy każdym jego ruchu. Wysoki, wysportowany i przystojny mężczyzna stanął tuż przed wystraszoną fioletowowłosą. – Cokolwiek nie powiesz, czegokolwiek nie zrobisz i tak nie zmienisz naszego nastawienia do ciebie. – Jego surowy wzrok przemierzył ją od dołu do góry.
- Nasze malutkie zwierzątko będzie idealną zabawką – odezwał się białowłosy, blady mężczyzna, który miał założone na uszach niebieskie słuchawki. Już w pierwszej chwili dziewczynie się wydawał jakiś dziwny.  – Mogę cię chętnie zaprosić do łóżka. Na imię ma Brillar Sangre, ale możesz mówić mi Bril. Może…
- Najpierw się dowiedzmy, dlaczego tu jest! – Zaproponował granatowowłosy chłopak, ubrany w zimowy płaszcz. Jego niebieskie oczy wydawały się Tsumi dziwnie znajome. Nie wiedziała skąd, jednak miała złe przeczucia. Chciała się odwrócić i uciec, jednak wiedziała, że jej wcześniejsze podejrzenia mogą się okazać prawdziwe, szczególnie w momencie, gdy zachowanie chłopaków było przynajmniej dziwne.
- Zamordowali mi rodziców w bestialski sposób. – Zaczęła wyjaśniać Tenshi. – Miałam wylądować w zakładzie psychiatrycznym, jednak dawna przyjaciółka mojej matki zapobiegła temu i tutaj w spokoju mam przejść rehabilitację.
- Phi! – prychnął Bril, który zgiął się wpół ze śmiechu. – Haha. Jakie to żałosne! To ty nie wiesz? – W jego oczach zaczęły się pojawiać kropelki łez. Odetchnął głęboko, po czym zaczął iść w kierunku drzwi. Będąc tuż obok Tsumi, pochylił się nad nią i wyszeptał jej do ucha. – Miej się na baczności dziecinko.
- Bril! – skarcił go Angelo, który objął go surowym wzrokiem, tak jakby mówił „Zamknij się”. Sangre obojętnie wzruszył ramionami, a następnie wyszedł. - Lepiej nie wchodź nam w drogę! – zwrócił się do dziewczyny, po czym podążył za białowłosym.
- Mam nadzieję, że odejdziesz stąd w ciągu kilku dni! – Fioletowowłosy tylko jej machnął ręką, a następnie wyszedł na korytarz.
            W pokoju została już tylko dwójka nieznajomych. Jednym był już poznany Genzai, natomiast druga osóbka była małym chłopcem, trzymającym misia w dłoniach i nie odzywającym się od początku rozmowy. Oboje stali i patrzyli na Tsumi. Wyglądało to tak, jakby jeden drugiego pilnował. Tsumi nie wiedziała, jak może się zachować w tej sytuacji.
- Ten, co przed chwilą wyszedł to był Sohn Holle. – Niespodziewanie odezwał się Adamu, dzięki któremu Tenshi mogła odetchnąć z ulgą. – A ten mały – położył swoją rękę na głowę dziecka – to Anda Davora. Niemowa. Trochę to dziwne, ale może nie wiesz… my wszyscy mamy jakieś „schorzenia”. – Dziewczyna słysząc ostatnie słowa nie była pewna, czy chłopak na pewno mówi, o jakiś zwykłych chorobach psychicznych. – Na pewno zdziwiłaś się, gdy tu weszłaś. Tak… to miejsce jest idealną kryjówką, bo jakby co wystraszymy dzieciaki i nikt nam nie przeszkadza. – Zaczął się rozglądać dookoła pokoju. – Ale nie martw się. Mamy tu Internet, telefon, telewizję, ogólnie prąd, gaz itd. Wszystko, co potrzebne. Nie wiem, jak to możliwe, ale P.O.P. nam wszystko zapewnił.
- P.O.P.? – Wolała się dopytać, gdyż sądziła, że źle usłyszała.
- Lepiej żebyś nie wiedziała. – Starał się ją zapewnić. – Pytania?
- Czy coś może mi się tu stać? – zapytała pewnym głosem.
- Odpowiem ci tak. – Wziął głęboki oddech. – Jeśli się tak dobrze zastanowić, to nigdzie na świecie nie ma takiego miejsca.
- Więc co mam zrobić, by zmniejszyć ryzyko? – Nie miała zamiaru go puścić, póki jej nie odpowie.
- Hi. – Zaśmiał się cicho. – Najlepiej wyjechać. – Tsumi zaniemówiła. Zanim się zorientowała Genzai przeszedł obok niej. Została sama z Andą, który wciąż wzrok miał wlepiony w nią.
- Jesteś niemową? – Na jej twarzy pojawił się smutek. Podeszła do niego, a następnie pogłaskała po głowie. – Tobie tu musi być ciężko. Mi na pewno jest. Chyba jedynie Genzai’owi mogę zaufać. – Odwróciła się, by wyjść z pomieszczenia i pójść znaleźć swój pokój.
- Ciekawe czy siostrzyczka to przeżyje. Śmierć jest tuż obok niej. Prawda… braciszku? – pomyślał Anda, następnie spoglądając za siebie.

***

            Siedziała na łóżku rozglądając się wokół swojego pokoju. Według niej nie różniło się niczym od szpitalnego więzienia, w którym było jej zaszczyt przebywać, z taką różnicą, że tym razem miała dostęp do komputera, który stał na niewielkim stoliku niedaleko okna.
- O co chodzi? – zapytała samą siebie. – Nie wierzę, by grupie psychicznie chorych osób pozwolono korzystać z Internetu. Muszę to spraw… - Chciała już wstać, jednak w jednej chwili poczuła ogarniającą ją senność. Opadła na łóżko z hukiem, odchodząc do świata … snów?

***
Była ubrana w białą, długą suknię. Szła powoli i dostojnie spoglądając, to na prawo, to na lewo, by móc odkryć, gdzie się znajduje. Patrząc na drzewa, które były rozniesione dookoła niej, mogła dojść do wniosku, że to las, w którym znajduje się tajemnicza rezydencja. Nie miała, jednak żadnej pewność. Podniosła do góry materiał, by móc lepiej biec. Spojrzała na swoje stopy. Pomimo tego, że były bose, to nie czuła jakiegokolwiek bólu. Mogła swobodnie chodzić po kamieniach, gałęziach i innych niebezpiecznych przedmiotach. W pewnym momencie, zanim sama się zorientowała, zaczęła tańczyć. Nie wiedziała, dlaczego to robi, lecz czuła się taka wyzwolona. Mogła robić, co tylko jej się podoba. Wszystkie troski i zmartwienia nagle znikły.
- Przyjemnie? – Usłyszała za sobą głos. Szybko odwróciła się, jednak nikogo nie zobaczyła. – Tu jestem. – Obróciła ciało do dawnej pozycji, by zobaczyć swoje JĄ. Drugą Tsumi. 
- Lustro? – zapytała samą siebie.
- Wiesz… Jesteś żałosna, ja. – Przeszła szybko tuż obok fioletowowłosej, która z wielką uwagą patrzyła na swoją kopię.  Ukrywasz swoją twarz za tak marną maską. Czemu się nie przyznasz? Chciałaś śmierci rodziców! Hihi. – Zaśmiała się, po czym zaczęła biec w nieznanym kierunku. Tenshi wiedziała, że musi także to uczynić. Nie chciała jej zgubić.
- Kim jesteś? – Zadała pytanie tak głośno, by druga ona mogła je usłyszeć. – Proszę, powiedz!
- Mówiłam. Jestem … - na chwilę odwróciła się, a następnie wskazała palcem na Tsumi - tobą. – Dokończyła szeptem.
- To niemożliwe! – Uśmiechnęła się delikatnie, gdyż sądziła, że jest to tylko sen. – My wyglądamy podobnie i nic więcej.
- It’s bloody day – powiedziała jej, nawet nie patrząc jej w twarz.  Zatrzymała się i oparła o drzewo. – Nadal szukasz zabójcy rodziców?
- Oczywiście, że tak. – Starała się ją zapewnić. – Nie jestem jakąś laleczką, która będzie na każde życzenie tych lalusiów. Może i są przystojni, ale za to brakuje im jakiejkolwiek kultury.
- A próbowałaś ich zrozumieć?zapytała drwiąco, po czym okręciła się wokół drzewa, by następnie wrócić na swoje miejsce. – Nawet nie wiesz, kim są. Dlaczego ich oceniasz?
- To dlaczego się tak zachowują wobec mnie? Kurcze… gadam sama z sobą. – Dokończyła w myślach. – Nie jestem niczemu winna, więc…
- Jesteś tego pewna?Przerwała jej, jednak przez to pytanie Tsumi poczuła się jeszcze bardziej zrozpaczona. – Dlaczego tu jesteś? Dlaczego cię puścili? Kim jest ta kobieta? Kim są ci mężczyźni?
- Przestań! – krzyknęła, wydając jej wyraźni rozkaz.
- Dlaczego mnie widzisz? Kim jesteś? Jaka jest twoja przeszłość?Olała jej słowa.
- ZAMKNIJ SIĘ!!! – wrzasnęła jeszcze głośniej, zasłaniając uszy.
- Dlaczego nikt nie zna tego domu? Kim jesteśmy obie? Dlaczego to miejsce? Czym jest P.O.P.? Co on nam zrobił?
- ZAMKNIJ RYJ POTWORZE!!! – Nie wytrzymała. Z największym wstrętem spojrzała na swoją kopię, która z uśmiechem na twarzy, stała i patrzyła na płaczącą Tsumi.
- Hahaha!!! – Zaśmiała się na cały las. – A więc się rozumiemy! Wreszcie to przyznałaś! Jestem z siebie dumna!
- Nie, nie, nie … - Kręciła cały czas głową. – Nic nie przyznałam!
- Pokazałaś swoje prawdziwe oblicze! – powiedziała dumnym głosem. – Nie wierzysz mi?Wykrzywiła swoje ciało, tak bardzo, że Tenshi mogła usłyszeć głos łamiących się kości. -  Cierpisz? A chcesz więcej?
- Proszę… przestań. Ja mam dość. – Kropelki łez zaczęły spływać po jej bladych policzkach.
- Ja też błagałam. My błagałyśmy, ale ja cierpiałam… Teraz twoja kolej.Zamilkła. Jej ciało zaczęło wracać do pierwotnej pozycji, łamiąc się, prostując i lekko wyginając. Tsumi pragnęła zamknąć oczy, jednak nie potrafiła. Coś jej nie pozwalało tego uczynić. W pewnym momencie jej kopia ruszyła do przodu. Fioletowowłosa nieświadomie zaczęła biec na nią. Nie wiedziała, gdzie ONA ja prowadzi, jednak czuła, że musi TAM pójść i zobaczyć, co tak naprawdę się dzieje. Miała nadzieję, że to tylko zły sen, po którym obudzi się i o wszystkim zapomni, jednak były to tylko złudne marzenia. Wszystko było tak realne i rzeczywiste, lecz czy sen nie może być taki?
- Gdzie ona biegnie? – zapytała wreszcie na głos. Wtedy jej kopia zatrzymała się. Powoli zaczęła okręcać głową. – Przestań! – Bała się tego, co może się wydarzyć. Na nieszczęście miała racje. Jej sobowtór wykręcił kark o 180o. Całą twarz miał we krwi, która pływała na białą suknię, tworząc czerwone szlaczki na linii całego materiału. Uśmiechała się szeroko ukazując swe zżółknięte zęby. – To nie mogę być …ja. – Zrobiła krok do tyłu, lecz nie zauważyła, że tuż za nią wystaje korzeń, o który potknęła się, po kilku sekundach. Upadła na ziemię. Nie miała czasu, by się otrzepywać, czy myśleć, o czymś innym. Po prostu wstała, próbując stąd uciec. – Dlaczego mnie to ciągle spotyka? – pomyślała Tsumi, która nagle zrozumiała, że nie może się ruszyć.  – Coo się ddzieje? – zapytała drżącym głosem. Jej ciało samo się obróciło, a następnie zaczęło iść. Nie mogła nic zrobić. Nie wiedziała dokąd zmierza. Nagle stanęła w miejscu.
            Patrzyła na dwójkę ludzi, którzy stali jakby zamrożeni. Mężczyzna w średnim wieku i dziewczynka w wieku dwunastu lat byli ustawieni naprzeciw siebie, tak że oboje mogli patrzeć sobie w oczy. Nagle z dziecka zaczęła wyłazić postać jej sobowtóra.
- Ty… - Tsumi upadła na ziemię. Wzrok miała wlepiony w sylwetkę osoby, która przypominała samą nią. Płakała. Podniosła lekko dłoń do góry i palcem wytarła policzek. Na swojej skórze ujrzała krwistoczerwoną ciecz, która spowodowała u niej odruch wymiotny. – Dlaczego to robisz?
- Pytasz samej siebie? – Lekko przechyliła głowę na lewy bok. – Ja chcę ci tylko pomóc.
- Kłamiesz! – wysyczała ostro Tenshi.
- Jestem, którą jestem. Jestem tobą. You must to fell pain. People must to feel pain. – Nic z tego nie rozumiała. Jednak te słowa… skądś je znała. Pamiętała je, lecz skąd? . – Od zawsze, my, ja chciałyśmy ujrzeć cierpiących ludzi. Pragnęłyśmy, pragnęłam ujrzeć, co mogą zrobić, gdy odpowiednio się nimi pokieruje. Ty, ja wiesz?
- Jeśli człowiek chce to zabije, jak nie, to NIE! – odpowiedziała jej z przekonaniem.
- Hahahahaha!!! – Zaczęła się głośno śmiać. – Ty nie znasz życia! – Machnęła przed nią ręką. Ludzie są tylko marionetkami. Odpowiednio nimi pokierujesz i zrobią WSZYSTKO! Jeśli ukochanemu mężczyźnie powiedziałabym, że ktoś mnie zgwałcił, to co by zrobił? Oczywiście, że wszystko. Manipulować ludźmi nie jest trudno. To właśnie JEST morderstwo idealne, gdy nawet nikt nie myśli, że możesz być zamieszany w sprawę. *
- Dlaczego mi to mówisz? – Fioletowowłosa bała się znać odpowiedź na to pytanie. – Dlaczego to robisz? Ja jestem silna! Zrobię wszystko, by odkryć, kto jest mordercą moich rodziców!
- Jesteś pewna?
- Tak! – Była stanowcza, lecz nawet jej słowa nie mogły nic zmienić. Jej sobowtór powoli podszedł do spetryfikowanych ludzi.
- Zobaczymy, kto dzisiaj. – Skierowała wzrok w stronę mężczyzny, a następnie spojrzała na dziecko. – Uwierz mi. Niewiele trzeba, by zabić. Na przebaczenie czeka się wieczność. Nie trzeba nawet chwili, by pozbawić kogoś życia. Wieki nie wystarczą, by odkupić grzechy. Dzisiaj on! – Odwróciła się i wskazała na mężczyznę.
- Co ty chcesz zrobić?!?! – wrzasnęła przerażona Tsumi. – Zostaw ich!
- Ja nic nie zrobię. Ja tylko podpowiem, co ON ma zrobić. – Powoli jej duch zaczął wchodzić w mężczyznę. Trwało to do momentu, gdy całkowicie znikła z oczu Tsumi.
- Przestań!!! – Ponownie krzyknęła, mając nadzieję na zmianę decyzji. Nie było już odwrotu.
- Za późno.Mężczyzna obrócił głową, spoglądając na Tsumi z szerokim, złowrogim uśmiechem na twarzy.
            Czas zdawał się ponownie ruszyć do swego prawidłowego rytmu. Dziecko z przerażeniem patrzyło na mężczyznę, który zdawał się mieć mordercze zamiary wobec niego. Tsumi chciała coś krzyknąć, jednak jej głos zastygł. Próbowała mówić, lecz nie potrafiła.
- To twoja wina! – Cisnął pięść, wymierzając ją w stronę dziecka. – To przez ciebie ona mnie porzuciła!
- Tatusiu. – Błagalnym wzrokiem spojrzała na ojca. Nic nie mogła zrobić. Po chwili poczuła ogromny ból w policzku. Przewróciła się. Dotknęła delikatnie swojej twarzy, na której pojawiła się na niej ogromna rana. – Tatu…
- Nie nazywaj mnie tak!!! – wrzasnął, mając w ręku ostry nóż. – Ona… - złapał się za twarz - … uciekła od ciebie, nie ode mnie. To twoja wina!!! – Tsumi nie potrafiła odróżnić ostatnich słów. Nie wiedziała, czy wypowiada je mężczyzna, czy też jej sobowtór. – Zabiję cię, zabiję cię, zabiję cię, ale najpierw muszę zaspokoić swoje… - zamilknął … kochanie.
- Tato? – Dziewczynka zorientowała się. Wstała i zaczęła biec, jednak na niewiele jej się to zdało, gdyż po chwili została złapana przez mężczyznę.
- Hihi. Moja kochana żono. Czas na zaspokajanie. Hihi. – Zaśmiał się złowieszczo, a następnie zaczął rozbierać małe dziecko.
- Nie, nie, nie, nie, nie!!! – krzyczała w myślach Tsumi. Mogła tylko stać i patrzeć, w momencie gdy ona sama była temu wszystkiemu winna. Chciała pomóc, pragnęła coś zrobić, więc dlaczego stała w miejscu? Mogła tylko patrzeć na to, co się dzieje.
            Była naga, wystraszona. Krzyczała. Czuła ogromny ból. Nigdy wcześniej nie doświadczyła takiego cierpienia i strachu. Była przyduszona przez jego ogromne cielsko, była krzywdzona. Nie dbał o nic. Brał ją, jak najgorszą dziwkę do zabawy, krzycząc, jak jest piękna. Łzy spływały po zimnych policzkach prosto na gołą glebę. Czuła każdą gałąź, każdy kamień. Pragnęła stąd uciec. Nie potrafiła. Było jej tak zimno. Tak to bolało, jednak nie mogła nic zrobić.
- Tak szybko!? – Zdziwiony mężczyzna podniósł się, by spojrzeć na zakrwawione ubranie. – Ty dziwko! – wysyczał, a następnie chwycił nóż, który leżał na ziemi, by powoli wbijać i wyjmować ostrze.
- PRZESTAŃ!!! – Udało jej się krzyknąć. Miała już tego dość.     
            Czas stanął jakby w miejscu. Tak jak na samym początku dwójka ludzi zamarła w pewnych pozycjach.
- Mówiłam.Z ciała mężczyzny wyszła jej podobizna. – Wystarczy mały impuls, by zrobić COŚ takiego. I patrz. Nigdy nie karany, porządny obywatel z kochającą żoną i córką, która okazała się nie być jego.
- Czemu to zrobiłaś!? – Tsumi upadła na kolana. – Dlaczego? – Pragnęła znać odpowiedź.
- Ta rodzina była pozornie szczęśliwa, a widzisz… za maską szczęścia skrywała się krwawa i okrutna tajemnica.
- To tyko sen. – Powtarzała wciąż Tenshi. – To tylko moja chora, głupia wyobraźnia.
- Mylisz się.Jej sobowtór podszedł do niej. – To wszystko jest tylko prawdą.
- Kłamiesz!!!!!!
- Ja nie oszukuję siebie.Zaczęła iść w stronę mężczyzny. Czas ponownie przekroczyć przez Bramę Piekieł. Bo uwierz mi. Więcej bram spotkasz, gdyż wkroczyłaś do Terra Mortuus … Krainy Zmarłych.
- Prze… - Zamilkła. Ponownie nic nie mogła powiedzieć. Znowu mogła tylko patrzeć.

You are a MUrder!!!

            Nic nie mogła więcej zrobić. Mogła tylko patrzeć, jak mężczyzna cios za ciosem wbija nóż w małe ciało dziewczynki, zabierając jej ostatnie tchnienie życia. Jej ręka bezwładnie opadła na ziemię. Ojciec zatrzymał się. Spojrzał na martwe ciało dziecka, po czym podniósł je i przytulił z całej siły.
- Kto ci to zrobił kochanie? – zapytał zatroskanym głosem. – Musimy  cię gdzieś ukryć… prawda? – Zaczął iść w nieznanym kierunku.
- Błagam … przestań. – Nie mogła już tego wytrzymać. Pragnęła uciec z tego miejsca.
- Jesteś winna…
- Ludzie nie są zabawkami.
- … wszystkich grzechów …
- Jak mogłaś to zrobić?!
- …, które spotkały ciebie samą, …
- To nie jest zabawne!
- … więc przyznaj się i …
- Dlaczego mam się przyznać!? Jestem niewinna!
- … odkup swoje, moje grzechy. Tsumi Aniele. – Delikatnie pogłaskała prawdziwą „ja” po głowie. – Ludzie są źli!
- TY jesteś zła! – Wskazała palcem na swojego sobowtóra.
- To nie ja mam suknię we krwi.Tsumi niepewnie spojrzała na sobie.
- Aaa!!! – wrzasnęła, gdy ujrzała szkarłatne plamy na ubraniu. Zaczęła je wycierać, rozdzierać. Chciała się ich pozbyć, jednak wciąż nie mogła.
- To nie ja byłam Ewą* - zanuciła cicho. – My jesteśmy grzechem, więc pogódź się idotknęła jej czoła – obudź się.

***

            Nawet się nie zastanawiała. Podniosła się tak szybko, że nawet nie wiedziała, kiedy to zrobiła. Siedziała na swoim łóżku, głośno sapiąc i próbując złapać oddech. Nie wierzyła, że to wszystko mogło się wydarzyć tylko we śnie. TO było zbyt realistyczne. Niepewnie zrzuciła z siebie kołdrę. Nie chciała patrzeć. Zaciskała oczy, tak mocno jak tylko potrafiła. Nastąpił ten moment, gdy musiała je otworzyć.
- Nie. – Pokręciła swoją głową. Była cała umazana we krwi. Szybko zrzuciła z siebie suknię i pognała naga do toalety. Wskoczyła pod prysznic i odkręciła korek. Polała się zimna woda. Sutki zaczęły twardnieć, przez co musiała się chwycić za ramiona, by chociaż troszkę się ogrzać. Chciała TO z siebie zmyć, jednak nie mogła. Wydawało jej się, że krew wciąż jest na jej ciele. Nie myliła się. Nie mogła z niej zejść. Szkarłatne ślady wciąż tkwiły głęboko na jej skórze. Zakręciła wodę i pognała do pokoju. Po drodze potknęła się, ciałem o podłogę. Niepewnie podniosła się. – Aaa!!! – krzyknęła widząc puste łóżko, na którym jeszcze niedawno była zakrwawiona sukienka. Niepewnie przeniosła wzrok na swoją skórę… Była czysta.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 3 „Twój dotyk”

 ROZDZIAŁ 3
Wszyscy chcą naszego dobra. Nie dajmy go sobie zabrać.
 Stanisław Jerzy Lec


            Klęczała na podłodze, spoglądając na swoje ręce, na których jeszcze niedawno widniały ślady krwi. Nie wierzyła w to, co się dzieje. Marzyła, by był to tylko sen, z którego może się obudzić. Jednak było to tylko kłamstwo, która stworzyła w swoim wyimaginowanym świecie. Nie wiedziała, dlaczego może w to wszystko wierzyć, lecz dziwne uczucie, które towarzyszyło jej od chwili, gdy się obudziła, nie pozwalało jej w żaden sposób wątpić w wydarzenia z nocy… snu?
            Wstała, przetarła oczy i pełna determinacji ruszyła w stronę szafy, by wyjąć z niej coś do włożenia do siebie. Gdy skończyła tę czynność, wyszła z pokoju i poszła poszukać kuchni, by móc się dowiedzieć czegoś od tajemniczych chłopakach. Szła szybko korytarzem, przy okazji rozglądając się dookoła siebie. Nagle dostrzegła Andę stojącego tuż obok telefonu. Podeszła do niego, a gdy już miała się spytać o pewną rzecz, ten podał jej gazetę.
- Zaraz… - Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Szeroko otworzyła oczy, by przeczytać nagłówek.

Sodoma i Gomora w sudeckim lesie – morderstwo dziecka”

            Wiedziała, że coś jest nie tak, lecz szczegóły obrażeń dziecka i miejsce, w którym znaleźli ciało, było zbyt bardzo podobne do jej snu. Nie chciała w to wszystko wierzyć, jednak prawda nasuwała się jej pod nos. Nie miało znaczenia, że po raz dziesiąty czyta te same linijki tekstu. Musiała mieć pewność, jednak nic nie wskazywało na to, że wszystkie wydarzenia z nocy, mogły być tylko urojeniami, lecz nie znalazła także rzeczy, która całkowicie potwierdziłaby sen. Miała mętlik w głowie, spowodowany wciąż nasuwającymi się wnioskami, które przytłaczały jej głowę. Miała ochotę pójść w kąt, osunąć się na zimną podłogę i oddać się głębokiej rozpaczy. Była w tym miejscu JEDEN dzień, a już pragnęła stąd uciec i porzucić swoje postanowienie. Jej wola była zachwiana i słaba. Nie wiedziała, czy będzie w stanie wszystko to wytrzymać. Już miała upaść na kolana, gdy nagle poczuła, że ktoś ciągnie ją za rękaw bluzki. Jej wzrok powędrował na niezwykle spokojne dziecko, któro drugą rączką wskazywało rozwiązaną sznurówkę buta.
- To tylko dziecko – pomyślała dziewczyna niepewnie zniżając się, by móc pomóc Andzie. – Zaraz zawiąże. – Schyliła głowę, aby chłopak nie mógł zobaczyć jej łez spadających na granatowy dywan, leżący pośrodku pomieszczenia.
- Biedna siostrzyczka. – Nic nie mówił. Sam nie wiedział, czy nie potrafi, czy nie chce. Pamiętał ten moment, gdy po raz ostatni wypowiedział jakiekolwiek słowo i zamilkł na zawsze. Pragnął pocieszyć dziewczynę. Był świadomy tego, co w tamtym momencie się z  nią działo. – Nikt jej nie wyjaśnił. – Czuł się temu winny, więc wyciągnął swoją szczupłą rączkę, by następny położyć dłoń na jej fioletowych włosach.
            Tsumi czując czyjś dotyk, podniosła głowę do góry. Anda mógł zobaczyć jej zapłakaną i zrozpaczoną twarz, którą dziewczyna chciała za wszelką cenę ukryć. W tym momencie nie powinno być to dla niej priorytetem. Potrzebowała kogoś kto ją pocieszy, doda sił, dlatego zwykłe głaskanie po główce, było dla niej wyjątkowe. Była wdzięczna za to, że może na kogokolwiek liczyć, nawet jeśli jest to niemowa. Delikatnie posłała mu uśmiech, a następnie podniosła się.
- Dziękuję – powiedziała mu na ucho Tenshi, próbując wyrazić jakąkolwiek wdzięczność, lecz Davora nic nie zrobił. Po prostu ominął ją, by zajść do swojego pokoju. – I tak mi pomógł.
            Zacisnęła swoją pięść, którą po chwili podniosła, by patrzeć na nią przez jakąś chwilę. Sama nie wiedziała, dlaczego tak robi, jednak jej motywacje powróciły. Wiedziała, że morderca  jej rodziców jest wśród tych chłopaków, lecz nie mogła dawać teraz osądu. Musiała mieć pewność. Odwróciła się, a następnie pognała do swojego pokoju, by poszukać informacji na temat tych „pacjentów”. Pamiętała, jak wcześniej Genzai powiedział jej o możliwościach tego domu. Internet zawsze był idealnym źródłem informacji, lecz powątpiewała w to, gdyż byli wewnątrz lasu, więc czy tu może  być sieć? Pozostało jej jedynie sprawdzić. Nie wiedziała, czy jej podejrzenia są słuszne, lecz TEN dom nie był normalny. Wszystko było zorganizowane w sposób idealny, dlatego nie wierzyła, że możliwość rozmowy ze światem, jest legalna. Była świadoma, że jest ptaszkiem uwięzionym w klatce. Te „przyjemności” miały tylko być pozorną wolnością, za którą skrywało się prawdziwe oblicze domu. Tylko jakie?
            Idąc prosto do swojego pokoju wiedziała, że nie będzie miała łatwego zadania do wykonania. Bała się także, że wszelkie informacje okażą się być utajnione. Usiadła przy biurku i włączyła laptop, który wzięła ze sobą z Japonii. Niepewnie czekała, aż w jakiś cudowny sposób przeglądarka otworzy się, ukazując swoje szlachetne oblicze. Zniecierpliwiona nie mogła się doczekać momentu, w którym dostanie plik danych o współlokatorach, którzy nie raczyli odpowiedzieć na nurtujące ją pytania.
- Muszę się czegoś o nich dowiedzieć. Oni… Tu na pewno jest morderca moich rodziców! – Była o tym przekonana. Wciąż wierzyła w swoje przekonania, jednak czy były one słuszne, czy może jednak wśród nich był przestępca? – Nie pozwolę im cieszyć się wolnością, nawet jeśli ona jest złudna… - Ostatnie słowa wypowiedziała spoglądając na google.pl, próbując znaleźć odpowiednie hasła. – Kim oni są…

***
           
            Rzeczywistość mieszała się jej z fikcją. Samo czytania artykułów, szukanie danych, czy jakichkolwiek wskazówek było dla niej monotonne i bezowocne, jednak nie to było istotą problemów. Naginanie faktów, przeinaczanie wydarzeń i dopowiedzenia, nie mające związku z prawdą, były spowodowane zachwianym podłożem psychicznym Tsumi. Potrzebowała dobrej opieki, psychologa i przede wszystkim kogoś, kto mógłby ją pocieszyć i wspomóc, lecz była sama. Dylematy, z którymi musiała się zmierzyć, spowodowały, że nie docierała do  niej inna prawda, niż ta, którą sama stworzyła. Dlatego właśnie ten czas, który poświęciła na poszukiwania, miał zaspokoić jej wewnętrzne pragnienia, dać spokój i właśnie wszystko miało pójść w tym kierunku, gdyby nie artykuł, który znalazła praktycznie przypadkowo.
- To chyba niemożliwe. – Czytając  po raz kolejny linijki tekstu, docierał do niej fakt, że nie jest możliwa jej PRAWDA.

OSĄD BOŻY CZY SZALEŃSTWO „SŁUGI BOŻEGO”
           
- Dziwne. – Nie wiedziała, jak może inaczej ująć pęk informacji, które dostała w ciągu krótkiej chwili. Trudno było jej uwierzyć w te słowa i utożsamić je z osobą, która spała w tym samym domu, co ona. – „1971. Kościół po wezwaniem św. Bernadetty w Hiszpanii został doszczętnie spalony razem ze swoimi wiernymi. O tej tragedii nie jest wiadomo wiele, gdyż wszyscy świadkowie spłonęli. To wydarzenie nie byłoby tak zaskakujące, gdyby nie fakt, że osobą, która podłożyła ogień, był sam proboszcz parafii Brillar Sangre. Ten młody ksiądz zamknął wszystkich w świątyni, by dokonać masowej egzekucji. Znikł dwa lata później, po tym jak uciekł z więzienia”. – Każde słowo dokładnie wypowiadała na głos, by móc zrozumieć fragment artykułu, lecz za każdym razem nie mogła uwierzyć w istnieje czegoś tak bezsensownego. – Czy oni … - uchyliła się, by następnie złapać się za bolącą głowę - … chcą mnie w jakiś sposób zniszczyć? Nie dam się! – Wstała, by następnie pójść stronę (najprawdopodobniej) kuchni, skąd dobiegały dziwne głosy.

***

            Prawie cała zgraja chłopaków siedziała przy wspólnym stole w kuchni, by móc rozkoszować się posiłkiem przygotowanym przez Angelo. Wśród nich brakowało jedynie Brilla*, który jak co dzień, brał poranną kąpiel.
- Co sądzicie o Tsumi? – odezwał się nagle Genzai.
- Może się już zamkniesz? – syknął ostro Sohn. – Ona nie powinna była tu przyjechać.
- Tak, ale z jakiś powodów tu jest i teraz… - Nie mógł dokończyć, gdyż ktoś nagle zaczął się głośno śmiać.
- Hahahahaa!!! – Słysząc drwinę, wszyscy spojrzeli w okolice wschodnich drzwi, w których stał rozbawiony i półnagi Sangre. – Co Angelo? Nie chcesz, żeby ONA tu była? Przecież ja wiem, że …
- Zamknij się!!! – Fiero już miał wstać, jednak w ostatnie chwili powstrzymał go mały Anda, który pochwycił go za ramię. Nie musiał nic mówić. Jego wzrok był surowy i przenikający ludzkie dusze. Nikt nie był w stanie zbyt długo patrzeć mu w oczy, więc wszyscy postanowili wstrzymać kłótnię.
- Przepraszam. – Do środka nieśmiało weszła Tsumi, niepewnie stając pomiędzy stołem, a zachodnich drzwi. – Będę udawała niewinną, by zdobyć ich zaufanie… Przecież faceci, to takie naiwne istoty.  – Małe ślepia skierowały się w jej stronę, bacznie się przyglądając smukłej sylwetce dziewczyny.
- Nawet ładne. – Niespodziewanie odezwał się Brill, który powoli zaczął podchodzić do speszonej Tenshi. – Może cię wysłali, żebyś mi dała dzieci? – Ręcznik, którym był przepasany powoli zsunął się na kamienną posadzkę pokazując wszelkie okazałości fioletowowłosego. – Ups. – W jego głosie nie było słychać, ani trochę wstydu czy zażenowania. Obojętny wzrok Tsumi powędrował na obnażone genitalia chłopaka, który z niecierpliwością czekał na komentarz dziewczyny. – I… - Próbował ją pogonić.
- A… Przepraszam, ale nie przywiązuję uwagi do spraw małej wagi. Po prostu takie małe interesy mnie interesując – odpowiedziała mu spokojnym głosem.
- Prrryy. – Nagle całe śniadanie Angelo powiedziało na płaczącego ze śmiechu Genzai’a.
- Hahaha!!! – Wszyscy (oprócz Brilla) śmieli się w najlepsze, nie mogąc zdusić w sobie łez. Sam Anda, który był niemy lekko uśmiechnął się na oznakę, że słowa dziewczyny go rozbawiły.
- To ja pójdę do pokoju – oświadczył załamany Sangre, nakładając na siebie ręcznik i idąc w stronę swojego pokoju.
- Misja zakończona i to dzięki mojemu kochanemu Brill’owi. – Zaśmiała się cicho, korzystając z okazji. – Zaraz. – Przypomniała sobie, o jednej rzeczy. – To miał być ten zabójczy ksiądz? Może to był jego ojciec, albo zwykły, czysty przypadek? – Wzruszyła ramionami, po czym podeszła do lodówki. – Dlaczego tu jesteście? – Jej ciekawość wygrała. Pragnęła znać prawdę, jednak wciąż bała się reakcji mężczyzn, którzy siedzieli w ciszy przy stole. Odwróciła się kierując wzrok na Andę, a następnie na Genzai’a, którzy póki co byli jedynymi osobami, z którymi mogła „porozmawiać”.
- Możesz się zamknąć? – Angelo spojrzał na nią surowym wzrokiem, mówiącym „odczep się”. Już zaczęła się cofać, na myśl o gniewie blondyna, lecz przypomniała sobie, po co tu jest. Zacisnęła mocno pięść, by móc jakoś pokonać swój lęk. Nie mogła zrezygnować…, lecz czy to dobrze?
- Nie zamknę się! – wrzasnęła na całe pomieszczenie. – Muszę wiedzieć, kim jesteście i co tu się wyrabia?!
- Jeśli nikt ci nie powiedział wcześniej to, to oznacza, że nic nie powinnaś wiedzieć. – Wstał, podszedł, a następnie spojrzał prosto w oczy. Tym razem przeraziła się na dobre. Upadła na posadzę, opierając się plecami o drzwiczki lodówki. Angelo przykucną, by następnie przybliżyć usta do jej ucha i szepnąć:
- Uciekaj. Uwierz mi, nie powinno cię tu BYĆ.
 Jeden rozumie inaczej niż drugi. Słowa, które wypowiedział Angelo były skierowane do dziewczyny, to ostrzeżenie w znaczeniu dobrym czy złym? Czy gdyby wtedy zrozumiała ich sens mogłaby uciec przed mroczną przyszłością, czy zdołałaby pokonać przeznaczenie? Nikt tego nie wie. Nawet dziewczyna, która bacznie odprowadzając Fiero wzrokiem, czuła jedynie strach i  osłupienie. Nie była w stanie się ruszyć. Coś sprawiło, że zaczęła płakać. Jeszcze chwilę temu atmosfera była radosna i zabawna, i nagle w jednej chwili promieniujące słońce przykryły czarne, burzowe chmura, zapowiadające pogodę, symbolizującą kolejne dni pobytu w rezydencji.
- Ja się nie poddam! – Próbowała dodać sobie otuchy, lecz bezskutecznie. Jego dotyk, jego ciepło …, nie słowa, sprawiły, że pragnęła wstać i uciec z tego miejsca. – Muszę… - Już chciała uczynić ten pierwszy krok, lecz nagle ujrzała twarz Geazai’a, którą nie mogła zrozumieć. Wykrzywiony, morderczy uśmiech. Wzrok symbolizujący spełnione pragnienia i nienaturalnie blada cera. Kolejny raz upadła, po czym przetarła oczy ręką. Ponownie przeniosła wzrok na czarnowłosego. Wszystko było takie, jak dawniej. – To przez to miejsce. Może ktoś spróbuje mnie stąd wykurzyć i specjalnie podsuwa mi jakieś cholerne gazety i artykuły. Nie dam się!
-Coś się stało, Tsumi? – Z uśmiechem na twarzy patrzył na nią, próbując powiedzieć „wszystko dobrze”. Nie do końca rozumiała jego zachowanie, lecz wiedziała, że jemu także nie może w pełni ufać.
            Wzrok przeniosła na Andę, który siedział spokojnie przy stole, jedząc poranną kanapkę i czytając jakąś książkę. Spoglądała na niego przez dłuższą chwilę, by dojść do jednego, konkretnego wniosku „Jemu też nie można ufać!”. Pamiętała, że to on dał jej tę gazetę. Zaśmiała się cicho. Teraz już była pewna. Nikomu nie może ufać.
Drrr.
            Dźwięk telefonu rozniósł się po całym domu, lecz co najbardziej zdziwiło dziewczynę było to, że nikt z osób w kuchni nawet się nie zainteresował, by wstać i odebrać. Na jej twarzy ukazał się złowieszczy uśmieszek, który oznaczał jej triumf.
- Pójdę do pokoju, skoro nie chcecie ze mną rozmawiać! – Udając obrażoną, wyszła z pomieszczenia, by następnie udać się w okolice miejsca, gdzie był umieszczony telefon stacjonarny. Nie chciała się zdradzić, więc udawała powolny chód, by móc usłyszeć, kiedy ktoś odbierze. Nie spodziewała się, że nastąpi to tak szybko.
- Znowu ty. – Lekko wychyliła głowę za ściany, by móc chociaż przez chwilę ujrzeć twarz rozmówcy. Tym większe było jej zdziwienia, gdy zobaczyła stojącego przy telefonie Angelo, który uważnie słuchał słów rozmówcy. – Tak. Stwierdzam, że to wasza wina i to WY powinniście wszystko naprawić. – Nastąpiła chwila ciszy. – Nie obchodzą mnie wasze pomyłki i wasze sumienie, jeśli jeszcze je posiadacie. Ona tu powinna przyjechać z WYJAŚNIENIAMI!!!
- Mówią o mnie? – pomyślała Tsumi.                
- Naprawdę? – Jego głos nie wróżył nic dobrego. – Mam nadzieję, że zrobicie coś z tym? – Przeraziła się. Nie była pewna, czy te słowa może interpretować tylko na jeden sposób. Sama nie wiedziała, czemu, ale zdawało jej się, że Angelo mówi „Czy mamy się jej pozbyć?”. Były to tylko jej spekulacje i obawy, które były w większości bezpodstawne, lecz intuicja dawniej  nigdy jej nie zawodziła. Czy było tak nadal?
- Ciekawe, co mu mówi? – Korciło ją, by podejść bliżej. Na całe szczęście nie była taka głupia. Wiedziała, że ukazanie się przeciwnikowi nie jest najmądrzejszą decyzją. Postanowiła cierpliwie czekać, aż wreszcie coś uda jej się wyłapać.
- Czy wiecie, kim ona jest? – zapytał w końcu Fiero, tak jakby zrzucając z ciebie ciężar pytania, które dusił w sobie. – Czyli ten dupek miał racje… Dlaczego teraz? – W umyśle Tsumi wciąż wirowały słowa „Skąd on mnie zna?”. – Zamknijcie się!!! – krzyknął na cały korytarz. – Co? – Zaczął się rozglądać dookoła. W pewnym momencie spojrzał na ścianę, za którą stała wystraszona dziewczyna. -  Możesz podejść? Proszą cię do telefonu. – Lekko wyjrzała, patrząc wyłupiastymi oczami na jego obojętną twarz. Nie był zły. Zachowywał się tak, jakby od początku wiedział, że ona tam stoi. Tsumi wzruszyła ramionami i podeszłą do słuchawki, by móc porozmawiać z tajemniczą osobą, która wcześniej kłóciła się z Angelo.
- Wiesz, że nieładnie podsłuchiwać? – Westchnęła głośno.
- Może pan przejść od razu do konkretów – powiedziała niezbyt grzecznym tonem. – I prosiłabym, żeby pan wyjaśnił mi tą całą sytuację.
- Cycycy. W tej chwili wyjaśnienia mogłyby panience zaszkodzić i jest jeszcze jedna przeszkoda ku temu. – Nastała cisza.
- A mogę wiedzieć, jaka? – Próbowała go zachęcić.
- Może zacznę od tego, że po zabójstwu panienki rodziców zostałem przydzielony przez P.O.P., by móc zbadać sprawę. Na nieszczęście japońska policja nie jest skora do współpracy, a ja…
- Kim pan jest? – Przerwała mu niegrzecznie. – Czym jest P.O.P. i czy złapaliście zabójcę moich rodziców? Nawet jeśli morderca znajduje się w tym domu. – Dokończyła w myślach.
- Nie mogę odpowiedzieć na dwa początkowe pytania, ale na trzecie już tak. – Tsumi przełknęła głośno ślinę. – Wiemy, kim jest zabójca i właśnie zbieramy, a raczej japońska policja zbiera dowody. – Szybko poprawił się. – Już niedługo go złapiemy i będzie mogła panienka prowadzić normalne życie.
- Normalne … życie? – Krew gotowała się w niej. Nie sądziła, że ktokolwiek przy niej będzie w stanie wypowiedzieć takie obrzydliwe słowa. – Kim jesteś!?
- Już mówiłem, że…
- KŁAMCO!!! – wrzasnęła na cały dom. – Pierwszy raz słyszę, żeby policjant coś takiego powiedział osobie, której zostali zamordowani rodzice. Ty dupku! Normalnie żyć!? PIEPRZ SIĘ!!! – Rzuciła słuchawką, wcześniej się rozłączając. Nie wytrzymała tej presji i tego bólu, który cisnął się jej na klatkę piersiową. Pragnęła, by ktoś ją przytulił, pocieszył…Czy mogła dostać, to czego chciała w domu wypełnionym dziwnymi typami? NIE. – Ja… Za szybko, za dużo na raz … - Złapała się prawą ręką za gardło. – Dlaczego żyję? – Zamknęła oczy, próbując znaleźć odpowiedź na nurtujące ją pytanie.

***

            Stali, patrząc w stronę korytarza, na którym jeszcze niedawno Tsumi wylewała łzy. Nikt nie chciał powiedzieć tego pierwszego słowa. Wiedzieli, że TA rozmowa musi się w końcu odbyć. Angelo spojrzał na kobietę ubraną w białą suknię, zaplamioną od góry do dołu świeżą krwią, która skapywała na dywan.
- Przeraża cię to, ko-cha-nie? – zapytała drwiącym głosem. – Pamiętam cię, ja.
- Nic się nie zmieniłaś, a raczej … jesteś całkowicie inna – odpowiedział jej mając na twarzy malutki uśmieszek oznaczający zwycięstwo. – Nie zakończysz tego?
- Ja, my? NIE! – Zrobiła jeden krok do przodu. – A ty? Co tym razem zrobisz? Bo widzę, że robisz coś źle.
- Pouczasz mnie… Grzechu*? – Jego dłoń zajaśniała słonecznym blaskiem. Dotknął czoła tajemniczej dziewczyny, by następnie pochwycić ją w swoje szerokie ramiona. – Mój grzechu…*
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 4 „Czy coś zmienię?”

ROZDZIAŁ 4

„Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, niczego w zamian nie oczekujesz”
Antoine de Saint-Exupery
Nie była pewna, co się z nią dzieje. Powoli przesunęła się na prawą stronę łóżka, próbując zobaczyć, gdzie się znajduje. Niespodziewanie jej świat drastycznie się zmienił. Pokój nabrał abstrakcyjnych kolorów. Czerwień, biel, błękit i wiele innych barw jak morze zalało zwykły pokoik, który w tamtym momencie wyglądał jak cukierkowy lizak. Tsumi zamknęła na chwilę oczy, potrząsnęła kilka razy głową i uderzyła się dłońmi w policzki. Powoli podniosła powieki do góry, by sprawdzić, czy omamy już minęły. Pomyliła się. Wszystko zdawało się być jeszcze bardziej nasilone, przez co Tenshi ogarnął dziwny strach przed nieznanym. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Wokół niej znajdowała się normalna przestrzeń pokoiku, tym razem porośnięta delikatną i miękką zielenią. „Czy jest to sen, ponowny obraz mojej chorej wyobraźni?” Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.
Szczęście w nieszczęściu, nie potrzebowała dużo czasu, by się dowiedzieć. Wystarczył moment, by zrozumiała, co się dzieje. Jej sobowtór stał dokładnie naprzeciw niej. Był ubrany w czarną, długą suknię, wykonaną najprawdopodobniej z kaszmiru. Zdobiły ją połyskujące klejnoty, które zdawały się mienić najpiękniejszymi kolorami. Wiedziała, że za chwilę wydarzy się coś strasznego. Na całym jej ciele pojawiły się dreszcze, zaczęła pocić się i drżeć ze strachu. W tej chwili pragnęła się obudzić w swoim łóżku i nigdy więcej na oczy nie ujrzeć na oczy tej postaci.
Aż tak bardzo nie chcesz mnie widzieć? – Odezwała się w końcu druga kobieta. – Czy myślisz, że to, co ostatnio się wydarzyło, to była moja wina?
- Zapewne powiesz, że moja?! – Tym razem chciała być bardziej stanowcza. Pragnęła zmienić zakończenie tego snu. – Jestem gotowa! – Wypięła dumnie pierś, po czym podeszła do swojego sobowtóra. – Myślisz, że …
Hihi. – Zaśmiała się cicho. Delikatnie stanęła na swojej prawej nodze, lewą podniosła do góry i okręciła się wokół własnej osi. – Gra-tu-lu-ję. Możesz teraz uchodzić za wariatkę! Przyznałaś, że JA istnieję!  
Nie mogę tego zrobić!  - Próbowała dodać sobie odwagi. Walka z nią samą od początku wydawała się jej być dziwna i zarazem niezwykła. Czuła jakby znała ją od lat, a nie dopiero od poprzedniej nocy. Czyżby była jej ciemnością? – To ja muszę pozostać! – Ta deklaracja wprawiła postać, stojącą naprzeciw niej, w niemałe zakłopotanie.
A więc taka jest twoja decyzja? Czy na pewno tego pragniesz?! – powiedziała to spokojnie. Subtelnie dotykając partii swojego ciała, przypominała sobie o czymś, czego sama Tsumi nie znała. Ona czy nie ona? Nikt tego nie wiedział.
- Przestaję cię rozumieć. Powiedz mi, co chcesz tym osiągnąć?
Spokój – odpowiedziała nadzwyczaj szybko.
- Dlatego zabiłaś tamtą dziewczynkę? – Tenshi nie była w stanie powiedzieć, kiedy zdążyła zadać to pytanie. Jej usta zdawały się same poruszać. – To już na pewno nie jest sen. – Nie chciała już dłużej okłamywać samej siebie. – Dlaczego zabiłyśmy tamtą dziewczynkę? Dlaczego mi to pokazujesz? – Było jej tak ciężko i tak trudno. Coś zdawało się pękać w jej sercu, lecz nie potrafiła naprawić tego.
Mówisz sama. – Zdziwiona, podeszła do niej, a następnie stanęła naprzeciw siebie, spoglądając jej prosto w oczy. – Nie chcę by TO się stało. Musimy odzyskać upragnioną wolność.
- Kiedy uda mi się znaleźć mordercę moich rodziców to wtedy… - zamknęła oczy, by choćby przez chwilę zastanowić się nad sensem swoich słów - … będziemy wolne.
Mylisz się. – Pokręciła głową. – Jeśli to się stanie, obie utracimy wszystko, co nam pozostało.
- A co jeszcze nad pozostało!?
Tsumi! – Wyciągnęła swoją rękę, by położyć dłoń na jej ramieniu.
- Kim jesteś? – Patrząc na swojego sobowtóra surowym wzrokiem, odtrąciła ją, po czym zaczęła iść w tym samym kierunku, co w poprzednim śnie. – Pokaż mi, co chcesz pokazać! Spraw wy ktoś zamordował kogoś. ZRÓB TO!!! Zniszcz czy jak to mówisz zniszczmy „wszystko to, co nam pozostało”!!! Zrób to, zrób to, zrób to !!! – Upadła na kolana, chwytając się za swoją głowę. Ciągnęła mocno za swoje fioletowe włosy, nie mogąc znieść agonii, która spadła na nią w jednej chwili.  
Boli?
- Tak – rzekła piskliwym głosem. – Bardzo.
I bardzo dobrze. – Odwróciła się, po czym zniknęła wśród drzew, będąc tuż za drzwiami „pokoju” - Where are you … I?

***

            Ciężko oddychając, podniosła się do góry. Drżącymi i wystraszonymi oczami starała się ujrzeć swój pokój, który na całe szczęście, powrócił do normy. Uspokoiła się, lecz niespodziewanie coś sobie przypomniała. W jednej sekundzie obróciła swoją głowę o 45w lewo, by rzucić okiem na drzwi, prowadzące do łazienki. Odrzuciła od siebie kołdrę, wyszła z ciepłego łóżka i pobiegła do miejsca, w którym znajdowało się lustro. Zatrzymała się. Spojrzała na swoją twarz, a następnie upadła na ziemię.  Dłońmi delikatnie zaczęła masować swoje obolałe kolana. Podłoga była zimna, lecz jej to zdawało się nie przeszkadzać. Bała się. Miała ochotę krzyczeć, lecz nie chciała, by zabójca jej rodziców, to usłyszał.
- Kim … ja jestem? – Opuszkami palców dotknęła swojej twarzy. – Czego nie pamiętam? Dlaczego chciałam zapomnieć?
- Może posiadałaś za bolesne wspomnienia? – Nie spodziewała się usłyszeć w takim momencie męskiego głosu. Niepewnie przekręciła głową, po czym spojrzała na radosnego Brilla, któremu lekko drgała prawa powieka.
- Nadal jest zły – pomyślała fioletowo włosa, próbująca wstać z niewygodnej posadzki. – Wiesz, że to jest mój pokój?
- Nie wiesz? – Bardzo seksownym krokiem zaczął do niej podchodzić. Nie obchodziło go, że dziewczyna boi się, czy jest przerażona. Chciał zemsty i właśnie w tym momencie miał na nią najlepszą okazję. Drapieżnie chwycił ją palcami za podbródek, który powoli zaczął podnosić do góry. – Moja duma ucierpiała, a to nie jest dobry znak … ko-cha-nie –szepnął jej cichutko do ucha.
- Łapy precz! – Odepchnęła go od siebie, a następnie przeszła tuż obok niego, mając na twarzy wypisane obrzydzenie wobec mężczyzny.
- Nie chcesz wiedzieć, kto zabił twoich rodziców? – Zatrzymała się. – Nie chcesz wiedzieć, kto tak pięknie zmasakrował ich nędzne ciała? – Odwróciła się. – A nie chcesz wiedzieć, dlaczego tutaj przytrafiają się takie rzeczy? – Podeszła do niego, zacisnęła pięść, a następnie z całej siły wymierzyła cios w jego brzuch. 
- Dupe… - Nie dokończyła. Nawet zbytnio się nie przejmując uderzeniem, Brill pochwycił jej rękę, przyciągną do siebie, a następnie delikatnie przejechał palcem po talii dziewczyny.
- Przypadkiem nie nudzisz się w nocy? – Chuchał jej ciepłym powietrzem prosto do ucha, chcąc jeszcze bardziej ją upokorzyć. Poruszał swoją dłonią tak, aby wybadać całe jej ciało. Próbowała wyrwać się, uciec od niego, lecz czuła, że jest dla niej zbyt silny.  - A może…
- BRILLIAR SANGRE!!! – Krzyk rozniósł się po całym domu. Zdyszany i wściekły Genzai patrzył na zaistniałą sytuację, która była dla niego wystarczającą straszna i obrzydliwa. Słysząc, co się dzieje, nie miał zamiaru tak łatwo dać swojemu współlokatorowi wolnej ręki. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie. „Puść ją!”.
- Jesteś zły? Nie udaje ci się to. – Puścił ją, a następnie podszedł do Adamu, delikatnie klepiąc go po ramieniu. – Powinieneś pójść do szkółki aktorskiej, hi hi. – Zadowolony wyszedł z pokoju Tsumi, pozostając ich samych.
- Nic … – Zmartwiony czarnowłosy podbiegł do dziewczyny i chwycił ją, gdy upadała. – Nic ci nie jest?
- Dlaczego cały czas przytrafia mi się coś niedobrego? Czy ja jestem jakaś przeklęta?!
Bała się wykonać jakikolwiek ruch, więc jak mogła się spodziewać, że uda jej się pomścić swoich rodziców. Była za słaba, przez co mogła jedynie użalać się nad sobą. Była bezsilna i właśnie z niej zdała sobie sprawę.
- Możliwe, że nie jestem w stanie cię pocieszyć, więc… przepraszam. – Głowę opuścił do dołu. Nie był w stanie patrzeć jej w oczy. -  Wiedz, że jeśli będziesz potrzebowała pomocy, to krzycz i po chwili przyjdę, by cię uratować! – Składając jej taką obietnicę, mógł dać jej nową nadzieję na kolejne jutro.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się delikatnie, poprawiając swoje fioletowe kosmyki.
- Mam pomysł! – krzyknął na całą łazienkę. – Żebyś mogła się odstresować udostępnię ci kuchnię. Możesz, co tam chcesz sobie przygotowywać. – Poklepał ją kilka razy po ramieniu i wyszedł z pomieszczenia.
- Czy tylko mi się zdaje, czy on właśnie uciekł od obowiązków? – Kiwnęła kilka razy głową, domyślając się, że jej obowiązkiem jest w tej chwili przygotowywanie posiłków. – Może to i dobry pomysł.
Chwila relaksu, spokoju? Może to właśnie było to, czego najbardziej potrzebowała. Idąc chwiejnym krokiem w stronę pomieszczenia, znajdującego się na parterze, miała nadzieję, że chociaż na chwilę zapomni o myślach, które krążyły po jej szalonej głowie.

Dwie godziny później

            Wszyscy siedzieli przy jednym stole, spoglądając na „dania”, które przygotowała im osobiście Tsumi. Dumna z siebie dziewczyna nie miała żadnych wątpliwości, co do jedzenia, które przygotowała, ale inni chyba mieli inne zdanie o tym, więc w ich głowach już zaczął się tworzyć plan ucieczki.
- Czemu nie jecie? – Nie mieli już żadnej szansy na odwrót, szczególnie, że nóż trzymany przez Tenshi, wyglądał na dziwnie ostrego.
- Ryzykujemy? – szepnął Angelo do reszty współtowarzyszy, którzy nie wiedzieli, co mają począć.
Wszyscy patrzyli na zawinięte w zielono-zgniłe płaty suszonych glonów, porcje warzyw i mięsa. Pierwszy raz w życiu mieli okazję, by zobaczyć takie potrawy. Nawet sam Genzai, który wydawał się być Japończykiem, niezbyt przyjemnym okiem spoglądał na wyłożone na talerzu porcje. W tymże momencie Anda wziął pałeczkami trzy kawałki sushi, które przygotowała dla nich dziewczyna i położył je na swoim talerzy, dziękując ukłonem za przygotowany posiłek.
Surowa ryby, glony, ryż, tuńczyk i trochę warzyw. Nie powinno być źle. – Wciąż martwiła się, czy uda się jej zaspokoić podniebienia chłopaków. – Zaraz, ale ja miałam zamiar znaleźć mordercę rodziców, najlepiej żeby wszyscy się udławili, a nie smakowali dania!
- Smacznego! – Niespodziewanie powiedział na głos Genzai, który po sprawdzeniu, czy jego młodemu przyjacielowi (czytaj: Andzie) przyjdzie cieszyć się jeszcze słońcem, odkrył, że nie ma żadnych skutków ubocznych.
- Ryzykujemy! – stwierdził Brill, który wciąż w jakiś sposób chciał się przypodobać Tsumi. Zaraz po nim poszła w ślad reszta mężczyzn, która przegryzała powoli każdy kęs japońskiego dania.
To jest … obrzydliwe!!! – Doszli do wniosku wszyscy jednocześnie.
- Musze na chwilę do toalety – powiedział grzecznie Angelo, który w błyskawicznym tempie opuścił pokój.
- Chyba jednak … - Jej zawiedziona twarz była jeszcze gorszym widokiem niż jej wściekłe oblicze. Nie mogła ukryć swojego rozczarowania. Już chciała się rozpłakać, gdy nagle podszedł do niej Anda, pokazując pusty talerz. – Zjadłeś? – zapytała niepewnie. Chłopiec kiwnął kilka razy głową, a następnie szeroko się do niej uśmiechnął. – Widać, że dziecko ma dobry gust! – Pogłaskała go po głowie, a następnie zabrała od niego naczynie, by wstawić do zlewu.
- On… on to zjadł?! – Żaden z nich nie mógł w to uwierzyć. Spoglądając na swoje „zapełnione” talerze (jeden, nadgryziony kawałek), próbowali w jakiś cudowny sposób się zmusić, ale nie potrafili tego zrobić.
- Przykro mi bardzo, ale nie gustuję w kuchni japońskiej, więc mogę cię prosić byś przygotowała jakąś jajecznicę? – Jako drugi odważył się Sohn, lecz było to pytanie niezwykle niebezpieczne, które mogło sprawić, że Tsumi nie będzie w stanie powstrzymać się od zjedzenia ich żywcem.
- Dobrze. – Ku zaskoczeniu wszystkich kiwnęła głową. – Skoro to takie proste i zwyczajne danie, to mogę wam to przyrządzić. Szkoda, że wcześniej się do tego nie przyznaliście.
A mogliśmy!? – W tym momencie bali się powiedzieć na głos.

10 minut później

            Stała nad nimi, trzymając za rączkę gorącą patelnię, na której stygła jajecznica, przyrządzona dla „grymasów”. Wszyscy (oprócz osób bezpiecznych) bali się, że coś może być nie tak. Kobieta zmienną jest, więc mieli pewne obawy, które na ich nieszczęście, mogły się spełnić.
- Smacznego – powiedzieli równocześnie, próbując pierwsze kęsy. Już po chwili zamilkli. – Khe!!! – Wszyscy na raz złapali się na usta, żeby tylko nie wypluć jedzenia na stół.
- Wody? Phi! – Zaśmiała się złośliwie dziewczyna, a następnie pokazała im puste opakowanie po zmielonej papryczce chili. – Zapewne jest wam teraz BARDZO gorąco, jak to bywa w japońskich haremówkach. Hohoho!!! – Wyszła z pomieszczenia, wciąż śmiejąc się złowieszczo.
POTWÓR! – Nawet nie chcieli na nią patrzeć, gdyż to co im zrobiła, było skandaliczne. Płacząc i jęcząc, patrzyli na pełną patelnię z nadzieją, że znajdzie się ktoś chętny, by to zjeść.
           
***

            „Co ja do cholery jasnej wyprawiam?”. Ta myśl wciąż zaprzątała jej piękną główkę, przez co Tenshi nie mogła zaznać duchowego spokoju. Była na siebie wściekła, gdyż pozwoliła sobie na chwilę szczęścia… na jego małą dawkę, którą otrzymała od chłopaków, których na dobrą sprawę próbowała zabić.
Może się mylę?
Po raz pierwszy od momentu, w którym przybyła do tego domu, zaczęła się zastanawiać, czy na pewno ona ma rację. Bolało ją to tak bardzo, że musiała chwycić się poręczy, by bronić się niechybnym upadkiem. Bała się, że stała potworem, na którego tak bardzo polowała. Jej serce biło tak szybko, że nie była w stanie spokojnie oddychać. Niepokój, który przed chwilą ją ogarnął, zaczął narastać, aż przerodził się w ogromny lęk.
- Jestem żałosna – powiedziała do samej siebie na głos.
- Mówisz o sushi, czy o żarciu, które przygotowałaś w ramach zemsty? – Przerażonym wzrokiem spojrzała na chłopaka, o którym kompletnie zapomniała w tym całym zamieszaniu. – Nie jesteś żałosna. Jesteś po prostu zagubiona.
- Co tak tu naprawdę robimy? – Łzy napływały do jej pięknych, fiołkowych oczy.
- My? – Niepewnie dopytał się zszokowany Angelo, który ani przez moment nie pomyślał, że Tenshi może o coś takiego zapytać.
- Przecież ja też tutaj jestem … - spojrzała na swoje dłonie - … ja … tu jestem. – Te słowa brzmiały tak prosto i dziecinnie, że jeszcze bardziej przestraszyły blondwłosego mężczyznę, który znał jedyną prawdę.
- Odpokutowujemy za swoje grzechy. – Przeszedł szybko tuż obok niej, nie dając jej nawet czasu, by mogła jeszcze o coś zapytać.
Nie znała swojego grzechu. Nie wiedziała nawet, czy jakikolwiek popełniła, więc … Dlaczego? Bezradność, strach, lęk, radość, spokój, uczucie osamotnienia … i wiele innych sprzecznych ze sobą emocji, targało tą młodą dziewczyną, która przez swoją głupotę mogła się całkowicie zatracić w pragnieniu zemsty, które „towarzyszyło” jej od tamtego DNIA, dnia grzechu.
Wstała i pewnym krokiem poszła w stronę swojego pokoju. Bez zatrzymywania się dotarła do łazienki,  a następnie przystanęła. Śmiała się. Bawiła swoimi włosami, aż nastąpił ten moment, w którym zwariowała.
- Kim ja … kim my jesteśmy? – Uśmiechnęła się delikatnie, próbując porozmawiać z samą sobą, tak jak w tych snach.
Stanęła naprzeciw lustra, po czym zaczęła się niepewnie gapić w swoje żałosne odbicie, czekając aż ona usłyszy odpowiedź. Gdy jednak nic takiego się nie stało, wysunęła język z buzi i zaczęła namiętnie oblizywać swoje wargi. Niepewnie rozejrzała się po łazience. Kiedy znalazła to, czego szukała, szybko chwyciła w dłoń i natychmiast pognała do swojego łóżka.
- Jestem szalona!!!!!  - krzyknęła cały dom, by potem ścisnąć z całej siły przedmiot, który trzymała w swojej małej dłoni. – Jestem szalona, jestem szalona!!! - Wciąż powtarzała, tak jakby chciała, żeby ktoś ją usłyszał i przybył z pomocą.
W pewnej chwili zamilkła, nie widząc już żadnej nadziei. Przystawiając do swojego gardła ostry jak brzytwa nóż, czekała na swój niechybny koniec. W ciągu jednej chwili wbiła go z całej siły w swoją bladą i cienką skórę, rozcinając swoją tętnicę. Krew trysnęła strumieniem na przeciwległą ścianę, pozostawiając po sobie makabryczny ślad. Ciało Tenshi powoli upadło na białą pościel, która zaczęła barwić się na czerwony kolor. Jeszcze lekko drżała, wykrwawiając się na śmierć. Nie płakała, nie bała się. Pragnęła spotkać kostuchę, którą uważała za bliższą jej przyjaciółkę, niż kogokolwiek na świecie. „Dlaczego to robiła?”. Nawet tak nie myślała. Po prostu zrobiła to, co uważała za słuszne, za ostateczne. Miała dosyć życia i dosyć tego świata. Nie chciała stać się potworem, nie wybierała zniszczenia samej siebie. „Dlaczego byłam wtedy taka szczęśliwa?”, „Dlaczego wtedy płakałam?”, „Płakałam?”. Przed jej oczami pojawiały się jakieś napisy. Próbowała sięgać do nich ręką, lecz ona nie chciała się ruszyć. Wtedy zrozumiała wszystko… „Umieram”.

CZY NAPRAWDĘ NIE MOGĘ NICZEGO ZMIENIĆ?


Zgon nastąpił o 13:04


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)