Rozdział 101


Flaga Pengrande zawieszona na najwyżej wieży pałacu królewskiego zsunęła się z masztu. Porywisty wiatr pochwycił ją w swe szpony, prowadząc ku walczącym. Niekończące się stosy ciał zaczęły służyć za tarczę dla ocalałych. Żołnierze królewscy zebrali w dwa stosy martwych towarzyszy, ciągle cofając się w stronę samej bramy. Przegrywali. Walczyli resztkami sił o życie króla, lecz wszelka nadzieja na ratunek bladła w obliczu potęgi rewolucjonistów.

Tłum przybierał na sile. Ludzie wychodzili z domów, przestając się bać króla i jego armii. Nastał w końcu dzień, w którym dostali szansę na zmianę. Wzięli w dłonie pałki i bronie. Skierowali je w kierunku własnych pobratymców i bez wahania przelali krew rodaków.
Mavis miała dość. Pragnęła uciec z piekła, które sama stworzyła, i pozwolić, by ci ludzie sami walczyli o własną wolność. Nigdy nie była bohaterem. To Igneel stworzył z niej osobę, którą teraz była. Przyszedł jednego dnia, ostrzegł przed niebezpieczeństwem płynącym ze strony Acnologii i nakazał uciec. Nie mogła jednak wtedy pozwolić, by Zeref próbował jej szukać. Jeśli ona miała cierpieć, to Igneel też musiał. Nie dała mu wyboru. Pozwoliła mu spreparować własną śmierć, a potem żyć w ukryciu przez lata, aż nastąpił właściwy do działania moment. Jednak wcześniej zaczęły się dziać rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Od początku Igneel okłamywał ją, wodził za nos. Gdy dowiedziała się, że ma kuzynkę, że nazywa się Lucy Heartfilia, zapragnęła za wszelką cenę na nią zrzucić całą odpowiedzialność.
Igneel wyczyścił ukryty skarbiec w bibliotece szkoły nr 1. Dowiedziała się. Podłożyła tam ładunek, który ukradła Flame’owi. Stworzyła legendę o duchu żyjącym w bibliotece. Aż pewnego dnia, kiedy Lucy w końcu się pojawiła, zrobiła wszystko tak, by podejrzenia o kradzież dokumentów i fragmentu etherionu spadła na nią. Nie przewidziała tylko, że Lucy tak ucierpi.
Od tamtego momentu, aż po dziś dzień czuła się winna. Choć początkowo planowała zostawić wszystko na głowie Lucy, zmusić Igneela, by ten dał jej szczęśliwie żyć z jej ukochanym, później serce zaczęła trawić skrucha. A za każdym razem, gdy udało jej się osiągnąć pierwotny cel — zrzucić podejrzewania na Lucy — płakała po nocach jeszcze mocniej, przepraszając w duchu jedyną rodzinę, jaka jej pozostała.
Mavis dotknęła opuszkiem smoczą figurkę. Jedną posiadała ona, drugą Zeref. Zalała się łzami. Nienawidziła się za całe tchórzostwo; za to, że skrzywdziła niewinną Lucy, za to, że zaczęła pogoń za smoczymi figurkami i za to, że nie umiała teraz wyjść z czołgu i doprowadzić sprawy do końca.
Przetarła rękawem sukni twarz. Ostrożnie podniosła się, otwierając władz od czołgu.
— Pani, nie! — krzyknął jeden z mężczyzn.
Nie słuchała. Wyjrzała. Żołądek podszedł jej do gardła. Czyjaś ręką po prostu zsunęła się z latarni i upadła przez jej oczami. Cofnęła się, uderzając we właz od czołgu. Zasłoniła usta z przerażenia. Rozejrzała się. Wokół niej nie znajdowali się ludzie, a potwory; bestie rozrzucające wokół ciała własnych rodaków; monstra kąpiące się we krwi niewinnych strażników, których pracą było strzeżenie pałacu królewskiego. Musiała przerwać tę masakrę. Dać wszystkim do zrozumienia, że nie chce być władcą dla takich ludzi.
— Proszę wejść do środka, tu nie jest bezpiecznie — zwrócił jej uwagę mężczyzna.
Bez chwili zawahania zeszła z czołgu, zeskakując w morze krwi. Pobiegła. Pobiegła prostu w tłum, przebijając się przez kolejnych rewolucjonistów, aby tylko dotrzeć na sam przód kolumny. Odepchnęła od siebie jakąś staruszkę. Ktoś uderzył ją w bok. Zachwiała się, ale nie straciła równowagi. Biegła dalej. Wyskoczyła z tłumu. Kilku żołnierzy spojrzało na nią w ogromnym zdziwieniu.
Dowódca wyszedł, po czym szybko pochylił Mavis, przykładając do jej skroni pistolet. Niemal wszyscy zamarli.
Mavis szarpnęła za jego rękę, lecz mężczyzna nawet nie zareagował. Uśmiechnął się ulgą, po czym oświadczył donośnym tonem:
— Jeśli nie chcecie, by wasza przywódczyni zginęła, odłóżcie broń!
Zawahali się.
 Mavis nadepnęła mu na buta — jak na złość musiała udawać wielką bohaterkę rewolucji i nie nałożyć nawet butów. Niemal popłakała się. Nic nie była w stanie zrobić. Przez jeden samolubny czyn możliwie, że skazała na śmierć setki niewinnych ludzi, którzy tylko poszli za nią.
— Proszę odłożyć broń!!! — wrzasnął.
Pierwsze odgłosy plusku rozległy się gdzieś wśród ludzi.
Padł strzał. Mavis poleciała wraz z mężczyzną w kałuże krwi. Chaos ogarnął zabranych. Jak jeden mąż rzucili się w krzyki, biegnąc we wszystkie strony i szukając ratunku.
Mavis wygrzebała się spod ciała. Jej włosy skleiły się od lepkiej krwi. Dotknęła ich. Zadrżała z obrzydzenia, wyjmując z kosmyków czyjeś oko.
Pojawiła się przed nią czyjaś dłoń. Chwyciła za rękę. Ktoś przyciągnął ją do siebie i złapał w mocnym uścisku.
— Przybyłem na pomoc — rzekł cichy, kojący głos.
Odsunęła się i ujrzała przed sobą twarz mężczyzny, którego tak mocno kochała — Zerefa. Rzuciła mu się na szyję, zalewając łzami. Zeref wziął na ręce. Kyouka stanęła obok swojego króla. Przybliżyła do jego megafon. Zebrał w sobie głos, po czym rozkazał stanowczym tonem:
— Poddajcie się! To koniec! Mavis żyje, niech żyje królowa! Ja, Zeref Dragneel, deklaruję bezpieczeństwo wszystkim, którzy rzucą w tej chwili broń!
Niektórzy posłuchali Zerefa, większość jednak stanęła w jeszcze większej gotowości do walki.
Uśmiechnął się tylko.
Za rewolucjonistami ukazała się kilkutysięczna armia z pięcioma czołgami. Wszyscy gotowali do ataku.  Czekali jedynie na rozkaz Zerefa.
Obie strony popatrzyły się na siebie w głębokim zdumieniu. Osaczeni zgubili sens wszystkiego, o co do tej pory walczyli. Mavis pragnęła im przypomnieć, dlaczego stanęli wraz z nią do walki i dlaczego teraz powinni rzucić broń.
Odepchnęła od siebie ukochanego. Stanęła w morzu krwi bosymi stopami. Dreszcze przeszły po całym jej ciele. Wzięła głęboki, najgłębszy, jaki tylko potrafiła, wdech i wrzasnęła:
— TO KONIEC! WYGRALIŚMY!
Minęło pół minuty, a później już rozległ się po całym kraju chóralny głos rozpowiadający po wszystkich wsiach i miastach o wygranej obiecanej królowej. Łzy spłynęły po twarzach obywateli Pengrande. Broń została złożona, a nadzieja na lepsze dni zagościła znów w sercach ludzi.
Mavis rozpłakała się, po czym rzuciła na szyję Zerefa. Pocałowała go najmocniej jak tylko potrafiła.
— Kocham się — wyznała, całując w policzek, czoło i, na samym końcu, znowu w usta.
— Ja ciebie też — odpowiedział, kiedy tylko dziewczyna odlepiła się od niego. — Zawsze kochałem i nie wierzyłem, że zdołam cię odzyskać! Mógłbym już zostać z tobą na zawsze, ale dobrze wiesz, że jeszcze musimy dokończyć kilka spraw.
Obejrzał się w stronę pałacu królewskiego. Ucałował ręce Mavis i opuścił ją, pragnąc dokończyć sprawy, jak obiecał. Tym razem nie zamierzał posłużyć nikim innym. Sam musiał pociągnąć za spust. Sam musiał zabić króla Pengrande i na nowo wprowadzić ład i porządek do tego państwa.
Zdawał sobie sprawę, że zabije dziadka Natsu. Aczkolwiek był gotowy na noszenie kolejnych grzechów do końca swych dni. Za daleko zabrnął, by teraz się cofnąć.
Naładował pistolet i przeszedł przez bramę. Wziął głęboki wdech, po czym skierował się po skrzypiącym drzwiom od pałacu. Nie spodziewał się tylko ujrzeć w wewnątrz osoby, która winna znajdować się teraz na drugim krańcu kraju — Laxusa Dreyara…


Kiedyś o to pytaliście, ale NIE, Lucy i Natsu nie są w żaden sposób ze sobą powiązani. Mavis i Lucy to kuzynki, które są wnuczkami Mavis, tej, która przeżyła masakrę swojej rodziny podczas I wojny światowej. Z kolei Natsu to wnuk obecnego króla Pengrande, który w zasadzie objął bezprawnie tron po zakończeniu II wojny światowej. Polecam przeczytać rozdział 75 i 76 oraz kącik historyczny ;)

5 komentarzy:

  1. jej ale się dzieje Zeref bohater noż szok a po pierwszej serii miałem nadzieję że zdechnie gdzieś pod mostem :-)
    Więcej ja chce więcej muiszę aż to powiedzieć KOCHAM CIĘ za to opowiadanie szkoda że to już koniec ale trzymam za dane kiedyś słowo i czekam z niecierpliwością na PCM-a

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję, obiecuję i jeszcze raz obiecuję, że PCM kiedyś się pojawią. Nie wiem jeszcze kiedy, ale kiedyś na pewno. Muszę po prostu ogarnąć się z życiem i innymi opowiadaniami!
      I cieszę się, że rozdział się spodobał. Ja od początku wiedziałam, że Zerefa nie będę zabijać i skończę z nim w ten sposób, w jaki skończę w Epilogu :)

      Usuń
  2. Osz ty. W takiej chwili wprowadzić Laxusa, kiedy ja tak na niego czekam.
    Zmieniłam zdanie co do Mavis. Nie lubię jej już tak bardzo. Mimo to cieszę się, że w koncu spotkała się z Zerefem <3
    Czekam na ostateczne rozwiązanie całej tej sprawy.
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba jakoś Was zachęcić do czekania! Buhahaha! W kolejnym rozdziale wszystko się wyjasni ;) I tak, ja ogólnie nie chciałam zrobić dobrej, słodkiej Mavis. Daną postać buduje jej historia, a akurat historia tej dziewczyny nie jest usłana różami, więc ona sama nie może być święta!
      Dzieki za komentarz!

      Usuń

Byłeś? przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że zostawiłeś komentarz :)